Rozdział 16 Córka Światła

Rozdział 16 Córka Światła

Rhea musiała się zgodzić. Wielokrotnie powtarzała tę formułkę z matką, ale nigdy nie poznała jej znaczenia. Pytała o to wielokrotnie zmarłą, ale ta nigdy nie odpowiedziała wprost. Wykręcała się, że to ważny fragment jej życia, ale nic więcej. Dlatego tak emocjonalna reakcja kapłanki, zaciekawił Tadern. Nie chciała wysuwać pustych wniosków. Gdzieś z tyłu głowy była zła, że to wszystko toczyło się bez jej kontroli, ale świadomość, że sama Aspen była nieco bardziej swobodna, dawała cień relaksu.

— Kapłanko?

Pytanie miało zwrócić uwagę Izeldy, która milczała już przez jakiś czas, pozwalając łzom płynąć.

— Od chwili, gdy cię zobaczyłam, czułam, że musisz być z nią spokrewniona. Emanujesz tak podobną aurą do niej. I ten nos, kształt oczu... Twój brat mógł odziedziczyć ich barwę, ale ty odziedziczyłaś o wiele więcej, Rheo.

Szept Izeldy sprawił, że serce Rhei przyspieszyło. Mówiła, jakby naprawdę znała zmarłą przed pięcioma laty kobietę. Zastanawiała się jednak jak. Służąca miałaby mieć głębszą relację z ważniejszą kapłanką? Nie brzmiało to zbyt prawdopodobnie. Dodatkowo poruszono temat brata, a Rhea o żadnym nie wiedziała.

— Zapewne nie wiesz, o czym mówię.

— Nie zaprzeczę, myślę również, że z kimś mnie pomylono — przyznała. — Matka nie mówiła, że mam brata.

Dłoń Izeldy pogładziła policzek Rhei.

— Jak mogłaby ci powiedzieć, że jest matką cesarskiego syna?

Coś pękło w środku, gdy padły te słowa. W jednej chwili na pierwszym planie stanęła każda rozmowa z Ilvo. Uważała go za sprytnego, ale co jeśli zachowywał się tak, bo chciał ją poznać. Tylko ta informacja była równoznaczna z tym że Alice Tadern nie była służącą. Nie, była kimś o wiele ważniejszym.

— Zbladłaś, dziecko.

— Moja matka...

Uszy Aspen poruszyły się, a jej twarz wyrażała żywe zaciekawienie. Rhei to nie dziwiło, całość przypomniała jakąś dziwną bajkę, legendę o zaginionej księżniczce. Obawiała się, czego dowie się za chwile.

Izelda opuściła dłoń, łapiąc Rheę za rękę. Wolną dłonią natomiast otarła łzy z policzków.

— Tak, Rheo, twoja matka to Arcykapłanka Boga Chwały Einire i moja ukochana uczennica.

Izelda zacisnęła usta.

— Domyślam się, że zmarła, prawda?

Rhea nie zdążyła odpowiedzieć, a Izelda kontynuowała.

— W innym wypadku nigdy byś się tutaj nie znalazła. Einire odeszła, pozorując własną śmierć i tylko ja domyślałam się, dlaczego to zrobiła. Teraz, widząc ciebie, jestem pewna.

— Powodem była Rhea? — spytała Aspen, delikatnie wkraczając do rozmowy.

To było bez sensu. Cesarz kochał Einire do szaleństwa, dałby jej wszystko. Może... Rheę przeszedł delikatny dreszcz. Chociaż w takich okolicznościach pewne było, że Ilvo byłby jej bratem, to nikt nie powiedział, że byłaby córką cesarza. Chociaż jego podejście... Czy oni naprawdę mogli wiedzieć?

Serce Rhei buntowało się, wskazywało, że kapłanka może się mylić, że Alice mogła być tylko Alice. Zwykły zwrot nie mógł być tak ważny.

— Einire...

— Skąd pewność?

Rhea przerwała wypowiedź Izeldy, co raczej nie było zbyt grzeczne, ale potrzebowała dowodów. Nie mogła bazować na domysłach, nie zniosłaby poruszania się po tak niestabilnym gruncie.

Izelda nie wydawała się urażona. Czule pogładziła dłoń dziewczyny i bez wahania zaczęła mówić.

— Zdobyłaś błogosławieństwo, które daje ci prawo wejść do jej komnat. Ta możliwość miała przypaść jej córce. Oczywiście to nie jedyne, na co pozwala ci ten symbol — rzekła. — Sądziłaś, że coś cię opętało, bo usłyszałaś jej głos, co jest powszechnym zjawiskiem dla dziecka kapłana, które odwiedza świątynie. Znasz zwrot, którego używała jedynie z bliskimi i który sama stworzyła, ale jest coś istotniejszego. Powiedz mi, Rheo, co widziałaś w figurce wilka?

Tadern spojrzała w bok. Zamierzała odpowiedzieć, ale również musiała przemyśleć to, co zostało powiedziane. Błogosławieństwo stworzyła kapłanka, a więc ten dowód miał jakikolwiek sens. Co do dwóch kolejnych miała swoje wątpliwości.

— Światło. W latarni było... — umilkła, widząc uśmiech Izeldy. — Einire była magiem światła, ale... Moja matka nigdy nie używała mocy.

— Nie to jest ważne, dziecko.

Aspen pokiwała głową.

— Widziałam tę figurkę i nie miała ona w sobie światła — przyznała. — Jeśli jednak tam jest, to oznacza, że to światło przeznaczone tylko dla konkretnych osób.

Kropki powoli się łączyły, a dziwne sytuacje nabierały głębszego znaczenia.

— Jego wysokość również je widział...

— To oczywiste, w końcu jesteście rodzeństwem — zauważyła Izelda. — Einire była sprytna. Mogła odejść, ale pozostawiła poszlaki prowadzące do waszego odnalezienia. Prawdopodobnie chciała, abyś nigdy nie postawiła stopy w stolicy, jednocześnie też wiedziała, że i tak do tego dojdzie.

Rhea poczuła gorycz w ustach. Trudno było przyswoić informacje, że kobieta, która cię urodziła i wychowała, była kimś innym. Zastanawiała się, dlaczego nigdy nic nie powiedziała. Nie zostawiła listu, a rozrzuciła poszlaki, których sama Rhea nie mogła zrozumieć. Ilvo wiedział, cesarz prawdopodobieństwo też, ale nikt nic nie powiedział. Dlaczego? Nie mogło chodzić o zemstę. Nie przepełniała ich też nienawiść. Co więc było powodem tak misternie stworzonego planu?

— Kapłanko, dlaczego matka Rhei uciekła?

— Kilka dni przed jej śmiercią, Einire przyszła do mnie. Spytała mnie wtedy o trzy rzeczy. Pierwszą była historia Svara. Drugą, prośba o opiekę nad tym, co ceniła najbardziej. Wtedy uznałam, że chodzi o jej komnatę i syna, teraz wiem, że mówiła również o dziecku, które nosiła pod sercem.

Rhea zacisnęła usta.

— Czym była trzecia rzecz? — spytała Tadern.

Aspen rozejrzała się. Miała pewność, że nikt poza zaufanymi strażnikami kapłanki ich nie słyszy. Drżące uszu zdradzały ekscytację. Nie potrafiła jej powstrzymać. W końcu odkrywano sekrety, a ona lubiła rozwiązywanie tajemnic.

— Spytała mnie o hipotetyczne potomstwo Boga Chwały. Jego możliwości, los, ale też to, czy byłoby w stanie przeżyć. W końcu miałoby ciało człowieka i krew Najwyższego.

Uszy Aspen się nastroszyły, a brwi Rhei uniosły. Podkręciła głową rozbawiona. Elfka machnęła dłonią, zaczynając kreślić nieznane symbole w powietrzu. Elficka runa miała kształt koła, przez które przechodziła falowana linia. Znak, prawie że natychmiast zalśnił, a oczy Aspen zaczęły przypominać mrugające gwiazdki.

— Na Przodków! — zawołała Aspen nieco zbyt głośno, przykuwając uwagę postronnych. Zasłoniła usta, nieco zakłopotana, że straciła panowanie.

Rhea w ogóle nie rozumiała, co miało miejsce. Nie podobała się jej jedynie większa ilość uwagi. Próbowała zrozumieć słowa Izeldy na różne sposoby i każdy miał wady albo niedociągnięcia. Pozostawał tak naprawdę jeden, który się jej nie podobał. Nigdy nie była blisko religi, a teraz ktoś jej sugerował, że była córką Boga Chwały? To brzmiało jak absurd.

W końcu nastał moment, gdy Rhea zabrała dłoń z uścisku Izeldy. Znowu rozbolała ją głową. Przez całe życie żyła względem spokojnie, a teraz w tak krótkim czasie wychodziło tak wiele spraw. Za wiele.

— W to nie uwierzę — stwierdziła lakonicznie. — To absurd. Nie odziedziczyłam po matce nawet mocy, moja wiedza opiera się na ziołach, magi dawnej i aurach, a nie cudach. Zresztą, jak możliwe by było, aby zaszła w ciążę z...

Nie dokończyła. Specjalnie. Nie ufała, że po wybuchu Aspen na pewno nikt nie zwraca na nich uwagi. Mogła ich otaczać magia, ale w przypadku szaleńca z wcześniej mogłaby się okazać bezużyteczna. Nie było pewności, że nie skrył się wśród ocalałych albo nie wysłał szpiega.

— Odsunęła się od kościoła, bo chciała, abyś miała wybór, Rheo — wyznała Izelda. — Gdyby ktoś się dowiedział, że urodziła Córkę Światła, zostałabyś wychowana w świątyni bez możliwości wyboru, a Einire... Zawsze mówiła, że w tych murach jest tyle samo zła, co dobra. Domyślam się, że miała świadomość licznych zagrożeń. Stąd pytanie o Svara.

W jednej chwili Rheę przeszedł prąd. Svar. Dzisiaj już o nim rozmawiała. I to z osobą, która ją ugryzła. Dłonią sięgnęła do szyi. Wyzwolić Svara mogła tylko krew jego brata, a jeśli Rhea faktycznie była córką Boga Chwały, to sama mogła być kluczem.

— Cholera jasna! — przeklęła, nie panując nad językiem.

Aspen potrząsnęła głową, a jej rozmarzone oczy nabrały ostrości. Skupiła uwagę na ranie. W końcu elfka zrobiła coś dziwnego. Uklękła obok i złapała wzrok towarzyszki. Przyłożyła dłoń do piersi i przemówiła z powagą.

— Rheo, możesz w to nie wierzyć, ale to prawda. Klnę się na własną duszę, że to nie są domysły. Wiem najmniej, ale jestem też najbardziej pewna — oświadczyła. — Znak, który zabłysnął, reaguje tylko w obecności Stwórcy. Elfy używają go, chcąc mieć pewność, że dany znak wysłał do nich Bóg Chwały. Teraz jednak znajdujemy się w formacji, która odcina przebywających od wszelkiej mocy, a przekroczyć ją może jedynie ten, kto ją rzucił. Dla Stwórcy zniszczenie jej byłoby proste, ale bez tego nie mógłby się tutaj znaleźć. Formacja stoi, Rheo — zauważyła. — Stoi, a znak zalśnił. Jesteś Córka Światła i z powodu krwi nie mogłaś odziedziczyć mocy matki. To byłoby zbyt wiele dla twojego ciała.

Rhea uniosła dłoń do góry, a Aspen od razu zamilkła. Dziewczyna westchnęła. Pragnęła zaprzeczyć, ale nie znała natury znaku elfki. Dodatkowo widziała jej pewność i nie tylko jej. Izelda również mówiła o wszystkim jak o fakcie.

Ruchem dłoni pokazała Aspen, aby się podniosła, a po tym przyjrzała się znamieniu. Ten dziwaczny bieg, marsz z znajdzikami.

— Tak wiele skomplikowałaś, mamo...

Nie bez powodu, ale w tej sytuacji Rhea pomyślała żałośnie, że może brak wyboru byłby przyjemniejszy. Szybko jednak skrytykowała się za to. Wielu ludzi rodzi się bez wyboru i oddaliby wszystko za niego. Einire, nie, Alice zrobiła wszystko, aby pozostawić własnemu dziecku wybór. I tak samo było z Kaladinem. Co miała czynić z tym wszystkim?

— Wniosek jest jeden — uznała, przejeżdżając dłonią po ranie na szyi. Jej oczy były puste. — Winowajca tego horroru doskonale wie, kim jestem, a całość może mieć na celu uwolnienie Svara i zemstę na moim ojcu.

Pokręciła głową. Zdecydowanie urodziła się w bagiennych czasach. 

~ CDN ~

Cóż, jedno szydło z worka wyłoniło łebek, ale co dalej? Dowiecie się ^^ Miłego wieczoru i oby nadchodzący tydzień był dla was przyjemny!

Twitter: @___Mefi___

Data pierwszej publikacji: 08.10.2023

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top