Naprawdę to zrobiłaś ?

 Poniedziałek. Najgorszy dzień, który oznaczał nie tylko rozpoczęcie tygodnia i zakończenie weekendu. To dzień, w którym moje poczucie sięgało dna. Rano obudził mnie budzik, który jak codziennie dzwonił o szóstej trzydzieści. Moja głowa była ciężka i bolała okropnie. Najchętniej jakbym mogła, zaszyłabym się w łóżku pod ciepłą kołdrą i nie wychodziła nigdy. Tylko jakie te marzenia były niewiarygodnie dalekie od realów. Westchnęłam cicho i ubierając swoje kapcie, ruszyłam do łazienki. Moje odbicie wołało o pomstę do nieba, a twarz błagała, żeby się nie pokazywać ludziom. Pokręciłam zmęczona głową i weszłam pod prysznic. Siedziałam tam może pół godziny, a może więcej ? Było mi obojętne czy się dziś spóźnię, czy też nie. To był ten czas w miesiącu, że moja natura nie godziła się z moim losem. Zaraz po wyjściu z prysznica zrobiłam lekki makijaż i poszłam się ubrać. Była siódma osiem, gdy zerknęłam na zegarek w telefonie. Przegryzłam lekko wargę, gdy zauważyłam dwa sms'y i parę nieodebranych połączeń.

Od Nieznany : Księżniczko, będę o 7:30, nie każ mi na siebie czekać :*

Przeczytałam wiadomość i zmarszczyłam brwi, ewidentnie ktoś pomylił numery. Odpisałam szybko na sms'a nieznajomego i przeczytałam wiadomość od Kevina.

Do Nieznany : Pomyliłeś numer :)

Od Kevin : Lii, nie będzie mnie dziś w szkole, dopiero przyjdę na mecz. Mam nadzieję, że przyjdziesz pokibicować swojemu ulubionemu przyjacielowi ? <3  

Z jednej strony troszkę mnie zdziwiło, że Kevina nie będzie w szkole, ale i zrobiło mi się miło, bo chciał, żebym mu kibicowała. No tak kto by nie chciał najlepszego dopingu i darcia się "tak brawo nasi" kiedy przeciwna drużyna strzeli bramkę. Uwierzcie ja Lily Dina Cupper, raz w życiu, zadarłam się tak, kiedy razem z Kevinem oglądaliśmy jakiś ważny mecz. Chłopak zaczął się śmiać i tłumaczyć mi, że nasi to są Ci w białych, a nie niebieskich koszulkach. No cholera ich wie, ale tak w tajemnicy powiem, że w niebieskiej drużynie było o dużo więcej przystojniejszych mężczyzn niż w naszej.

Od Nieznany : Wyjeżdżam Lily, czekaj na podjeździe, nie lubię, kiedy dziewczynki się spóźniają.

Prychnęłam pod nosem. Kolejny mało zabawny żart ? W tej szkole jest więcej matołów, niż przypuszczałam. Weszłam do kuchni, a telefon schowałam do tylnej kieszeni. Moje zdziwienie było ogromne, gdy na stole zauważyłam zrobione kanapki, a obok nich karteczka.

" Wrócę wieczorem, zjedz śniadanie"  

Zerknęłam na kanapki i westchnęłam. Karteczkę zmięłam i wyrzuciłam do kosza, a kanapki włożyłam do lodówki, nie miałam najmniejszej ochoty ich jeść. Napiłam się wody i wyszłam z domu, ruszając w stronę szkoły powolnym krokiem. W uszach miałam słuchawki, a z nich wydobywała się jakaś radosna piosenka. Szłam przed siebie, gdy słyszałam dźwięk klaksonu. Przysięgam, że jeśli nie miałabym słuchawek, to umarłabym na zawał. Zerknęłam w stronę dźwięku, a na moją twarz wpłynęło zdziwienie. Wyciągnęłam słuchawkę z uszu i zerknęłam na chłopaka, który szczerzył się, jakby promował jakąś świetną pastę do zębów.

- Wsiadaj - powiedział, a ja prychnęłam, starałam się nie zwracać na niego uwagi. Pewnie jakiś głupi żart, że jak będę chciała wsiąść, to odjedzie czy coś w tym stylu. - Lily wsiadaj, bo się spóźnimy - powiedział, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę. W końcu nim był.

- Czego chcesz Eric ? Kolejny żarcik "króla szkoły" ? - zapytałam, robiąc cudzysłów przy ostatnich słowach.

- Chcę Cię podwieźć do szkoły, no wsiadaj, bo jak nie to zaraz sam po Ciebie wyjdę - powiedział, a ja naprawdę zastanawiałam się, jak można być takim debilem.  

- Nie znasz słowa nie ? - zapytałam wkurzona. Oj tak ten dzień był zdecydowanie nie mój, na ogół jestem miła, albo nie zwracam na niego uwagi, a dziś ? No tak nie jest.

- Chcę Cię podwieźć do szkoły, proszę Lily, no nie bądź taka i daj sobie pomóc za piętnaście minut dzwonek - powiedział, a ja przegryzłam wnętrze policzka. Kurde nie chce mi się iść i spóźnienie się na Matematykę nie jest najlepszym pomysłem. Zastanowiłam się jeszcze chwilę, po czym wsiadłam na miejsce pasażera, a ten idiota szczerzył się niesamowicie.

- Nie wiem, w co ty grasz, ale wiem, że będę żałować. Wsiadłam tylko dlatego, że nie chcę się spóźnić na matematykę, więc jedź - powiedziałam, a chłopak przytaknął i ruszył w stronę szkoły.

Przez prawie całą drogę nie odzywaliśmy się nic, naprawdę czułam się nie zręcznie w jego obecności. Gdy chłopak zaparkował na parkingu, szybko mu podziękowałam i ulotniłam się z takim impetem, że nie było szans mnie zatrzymać. Zdziwione miny uczniów siedzących na ławkach przeszywały mnie na wylot, a ja wiedziałam dobrze, że właśnie popełniłam błąd i że lepiej bym wyszła na spóźnieniu niż przyjechaniu do szkoły z Ericiem. Zdążyłam iść do szafki i zabrać książki, gdy do moich uszu dobiegł dzwonek na lekcję.


***  

 - Lily, nie uwierzę, jeśli ty mi tego nie powiesz ! - usłyszałam głos Kate która biegła w moją stronę z koktajlem truskawkowym. Zdziwiona popatrzyłam na nią, gdy siedziałam na ławce, powtarzając geografię.

- Coś się stało ? - zapytałam, wkładając książkę do torebki.

- Naprawdę to zrobiłaś ? - pisnęła, opanowując swój oddech.

- Ale ja nie wiem, o co chodzi Kate - powiedziałam, marszcząc brwi i lekko się denerwując.

- Przyjechałaś dziś z Ericiem do szkoły ? - zapytała, a ja przytaknęłam, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.

- Tak, bo bym się spóźniła - powiedziałam, a ona zagryzła wargę.

- Eric powiedział kumplom, że Cię przeleciał i przywiózł do szkoły, żeby udowodnić, że to prawda - powiedziała, a ja zamarłam. Dobrze wiedziałam, że pisanie się na przejażdżkę niesie za sobą więcej kłopotów niż pożytku.  

- To nie prawda - powiedziałam, robiąc duże oczy. Byłam zdenerwowana. Nie, zdenerwowana to mało powiedziane ja kipiałam ze złości. Moje ciało trzęsło się jak galaretka, w środku mnie rozrywało, a ja miałam ochotę roztrzaskać mu nos. - Tak nie będzie - szepnęłam do siebie i zabrałam z dziewczyny rąk koktajl.

Skończyło się upokarzanie i znęcanie.

Skończyło się robienie ze mnie idiotki i wyśmiewanie publiczne.

Skończyło się bycie cichą dziewczynką.

Szłam przed siebie i szukałam chłopaka w każdym możliwym koncie w szkole. Nie wiedziałam, gdzie jest, ale przypuszczałam.

- Co chcesz zrobić ? - zapytała Kate biegnąca za mną. Moja złość była tak wielka, że aż przerażająca.

- Włącz nagrywanie czas na zemstę - powiedziałam, gdy staliśmy przed salą gimnastyczną. Dziewczyna wykonała moje polecenie, a ja bez zastanowienia weszłam na sale, gdzie chłopaki rozgrywali mecz. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że nie było trenera na sali. Wzięłam jego gwizdek i zagwizdałam, a wszyscy stanęli zdezorientowani.  

- O widzę Eric, że twoja lala Cię odwiedziła - powiedział któryś z nich, a ja pokręciłam głową z rozbawieniem.

- Brawo Eric, twoje miano męskiej dziwki nigdy nie ucichnie. Musiałeś zmyślić historyjkę, żeby koledzy mieli Ci, czego zazdrościć ? Czy żeby mieli się z kogo śmiać ? Może teraz moja kolej na wyrównanie rachunków Ericzku - powiedziałam, a chłopak popatrzył na mnie zdezorientowany. Koktajl trzymałam za sobą, czego mógł nie dostrzec, bo szłam do niego przodem.

- Spokojnie kochanie, zrobimy to jeszcze raz po meczu w kantoru - zarechotał swoim żałosnym głosem, a za nim reszta jego "paczki debili".

- Jesteś Eric na takim poziomie, że naprawdę jakby porównać gówno z tobą to nie dorównujesz mu ani trochę, ale teraz będziesz gównem z kokardą - powiedziałam, będąc blisko niego i wylałam całą zawartość koktajlu truskawkowego na niego. Chłopaki gwizdali i klaskali, a ja śmiałam się, widząc czerwoną twarz chłopaka, po której ciekła słodka ciecz. Jego oczy wyrażały gniew, ale było mi to obojętne. 

Upokorzyłam go, pierwszy raz ja jego, a nie on mnie. 

 - Pożałujesz tego - wysyczał, ruszając w stronę szatni.  

 - Tylko się nie popłacz księżniczko - powiedziałam, a chłopaki jeszcze bardziej rechotali.

Wyszłam z sali razem z Kate która nie dowierzała, ale i podziwiała, że w końcu odważyłam się zrobić coś przeciwko bandzie idiotów. Nagrała wszystko i wrzuciła do internetu z podpisem "tak się niszczy króla szkoły". Śmiałam się z jej zachowania, a z siebie byłam cholernie dumna. W końcu się postawiłam i nie pokazałam, że można mną pomiatać i przyznam szczerze, że bardzo mi się to podobało. Wystarczyła jedna lekcja, by cała szkoła huczała, że Lily Cupper sprzeciwiła się Ericowi. Niektórzy podchodzili i gratulowali, inni patrzyli spode łba. A ja pierwszy raz czułam się w końcu dobrze, pierwszy raz zrobiłam coś przeciw upokarzaniu mnie i byłam z siebie cholernie dumna. Kto by pomyślał, że ja się potrafię też sprzeciwić.  

***

  Wróciłam do domu po skończonych lekcjach i mogę przyznać bez cienia wątpliwości, że to był jeden z lepszych dni w tej szkole. Kevin zadzwonił od razu, jak zobaczył filmik. Był zły, ale i zadowolony, że nie dałam sobie znów pluć w twarz. Obiecał, że "wyrwie mu chuja i przyczepi mu do czoła, żeby dziewczyny widziały, jaki jest mały" - to jego słowa. Umówiliśmy się że chłopak przyjedzie po mnie przed meczem i jeszcze pogadamy o tej sprawie. Czas do meczu spędziłam, robiąc zadania i pisząc z Kate przez facebook, co chwilę patrząc na popularność filmiku i komentarze " W końcu ktoś to zrobił XD", "Należało się palantowi", " Więcej takich konkretnych lasek". Śmieszyło mnie to, ale i było czymś naprawdę przyjemnym. Zaskakująco przyjemnym. Usłyszałam dzwonek do drzwi i byłam lekko zdziwiona, była piętnasta trzydzieści, a Kevin miał przyjechać o szesnastej. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi, a w nich stał on. Byłam zdziwiona, bo kompletnie nie wiedziałam, czego on ode mnie chciał.

- Chris ? - jęknęłam zdziwiona, a chłopak patrzył na mnie swoimi czarnymi jak węgiel oczami.

- Ładnie go załatwiłaś - powiedział, wchodząc do mieszkania. Tak czuj się, jak u siebie. - A nie boisz się, że teraz zrobi Ci coś bardziej groźnego ? - zapytał mrocznym głosem, a ja kompletnie go nie rozumiałam.

- Po co tu przyszedłeś ?- zapytałam, a chłopak patrzył na mnie obojętnie, po czym zbliżył się i nachylił na niebezpieczną odległość, a do moich nozdrzy dotarł zapach papierosów i mięty. Czułam się dziwnie. Okropnie dziwnie.

- Ostrzec Cię Lily, nie wiesz, z kim pogrywasz i nie wiesz, w jaką grę grasz - powiedział chłopak, po czym skierował się do wyjścia - Uważaj, bo możesz przegrać wiele - oznajmił, wychodząc i zatrzaskując za sobą drzwi.  

 Byłam zdziwiona. Nie ja nie byłam zdziwiona, ja byłam przerażona. Kompletnie nie wiedziałam co mam o tym myśleć i czemu, akurat on się tutaj pojawił ? Czego on chciał. Jaki ma w tym konkretny cel ? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Odepchnęłam się od ściany i ruszyłam w stronę kuchni. Miałam mętlik w głowie przez jego słowa. Kurwa. Siadłam na krześle i zaparzyłam kawę, która chwilę później popijałam, dalej myśląc nad jego słowami. O co mu chodziło? Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i zobaczyłam w nich uśmiechniętego chłopaka.

- Hej fajterko - zaśmiał się, wchodząc do domu - Opowiadaj !

- Hej, nie ma o czym - zaśmiałam się, a chłopak uniósł brwi - No dobra, wkurzyłam się i lekko mu pojechałam, a później wylałam na niego koktajl, ale przyznaj, że zasłużył - zaśmiałam się, a chłopak przytaknął.

- I tak trzymaj, moja krew - zaśmiał się, przybijając ze mną piątkę - to, co idziemy ? Jeszcze podjedziemy po Kate - powiedział, a ja przytaknęłam, zabierając telefon i klucze.

Przez całą drogę do domu Kate i później na mecz śmialiśmy się z Erica. Co się dziwić w końcu dzisiejsza sytuacja była naprawdę komiczna, a jego mina była zwyczajnie śmieszna. Po przyjechaniu na stadion podszedł do nas Isaac, który też był zdziwiony sytuacją, bo tak jak Kevina nie było go dziś w szkole.

- Lily, możemy pogadać w cztery oczy ? - zapytał, a ja przytaknęłam i razem z chłopakiem odeszliśmy kawałek od grupy.

- Wiesz, nie chciałem pytać przy nich, ale może masz ochotę gdzieś wyjść ? - zapytała, a ja się uśmiechnęłam lekko, a moje policzki wpłynął rumieniec. Zapewne wyglądałam jak dojrzały pomidor, ale nie ważne.

- Z miłą chęcią, kiedy ? - zapytałam, a chłopak posłał mi uśmiech, a na jego twarzy widziałam ulgę ?

- Jutro wieczorem - powiedział z uśmiechem, a ja przytaknęłam. Chłopak pocałował mnie w policzek, kiedy usłyszeliśmy głos trenera.

- Powodzenia - powiedziałam, a chłopak puścił mi oczko i podbiegł do drużyny. Siadłyśmy z Kate dość blisko i zerknęłam na naszą drużynę. Stał tam też król koktajli i posyłał mi groźne spojrzenia. Jestem pewna, że jakby jego wzrok mógł zabijać, to już bym dawno nie żyła, ale ja obrałam inną taktykę i najzwyczajniej posłałam mu uśmiech. Doprowadzający do szału uśmiech.  

Dźwięk gwizdka i rozpoczęcie meczu.

Pierwsza połowa.

Przerwa.

Druga połowa.

Koniec meczu.

Tyle wywnioskowałam z tego całego biegania za piłką. Z tego, co załapałam, to wygraliśmy, jeden punkt zdobył Kevin, a drugi jakiś chłopak, którego nie kojarzyłam. Pogratulowałyśmy chłopkom, gdy Ci wyszli zadowoleni z szatni.

- To, co małe piwko ? - zapytał zadowolony Kevin w stronę moją i Kate.

- Czemu nie - zaśmiałam się i we czwórkę, bo razem z Isaaciem ruszyliśmy w stronę baru.

Reszta wieczoru minęła przyjemnie. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy, a późnym wieczorem wróciłam do domu. Mojej matki jeszcze nie było, więc poszłam się wykąpać i spać...  

***

Hej kochani ! Lily w końcu pokazała na co ją stać ! Jak wam się podoba ? Jak myślicie o co chodziło Chrisowi ? Dawajcie znać ! Do następnego, buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top