listownie z @Awarko
wattpad, 2020
Drodzy wattpadowicze!
Sercowo, Kordia, Żółte Liceum, Józef Irysowski...założę się, że przynajmniej raz te terminy obiło się wam o uszy. Jeśli chcecie się upewnić, to powitajcie ciepło Awarko!
꧁꧂
ŚWIATŁA, KAMERA, AKCJA? <3
No i DUBEL, jakby to powiedziała moja ekipa filmowa na planie, hah.
OMG, KOCHAM TO, pozdrawiamy ekipę!
so, zacznijmy od początku. Weroniko, kim ty właściwie, oprócz wattpadowej pisarki, jesteś? czy byłabyś chętna opowiedzieć małe co nieco o swojej prywacie?
"drogi pamiętniczku..."
a nie, czekaj, to nie tak, hah!
Kim jestem? Myślę, że można to opisać bardzo metaforycznie, ale też bardzo hasłowo. Spróbujmy to połączyć! Harcerka ZHR, do szaleństwa zakochana w Jezusie, Duchu Świętym, Leopoldzie Staffie i zielonej herbacie z mlekiem. Tak bardziej naukowo, to zaczynam drugi rok filologii polskiej, a społecznie — kształcę zastępowe i staram się udowodnić, że harcerze to świetni ludzie.
No a od wattpadowej strony to jestem "tą od Boga" i "tą od Kapliczki". Ewentualnie tą z rudymi włosami, co pisze o Ani Shirley, hah.
Jestem po prostu kartką ze starej książki (rok dwutysięczny is here), z której możesz wyczytać parę słów o miłości, trochę o wojennej Warszawie i jeszcze więcej o pięknie, czyli o ludziach.
przepiękny opis, kiedyś zapiszę się do Ciebie na lekcje z autoprezentacji, haha!Szczerze powiem, ze jeszcze kapliczka przed mną, ale co Ty na to, aby opowiedzieć jej genezę? jak pomysł na to opowiadanie zrodził się w Twojej z zewnątrz rudej, a w środku mądrej głowie? czy od początku planowałaś, że będzie to trylogia? Masz może rodział, który uwielbiasz najbardziej lub najwiecej dla Ciebie znaczy? No kurka rurka, przepraszam, ale wszyscy jesteśmy ciekawi.
zapraszam, zapraszam, zniżki dla przyjaciół z Watt, hah
Genezą Kapliczki jest przymus zamknięcia stopnia Harcerki Rzeczypospolitej, hah.
Nie no, tak naprawdę, na najwyższy stopień harcerski dostałam zadanie, by napisać coś bez wątku harcerskiego. Moja opiekunka uznała, że muszę odpocząć od harcerstwa, by mi ono nie zbrzydło i poleciła mi napisać coś w klimatach, które lubię. Jako że zawsze marzyłam, by być jak Ania Shirley i by ludzie w Polsce mieli taką "swoją Anię", postanowiłam stworzyć coś na wzór polskiego Avonlea, polskiej Ani i co najważniejsze— polskiego Gilberta Blythe'a (w ogóle polska odmiana tego nazwiska to żenada). No i mam HR i mam też trzy części tego "krótkiego opowiadania bez wątku harcerstwa". Ups, nie wyszło.
Och, nie, to miała być praca zamykająca się na jednej części i koniec. A potem wyszła druga. I trzecia. I halo, zatrzymajmy tę karuzelę, hah. Nie no, uwielbiam pisać o tej sercowskiej paczce i wiem, że moi czytelnicy czują to, co ja. A to piękne i motywujące!
O matko, każdy rozdział jest dla mnie wyjątkowy. Chociaż jak tak myślę, to uwielbiam scenę, gdy w drugiej części Józef myje stopy dziewczynce z białaczką. Ten gest jest tak pełen pokory, miłości i dobroci, tak biblijny i piękny, że rozpływam się na samo wspomnienie. Poza tym każdy wątek Boga to ciary na moim sercu, jeśli mogę to tak nazwać.
ŻARTOWAŁAM
KOCHAM ROZDZIAŁ ZE ŚLUBEM, ALE NIKT GO JESZCZE NIE WIDZIAŁ PRÓCZ MOJEGO SERCA I MOJEJ GŁOWY.
nie no, soon, moi drodzy. Trzy części na to czekaliśmy, hah. Ale dużo jest takich scen tylko w mojej głowie, które kocham za symbolikę, ciepło i wydźwięk. Mam nadzieję, że uda mi się je napisać, a Wam przeczytać.
Poza tym czułam, że ludzie potrzebują wątku Boga, a skoro on dał mi jakiś talent i umiejętności, to hej, czemu by tego nie wykorzystać na Jego chwałę!
haha, w takim razie do zobaczenia.
aaaa, Ania na zawsze w mym sercu, ogólnie serial, cóż, wszystkie krajobrazy, aura, sceneria, jest pełna uroku, ale ubolewam nad częściowym pozbawieniem charakteru Gilberta, uhh. cóż, najwyraźniej tak miało być!
ojej, ja też się rozpływam, bo musiało być to cudowne! aaa, śluby, lubię śluby! mam nadzieję, że będzie odprowadzanie córki do ołtarza (o ile z ojcem jest w porządku, jeśli nie, to przepraszam).
zgadzam się!
a jak myślisz, ile tak mniej więcej rozdziałów będzie liczyć rzeka? coś słyszałam, ze bedą w niej części — narzeczeństwo i małżeństwo — dlaczego decydujesz się na taki podział? czy mogłabyś dac nam jakiś tam maleńki spojler tego, co jeszcze mieszkańców Sercowa czeka?
o jeny, to, co zrobili z Gilbertem w serialu pozostawia wiele do życzenia, ale no, Lucas i tak jest piękny, hah.
Odprowadzanie do ołtarza jest tak pięknym gestem, widzę w nim tyle symboliki, jeny. To, że ojciec powierza córkę, swój skarb innemu mężczyźnie — piękne!
Tak, Rzeka jest podzielona na części, z tą jedną uwagą, że Narzeczeństwo jest ciągiem fabularnym, a Małżeństwo to chyba będą po prostu shoty o sytuacjach z życia rodziny Irysowskich, bo inaczej ta seria miałaby z siedem tomów, a ja musiałabym chyba podjąć studia na kierunku lekarskim, żeby dobrze to opisać, hah
Dlaczego wprowadziłam podział? Żeby zaznaczyć scenę ślubu jak najwyraźniej — na nią przecież wszyscy czekamy, tak samo jak bohaterowie. Chcę pokazać, co wiąże się z tą ceremonią i że nie jest ona tylko ładnymi zdjęciami, weselem i przysięgą, ale jest przyrzeczeniem dwójki ludzi przed sobą i przed Bogiem. Szczególnie dziś, gdy może śluby nie są tak "popularne" chcę położyć nacisk na to wydarzenie. I będzie mi też łatwiej manewrować akcją po nim.
Co ich czeka? Nieprzespane noce, rachunki do zapłacenia, romanse ich dzieci i trochę życiowych zmian. Chcę, żeby moi czytelnicy odnaleźli w Trylogii swoją młodość, ale też taki uścisk dłoni przed dorosłością. Że nie ma się czego bać. Że miłość nie zawsze jest jak z obrazka, a ludzie ranią, ale i wybaczają! Trylogia to seria o wybaczeniu; ludziom i samemu sobie. A to prowadzi do miłości.
Poza tym, moja droga, crème de la crème, czyli doktor Józef Irysowski, na tę chwilę czekam całą trylogię!
tak, o boziu
tak, jeśli kiedykolwiek wyjdę za mąż (na razie nie wiem jak będzie, ale tak hipotetycznie) to marzyłabym o tym elemencie!
ooo, faktycznie, reaserch bywa cięzki.
ojej, nie mogę się doczekać, aż to przeczytam! śluby są niesamowite! aaa, piękne przesłanie!
A wykreowania której postaci z sercowskiej trylogii było dla Ciebie największym wyzwaniem? Kto jest faworytem (albo faworytką, chociaż byłabym bardziej skłonna jednak ku mężczyźnie, no błagam) wśród czytelników? Czy bohaterowie są inspirowani osobami z Twojego życia?
Jeju, tak, odprowadzenie do ołtarza jest na moim to do list, jak już znajdę "frajera, który odda mi nazwisko", jak mówi moja babcia, hah
najtrudniejsze były dla mnie postaci, które są niewierzące. Największym wyzwaniem była Asia Jackowska, kapliczkowa "biała czarownica". Jej trudny charakter i antyreligijne nastawienie były dla mnie iskrą zapalną do wielu przemyśleń na temat wiary i myślę, że tworzenie "życia" Asi wiele mnie nauczyło. Choć w Kapliczce tego nie widać, w mojej autorskiej, poprawianej powoli wersji Asia ma bardzo dominującą cechę ateistki, która mimo wszystko tęskni do czegoś duchowego. A to takie kształtujące.
Faworytem jest zdecydowanie Józek, matko sercowska, moje wszystkie wattpadowe buby to tam caps lockiem piszczą w komentarzach (nie żebym ja nie uśmiechała się jak głupia przy pisaniu, hah) na każdą wzmiankę o nim. To takie kochane, że Józef stał się bliski tak wielu osobom; to czyni go w moim sercu bohaterem z krwi i kości, choć czasem jest bardziej jak romantyk z osiemnastego czy dziewiętnastego wieku, ale no cóż. Książki są od ideałów, co nie?
Moi bohaterowie mieli być polską wersją bohaterów Montgomery, ale potem odeszłam od tego i dałam każdemu cechę jakiegoś mojego przyjaciela. Dlatego tak lubię opisywać każdego z nich; czuję wtedy, jakbym uścisnęła dłoń tej bliskiej osobie. A jednocześnie każdy jest na swój sposób (mam nadzieję) inny.
Myślę, że inspiracja z życia zawsze jest w jakimś stopniu, ale też nie można popadać w paranoję i opisywać stricte ludzi z naszego otoczenia, bo może to być bardzo wykańczające emocjonalnie dla nas samych i w pewnym momencie możemy nie czuć się komfortowo, a to zniszczy nam powieść.
ofc, przynajmniej w opowiadaniach takich mamy.
ale, ale, co było przed Kapliczką, bo chyba ta praca ma nieco ponad rok, prawda? Jak to się wszystko potoczyło między Tobą a watt? czemu akurat "Awarko"? która praca jest Twoją debiutancką tutaj? Czy przed przygodą na tej pomarańczy wiedziałaś, ze pisanie jest tym, co lubisz?
jeju, na watt to już jestem staruszką, hah, od 2016 sobie tu siedzę.
Tak, Kapliczce stuknął roczek i, matko sercowska, napisałabym ją od początku, bo to taka dziecinada, że głowa mała, ale może dzięki temu widać zmianę bohaterów wyraźniej. Takie "dorastanie" wraz z autorem jest na swój sposób urocze. Poza tym nie styl, nie bohaterowie, a Bóg jest tam najważniejszy, więc zostawiam ją w spokoju i edytuję poza Wattpadem.
Na wattpadzie zaczęłam jeszcze na starym koncie od fanfików do Kamieni na szaniec (serio, dziś się tego wstydzę, ale wtedy tak było, hah), bo nie mogłam przeboleć tego, jak bardzo Kamiński pozbawił KNS emocji. Więc dopisałam swoją wersję i jakoś tak się potoczyło dalej, że pisałam o wojnie, potem o chorobach i przeszłam do romansów harcerskich, a potem weszłam mocno w ewangelizację na tej pomarańczowej łące i jakoś tak siedzę sobie, czasem wracając do "korzeni" (co widać w Statusie: Wojna). Próbowałam chyba każdego gatunku czy to na watt, czy do szuflady i to niesamowicie cenne, bo odkryłam to, w czym czuję się najlepiej. No i poezja, poezja też kiedyś ze mną była, hah. Ale to stare dzieje.
Awarko to odwrócona nazwa mojej pierwszej drużyny (Orawa) i dodana literka K od mojego pierwszego męskiego bohatera w pracy fantasy (bo musisz wiedzieć, że kiedyś pisałam coś takiego, hah). Mimo że w Orawie już nie jestem, to zostawiłam tę nazwę z sentymentu i dla jakichś wspomnień z nią związanych.
Moim debiutem na tym koncie byli "Władcy Ruin", pierwsza trylogia jaką napisałam. Została z niej tylko jedna część, resztę usunęłam przez liczne błędy historyczne, a pierwsza — cóż, jak widzisz po Trylogii Sercowskiej, lubię przekładać zagraniczne realia na polskie, dlatego WR to moja wersja "Złodziejki Książek", gdzie narratorką jest Wojna, a my śledzimy losy Bereniki i Wojtka, dwójki Zawiszaków, którzy dorastają wraz z Nią. Porażająca powieść, kiedy do niej wracam, przypominają mi się naprawdę straszne rzeczy, które czytałam o wojnie.
I mimo błędów lubię WR, bo dzięki niemu mogłam opisać zapomniane przez wielu ludzi, wojenne Powiśle, moją ukochaną dzielnicę, jeśli chodzi o czasy II wojny światowej w Warszawie.
Pisałam praktycznie od momentu, kiedy nauczyłam się alfabetu, hah. Robiłam książeczki z papieru prezentowego i rysowałam do nich obrazki. Pisałam wierszyki w malutkich notesikach i zanosiłam moim rodzicom (tata do dziś się z nich śmieje, bo są naprawdę głupiutkie). Pisałam pioseneczki dla moich lalek i odgrywałam nimi scenki jak z telenoweli, hah. Potem, w gimnazjum i liceum, praktycznie żyłam dla konkursów poetyckich i literackich, kochałam to. Zachłysnęłam się językiem, słowem, literaturą i wiedziałam, że muszę spróbować stać się jej częścią, choćby cyfrowo. Dlatego dziś tu jestem — ta mała dziewczynka opakowująca książeczki stała się studentką, która zapisuje pomysły na opowiadania w setkach pogubionych zeszytów. Myślę, że w naszym dzieciństwie jest zapisana (hah, pisarski żarcik) nasza przyszłość i nasze powołanie i Bóg pozwolił mi je odczytać i napisać (!). I dziękuję Mu za takie Słowo.
o, nie ma się czego wstydzić, ale pierwsze prace najczęściej są potem żenujące, a czytanie ich po latach to cyrk na kółkach, hah. a chętnie bym coś o Kamieniach przeczytała! ojej, to widzę, że Ciebie wielozadaniowa pisarka. kurka, to brzmi trochę jak i u mnie za młodszych latek, chociaż nadal jestem tylko podlotkiem.
a czym tak ogólnie jest dla Ciebie Ojczyzna? czy od dziecka chciałaś robić coś w patriotycznym kierunku? i jak wiąże się to z Bogiem? czy Twoim zdaniem każdy z nas może jakkolwiek upamiętnić dzieje Polski?
(o matusiu, relacja z chemią to związek pełen kwasów, hah. Trzymaj się tam i nie daj tej makabrze!)
niestety o KNS już nigdy nie napiszę, przysięgłam to sobie, ale cóż — jest jeszcze wiele do zrobienia (i napisania!)
Ojczyzna jest dla mnie trzecią matką (poza moją mamą i Maryją). Jest wielką inspiracją i łzą wzruszenia na sercu. Mogę ją trochę porównać do takiego kwiatu, który rośnie na rabatce serca każdego człowieka i by nie zostało ono puste i jałowe, trzeba ów kwiat pielęgnować. Ja cieszę się jego pięknem i wyjątkowością.
Myślę, że w duchu miłości do Polski po prostu zostałam wychowana i nolens volens kocham ją i podziwiam.
A Bóg? Widzisz, jako harcerka przyrzekam służbę "Bogu, ludziom i Polsce" i bez któregokolwiek elementu ta służba nie ma sensu. I tak jak każdy z nas jest powołany do świętości, tak i każdy jest ogrodnikiem swojego patriotyzmu w sercu. Nie musi (i oby ne było!) to być umieranie za Ojczyznę czy wielkie projekty, ale małe gesty, jak chociażby pamięć i pielęgnowanie tradycji, udział w uroczystościach, dbanie o środowisko czy życzliwość dla innych ludzi. A jeśli mamy jakiś pomysł, jak ożywić historię i jak jej dotknąć, to róbmy to!
rozumiem(y), ale pewnie jeszcze czegoś można się od Ciebie spodziewać.
bardzo mądre słowa!
a właśnie, chciałabyś pogadać o harcerstwie? jak to się wszystko zaczęło? ja szczerze powiem, ze zawsze mnie do tego ciągnęło, ale jakoś nigdy nie podjęłam decyzji, i harcerstwo w moim życiu nie zawitało, ale może kiedyś coś mi się przytrafi, kto wie, ale z wielką chęcią posłuchalabym (przeczytała ofc) jakichś obozowych historii, Twoich przeżyć, zmagań o kolejne stopnie i czegokolwiek innego, co mogłabyś z własnego doświadczenia powiedzieć. co Ty na to, panienko?
pewnie jeszcze tak, choć z Wattpadem pewnie będę się musiała kiedyś pożegnać. Ale teraz jest Rzeka i jeszcze trochę przed nami, hah
jeny, o harcerstwie mogłabym napisać dziesiątki książek, a i tak nie zmieściłabym tam wszystkiego!
Zaczęło się to tak, że moi rodzice to starzy drużynowi. I uznali, że każdy w życiu musi spóbować harcerskiego wychowania. Dlatego posłali mnie i siostrę do ZHR (wcześniej byłam w ZHP, ale moja drużyna się rozpadła). I jakoś tak jestem od sześciu lat w tym szarym mundurze, z krzyżem na piersi i gdyby nie to, nie wiem, czy byłabym takim człowiekiem jak teraz. Zachłyśnięta Jankiem Bytnarem chcialam być harcerką, żeby służyć Polsce, myślałam, że trzeba robić gigantyczne rzeczy. Wcale nie! Od sześciu lat w ZHR uczę się, że nawet zwykła obecność jest służbą!
Jeśli w Twojej miejscowości jest harcerstwo, spróbuj, serio. Warto choć raz w życiu poczuć ciepło czyichś dłoni w kręgu, chociaż raz wysłuchać tego jak brzmi "zdartych głosów chór". Tego się nie zapomina.
Jeju, nie wiem zbytnio, co mogłabym Ci opowiedzieć, bo tego jest tak dużo, ale! Jestem już Harcerką Rzeczypospolitej i jest to ostatni stopień w ZHR-ze, który trwa całe życie. I powiem Ci z ręką na sercu, że gdy patrzę na siebie w wieku 14 lat, kiedy nawet nie miałam chusty, a teraz, kiedy tak wiele się zmieniło - widzę ile dobra jest zamkniętego w tym małym krzyżu na piersi. Ile motywacji i siły. Owszem, harcerstwo bywa wykańczające i muszę o tym powiedzieć, bo to często przemilczany temat. ZAWSZE są łzy, trudne dni, niewłaściwi ludzie. Ale nikt nie mówil, że droga na szczyt jest prosta. Wręcz przeciwnie.
Ale powiem Ci coś, co dało mi harcerstwo, a nikt inny wcześniej. Harcerstwo to ludzie. I dzięki niemu do kogokolwiek z harc nie zagadasz, zaraz złapiecie wspólny język. To naprawdę niesamowite i takich przeżyć życzę każdemu. A jeśli chciałabyś dowiedzieć się czegoś o życiu harcerzy to polecam kanał Lykosia na YT i troszkę też jest w moich harcromansach, hah
och, mamy drużynę ZHP, były kiedyś nawet dwie, ale Zielony Płomień się rozpadł. bardzo cieszę się, że Twoja przygoda z harcerstwem wnosi tyle dobra do Twojego życia.
było już o pisaniu, to teraz może coś poczytamy, a dokładniej Ty powiesz nam, co czytasz? gdybys miała z pożaru wynieść kilka książek, to które byś ze sobą zabrała? na co najbardziej zwracasz uwagę w dziełach? raczej na papierze czy na watt? co do czytania mogłabys mi przykładowo polecić?
Pytanie polonistki o książki jest niebezpieczne, hah.
Pożary to moja specjalność w opkach, jak mi powiedziano, więc, kurcze, poważna akcja. Gdybym mogła, to wyniosłabym wszystko, co związane z literaturą, ale! Myślę, że najważniejsza jest dla mnie Księga nad Księgami, czyli Biblia. Nie mogłabym dać jej spłonąć, jeny. Zbyt też kocham poezję. Mówią, że dwie rzeczy zostaną z tego świata — poezja i dobroć, więc trzeba ratować (i czytać!) poezję. Staff, moje słońce kochane, zasługiwałby na ratunek! I pani Montgomery, matka mojego stylu i fascynacji słowem, oh, God.
Na co zwracam uwagę? Na opisy. Na to, jak autor wykorzystuje słowo, język, swoje umiejętności. I szukam autora w jego tekście; zawsze staram się odnaleźć tam kawałek jego duszy. Teksty bowiem wiele o autorach nam mówią. Można tak "przeczytać" człowieka.
Wolę czytać książki papierowe, lubię jak słowa mi "szeleszczą", ale na watt też mam kilka osób, do których dzieł zaglądam.
Co do polecania, kurcze, nie umiem tego robić, bo boję się, że kogoś cudownego pominę, ale na pewno mam dużo perełek w swoich listach lektur, także zapraszam tam koneserów dobrego pióra (albo klawiatury) na watt!
aaa, w porządku. a z tym pożarem to tak po prostu palnęłam, haha.
poezja, jak ja lubię ten temat! co Ty na to, aby go rozwinąć? jakies szczegolne utwory mieszkają w Twoim sercu? co najbardziej lubisz w twórczości Staffa, i nie tylko jego?
czy spod Twoich palców też wychodzą jakieś "wierszyki"? jaka jest Twoja własna definicja (albo coś w ten deseń) poezji?
oh, nie mogłabym wymienić nic szczególnego, bo poezję kocham po kawałeczku od każdego chyba (oprócz tej nowoczesnej, gdzie ludzie dadzą kilka sylab enterem, no, uh, dla mnie to nie jest poezja, przepraszam, chyba jestem starej daty albo starej szkoły). Poezja jest jak kwiaty na łące; grzechem byłoby dla mnie nie docenić każdego. Ale Staff, matko, w Staffie zakochałam się, gdy dostałam jego utwór na pracę roczną na Analizie Dzieła Literackiego. Analizowałam wtedy "Adorację" i zachwyciłam się tym, jak pięknie mężczyzna może opisać kobietę, jak bosko! może się w niej zakochać. Cudo, Staff kupił mnie swoimi słowami jak bukiet kwiatów dla swojej muzy.
Lubię poezję miłości, poezję uczuć i emocji, wiersze nieco płaczliwe, ale piękne. W perłach liryki europejskiej szukam poezji, którą mogę dopasować do życia, do ludzi, do relacji. Bo poezja jest życiem, jest sercem człowieka. A usłyszeć jej bicie, to sztuka!
I choć Staff pisze "I gdy podniesiesz czoło po zadumie długiej,
Zaznacz tę stronę modrym kwiatem niezabudki
I nigdy już nie czytaj jej w życiu raz drugi.", to ja kocham wracać do wierszy i "przywracać" im życie, podając je dalej. Lubię, gdy ludzie zachwycają się wierszami, czytają je, bo to rozwija ich wrażliwość, to (moim zdaniem) czyni ich samych sztuką. Każdy z nas jest wierszem, a odczytanie go, zrozumienie, to interpretacja naszego życia!
Oj, ja sama napisałam w swoim życiu około 400 wierszy, jednak nie wracam już do tego. Ostatnio tylko "przygotowałam" drogę krzyżową w wersji lirycznej, ale jakoś nie potrafię wrócić do poezji. Wolę ją czytać, jeśli mam być szczera.
Jaka jest moja definicja poezji? Poezja jest podobna do kwiatu, który rozkwita, gdy się go czyta, "podlewa" swoją uwagą i myślami. Poezja jest słońcem, które zakrada się do samego serca i rozświetla je. I czym jest poezja? Życiem. Dwie rzeczy zostaną z tego świata. Poezja i dobroć. I tego się trzymam.
jeny, tak, poezja, wszystkie barwy i emocje...no sztuka sama w sobie. totalnie zgadzam się z tymi słowami! we love we stan.
a jak u Ciebie z nauką? czemu akurat filologia polska (nie pomyliłam chyba, no nie?)? czy w trakcie chodzenia do liceum wiedziałaś już mniej więcej gdzie chciałabyś iść dalej? czy przerzucenie się na studencki system było dla Ciebie trudne? i jak tak ogólnie wspominasz wszystkie lata swojej nauki?
Co do nauki, jestem typem osoby, która uwielbia się uczyć, o ile przedmiotem tych nauk nie jest matematyka, hah. Ale każda dziedzina mnie interesuje i lubię mieć wiedzę na różne tematy! Dlaczego filologia? Bo kocham słowa i ludzi. A literatura łączy w sobie te dwie wspaniałości. Bo mogę czytać, pisać i mieć za to stopień naukowy, hah. I choć ten kierunek jest idealny dla mojego serca, to decyzja o złożeniu papierów na filo polo przyszła do mnie dopiero, gdy zmieniłam liceum, gdy poznałam prof. Chojnowskiego (mam nadzieję, że się nie obrazi za to wspomnienie!), genialnego nauczyciela i świetnego człowieka. Patrząc na niego, będąc na jego lekcjach, poczułam, że też tak chcę. Że muszę wiedzieć to, co on, czytać więcej i więcej. I tak wyszło!
Na studiach było inaczej, ale po miesiącu ogarniałam już co i jak! To też zasługa cudownych ludzi z mojego roku, których teraz nie oddałabym za nic w świecie. Chociaż powiem szczerze, że rejestracja na zajęcia to dalej dla mnie koszmar. No i studenci wcale nie imprezują na potęgę. My się raczej wymieniamy książkami albo obgadujemy profesorów, serio, hah
Jeśli chodzi o naukę, to najlepszy był dla mnie okres gimnazjum i moment, gdy zmieniłam liceum na katolickie. W gimnazjum byłam "tą od wszystkich artystycznych rzeczy" i świetnie się przy tym bawiłam, wtedy też doszłam do harcerstwa na serio. A katolickie liceum dało mi odwagę do dzielenia się wiarą i dało wspaniałych ludzi. Dlatego jestem wdzięczna za te szkoły, za to, że dzięki nim kocham się uczyć i dawać to, co wiem innym. To piękne!
ojej, to bardzo dobrze, że uczysz się tego, co lubisz!
a co po filologii? czy chciałabyś zostać jakąś nauczycielką, wykładowcą, kimś z tej dziedziny? a jak myślisz, czy pisanie też będzie wiązało się z Twoją przyszłością? chciałybys, a może planujesz też coś wydać? jak chciałabyś, aby Twoja przyszłość wyglądała? masz może jakieś największe marzenia?
A po filologii, cóż... "Światu trzeba coś więcej niż wiersze", jak kiedyś zapisałam sobie na zeszycie od polskiego (całą pierwszą stronę miałam w cytatach, nawet już nie wiem skąd, hah). A coś więcej niż wiersze to... proza, eseje, artykuły, czyli słowa i wszystko to, co z nimi związane. Chciałabym uczyć języka polskiego w liceum i, jeśli tylko dostanę taką możliwość, wykładać na uniwersytecie. Lubię opowiadać o literaturze i prowadzenie np. poetyki, o matko sercowska, marzenie. Na pewno chciałabym w jakiś sposób łączyć pracę naukową z pisaniem, ale też nie skupiać się jedynie na tym uczelnianym aspekcie literatury. Jeśli kiedyś uda mi się wydać Trylogię Sercowską lub cokolwiek innego, będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, jeny.
Chciałabym mieć dużą rodzinę, to na pewno. Bóg powołuje nas do różnych rzeczy i czasami odczuwamy to już w młodym wieku, a ja czuję, że, kurcze, chciałabym tę trójkę lub więcej dzieciaków biegających naokoło mnie i jakiegoś wspaniałego pana przy boku. Idylla, hah. Na pewno chciałabym też bardziej działać w jakiejś wspólnocie, bo, kurcze, wiara jest tak kojąca, czuję, że ludzie potrzebują, by im o Bogu opowiedzieć i szukają tego swojego miejsca w świecie. I jeśli będę potrafiła, chcę opowiadać.
Jakieś większe marzenia? Kiedyś chciałam śpiewać musicalowo, ale — może to ręka boska — wszystkie teatry i studia odrzucają mój głos. No nic! Ale do aktorstwa mnie czasem ciągnie i chciałabym kiedyś zagrać w czymś wojennym, kocham ten klimat Czasu Honoru, Wojennych Dziewczyn czy tego typu produkcji.
Poza tym chciałabym jeszcze zostać w harcerstwie, zrobić coś niesamowitego, może zorganizować Pielgrzymkę ZHR albo Lednicę, kto wie.
Bo "jest jeszcze wiele do zrobienia", jak mówiła jedna z powstańczych dziewczyn. Jeszcze jest wiele do zrobienia...
och, rozumiem! mam nadzieję, że Twoje marzenia się spełnią!! powodzenia.
i tak, dokładnie, jeszcze jest wiele do zrobienia, ale nas już stety niestety w tej rozmowie dużo nie czeka. a mianowicie mam ostatnie pytanie przed Twoim wkładem własnym – czy rozmowa ze mną w ogóle Ci się podobała i sprawiła jakąkolwiek przyjemność? i jak ogólnie czujesz się odpowiadając na pytania w wattpadowych wywiadach?
Wszystko ma swój czas, jak to mówią, nawet wywiady.
Oczywiście, że mi się podobała! Zwykle czuję się bardzo niekomfortowo podczas tego typu rzeczy, bo choć działam medialnie, wszystko zależy od redaktora, od jego podejścia. Tutaj mogę z ręką na sercu powiedzieć, że czułam się naprawdę swobodnie, jakbym rozmawiała z kimś bliskim na herbatce w jakiejś uroczej kawiarence. I dziękuję Ci za to!
W ogóle powiem Ci, że odpowiadanie w wywiadach czy sam udział w tego typu rzeczach jest dla mnie stresujący, jakiś taki nienaturalny, ale przy tym ludzki. Moja mama jest dziennikarką i wywiady zawsze kojarzyły mi się z wielkimi sławami, ogromnie mądrymi ludźmi, a teraz ich powszechność sprawiła, że możemy w każdym szukać tej sławy, mądrości, dobra i piękna. Każdy człowiek jest na swój sposób inspirujący, ciekawy. Każdy jest jakąś książką — dlaczego by nie przeczytać choćby jej kawałeczka?
Jeszcze raz z całego serca dziękuję Ci za tę rozmowę!
bardzo mi przyjemnie, bo właśnie o to chodziło! i na koniec zostawiam czas dla Ciebie – mogą to być jakieś podziękowania, pozdrowienia, rady, coś co chciałabyś przekazać wattpadowiczom – to czas Twoje trzy grosze.
i ja także bardzo Ci dziękuję, mam nadzieję, że Twoje życie będzie piękne!!
Z całego serca dziękuję Ci za ten wywiad, a może bardziej rozmowę po fachu, hah.
Słowo "dziękuję" zawiera w sobie ogrom ciepła, cudowności i piękna, a na to zasługują wszyscy moi Czytelnicy i każdy z osobna. Dlatego to im dziękuję i ich tulę najmocniej jak się da! Oni są jak takie kwiaty — nie dość, że ozdabiają łąkę słów, to i podziwiać ich można, i zachwycać się nimi. Dostrzegajcie w sobie kwiaty, proszę.
Jeśli zaś chodzi o pozdrowienia, to myślę, że tak jak każdy zasługuje na to, by zadedykować mu wiersz czy powieść, tak i każdy powinien choć raz zostać pozdrowiony. Niech więc ten, kto to czyta, pomyśli, że uścisnęliśmy sobie dłonie gdzieś na warszawskiej starówce, gdzie pachniało kawą i goframi z Piwnej i gdzie akordeonista przygrywał pod Zamkiem Królewskim.
Co do rad, jeju, nie wiem czy są jakieś dobre słowa, by to wyrazić. Ale chciałabym, żebyście pamiętali, że literatura to Prawda, Dobro i Piękno. I ona nie istnieje bez nich. Gdy którejś zabraknie, to jakby słowa stanęły w gardle. Bo aby literatura była prawdziwa, autentyczna, musi być pisana dla dobra ludzi i swojego, musi mieć w sobie piękno ludzkiego serca. By była dobra, niech przyoblecze się w piękno słów i niech zachęca do prawdy, do szukania jej w świecie. A by była piękna, musi być w tym naturalna, prawdziwa, a przy tym dobra, poruszająca serce. Taka jest literatura. Takiej szukajmy.
Z morzem uścisków
i miłością taką, że aż można utonąć (prawie jak Józek w Kordii w Sercowie),
Awarko
albo po prostu Weronika
꧁꧂
Myślę, że teraz już wszystko stało się jasne! Dziękuję ślicznie!
trzymajcie się ciepło,
aleksandra
ps. Trylogia Sercowska zostanie wydana - GRATULACJE!
czytanie tych książek na papierze będzie jeszcze przyjemniejsze!
ogromnie przepraszam Weronikę, za tak długi czas oczekiwania na publikację tej rozmowy!! przez ostatnie miesiące zupełnie nie dogadywałam się z czasem, z wattpadem, a także ze sobą, ale cbyba lepiej późno, niż wcale. i jeszcze raz dziękuję!
dziękuję także wam za przeczytanie, i oczywiście - jak wam się podobała rozmowa? znacie autorkę TS?
trzymajcie się, do następnego listu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top