Rozdział 16.
Otworzyłam leniwie powieki i przeciągnęłam się na łóżku, w którym nie było już Colina. Jak zawsze ręką namacałam mój telefon, nadal mrużąc oczy i chroniąc je przed rażącym słońcem, którego promienie padały prosto na mnie. Wyszukałam guzik uruchamiający mojego iphone'a i spojrzałam na godzinę. 10:38 - nie tak źle, jak myślałam - powiedziałam do siebie. Wstając zorientowałam się, że nie miałam nic na sobie i z prędkością światła przypomniała mi się cała noc spędzona sam na sam z Colinem. Zarumieniłam się na tą myśl. Było mi ciężko zrozumieć dlaczego to zrobiłam. Może tym samym popsułam naszą przyjaźń?
Schowałam twarz w dłonie z zażenowania. Wiedziałam, że teraz nie mogę udawać, że nic się nie stało. Z jednej strony żałuję, że to zrobiłam ale z drugiej strony ... już sama nie wiedziałam co mam robić. Wzięłam w dłoń koszulkę, która leżała na ziemi z wiadomych przyczyn i nałożyłam ją na gołe ciało. Schodząc na dół po schodach, słyszałam lejącą się wodę w łazience, co dało mi do zrozumienia, że Colin bierze właśnie prysznic. Weszłam do kuchni i postanowiłam zrobić sobie herbatę. Nie zwlekając dłużej zajrzałam do małej, prostokątnej szafeczki z kubkami i wzięłam jeden, po czym wrzuciłam jedną saszetkę herbaty i wstawiłam czajnik z wodą na kuchenkę. W tym samym czasie Colin skończył swoją kąpiel i zmierzał w dół po krętych schodach.
- Dzień dobry śpioszku - powiedział opierając łokcie na poręczy. Zaczynałam inaczej reagować na jego słowa, czułam się inaczej w jego obecności - podobało mi się to uczucie.
- Dzień dobry - posłałam mu nieśmiały uśmiech, drapiąc się po policzku. Nawet nie wiem po co się podrapałam, skoro nic mnie nie swędziało. Gdy Colin uśmiechnął się do mnie i zaczął iść w moją stronę, ja odgarnęłam niesforny kosmyk włosów, opadający mi na twarz.
Stałam tyłem do niego gdy poczułam znajomą dłoń, wsuwającą się pod cieniutki materiał mojej bluzki. Drugą ręką przerzucił moje długie włosy na lewe ramię, umożliwiając sobie tym dostęp do mojej szyi. Gdy poczułam zbliżający się oddech, szybko osunęłam się w bok w celu przybliżenia naczynia z cukrem. Colinowi najwyraźniej nie spodobało się to, co zrobiłam bo wydał z siebie niezbyt przyjazny dźwięk. Gdy ponownie przybliżył się i zaczął powtarzać poprzednie czynności, woda na herbatę zaczęła się gotować, a czajnik zaczął wydawać specyficzny dźwięk. Uśmiechnęłam się pod nosem i byłam ciekawa, czy Colin będzie próbował dalej swoich sztuczek na "podryw". Wlałam wrzącą wodę do kubka i odłożyłam czajnik. Colin gwałtownie odwrócił mnie przodem do siebie i posadził mnie na blacie. Rozchyliłam delikatnie usta ze zdziwienia.
- Nie podoba mi się to, że mnie olewasz - oznajmił marszcząc brwi. Uniosłam jedną brew i przygryzłam nieświadomie delikatnie dolną wargę. Gdy on zbliżał się by mnie pocałować, ja położyłam palec wskazujący na jego ustach.
- Nie pozwalaj sobie "kotek" - powiedziałam cicho i dumna zeskoczyłam z blatu zajmując się śniadaniem. Kątem oka widziałam zrezygnowanie malujące się na twarzy Colina. 1:0 dla mnie - pomyślałam i posłałam sobie triumfalny uśmiech.
- Nie jestem taka łatwa mój drogi - powiedziałam aktorsko kiwając głową - to, że przespałeś się ze mną raz, nie oznacza, że zrobisz to drugi raz - powiedziałam ironicznie, pokazując mu język.
- Jeszcze zobaczymy - powiedział dumny z siebie. Posłałam mu pytające spojrzenie, przeszywające go na wylot.
- Zauważyłam, że stałeś się bardziej pewny siebie. Gdzie twa skromność panie Black? - zrobiłam poważną minę, powstrzymując śmiech.
- Wyleczyłaś mnie z niej tej nocy. Nie pamięta pani, panno Watersoon? - zapytał również starając się zamaskować swoje rozbawienie.
- Ależ jak mogłabym zapomnieć panie Black? To niedorzeczne - rozchyliłam aktorsko usta, a żeby było jeszcze śmieszniej, położyłam płasko dłoń na policzku w celu "przejęcia". Oboje jak na komendę wybuchliśmy śmiechem.
*******
Po spędzeniu kilku godzin u Colina na oglądaniu filmów i rozmawianiu, wreszcie postanowiłam wrócić do domu. Dochodziła piętnasta, co spowodowało, że detektywi postanowili przenieść się na komisariat policji i tam ustalić dalsze postępowanie w sprawie.
Wchodząc do domu usłyszałam rozmowę rodziców. Rozmawiali cicho, co pozwoliło mi wywnioskować, że byli sami. Stanęłam w progu salonu i ujrzałam szczęśliwe i kochające się małżeństwo. Mama siedziała na kolanach taty mocno wtulając się w jego klatkę piersiową, a on był wyraźnie zadowolony z jej obecności. Korzystając z ich nieuwagi, mogłam obserwować ich każdy ruch. Dawno nie widziałam ich takich szczęśliwych i pełnych życia.
- O hej Abi - powiedziała nagle mama - właśnie rozmawialiśmy na temat twoich osiemnastych urodzin. - położyła dłoń na kolanie taty i zabawnie poklepała, dając mi znak, że mam usiąść. Szybko zareagowałam i usiadłam na drugim kolanie.
- No więc do czego doszliście? - zapytałam szczerząc się do rodziców.
- Zaczniemy od przedstawienia ci naszego pomysłu na wystrój sali - kontynuował tata - będzie dominował róż - zmarszczyłam nos słysząc słowa taty.
- Wszystko, byle nie róż - wzdrygnęłam się zabawnie na samą myśl.
- Może być to ... - zaczęłam pukać wskazującym palcem o brodę w celu pokazania, że jestem w stanie skupienia - ciemny fiolet lub granat - powiedziałam zadowolona z siebie.
Rozmawialiśmy potem jeszcze długo na temat nadchodzących urodzin. Już nie mogłam się doczekać, gdy dostanę do ręki mój pierwszy w życiu dowód osobisty. 24 lipca nadchodził wielkimi krokami, a tym samym moja dorosłość - oczywiście w papierach. Serce biło mi szybciej na samą myśl o możliwości, których niestety jeszcze nie doświadczyłam z powodu mojego wieku.
Nagle moje rozmyślenia zostały przerwane przez dzwonek do drzwi.
- Abigail! Otwórz drzwi! - usłyszałam głos mojej rodzicielki. Zgodnie z jej prośbą wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi po czym nacisnęłam na klamkę.
- Cześć - powiedział Colin uśmiechając się do mnie szarmancko.
- Już się stęskniłeś? - powiedziałam żartobliwie, powstrzymując śmiech. On zawstydził się i posłał mi delikatny uśmiech.
- Chciałbym cię gdzieś zabrać - oznajmił bawiąc się kluczykami od samochodu.
- Gdzie?
- Niespodzianka.
- Teraz? - posłałam mu zdziwiony wzrok.
- Tak. Powiedz rodzicom, że wrócisz późno - jego wzrok nagle obrał punkt nad moim ramieniem. Odwróciłam głowę i ujrzałam obserwującą nas mamę.
- Dzień dobry pani Watersoon - posłał jej grzeczny uśmiech.
- Dzień dobry Colin - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i ramieniem oparła się o ścianę.
- Czy mógłbym ... - Colin zaciął się ze zdenerwowania, co ona szybko wykorzystała.
- Oczywiście, bawcie się dobrze - jej twarz promieniowała cudownym humorem, który wywołany był przez tatę lub przez fakt, że przyszedł do mnie chłopak, który chce zabrać mnie gdzieś ze sobą. Jej interpretacją tego było słowo "randka".
Zarzuciłam na siebie delikatny sweterek, który opadał mi co jakiś czas w dół ukazując moje prawe ramie.
Wsiedliśmy do samochodu Colina i całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Byliśmy skupieni na oglądaniu cudownych widoków, które mogło zaoferować nam nasze miasto.
- To tutaj - powiedział chłopak gasząc silnik samochodu. Moim oczom ukazał się widok ukazujący całe miasto. Zafascynowana nowo poznanym miejscem wysiadłam z samochodu i podeszłam bliżej przepaści. Znajdowaliśmy się na szczycie jakiejś góry, która pozwalała na widzenie wszystkiego z innej perspektywy niż zazwyczaj. Powoli zachodzące słońce idealnie wpasowywało się w piękno tego widoku.
- Przychodzę tu, kiedy coś zmienia się w moim życiu lub mam zamiar coś zmienić - zaczął Colin - Odkryłem to miejsce przypadkowo, zanim się tu wprowadziłem. Gdy przyjeżdżałem do tego miasta by załatwić jakieś formalności związane z domem, od razu po tym przyjeżdżałem tutaj, ponieważ cały czas coś zmieniało się we mnie i coś dzieło się w moim życiu. W skrócie... przychodzę tu, kiedy wiem, że coś się zmieniło i nie ma już odwrotu. - przeniósł swój wzrok na mnie.
- Wiesz co ja robię gdy zamierzam coś zmienić w swoim życiu? - powiedziałam patrząc na oświetlone blaskiem słońca miasto.
- Póki jesteśmy młodzi!!! - wykrzyczane słowa niosły się ku górze oddając ogromne echo. Colin zaczął się śmiać i po kilku sekundach postanowił zrobić to samo. Spojrzeliśmy na siebie i z rozbawieniem kręciliśmy głowami.
- Teraz czas na moją niespodziankę - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę auta.
__________________
Witajcie <3
Przepraszam Was za taką długą nieobecność ale miałam chwilowy brak czasu, a ten rozdział jest pisany na szybko więc wybaczcie mi wszelkie niedociągnięcia. Obiecuję, że następny rozdział będzie o wiele ciekawszy.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Już wiem jak zakończę książkę ale wy dowiecie się niestety nieco później ^^
Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania rozdziałów - to daje mega motywację na dalsze pisanie ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top