Rozdział 3 Naturalność
Rozdział 3 Naturalność
Gdy się budziła, to nie promienie słońca otulały jej twarz. Przywykła do wstawania wraz z brzaskiem, a teraz po otwarciu oczu ujrzała jedynie ciemność. Miejsce oświetlał samotny płomień świecy, który migotał na zielono. Rhea podniosła się powoli i rozejrzała. W najmniejszym stopniu nie znała miejsca, w którym przebywała. Skrzywiła się, zaczynając sprawdzać swoje ubrania i stan. Nie zauważyła niczego niepokojącego, co nieco ja uspokoiło. Dotknęła lewą dłonią skroni, próbując złożyć wspomnienia w chronologiczną opowieść. To nie było trudne.
— Obudziłaś się.
Obcy cień pojawił się znikąd. Rhea usiadła skrzyżnie, otaczając się ramionami i spojrzała w stronę obcego z nieufnym wyrazem twarzy. Domyśliła się, że to musiał być ktoś, kto ją uratował. Była wdzięczna, ale to nie oznaczało, że mu ufała. Niepokój znikł, gdy dostrzegła zawieszony na szyi rzemyk. Zawieszony był na nim czarny agat z wyżłobionymi runami. Doskonale znała ten przedmiot.
— Kaladin? To naprawdę ty? — spytała w szoku.
Nie do końca rozumiała. Prędko rozejrzała się po pokoju, zagryzając wargę. Sądziła, że jej przyjaciel jest po prostu magiem, ale zwykli uczniowie nie mogli mieć takich pokojów. Odpowiedź była jasna, Kaladin nie był zwyczajną osobą. To tłumaczyło wiele rzeczy. Ukrywał to, ale fakt ten jakoś jej nie irytował. Nie czuła się zraniona, bo potrafiła zrozumieć powód. Będąc ważnym ludzie nie patrzą na ciebie, jak na człowieka, a osobistość. Nie chcą poznać ciebie, a twoje wpływy i władzę. Mogłaby pomyśleć, że Kaladin się nią zabawił, ale przyszedł ją uratować. Nie musiał tego robić, a jednak rzucił cokolwiek robił i przybył. Nie sam, bo pamiętała, że był tam ktoś jeszcze.
Kaladin nie mówił nic, zbliżając. Jego kroki były ciche, a bursztynowe oczy wpatrywały się w twarz kobiety. Poruszył zakończoną szponami dłonią, przykuwając uwagę Rhei. Kobieta zmrużyła oczy, a on uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
— Domyśliłaś się.
Rhea zagryzła wargę i odwróciła wzrok. Miał rację. Potrafiła łączyć kropki. Kaladin nie był po prostu wpływowym magiem czy też bogatym magiem. Był Mistrzem Wieży Magów, Królem Popiołów. Dłoń była jego symbolem rozpoznawalnym, do tego imię, oczy i energia, którą wyczuwała. Zastanawiała się, jak na Wszechświat, mogła nawiązać kontakt listowny z kimś takim? Zakryła usta, chcąc powstrzymać się od parsknięcia. Jak dotąd sądziła, że tak nielogiczne sytuacje przytrafiają się tylko w opowieściach. Miała proste życie, ale los najwyraźniej zdecydował się je lekko ubarwić.
Kaladin przystanął przy łóżku, wyciągając do Rhei dłoń.
— Jesteś zła, że to zataiłem?
Pokręciła głową, uśmiechając się. Kimkolwiek był, nie oceniała go przez pryzmat tytułu, władzy czy sławy, dla niej był Kaladinem, przyjacielem z listów, na którego mogła liczyć.
— Nie — zapewniła. — Zaskoczona? Tak. Zła? Nie. Miałeś prawo to zrobić, Kala- — umilkła nagle.
— Rheo, traktuj mnie zwyczajnie. Nie musisz traktować mnie z wymuszonym szacunkiem, którym obdarzasz klientów czy szlachtę — zapewnił mag, siadając na łóżku.
Zaśmiała się. Nie mogła się powstrzymać. Kaladin był poważny, na jego twarzy malowało się niewiele emocji, a aura wokół niego wskazywała na opanowanie, chłód i pewien dystans. Jednak przy niej była cieplejsza, to dowodziło sympatii. Był dokładnie taki sam, jak wyobrażała go sobie przez listy.
— Kończąc, miałeś prawo to zrobić. Nie okłamałeś mnie, a to jest ważne. — Uśmiechnęła się. — Powiedziałabym, że najważniejsze, ale widzisz. Uratowałeś mi życie i mam u ciebie dług. Dziękuję. Tobie i osobie, która tam z tobą była.
Westchnęła, a dobry humor zastąpiło skupienie. Oparła się na dłoniach i odchyliła głowę do tyłu. Nie krępowała się. Była prostą dziewczyną, a nie doskonale wychowaną damą, by denerwować się, bo obok na łóżku siedział mężczyzna. Zwłaszcza że Kaladina darzyła zaufaniem.
— Kim była ta dziewczynka? — spytała, wpatrując się w sufit. Nic nie dostrzegała. Było zbyt ciemno. — I nie możesz dać tu więcej światła?
Kaladin przymknął oczy, a po chwili pojawiło się wiele świec, które oświetliły pomieszczenie. Zasłony w oknach się rozsunęły, ujawniając pochmurną pogodę za szybą. Rhea widziała to kątem oka, ale była wdzięczna i lekko podekscytowana. Nie widziała zbyt wiele magii magów na oczy, a bardzo lubiła się uczyć.
— Dzięki. A więc?
Odwróciła głowę, patrząc wprost w bursztynowe oczy. Wiedziała, że mogła zaskoczyć. Większość ludzi zaczęłoby pytać o miejsce pobytu, wydarzenia i prosić o powrót. Oczywiście, że to ostatnie ją interesowało, ale najpierw wolała skupić się na problemie. Zwłaszcza że nic jej nie groziło. Kaladin zdobył jej zaufanie, co było ciężkim zadaniem.
— Jesteś doprawdy zaskakująca. I to w tobie cenię — wyznał mag. — Gdybyś zaczęła panikować, to byłby problem.
Uniosła brew.
— Dlaczego?
— Nie jestem najlepszym pocieszycielem.
Zaśmiała się, unosząc rękę, by dźgnąć go lekko palcem w pierś. Zachowywali się jak para starych przyjaciół, bo nimi byli. Nie było żadnej różnicy między ich zachowaniem teraz a pisaniem listów. Rhea naprawdę była zaskoczona, że czuje się tak swobodnie, ale i uwielbiała to uczucie. Nie pamiętała, czy kiedykolwiek wcześniej mogła sobie pozwolić na ten komfort.
— Więc?
Znowu wróciła do tematu, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej informacji. Nieco się spięła na wspomnienie zmagań z kreaturą.
— Słyszałaś o zarazie Cey?
Wiedźma sposępniała, spoglądając na Kaladina w ciszy. Każdy znał tę nazwę. Historię o terrorze choroby i wojna były pierwszym tematem poruszanym na lekcji historii.
— Podczas Wielkiej Wojny Światła i Popiołu użyto zaklęcia do wywołania zarazy.
Rhea umilkła, wzdychając. Nazwa wzięła się od decydującego starcia, gdy to Król Popiołów pokonał Poskramiacza Światła. O pojedynku krążyło wiele legend. Jedna z nich mówiła o zrównaniu z ziemią jednego z miasteczek, a dowodem na to miałby być obecny tam krater. Spojrzała ponownie w oczy Kaladina, zastanawiając się, jak było naprawdę. W duchu zaśmiała się sama z siebie. Wiele osób oddałoby wszystko, aby siedzieć obok bohatera, tak jak robiła to ona. Byliby podekscytowani, a ona? Czuła jedynie ulgę i wdzięczność, bo był jej przyjacielem. Gdzie się podziała ekscytacja? Niedowierzanie? Była, ale nie tak spora, a sama Rhea nie wpadała w zachwyt z powodu czyjejś sławy. Istotniejsze było kim dana osoba była.
— Zarażeni tracili rozum i zamieniali się w pragnące krwi kreatury — kontynuowała, przerywając ciszę. — Zarazę wywołał Poskramiacz Światła i to on mógł kontrolować zarażonych. Choroba dziesiątkowała poddanych naszego królestwa i nie istniał, prawdopodobnie, żaden lek.
Kaladin ruchem ręki przywołał do siebie pergamin i podał go Rhei. Nie przyjęła go od razu, czując ciepło w środku. Miała dowód, że ufał jej tak jak ona jemu. W ciszy zaczęła czytać. Było tam wiele informacji o tym jak rozpoznać chorobę, jej przebieg i jak dochodziło do zakażenia. Gdy skończyła, poczuła niepokój.
— Zaraza powróciła?
Nie mogła oderwać wzroku od pergaminu. Powtarzała to, co było na nim napisane. Rozumiała skąd Kaladin wiedział, że coś jej grozi. Narośl, którą wtedy opisała była szczególna. Przeszły ją dreszcze i zaczęła przyglądać się dłonią, ramionom.
— Nie zaraziła cię — uspokoił.
Rhei ulżyło, ale i zaraz uniosła brew na znak niemego pytania.
— Sprawdziłem to zaklęciem — odparł spokojnie i zaraz zmienił temat. — Rheo, odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, tak, zaraza powróciła. Jest jednak różnica.
Kaladin wyprostował się, unosząc szponiastą dłoń i podrapał się po szyi.
— To, co cię zaatakowało nie było człowiekiem. Było istotą magiczną. Poprzednim razem zaraza dotykała jedynie ludzi, istoty zwalczały ją jak zwykłą chorobę.
Rhea nie potrzebowała słyszeć więcej, by zrozumieć, że schorzenie musiało stać się silniejsze. I to o wiele. Organizm istoty był kilkakrotnie silniejszy od ludzkiego. Przeszły ją nieprzyjemne dreszcze, gdy przypomniała sobie, ile ich wszystkich było.
— Każda była zarażona?
Skinął głową.
— Co teraz zrobisz? I kto mógłby...?
Położył metalowy szpon na ustach kobiety, uciszając ją. Rhea była zaskoczona chłodem, ale i energią. Wyczuwała w kończynie moc, ale i mrok. Nie wiedziała, skąd ją miał, nie była pewna czy gdziekolwiek to było wytłumaczone. Nie była ignorantem, a w szkole przykładała się do nauki, więc była pewna, że informacje o tym nie zawierały się w szkolnym materiale.
— Zrobię to, co zrobiłby każdy. Odnajdę źródło zarazy i je unicestwię.
W duchu zaprotestowała. Nie każdy pchałby się do takiego zadania. Poszukiwania mogły go narazić, musiał się poświęcać dla dobra świata, chociaż mógłby zatroszczyć się sam o siebie. Był inny niż Rhea, która nigdy nie zamierzała zostawać zbawicielką. Zacisnęła usta, odsuwając twarz od dłoni Kaladina. Nie interesował ją świat, ale wolałaby, aby jej przyjaciel żył. Rhei zależało, a to zdarzało się rzadko.
— Pomyślałeś o sobie? — spytała. — Słyszałam, że nie opuszczałeś wieży od lat! Nie znasz świata i... — Wzięła głęboki wdech. — Musisz o siebie dbać, jeśli będziesz potrzebować pomocy, skontaktuj się ze mną. Nie zostawię cię w potrzebie i chociaż może moja wiedza jest niczym z twoją, to dodatkowe ręce do pracy mogą się przydać.
Kaladin zmrużył oczy, wstając z łóżka. Rhea przechyliła głowę, nie rozumiejąc, dlaczego tak zareagował.
— Rheo, nie możesz odejść.
Odebrała to jako troskę. Faktycznie, jej dom mógł nie być bezpieczny, ale nie mogła ciągle zostawać u przyjaciela.
— Doceniam, że się martwisz, ale w końcu będę musiała wrócić do własnego życia. Pomogę ci, ale wiesz, że nie mam zapędów do bohaterstwa.
Pokręcił głową.
— Nie wrócisz do swojego życia. To koniec. Potrzebuję cię tutaj.
Kaladin ukląkł przy łóżku, sięgając po dłonie Rhei. Wyglądał na zdeterminowanego i skupionego, w czasie gdy Rhea była zdezorientowana i lekko zirytowana. Nie rozumiała, o czym mówi. Pogoda za oknem za to wyraźnie się pogorszyła. Zaczęło padać.
— Potrzebuję cię. I nie chcę, żebyś odchodziła. — Bursztynowe oczy żarliwie wpatrywały się w twarz kobiety. — Bez ciebie nie mogę wyjść z wieży.
— O czym mówisz?
Nie potrafiła siedzieć i słuchać, musiała spytać i wyrazić tonem głosu poirytowanie.
— O tym, co ci powiem, wiem tylko ja i Alor, mój uczeń — uprzedził. — I jest to powód, dla którego wtedy odpisałem na list.
Szczerość. To mogła docenić. Jednocześnie Kaladin zamierzał odpowiedzieć na pytanie, które ją dręczyło. Dlaczego ktoś taki wtedy odpisał na list zwykłej osoby? To nie mogło być proste. Otoczka, ton głosu, wszystko wskazywało, że powód był poważny.
— Moja moc jest tak potężna, że nie zawsze mogę ją kontrolować. Wystarczy chwila gniewu, a mógłbym, w najlepszym wypadku, kogoś zabić. Dlatego od lat przebywam w wieży, a dokładniej w jej podziemiach.
Podziemia... Słyszała o tym. Spojrzała na okno. Widziała krajobraz. Uznała, że to musi być maga. I niewiele się myliła.
— Ten problem pojawił się po wojnie. Szukałem metody, by nad sobą panować, aż pewnego dnia sama do mnie przybyła. — Spojrzał na nią znacząco. — Twoja energia, ślad magiczny, osoba, koi moja moc. Nie pozwala jej się wylewać poza moja kontrolą. Dlatego, Rheo, nie mogę pozwolić ci odejść. Zwłaszcza nie teraz.
Liczyła, że zacznie się śmiać, powie, że to tylko żart i udało się mu ją wkręcić. Byłoby to całkowicie nie w jego stylu, ale jakoś ta wizja wydawała się Rhei przyjemniejsza niż ta, którą przedstawił.
— To nie ma sensu — skomentowała.
— Ma, Rheo. Otacza nas energia, co sama wiesz. Pewne rzeczy działają na siebie inaczej niż inne. Dopełniają się. To robią nasze.
Był cierpliwy i delikatny, wciąż trzymając dłonie kobiety i czekając na najgorszy element rozmowy. Rhea westchnęła głośno.
— Mogę dać ci coś co będzie pełne mojej energii, to powinno wystarczyć — zaoferowała. Chciała pomóc, ale nie chciała mieszać się w ten szalony świat.
Przymknął oczy, zaciskając dłonie na tych kobiety.
— Nie, Rheo. To nie wystarczy, próbowałem — uprzedził. — Możesz być zła, ale dla dobra świata jestem gotowy cię zmusić do pozostania ze mną.
Uniosła brew, przyjmując wyzwanie. To ją zabolało. Przymus, coś, czego nienawidziła.
— Jak? — spytała z kpiną. — Jak chcesz mnie zmusić? Magią?
— Narzeczeństwem.
~ CDN ~
Mamy oto! Rozdział. I to o takiej porze... Ja wiem, wiem, ale to niecelowo... A może celowo. Powiem tak, czułam się wczoraj paskudnie i gdyby nie luz na praktykach pewnie bym rozdziału nie dokończyła. Czy jestem z niego dumna? Powiedzmy. Mam nadzieję, że postać Rhei i nieco skołowany Kaladin umili wam czas. ^^
Data pierwszej publikacji: 20.04.2023
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top