Rozdział 18

Colin POV

- Pij, szybko! - hałas był nie do zniesienia. Wszystkich widziałem jakby za mgłą. Mocno zaciskałem powieki po czym szybko je otwierałem z myślą, że cokolwiek mi to pomoże. Nie czułem własnych kończyn, byłem cały zdrętwiały. Wiem, że przewróciłem się miliony razy wcale nie odczuwając bólu ale to jedyne co wtedy mogłem poczuć. Widziałem Abi jak zwinnie połyka alkohol różnego rodzaju. Chodziłem po różnych miejscach i widziałem wiele osób, które były pod wpływem alkoholu. Widać było, że są do tego przyzwyczajeni. Byli wytrzymali, a alkohol był dla nich jak soczek pomarańczowy.
- Hej kotku - powiedziała naga kobieta, która otarła się o mnie, gdy ją minąłem. Szedłem przed siebie nie wiedząc gdzie i po co się tam kieruję. Nogi uginały się pode mną, a zapach alkoholu przyprawiał mnie o mdłości. Nagle jakimś cudem ujrzałem przed sobą drzwi do toalety. Z wielką trudnością przemknąłem przez tłum pijanych ludzi ocierających się o moje ciało. Zbawienie i radość przywitały moje ciało gdy rzuciłem się na klozet kładąc dłonie na podłogę. W jednej chwili poczułem mocny ścisk w brzuchu. Większa ulga przyszła szybciej niż myślałem, poczułem się o niebo lepiej. Otarłem usta i zsunąłem się w dół po ścianie do pozycji siedzącej. Nagle poczułem mocniejszy nacisk na moją dłoń ale mój mózg odmówił posłuszeństwa i szybko zasnąłem.

*********
Otwierając oczy poczułem okropny ból głowy. Moja lewa dłoń powędrowała na czoło gdy zmieniłem pozycję na siedzącą. Jedyne co pamiętam, to to, że zasnąłem w toalecie, a teraz znajduję się na podłodze w jakimś pomieszczeniu. Marszczyłem brwi gdy starałem się poruszyć jakąś częścią ciała. Czułem mięśnie, o których istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia. Szybko przeleciałem wzrokiem całe pomieszczenie. Najwidoczniej obudziłem się pierwszy. Wstałem i skierowałem się w stronę drugiego pomieszczenia. Mijałem śpiące osoby leżące na ziemi, parapetach i stołach. Większość kobiet była goła, nie chcę myśleć co robili z nimi te świniaki zwanymi potocznie mężczyznami.
Wchodząc do mniejszego pomieszczenia, uświadomiłem sobie, że znajduję się w jakiejś drogiej posiadłości. Mogłem tylko zgadywać jak właściciel zareaguje na tą sytuację - chyba, że należy do tych wszystkich osób, które leżą na podłodze.

Na wielkim blacie barowym ujrzałem ogromną ilość butelek wody. Ktoś o nas pomyślał. Skierowałem się do blatu i chwyciłem ręką butelkę wody, a przynajmniej wydawało mi się, że mam ją w ręce, gdyż butelka szybko upadła na podłoże. Szybko spojrzałem na prawą dłoń. O kurwa - pomyślałem gdy ujrzałem moje palce, które były powykrzywiane na wszystkie strony. Syknąłem widząc to zjawisko. Starałem się poruszyć jednym z nich ale na nic. Nie czułem bólu, praktycznie to niczego nie czułem.
- Złamane? - usłyszałem kobiecy głos za sobą. Odwróciłem się powoli i ujrzałem Abi. Wygląda najlepiej z tego towarzystwa. Miała lekko potargane włosy, delikatnie rozmazany tusz do rzęs i odpięte spodenki.
- Wydaje mi się, że tak - odpowiedziałem obserwując dłoń dookoła. Abi wyjęła z kieszeni jednego papierosa i zwinnie podpaliła jego drugi koniec. Uwielbiałem jak paliła. Wyglądała wtedy tak cudownie. Jej policzki wgłębiały się do środka jej buzi. Usta idealnie zaciskały się na papierosie, a gdy wypuszczała dym, jej oczy pomniejszały się w tak cudowny sposób. Była osobą niepowtarzalną, jeszcze nigdy nie miałem okazji spotkać takiej osoby. Była totalnie pokręcona, a zarazem pełna tajemnicy, którą aż chciało się odkryć. Zachwycała mnie, ona i jej całokształt; jej uśmiech, poczucie humoru, ta bezwzględna spontaniczność, jej szaleństwo pomieszane z odrobiną rozsądku. Nie lubiła zamartwiać się konsekwencjami, lubiła bawić się czasem teraźniejszym nie zważając na przyszły i przeszły. Czuła się cudownie, gdy wiedziała, że zaraz ma się wydarzyć coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyła. Lubiła dreszczyk emocji, a on lubił ją.

- O czym myślisz? - zapytała gasząc papierosa na marmurowym parapecie. Byłem gotowy jej wszystko powiedzieć, czułem się pewny siebie jak nigdy dotąd, czułem, że wreszcie to zrobię.
- O... Tym jak poskładają mi te palce do kupy - zasmiałem się ironicznie, tłumiąc w sobie poczucie porażki.
- Daj, nie takie rzeczy się robiło - oznajmiła zbliżając się do mnie. Bez zastanowienia podałem jej rękę, w której po chwili poczułem mocny ścisk.
- Czy ty właśnie...
- Otóż to, nastawiłam ci palce. - wydobyłem z siebie głupkowaty śmiech. Boże, czego ta kobieta jeszcze nie robiła.

*****
Abigail POV.

Zbliżała się 23 co oznaczało, że zaczynała się moja ulubiona pora - noc. Okryłam ramiona cieniutkim sweterkiem i wyruszyłam w stronę basenu, który znajdował się tuż za tym cudownym domem. Szybko zorientowałam się, że Colin świetnie bawi się w basenie z innymi uczestnikami imprezy, którzy poczuli się już troszkę lepiej. Uwielbiałam obserwować jego wysportowane ciało, jego śnieżnobiały uśmiech i wpatrywać się w jego ciemne oczy, które pochłaniają bez opamiętania. Zabawne jak człowiek w tak krótkim czasie i w tak szybkim tempie może przywiązać się do drugiej osoby. Gdy przywiązywałam się do innych to skutkiem ubocznym tego było ich nagłe zniknięcie. Bałam się, że Colin odejdzie zanim się do niego przyzwyczaję bo jest jedyną osobą, z którą chcę być blisko pomimo wszystkich sprzeciwień losu. Będę wdzięczna jak los da mi go na dłużej, niż sobie wyobrażam ponieważ będzie ciężko mi go zostawić, chcę żeby był przy mnie cały czas.

- Colin?! - wykrzyczałam w jego stronę. Chłopak szybko zareagował i wyszedł z basenu. Krople wody spływały po jego wysportowanym ciele. Nie mogłam powstrzymać wargi, która nieświadomie powędrowała mi pod przednie zęby.
- Słucham cię? - zapytał, gdy stał już przede mną.
Bez żadnych słów wtuliłam się w niego. On oplutł swoje duże ramiona wokół mnie i ułożył podbródek na czubku mojej głowy. Czułam się taka bezpieczna.

Colin nie pozwolił mi na rozkoszowanie się nim, gdyż wziął mnie na ręce i zaczął biec w stronę basenu. Krzyczałam żeby tego nie robił, rzucałam się i piszczałam ale on już podjął decyzję.
Zanim się zorientowałam, już byłam w wodzie. Wybuchneliśmy śmiechem jak na komendę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top