💧4💧
Seokjin czekał cierpliwie kolejną godzinę, co chwila zerkając a to w okno, a to na telefon. W międzyczasie popijał wino, tak jak kazali mu przyjaciele, mając nadzieję, że trunek uspokoi jego nerwy. Niestety, niepokój narastał, a nerwy siały spustoszenie w jego umyśle.
Nadal nie potrafił zrozumieć, jakim cudem Namjoon zapomniał o ich pierwszej i zarazem najważniejszej rocznicy. Dotąd był wręcz ideałem męża - był kochany, przeuroczy, dobry, nigdy nie marudził i nie tworzył sztucznych kłótni, przyczepiając się do byle czego. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę i nigdy się nie nudzili, nawet jeśli nic nie robili. Byli parą niemal perfekcyjną. Tym bardziej ciężko było zrozumieć Kimowi, dlaczego właśnie tak się stało. Może gdyby byli od siebie bardziej oddaleni, wtedy łatwiej byłoby mu zrozumieć, że zapomniał? Może wtedy znalazłby jakieś wytłumaczenie, powiedziałby sobie, że takie jest życie. Ale jak może sobie to wytłumaczyć w tej sytuacji, kiedy jednego dnia jest traktowany jak jakiś książę, a drugiego dnia jest zapomniany?
Na dodatek irytował go awans młodszego. Teraz już nie był podrzędnym pracownikiem oceanarium, który sprzedawał bilety i życzył miłego dnia, a w wolnej chwili mógł sobie popatrzeć na rybki. Teraz oprowadzał odwiedzających i opowiadał o tych “cudownych, małych stworzonkach”. Oczywiście, Seokjin był z niego ogromnie dumny i cieszył się, że nie marnuje się na kasie. Niestety, w tym wszystkim był haczyk i to na pewno nie ten, na który łowi się ryby. Joon spędzał teraz poza domem więcej czasu, a czasem nawet więcejj niż starszy, co wydawało się dla niego prawie że niemożliwe.
I właśnie tego nienawidził najbardziej. Przez kilka miesięcy zdążył się przyzwyczaić do faktu, że ktoś czeka na niego w domu, a kiedy do niego wróci nie przywita go pustka, a czuły całus od ukochanej osoby. I nawet nie chodziło mu tutaj o tak błahe rzeczy jak obiad, ponieważ Namjoon i tak miał bezwzględny zakaz gotowania. Chodziło mu o czyjąś obecność, której tak bardzo mu brakowało. Niestety pustka powróciła, kiedy tylko jego mąż dostał lepszą posadę. Może i musiał poczekać na niego tylko kilka godzin, to i tak zwykle nie wiedział, co ze sobą począć. Zupełnie jakby zapomniał jak żył, kiedy jeszcze był singlem.
Butelka wina się kończyła, policzki Seokjina robiły się coraz bardziej czerwone, a on sam był w coraz gorszym nastroju. Zwyczajnie chciało mu się płakać. Tak się starał, żeby ten wieczór był naprawdę wyjątkowy, specjalnie wcześniej wyszedł, żeby zdążyć z przygotowaniami. Własnoręcznie przygotował kilka ulubionych potraw młodszego, kupił trochę alkoholu, zapalił kilka świec i nawet przygotował playlistę z ich ulubionymi piosenkami. Starał się, żeby wszystko było bardzo romantyczne, żeby Namjoon był zadowolony. Nie oczekiwał w zamian nic, nie chciał żadnych drogich prezentów, które i tak sam może sobie kupić. Oczekiwał tylko pamięci i niczego więcej, tymczasem widocznie nie zasługiwał nawet i na to.
Cały czas zastanawiał się, czy nie miał za dużych wymagań. Może chciał nie wiadomo czego od wszystkich swoich byłych, z Joonem włącznie. Może normalny człowiek nie jest w stanie spełnić jego wymagań i powinien je obniżyć? Może powinien być wdzięczny, że w ogóle ktokolwiek zdecydował się z nim żyć?
Jego niepewności nie miałyby końca, a on sam z pewnością wymyśliłby jeszcze kilkanaście powodów, dlaczego w ogóle nie zasługuje na miłość, gdyby nie fakt, że drzwi do ich domu w końcu się otworzyły. Starszy wstał, poprawił się i wziął kilka głębokich oddechów, na wypadek, gdyby jego głos miał się nieoczekiwanie złamać. Lekko chwiejnym krokiem wyszedł z jadalni w stronę korytarza, gdzie oczekiwał spotkać wreszcie Joona.
- Przepraszam, że zeszło mi tak długo, był straszny korek, jakiś wypadek… - westchnął blondyn, zdejmując buty i w półmroku szukając kapci. - Ciężarówka zmasakrowała takie mniejsze auto, ale podobno nic się nie stało. Mam nadzieję, bo wyglądało to okropnie…
Seokjin nie słuchał, o czym mówi drugi. W połowie pierwszego zdania przestało go to interesować. Zainteresowało go jednak coś innego. Mianowicie młodszy w obu dłoniach trzymał ogromny bukiet czerwonych róż, które prawie że wypadły z jego ramion, kiedy zmieniał obuwie.
- … Tak, są dla ciebie - uśmiechnął się i podał je drugiemu, kiedy zauważył, jak bardzo się w nie wpatruje.
Brunet ostrożnie odebrał kwiaty, cały czas uważnie na nie patrząc, jakby miały za chwilę zniknąć. Był tak zaskoczony, że nie wiedział jeszcze, czy jest zdenerwowany, czy może cieszy się, że w końcu widzi Namjoona.
- Wesołej rocznicy - uśmiechnął się ponownie i ucałował męża w policzek. - To się mówi jak ma się z kimś rocznicę?
- Kupiłeś je na poczekaniu, bo zapomniałeś, że ją w ogóle mamy? -patrzył na drugiego podejrzliwie, jakby każdy jego ruch był kłamstwem.
- Nie zapomniałem, Seokjinnie. Tylko się z tobą droczyłem - przez kolejny uśmiech na jego policzkach pojawiły się dołeczki, które tak ubóstwiał starszy.
- Jasne - mruknął pod nosem, teraz już z lekką pogardą patrząc na czerwone rośliny. - Tak się cieszyłem na ten dzień, tak się napracowałem, a ty... - jego głos nagle się urwał, a z oczu wypłynęło kilka pojedynczych łez. Alkohol, który krążył w jego żyłach nie ułatwiał mu kontroli nad emocjami.
- Wierz mi, że ja też się napracowałem… - westchnął, żałując, że w ogóle chciał sobie trochę pożartować.
Szybkim krokiem udał się do ich sypialni, gdzie otworzył jedną z szuflad w swojej komodzie i wyjął stamtąd prostokątne pudełko zawinięte w ozdobny papier. Prezent od razu podał nadal sceptycznemu i zdenerwowanemu Jinowi, który postanowił za nim przyjść, wcześniej zostawiając kwiaty w przedpokoju. Mężczyzna nieco agresywnie rozpakował prezent, by w końcu znaleźć tam dość sporych rozmiarów książkę obitą czarną skórą. Jak się okazało był to album, po części już wypełniony ich wspólnymi zdjęciami: w dużej mierze tymi ze ślubu, ale też tymi z normalnych spotkań z przyjaciółmi, albo tylko we dwoje. Młodszy nawet zrobił kilka śmiesznych podpisów, żeby na starość mieli się z czego pośmiać.
Seokjin już naprawdę nie wiedział, co ma powiedzieć, ani jak zareagować. Po prostu w ciszy przeglądał zdjęcia i pozwolił łzom płynąć po swoich policzkach. Krzyczał na samego siebie w myślach, że uwierzył, że młodszy mógłby zapomnieć o tak ważnym dniu. A Namjoon nie tylko pamiętał, ale też przygotował coś szczególnego i uroczego.
- Śliczny… - wydał w końcu z siebie jedno, ciche słowo, cały czas się trzęsąc.
- To jeszcze nie wszystko - Joon nieco nerwowo rozglądał się po ścianach, co nie umknęło uwadze drugiego, mimo że jego oczy były pokryte łzami.
- Przygotowałeś coś jeszcze? - zmarszczył czoło. Już sam album był dla niego ogromnym zaskoczeniem. - Chcesz, żebym na zawał zszedł... - mruknął, zastanawiając się, czy jest gotowy na kolejną dawkę emocji.
- Więc, um… Najpierw musisz obiecać, że nie będziesz się ze mnie śmiać - zaczął niepewnie, nie potrafiąc nawet utrzymać kontaktu wzrokowego.
- Normalnie bym obiecał, ale wypiłem za dużo i nie mam nad niczym kontroli - wytarł wierzchem dłoni resztki łez z policzków i zdobył się na delikatny uśmiech. - Ale się postaram.
Zdenerwowany blondyn ponownie sięgnął do szuflady, tym razem innej i z samego dna wyjął kartkę, na której było coś napisane.
- Tak się zdarzyło, że jednej nocy nie mogłem spać i… - głos trochę mu się plątał i naprawdę chciał się już wycofać i zostać przy samym albumie. - I tak wyszło, że napisałem piosenkę i postanowiłem dać ci ją dzisiaj…
- Naprawdę?! - otworzył szeroko oczy i usta i z niedowierzaniem patrzył na kartkę, którą cały czas kurczowo trzymał drugi. - To śpiewaj.
- Może lepiej, żebyś to po prostu przeczytał… - próbował podać mężowi kartkę, ale on natychmiast się odsunął.
- Nie, chcę żebyś śpiewał. Skoro to piosenka, to masz ją śpiewać - pokręcił głową, nie zgadzając się na żadną inną opcję.
- Ale ja nie umiem śpiewać, wiesz przecież - nieśmiałość coraz bardziej brała nad nim górę i miał ochotę uciec przez okno.
- Trudno. Śpiewaj - wzruszył ramionami i skupił całą swoją uwagę na drugim mężczyźnie.
Namjoon w jednej chwili tak się zestresował, że prawie zemdlał. Myślał tylko o tym, jak bardzo źle będzie brzmiał jego głos, a może też i tekst piosenki. Niestety sam wepchnął się na minę i nie było już odwrotu. Wziął więc głęboki oddech i postanowił się postarać, nie ważne, jak by to wyszło.
-”Czy to miłość
Czy to miłość
Czasami wiem
Czasami nie wiem
Następne słowa, hm
Co powinienem napisać, hm
Zbyt wiele słów krąży w mojej głowie
Ale żadne nie oddają tego co czuję
Po prostu to czuję
Jak księżyc wschodzi po zachodzie słońca
Jak rosnące paznokcie
Jak drzewa gubiące liście raz w roku
Jesteś osobą, która nadaje znaczenie moim wspomnieniom
Kimś, kto uczyni "osobę" "miłością"
Zanim cię poznałem
Moje serce wypełniały wyłącznie proste linie
Jestem tylko człowiekiem
Wypełniasz moje zakamarki
I czynisz mnie swoją miłością
Jesteśmy ludźmi
W tej miriadzie prostych linii
Moja miłości
Gdy siedzisz na szczycie i stajesz się moim sercem
Żyję, więc kocham
Żyję i kocham”*
Seokjin już nie starał się hamować łez, po prostu słuchał śpiewu swojego ukochanego i płakał. Nie dlatego, że był smutny, a dlatego, że był prawdziwym szczęściarzem, mając go przy sobie.
- Było tak źle, że aż płaczesz? - spytał zmartwiony Joon. Jego serce biło tak mocno, że słyszał je w swoich uszach. Nie wiedział, jak ma zareagować na łzy drugiego.
- Żartujesz sobie? Było cudownie. Nie wymarzyłbym sobie nic lepszego - w końcu przysunął się do drugiego i mocno wtulił, zapominając o tych wszystkich nerwach.
- Przepraszam za ten głupi żart, nie chciałem, żebyś się tak zdenerwował - odwzajemnił uścisk, całując delikatnie czubek głowy swojego męża.
- Wszystkie grzechy zostały ci wybaczone. Kocham cię, wiesz? - mruknął mu prosto w klatkę piersiową, wsłuchując się w rytm jego serca.
- Tak, wiem. Ja ciebie też.
*fragment piosenki Trivia 承 : Love od BTS
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top