💧22💧

takie małe song recommendation ode mnie: włączcie sobie house of cards od bts, don't ask why





- We were on a break! - krzyknęła Rachel do Rossa w pamiętnym odcinku Friends, po czym w całym pokoju rozbrzmiało głośne ziewnięcie Seokjina.

Namjoon uparł się, że obejrzą kilka odcinków w angielskiej wersji, żeby starszy miał szansę choć trochę podszlifować swój język. Może i miałoby to sens, gdyby nie fakt, że rozumiał może co czwarte słowo, które nic nie wnosiło, a na dodatek cały czas przysypiał. Nie były to jego klimaty. Młodszy z drugiej strony, zdawał się być cholernie wciągnięty w akcję, śmiał się z każdego żartu i co chwila mówił “Jinie, czy to nie śmieszne?”, na co drugi odpowiadał mu tylko kiwnięciem głowy i delikatnym uśmiechem.

Tylko po jaką cholerę oglądali to w przeddzień jego wylotu? Na to pytanie starał się odpowiedzieć sobie już od samego początku seansu i wyciągał coraz to gorsze wnioski. Obaj byli cały czas zestresowani, zmartwieni rychłą rozłąką i mimo że nic złego się nie wydarzyło, ich wzajemne zaufanie dosłownie szurało po ziemi, za nic nie chcąc się podnieść. Zarówno Joon, jak i Jin bali się zdrady tego drugiego, byli niemal pewni, że do czegoś dojdzie, kiedy tylko Jin opuści granice Korei.

Niestety, żaden z nich nie miał odwagi zacząć tematu i wprost powiedzieć, co się dzieje. Wyrażenie “boję się” dosłownie paliło ich przełyki, sprawiając, że woleli udawać, że wszystko jest w porządku.

Przez tych kilka dni raczej wymieniali grzeczności, niż rozmawiali, co wprawiało ich obu w zakłopotanie, którego oczywiście nie okazywali. Wspólny czas wolny wypełniali sobie oklepanymi rozrywkami, właśnie takimi, jak tamtego wieczora. Oglądali filmy, seriale, jakieś reality show, potem Namjoon zaczynał w coś grać, a na koniec zasypiali, odwróceni plecami. Oddalali się od siebie, zupełnie jakby życie tej drugiej osoby przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.

Dlatego właśnie oglądali serial za serialem, żeby nie musieć rozmawiać.

Niestety, ten wieczór był dla Jina przegięciem. Fakt, że z rana będą musieli się na dobre pożegnać przytłaczał go i odbierał jakiekolwiek chęci do życia. Nie chciał wyjeżdżać, pamiętając jedynie te chwile wypełnione dźwiękami jakiegoś serialu, którego nawet nie rozumiał. Chciał pożegnać się z Joonem tak, jak należy, żeby obaj mieli jak najlepsze wspomnienia. Cały czas czuł, że musi coś zrobić, coś powiedzieć, bo nie będzie już mieć innej szansy.

Minuty i godziny mijały, a oni nadal oglądali Friends, a Seokjin mógłby przysiąc, że oglądają w kółko ten sam odcinek. Miał wrażenie, że absolutnie nic się nie zmieniło, a jego towarzysz nadal mówi do niego te same słowa. Starszy czuł się, jakby wpadł do pętli czasu, podczas której przeżywa w kółko te same wydarzenia. Z każdą chwilą czuł się coraz gorzej, przestawał się uśmiechać, a w końcu jakkolwiek reagować na słowa drugiego. W końcu jego cierpliwość, zwykle nieskończona, napotkała swój kres, a on sam stracił jakąkolwiek kontrolę nad swoimi nerwami.

- Tak nie można żyć, Namjoon - krzyknął i od razu wyłączył telewizor, ponieważ głos Phoebe zaczął mu wyjątkowo przeszkadzać. Po czym wstał i stanął przed głęboko zszokowanym młodszym, który nie spodziewał się żadnego wybuchu.

- Jak nie można żyć? Co się stało? - wymamrotał kilka słów, które niechlujnie opuszczały jego usta. W momencie uderzyły go wszelkiego rodzaju wyrzuty sumienia za niemalże każde słowo i czynność, jakie zrobił w towarzystwie starszego.

- Chodzi mi o to, że nawet ze sobą nie rozmawiamy. Jak jesteśmy razem, to udajemy, że tej drugiej osoby wcale nie ma! - zaczął wydzierać się na cały dom, a na jego policzki powoli skapywały drobne łzy. Czuł frustrację. Okropną, silną frustrację, która przejęła pełną kontrolę nad jego ciałem. - Wytrzymałbym to, gdyby było jak zwykle. Gdybym wiedział, że następnej nocy zasnę u twojego boku, przeczekałbym to. Ale dobrze wiesz, że tak nie będzie! - mówił, szybko, doniośle i chaotycznie. Miał wrażenie, że jego mózg kompletnie się wyłączył, a stery przejęły tak długo kumulowane uczucia.

- Przepraszam… - słowa wypowiedziane przez starszego kłuły jego serce coraz bardziej. Nie potrafił wypowiedzieć nic więcej, niż to jedno słowo. Czuł ogromne poczucie winy, że cały czas uciekał od tej rozmowy, licząc, że obejdzie się bez niej. Jak głupi wierzył, że jeśli zapewni mu i przy okazji sobie jakąkolwiek rozrywkę, to unikną niewygodnego tematu. Niestety realia okazały się inne.

- Nie przepraszaj. Wiem, że to także moja wina, dlatego musiałem coś z tym zrobić - westchnął starszy i już nieco spokojniejszy usiadł obok swojego męża. Następnie chwycił jego dłonie i spojrzał mu prosto w oczy. - Musimy powiedzieć sobie, co nas martwi - zaczął, a kiedy zobaczył, jak Joon otwiera usta, ponownie mu przerwał. - I nawet nie próbuj powiedzieć, że nic, bo dostaniesz z kapcia - zagroził, co miało raczej odwrotny skutek, ponieważ jego towarzysz głośno się zaśmiał.

- Może powiemy na raz, co nas martwi? - zaproponował nieco dziecinnie.

- Jeżeli to ma pomóc… - westchnął, przystając na propozycję. - W takim razie trzy… czte… ry… - tutaj wziął głęboki oddech, by w końcu wykrzyczeć to, co bolało go najbardziej. - Boję się, że znajdziesz sobie innego!

- Boję się, że znajdziesz sobie innego! - ogłosił w tym samym czasie. - Och, serio? - Namjoon był lekko mówiąc zakłopotany, kiedy dowiedział się, że obu trapi ten sam problem.

- Dlaczego nawet nie jestem zaskoczony? - wymamrotał Seokjin, niemalże rozczarowany ich relacją.

Nie dość, że nie potrafią się komunikować, to jeszcze martwią się tą samą rzeczą. Ta sytuacja wydawała się mu tak groteskowa, że nie wiedział, czy powinien się śmiać, a może płakać.

- Naprawdę bałeś się, że ja sobie kogoś znajdę? - Joon był niemalże doszczętnie zaskoczony tym, do czego przyznał się jego mąż. - Błagam cię, nie jestem jakiś mega przystojny, żeby co chwila zmieniać sobie partnerów - westchnął, na co drugi od razu zbeształ go wzrokiem.

- Mówiłem ci, że dostaniesz z kapcia za gadanie głupot! - to mówiąc, zdjął ze stopy nowiutki klapek Gucci i wziął go w dłoń, gotów do ataku.

- Taka prawda - wzruszył ramionami, a swoista broń starszego niespecjalnie zrobiła na nim wrażenie. - Nie jestem tobą.

- Może i jestem przystojny, ale chyba zauważyłeś, że jestem też przywiązany i nie skaczę sobie z kwiatka na kwiatek - mówił coraz szybciej, a jego irytacja narastała.

Przesiedzieli chwilę w ciszy, analizując swoje słowa. Obietnice lojalności huczały w ich głowach, ale mimo to ich umysły nadal podpowiadały im najczarniejsze scenariusze. Oczywistym było, że przez swoje zbytnie przemyślenia stracili zaufanie do siebie nawzajem.

- Czyli co? Tylko to cię martwiło? - ciszę przerwał Namjoon, odchylając się i opierając wygodniej na kanapie.

- A ciebie?

- Oczywiście, że nie… Ja zawsze mam milion zmartwień i powodów do stresu, przecież wiesz - uśmiechnął się kącikiem ust. - Ale to było najgorsze…

- Ja chyba mam tak samo… - westchnął Jin i postanowił wykorzystać fakt, że Namjoon siedzi bardzo wygodnie i wtulił się w niego, kładąc mu głowę na klatce piersiowej, w miejscu serca.

Starszy spokojnie wsłuchiwał się w miarowe bicie serca męża, który objął go wolnym ramieniem. Obaj czuli ogromne ciepło tego drugiego, próbowali nacieszyć się tą chwilą najbardziej, jak tylko mogli. Niestety, ich myśli były zajęte tylko i wyłącznie jutrzejszym rankiem, kiedy Seokjin miał wyjechać do Hong Kongu. Mimo krótkiej rozmowy, nadal dosłownie trzęśli się ze stresu. Zapewnienia, zapewnieniami, ale realia mogły się okazać zupełnie inne, czego najbardziej się obawiali.

Mimo że leżeli blisko siebie i powiedzieli już, co im leżało na sercu, starszemu nadal czegoś brakowało. Czuł, że to nie wystarczy, żeby dobrze się z nim pożegnać. Miał ogromne wrażenie niedosytu, które nadal siedziało w jego głowie.

Uznał, że skoro posunął się już do krzyku, czego zwykle nie robi, mógł równie dobrze pójść jeszcze dalej. Miał w głowie kilka pomysłów, ale bał się, że młodszy może nie do końca być w nastroju po tej mini kłótni, jaką mieli.

Musiał jednak coś zrobić, bo jeśli zostałby w tej samej pozycji jeszcze przez jakiś czas, z pewnością w końcu Namjoon poszedłby grać, a potem zasnęliby dokładnie tak, jak każdej nocy. A to zdecydowanie nie mogła być normalna, zwykła noc - nie będą się widzieć przez najbliższy rok, więc Seokjin uznał, że jeżeli on nie zainicjuje jakiejkolwiek zmiany, to nic się nie wydarzy.

I tak, z wygodnej pozycji siedzącej, zgrabnie przeniósł się na kolana męża, siadając na nich okrakiem, a na jego twarzy zawitał delikatny, szelmowski uśmieszek, który nie zapowiadał niczego dobrego.

- Co ty robisz? - spytał nieco zbity z tropu młodszy. Jin dosłownie przed chwilą płakał i krzyczał, a teraz… Coś zdecydowanie było nie tak w jego umyśle przez ten cały stres.

- Nie wiesz? - dopytał zaczepnie, oblizując pełne wargi. - Wiedziałem, że czasem jesteś świętoszkiem, ale nie, że aż tak - zaśmiał się lekko, cały czas utrzymując nieprzerwany i bardzo intymny kontakt wzrokowy z drugim. - Poza tym… - poprawił się nieco na swoim jakże wygodnym krześle, by móc być jeszcze bliżej i nachylił się do jego ucha. - Nie udawaj, że ci się nie podoba - po tych słowach dosłownie poczuł, jak całe ciało pod nim się spina.

Namjoon skłamałby, gdyby powiedział, że mu się nie podoba. A tego nienawidził bardziej niż kapitalizmu. Więc nawet nie zauważył, kiedy jego dłoń przeniosła się z uda na pośladek drugiego, który natychmiast zaczął lekko ugniatać.

Wtedy zaczęli wymieniać bardzo delikatne, motyle, ledwo zauważalne pocałunki, przepełnione słodkością i uczuciem, jakim siebie darzyli. Powolnie pieścili swoje wargi, jakby jutro nigdy nie miało nadejść. Prawie że w nieskończoność przeciągali subtelne, waniliowe pieszczoty. Byli prawie jak para nastolatków, która ma dopiero przed sobą swój pierwszy pocałunek.

Dopiero po dłuższej chwili ich pocałunek pogłębił się nieco, był bardziej chaotyczny. Wyrażał każde, nawet najmniejsze zmartwienie, każdą niepewność. Ich usta drżały, tak samo jak całe ciała. Nie tylko z ogromnej przyjemności, ale też ze strachu. Mimo że wzajemne pieszczoty miały ich zrelaksować, chaos przejął kontrolę, odzwierciedlając się w ich nawet najmniejszych ruchach. Ich wargi były coraz bardziej nieuważne i coraz mniej do siebie pasowały, a obaj mężczyźni próbowali zdominować tego drugiego.

Stres powoli ustępował miejsca pożądaniu, kiedy to ich usta w końcu nabrały wspólnego, nadal bardzo szybkiego tempa. Ponownie w pocałunek wkradły się uczucia, tym razem jednak te zwierzęce, pierwotne. Już nie myśleli, jak bardzo boją się następnego dnia, ani jak bardzo się od siebie oddalili. Umysły obojga były teraz kierowane najczystszą żądzą, która kazała im osiągnąć jak najszybsze spełnienie.

Minęło kilka minut, zanim w końcu Seokjin postanowił pozbawić partnera koszulki, a potem pozbył się także swojej, a obie wylądowały na drewnianej podłodze. Wtedy Joon miał o wiele większe pole do popisu i zabrał starszego ze swoich kolan, a zamiast tego położył go na kanapie, a sam zawisł nad nim na kilka chwil.

Patrzyli sobie głęboko w oczy. Nic innego się nie liczyło, tylko ich dwójka. W tym spojrzeniu nie było nic niezręcznego ani krępującego. Było to wręcz bardzo intymne spojrzenie, które przekazywało wszystko, co kiedykolwiek chcieli sobie powiedzieć, a zabrakło im odwagi. Zupełnie jakby powiedzieli, jak bardzo się kochają, jak bardzo się boją, jak bardzo się nawzajem pragną.

- Kocham cię - odezwał się Seokjin lekko zachrypniętym głosem i uśmiechnął się promiennie.

- A ja ciebie - młodszy odwzajemnił uśmiech i ponownie złączył ich wargi razem.

Nie minął moment, a Joon przeniósł się na szyję drugiego, obdarowując ją szczodrze pocałunkami. Zostawiał na skórze coraz to czerwieńsze ślady, praktycznie się w nią wgryzając.

- Joonie, nie tak mocno, bo nie znikną do rana - usiłował złożyć poprawne gramatycznie zdanie, ale było to dość trudne zadanie, kiedy usta jego męża doprowadzały go do szaleństwa już na tak wczesnym etapie.

- Właśnie o to chodzi - zaprzestał na chwilę swojej czynności, by ponownie spotkać oczy starszego. - Niech ci twoi koledzy, wszyscy paparazzi, twoi fani, niech cała Korea wie, że jesteś mój. Tylko mój - uśmiechnął się krzywo, co również uczynił drugi.

Usta Namjoona wcale nie działały chaotycznie, miały swój konkretny cel. Mężczyzna powoli zbliżał się do lewego sutka, gdzie próbował ułożyć pewien wzór ze swoich krwawych pocałunków.

Cały pokój wypełniły ciche i subtelne pojękiwania Seokjina, który ubóstwiał przygryzanie skóry najbardziej na świecie, szczególnie tej na szyi. Za każdym wprowadzało go to w stan głębokiej euforii, a jego członek reagował coraz boleśniejszym pulsowaniem na każde dotknięcie skóry. Im mocniej jego mąż chwytał zębami skórę, tym głośniejsze i mniej kontrolowane były jęki.

Po kilku minutach młodszy skończył swoje dzieło, na które patrzył z dumą. Wokół lewego sutka widniało ogromne serce z brunatno czerwonych śladów, do których prowadziły te na szyi i żuchwie.

- Mam nadzieję, że zostanie to z tobą jak najdłużej - uśmiechnął się zwycięsko, patrząc zarówno na ślady, jak i na partnera, który miał dosłownie obłęd w oczach. Usta Seokjina były lekko rozchylone, a na czole widniało kilka pierwszych kropel potu. Jego spojrzenie właściwie mówiło jasno i wyraźnie: “Chcę więcej”.

I Namjoon wręcz czuł się w obowiązku, żeby dać mu więcej. Dlatego jak najszybciej pozbawił ich obu już niepotrzebnych ubrań i ponownie naparł na jego ciało, tak że ich krocza delikatnie się o siebie ocierały. Tym razem w całym salonie słychać było stękania ich obojga, kiedy ponownie połączyli swoje nadal głodne dotyku usta.

Przez resztę nocy starali się spełnić wszystkie swoje żądze i jak najdogłębniej nacieszyć się obecnością drugiego.

Jedyne, co chcieli pamiętać przez najbliższy rok, to właśnie tę noc wypełnioną przyjemnością, jękami i wzajemnym uczuciem.








it izzzzz, what it izzzzzz

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top