Rozmawiałam z adwokatem twojego ojca...
Siedziałam na fotelu w salonie i czytałam kolejną książkę, którą wręczył mi tatuś na dwunaste urodziny. Mamusia z tatusiem pojechali do pracy, a ja strasznie się nudziłam. Wczytując się w kolejne linijki książki, usłyszałam nagłe szarpnięcie drzwi, a później tylko głośny dźwięk jak się zatrzaskują. Podskoczyłam zdenerwowana i zerknęłam w stronę wyjścia, a tam stał on.
- Jack ?! - pisnęłam, widząc blondyna, który niedawno skończył osiemnaście lat.
- Cześć młoda - na jego twarz wpłynął lekki uśmiech - Tęskniłem za tobą.
- Jack, tatuś mówił, że zostawiłeś nas, ale ja wiedziałam, że wrócisz - podbiegłam do chłopaka, wtulając się w jego brzuch.
- Tatuś kłamie Lily, nie ufaj mu - powiedział, gdy patrzyłam w jego szmaragdowe oczy.
- Dlaczego tata kłamie ? - zapytałam, nie rozumiejąc słów, które powiedział.
- Pamiętaj Lily, że zawsze Cię będę kochać i nigdy się nie poddawaj - powiedział, patrząc wprost w moje oczy - Bądź dzielna moja wojowniczko.
- Ale Jack, nie zostaniesz ze mną ? Pogramy w planszowe gry i pobawimy się klockami - powiedziałam, a chłopak pokręcił głową.
- Zabiorę parę rzeczy i muszę iść słoneczko - oznajmił, po czym poszedł do pokoju, a ja smutna usiadłam na fotelu.
Czemu Jack nie chce się ze mną bawić ?
Chłopak zbiegł po schodach, po czym do mnie podszedł i się uśmiechnął.
- Trzymaj się księżniczko - powiedział, całując mnie w czoło. Patrzyłam jak rusza w stronę drzwi, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Jack ! Braciszku - krzyknęłam kiedy chłopak stał w progu drzwi. Zerknął na mnie ostatni raz i posłał mi lekki uśmiech, po czym wyszedł...
***
Podniosłam się z łóżka cała spocona. Mój oddech był nierównomierny, a serce biło paręnaście razy mocniej. Odgarnęłam włosy, które przykleiły mi się do twarzy i zerknęłam na godzinę. Piąta rano, na dworze było dość jasno zapewne dlatego, że jest początek maja. Podeszłam do okna, zerkając na puste uliczki, wiele nie myśląc, ubrałam pierwsze lepsze spodnie i jakąś bluzę, po czym cicho wyszłam z mieszkania, ponieważ moja mama wróciła dość późno, a nie chciałam jej obudzić. Szłam przed siebie, wspominając stare czasy. Zastanawiało mnie, co by było, gdyby to wszystko się tak nie potoczyło ? Na uszach miałam słuchawki, z których wydobywała się muzyka. Wspominałam wczorajszy wieczór, który był inny. Wyścigi, które wygrał Chris, nie były żadną nowością, podobno, tak mówiła Kate, ja się nie znam. Szczerze mówiąc, było to lekko nudnawe i uciążliwe, gdy obok mnie stało dwóch spasionych goryli i krzyczeli jego imię, rozlewając wszędzie piwo, które trzymali w ręce. Kevin zmył się w czasie wyścigu, kompletnie nie wiem gdzie, bo mówił, że idzie do toalety, a nawet nie wrócił i wysłał tylko sms'a że sam wróci do domu i mam się nie martwić, no okej. Kate po wyścigu flirtowała z Aaronem, któremu się to bardzo podobało, oczywiście umówili się na zwycięską imprezę. Kate próbowała i namówić mnie, lecz wcale mi to nie odpowiadało, wymyślając jakąś żałosną wymówkę, zadzwoniłam po taksówkę i wróciłam do domu.
Poczułam nagłe szarpnięcie, zdekoncentrowana zaczęłam w głowie wymyślać sposób ucieczki, lecz po chwili odwróciłam się w stronę oprawcy. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, gdy zauważyłam dobrze znaną mi twarz, jego oczy były czerwone i przerażająco czarne, jeszcze bardziej niż normalnie. Stałam, patrząc się w jego oczy, które intensywnie obserwowały każdy skrawek mojej twarzy.
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz kujonko - wybełtał chłopak, który ledwo stał na nogach.
- Czego chcesz Chris ? - zdobyłam się na odwagę i zapytałam, a chłopak się zaśmiał.
- Boisz się mnie - powiedział, a ja dopiero teraz zauważyłam, że się trzęsę. Przegryzłam wnętrze policzka i odchrząknęłam, patrząc się na park, w którym byliśmy tylko my.
Boje się i to cholernie, na samą myśl o nim po prostu mnie aż telepie. Jego bliskość, pięści, które są poobijane czy oczy, które mnie obserwują, to wszystko jest tak przerażające, że nie mogę normalnie funkcjonować w jego towarzystwie.
- Zapomniałaś języka w gębie ? - zapytał, a na jego twarz wkradł się cwaniacki uśmiech ten, który oznaczał, że cieszy się z tego, że ktoś się go boi.
- Ni-Nie boję się Ciebie - powiedziałam, lekko się jąkając.
Boże Lily jesteś tak żałosna.
- Doprawdy ? - zapytał, a jego twarz była blisko mojej.
Boje się cholernie się Ciebie boję Chrisie Walkerze.
- Nie boję się - powiedziałam, próbując wmówić to i sobie i jemu. Odsunęłam się od niego, a moje serce biło tak bardzo, że miałam wrażenie, jakby zaraz wyskoczyło. Chciałam się odwrócić i iść w swoją stronę, ale chłopak złapał mnie za ramię, odwracając znów do siebie.
-Wyzwanie przyjęte Lily Cupper - powiedział, a jego oczy niebezpiecznie się zaświeciły, a na usta wkradł się szeroki uśmiech. Za szeroki.
Lily ty cholerna idiotko ! W co ty się wpakowałaś...
Chłopak puścił moje ramię, odwrócił się i poszedł, a ja stałam, patrząc na jego postać oddalającą się w drugą stronę.
Będziesz żałować każdego słowa wypowiedzianego w jego stronę. Będziesz tego wszystkiego żałować Lily Cupper - powtarzała moja podświadomość.
***
Wróciłam do domu przed siódmą, pochodziłam jeszcze chwilę po parku, próbując zrozumieć słowa chłopaka. Moja mama spała w najlepsze i tyle dobrze, bo nie musiałam się jej tłumaczyć, gdzie byłam. Jest ona strasznie przewrażliwiona nie tylko z natury, ale sytuacja, która miała miejsce pieprzone pięć lat temu, dołożyła jej dużo zmartwień.
- Hej córeczko - przywitała się kobieta, wchodząc do kuchni. Rzadko kiedy mówiła do mnie w ten sposób, więc wydawało się to dla mnie dość dziwne.
- Hej, tutaj masz kawę - powiedziałam, podając jej czajnik z zaparzoną kawą.
- Dzięki, wiesz... Nie wiem jak Ci to powiedzieć - westchnęła, drapiąc się po karku.
- Coś się stało ? - zapytałam, marszcząc brwi. Widać po jej minie, że obawia się tego, co ma powiedzieć i mojej reakcji.
- Rozmawiałam z adwokatem twojego ojca i mówił, że jakbyś zmieniła zeznania to... - chciała mówić dalej, lecz jej przerwałam.
Jak po tym wszystkim może prosić mnie o coś takiego ?!
- Nie. Nie zmienię zeznań i życzę mu, żeby siedział w pierdlu do końca swoich dni - powiedziałam, wylewając kawę ze swojego kubka. Odechciało mi się pić.
- Ale Lily... - kobieta chciała kontynuować, lecz nie pozwoliłam jej na to.
- Nienawidzę go i nigdy nie będę zeznawać na jego korzyść ! - wykrzyczałam, po czym wyszłam z mieszkania, zabierając telefon i trzaskając drzwiami.
Jak ona może prosić mnie o coś takiego ? Nie wiem, czy ona jest ślepa? Ja nie będę bronić kogoś takiego jak on. Zbyt wiele przez niego przecierpiałam.
Moje samopoczucie sięgało dna, szczególnie że nie chciałam wracać do domu. Szłam prosto przed siebie i dobrze wiedziałam, gdzie idę. Tylko on wiedział o tym, co się wydarzyło parę lat temu i tylko on potrafi mi pomóc.
Po piętnastu minutach stałam już przed drzwiami mojego najlepszego przyjaciela. Zadzwoniłam dzwonkiem, a w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta pani Robinson.
- Ooo Lily, jak miło Cię widzieć. Wchodź śmiało - powiedziała, przepuszczając mnie w progu drzwi.
- Dzień dobry, czy jest może Kevin ? - zapytam, a kobieta przytaknęła.
- Siedzi na górze i jest jakiś dziwny - powiedziała, robiąc kwaśną minę - Jakby się czymś martwił.
- To ja może do niego zajrzę - powiedziałam z uśmiechem, a kobieta przytaknęła.
- Lulu! Lulu ! - usłyszałam głos małego Robinsona, który biegł w moją stronę i przytulił się do moich nóg.
- Hej Jordan - powiedziałam, kucając, a na twarzy chłopca widziałam szeroki uśmiech.
Jordan jest strasznie podobny do Kevina, jak był w jego wieku. Te same brązowe włosy i zielone oczy. Są strasznie podobni do swojej mamy Nathalie Robinson.
- Poglamy w pilke ? - zapytał chłopczyk, który niedawno skończył trzy latka.
- Pewnie, że pogramy, tylko ja najpierw pójdę do Kevina i razem do Ciebie przyjdziemy - powiedziałam, a chłopczyk pokiwał głową i znów pobiegł do krainy zabawek, a ja ruszyłam w stronę pokoju mojego przyjaciela.
Zapukałam w drzwi, a Kevin coś fuknął pod nosem, że nie jest głodny. Chyba myślał, że to jego mama.
- Hej gwiazdo - powiedziałam, a chłopak popatrzył zdezorientowany w moją stronę.
- Lily ? Co ty tutaj robisz o ósmej rano ? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami i położyłam się obok chłopaka.
- Moja matka chce, żebym zmieniła zeznania - powiedziałam, wzdychając głośno.
- Co ona powariowała ? - zapytał, podnosząc się na jedno ramię, dopiero teraz zauważyłam, że chłopak jest bez koszulki.
- Najwidoczniej - oznajmiłam, patrząc w biały sufit - A z tobą co jest nie tak ? Twoja mama się martwi. - chłopak spiął się lekko, ale odchrząknął i powiedział, to czego się spodziewałam.
- Przesadza - odparł obojętnie. Nie drążyłam tematu, bo dobrze wiedziałam, że nie ma sensu i tak nic mi nie powie dopiero z czasem, może się otworzy.
Przez cały dzień siedziałam u chłopaka, nie miałam ochoty wracać do domu, szczególnie że teraz moja matka chce, żebym zmieniła zeznania, czego nigdy nie zrobię. Było jeszcze widno, gdy uznałam, że nie mogę siedzieć cały dzień u chłopaka.
Wracając do domu, zajrzałam w miejsce, które przelało czarę goryczy i spowodowało nienawiść do ojca...
***
Hej kochani ! Nowy rozdział i jak wam się podoba ? Mam nadzieję, że ciekawią was dalsze losy bohaterów. Dawajcie znać, co sądzicie o tym opowiadaniu, z miłą chęcią poczytam wasze opinie ! Do następnego, buziaki :*!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top