Rozdział 15.

W domu znowu było ogromne zamieszanie. Bez przerwy wychodziło i wchodziło do mojego domu wiele osób, które zajmowały się tą dziwną sprawą. Mężczyźni, uważający się za dobrych detektywów, ciągle wynosili z domu różne dziwne rzeczy.

Staliśmy z Colinen przed domem gdy podszedł do nas jeden z mężczyzn, prowadzących śledztwo.
- Przepraszam panno Watersoon - skierowałam wzrok na niego - mógłbym z panią chwilkę porozmawiać? - mężczyzna spojrzał kątem oka na Colina, który od razu zrozumiał, że ma zostawić nas samych, tak więc zrobił.
- Chciałbym porozmawiać o całym tym zajściu. Mam rozumieć, że takie sytuacje zdarzają się coraz częściej? - wyjął notes i czarny długopis z kieszeni na piersi, czekając jak powiem coś, co nadawało by się do rozwiązania sprawy.
- Owszem. Takie sytuacje mają miejsce coraz częściej. Stają się codziennością odkąd mój przyjaciel mierzył nożem do mojej mamy. Myślę, że ktoś chce się zemścić za to, że Caleb został dzięki mnie aresztowany. Ma on wiele różnych znajomości, o których zazwyczaj nikomu nie mówił - poprawiłam cieniutki sweterek gdy wiatr mocniej zawiał.
- Rozumiem. Czyli jest pani niepełnoletnia, tak? - skinęłam potwierdzająco głową.
- W takim razie - kontynuował - gdzie teraz przebywają pani rodzice? - zapytał marszcząc brwi.
- Moja mama w tygodniu pracuje do późna, a mój tata zazwyczaj siedzi w tomy i tej godzinie, ponieważ pracuje do południa ale z tego, co wiem to leci dziś mecz jego ulubionej drużyny futbolowej i zgaduję, że siedzi teraz u swojego przyjaciela - wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem. Zajmiemy się tą sprawą jak najlepiej potrafimy. Tymczasem niestety muszę panią powiadomić, że dziś nie będzie możliwości przebywania w domu. Chcielibyśmy poszukać jeszcze czegoś istotnego, a pobyt w domu mógłby zetrzeć ślady, które mogłyby pomóc nań w odnalezieniu sprawcy całego zamieszania - oznajmił detektyw chowiąc swój notes do miejsca, w którym początkowo się znajdował.
- Dobrze, zawiadomię rodziców - odpowiedziałam i odeszłam parę kroków od mężczyzny i wyciągnęłam telefon. Odetchnęłam z ulgą, z myślą, że nareszcie nogę przestać być przesadnie miła, nie lubię tego ale do detektywów zawsze miałam większy szacunek.

- Mamo? - powiedziałam do słuchawki, gdy usłyszałam głos rodzicielki - Było włamanie do naszego domu. Odpowiednie służby już nad tym pracują.
- Abi... Jak to włamanie? Nic ci się nie stało? - powiedziała głosem pełnym troski.
- Nie mamo, wszystko jest w porządku Ale detektywi powiedzieli, że dom musi być pod ciągłą obserwacją i nie ma możliwości wejścia do domu przez jakiś czas, dlatego musimy nocować gdzieś indziej.
- Dobrze, to za godzinę po ciebie przyjadę. Powiadom tatę, że jedziemy do babci.
- Yhhh...- skrzywiłam się na myśl o nocowaniu u babci. Byłoby tylko " oh Abigail aleś ty schudła". - Mogłabym nocować o Scarlet?
- No dobrze, to zadzwonię do taty i pojedziemy do babci. W razie jakichś problemów dzwoń.
- Dobrze, paa! - nie czekałam na odpowiedź, szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Rozglądając się dookoła szukałam wzrokiem Colina. Gdy moje oczy zatrzymały się na brunecie, siedzącym na schodach przed domem, szybko ruszyłam w jego stronę. Zajęłam miejsce przy nim.
- To wszystko robi się coraz dziwniejsze, nie sądzisz? - zapytałam patrząc przed siebie.
- To tylko zwykły przypadek Abi, nie ma co się tym przejmować - powiedział spokojnym tonem, również obserwując przestrzeń przed sobą.
- Nic w życiu nie dzieje się przypadkowo Colin. Coś musi być na rzeczy. - Colin w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Przez całą tą dziwną sytuację mój dom będzie chwilowo nieczynny. Mogłabym nocować dziś u ciebie? - spojrzałam mu prosto w oczy. Robię to zawsze, gdy chce ujrzeć szczerą odpowiedź ponieważ podobno oczy nigdy nie kłamią.
- Pewnie - w jego oczach pojawiły się iskierki, a na twarzy szczery uśmiech, który z wdzięcznością odwzajemniłam.
- Chodź do środka, przygotuję kolację - wysunął dłoń w moją stronę by pomóc mi wstać. Nieśmiało położyłam dłoń na jego dłoni i delikatnie wstałam.
- Rozgość się, a ja przygotuję coś na szybko.
- To ja w tym czasie wezmę prysznic - potwierdzająco skinął głową. Ruszyłam w stronę łazienki. Przekręciłam kurek włączając wodę i zajęłam miejsce pod jej cieknącymi strumieniami.
Po upływie piętnastu minut rozpoczęłam poszukiwanie koszulki Colina. Szybko zauważyłam jedną, powieszoną na wieszaku na ręczniki. Wsunęłam ją na siebie, przerzuciłam mokre włosy na prawy bok i ruszyłam na dół. Colin już siedział przy zastawionym stole. Zajęłam miejsce naprzeciwko i zaczęliśmy jeść.

Podczas kolacji straciliśmy poczucie czasu, ponieważ nasze tematy do rozmowy nie kończyły się przez dobre dwie godziny po skończeniu posiłku. Gdy skończyliśmy zmywać poczułam zmęczenie i udałam się do sypialni. Colin parę minut później postanowił zrobić to samo. Położył się obok mnie, podpierając głowę ręką i patrząc się prosto na mnie.
- O co ci chodzi? - zapytałam, speszona wzrokiem Colina, który przeszywał mnie na wylot.
- Czekam jak zaczniesz stawiać mi zasady co mogę, a czego nie mogę robić - uniósł jedną brew do góry. Był widocznie rozbawiony.
- Powiedzmy, że dziś jestem za bardzo zmęczona na wymyślanie zasad więc obowiązują cię te same, co ostatnio - zaśmiałam się cicho.
- Świetnie, więcej spokoju dla mnie - zaśmiał się ironicznie i położył głowę na poduszce, zamykając oczy. Odwróciłam się plecami do chłopaka i starałam się zasnąć. Nagle poczułam ciepłą dłoń wsuwającą się na moje biodro. Zmarszczyłam brwi ale byłam ciekawa co ma mi do zaoferowania pan Colin Black. Ciepła dłoń chłopaka delikatnie podwinęła materiał mojej koszulki i wsunęła się pod nią, kierując się ku górze. Gdy dłoń Colina zatrzymała się na mojej gołej piersi, odwróciłam się, kładąc się na plecy. Colin pochylił się nade mną i złożył mokry pocałunek na moim obojczyku.
- Colin... C-co ty robisz? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem. Wcale nie chciałam żeby przestawał - Zapomniałeś już zasadach? - wyszeptałam mu cicho do ucha gdy składał kolejny pocałunek na mojej szyi.
- Pierdole zasady... - powiedział agresywnie niemal warcząc. Nabrałam głośno powietrza g poczułam, że jego ręką wsuwa się pod moje majtki. Ciepłe ukłucie spowodowało, że wydobyłam z siebie pojedynczy jęk. Colin nadal mnie całując zdjął ze mnie koszulkę, co dodało mu pewności siebie, i ułożył swój tors nade mną. Chłopak przerwał męczarnie nade mną gdy pochylił się w stronę szafki nocnej. Otworzył pierwszą szufladkę i wyjął z niej małą foliową paczuszkę. Pragnęłam tego, nawet nie zamierzałam się sprzeciwić.

__________

Hej ;)
Jak widzicie kochani, akcja nabiera tępa ^^
Mam nadzieję, że wam się podoba taki obrót akcji ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top