Rozdział 5.
Idąc długim korytarzem mijałam wiele przerażonych nastolatków w celach, którzy pewnie dopiero tu trafili. Czułam się jak w moim ulubionym programie telewizyjnym - " przerażeni nie na żarty ". Tam również trafia wiele niepełnoletnich osób, którzy mają za sobą kilka przewinień. Ja niestety nie wyczuwałam ani strachu, ani przejęcia. Mój umysł, ciało i podświadomość działają w inny sposób. Aby przejąć się jakąkolwiek sprawą na poważnie, musiałoby się stać coś gorszego niż więzienie, prace społeczne czy jakiś mandat, np. Śmierć bliskiej mi osoby.
Gdy przeszliśmy przez korytarz, w którym znajdowało się mnóstwo ludzi wiekiem przybliżonym do mojego, policjant otworzył drzwi, które ukazały schody prowadzące w dół. Spojrzałam na mężczyznę i zmarszczyłam brwi. On posłał mi tajemniczy uśmiech i wskazał mi drogę ręką. Z wielkim zainteresowaniem schodziłam po słabo oświetlonych schodach. Z daleka słyszałam krzyki i wyzwiska. Po zejściu na sam dół moim oczom ukazał się kolejny długi korytarz, otoczony z prawej i lewej strony celami, w których nie było już nastolatków lecz dorośli i niebezpieczni ludzie. Rozglądałam się uważnie z prawej na lewą. Ludzie za kratami skakali, szarpali się, krzyczeli w moją stronę. Byli też tacy, co spokojnie stali opierając głowę o kratę. Byli spokojni w sposób tajemniczy i przerażający. Nadal nie czułam strachu, lecz zainteresowanie. Byłam w areszcie kilkaset razy ale zawsze byłam zostawiana razem z innymi osobami w podobnym wieku.
Gdy dotarłam do miejsca, gdzie miałam spędzić 24 godziny, stanęłam za policjantem, który usiłował otworzyć drzwi. Gdy rozglądałam się po osobach, które otaczały moją cele, poczułam mocne szarpnięcie za moje włosy, które było spowodowane ciągnięciem ich przez mojego tymczasowego sąsiada. Szybko przyparłam plecami do krat mężczyzny trzymającego mnie za włosy i mocno chwyciłam jego rękę, która wyłoniła się z ciemnego pomieszczenia. Mocno wygięłam rękę w przeciwną stronę niż jej zgięcie, tak, że teraz jego łokieć był wbity w jedną z metalowych rurek, a nadgarstek skierowany w moją stronę. Głośny krzyk wydobył się z jego ust gdy coraz mocniej napierałam na rękę. Jego twarz była już widoczna, gdyż w sposób złagodzenia bólu, mężczyzna mocno przywarł całym ciałem do krat. Policjant, słysząc krzyk więźnia, szybko zareagował, odciągając mnie od niego i tym samym uwalniając rękę ciemnowłosego i wysokiego mężczyzny z blizną w prawym kąciku ust. Łatwo było mi domyślić się co takiego mogło spowodować taką głęboką ranę, gdyż widziałam takich miliony. Prawdopodobnie ktoś przeciął skórę nożem, zwiększając tym samym szerokość ust. Z rany mogłam również wyczytać, że była szyta własnoręcznie lub przez jakiegoś amatora, gdyż dolna i górna warga nie łączyły się w tym samym miejscu.
- Jak jeszcze raz będziesz chciał poprzytulać się do krat to po prostu to zrób, a nie szarpiesz za włosy osobę z wyższej ligi. - puściłam oczko mężczyźnie, który trzymał się za łokieć, zwijając się z bólu. Inni więźniowie wykrzykiwali zabawne i wyśmiewcze zdania w stronę poszkodowanego.
Gdy weszłam do wyznaczonego mi miejsca, zauważyłam, że będę samotnie spędzać tę noc. Przez kolejne kilka godzin rozmawiałam z kilkoma więźniami, z resztą się kłóciłam lub po prostu nie odzywałam się do nich. Ewidentnie bali się mnie po całej akcji z gościem od złego zachowania i braku szacunku do kobiet. Przez cały ten czas poznawałam wiele historii, które zaczynały się słowami " Trafiłem tutaj bo ... ". Takie informacje budują człowieka. Dawali mi rady, czego mam nie robić aby tu nie trafić. Lubiłam słychać takich rad od osób, które miały o tym jakieś pojęcie, a nie od osób, które nigdy nie poznały życia w areszcie. Pomimo tego, że robię wszystko świadomie to to nie oznacza, że chcę tu "żyć". Chcę tylko spróbować wszystkiego co mogłoby dać mi radość, smutek czy adrenalinę i strach. Nie chcę ciągle siedzieć w domu i unikać wszystkiego co mogłoby mnie skrzywdzić. Chcę doświadczyć wszystkich uczuć jakie może mi zaoferować życie. I tak co ma się stać to się stanie.
*****
- Watersoon, pobudka ! - usłyszałam głośny krzyk mężczyzny z celi z naprzeciwka. Wstałam z więziennego łóżka i podeszłam do krat.
- Słyszałem, że już po ciebie idą. Jeszcze przed twoim odejściem stąd, mam nadzieję, raz na zawsze, chciałbym ci coś dać. - powiedział mężczyzna, z którym rozmawiałam wczoraj najwięcej. Miał 50 lat. Prawdopodobnie siedzi tu za nic. Oskarżyli go o zabicie swojej 17- letniej córki. Mówił, że to nieprawda ale nie chciał mówić nic nie więcej na ten temat.
- Jest to bransoletka mojej córki, którą znalazłem w jej pokoju po pogrzebie, zanim mnie tu przywieźli. - rzucił srebrną bransoletkę ze znaczkiem nieskończoności. Gdy srebro znalazło się przed moimi stopami szybko je podniosłam i nałożyłam na rękę.
- Dziękuję Jeff, kiedyś wrócę tu po ciebie i oddam ci ją. - powiedziałam powstrzymując się od wypuszczenia fontanny łez z moich oczu.
- Trzymaj się Watersoon, niech twoje życie będzie nieskończonością. - powiedział ze łzami w oczach. Gdy policjant przyszedł pod moją cele, by wypuścić mnie na wolność, Jeff zrobił okrężny ruch dłonią jakby chciał mi coś przekazać. Gdy policjant zakładał mi kajdanki, lekko odwróciłam nadgarstek by znak nieskończoności obrócił się wewnętrzną stroną do mnie. Na bryloczku ujrzałam imię, nazwisko i datę urodzenia jego córki. Szybko spojrzałam na Jeffreya i skinęłam głową na znak, że odnajdę grób jego córki i zajmę się nim. Nie potrzebowaliśmy słów by się porozumieć. Jeff uśmiechnął się i z jego ruchu ust wyczytałam słowo " Dziękuję ". Gdy oddalałam się od Jeffa, odwróciłam głowę i cicho powiedziałam " wrócę po ciebie ". Mężczyzna uśmiechnął się przez łzy i zniknął z mojego pola widzenia gdy weszłam za drzwi. Teraz znajdę sprawcę zabójstwa i wyciągnę Jeffreya z tego okropnego miejsca i pomogę dotrzeć tu osobie, która powinna przebywać tu już od 5 lat. Obiecuję, że dam radę.
------------------
Kolejny rozdział moi kochani;) starałam się żeby był troszkę dłuższy i stąd to momentalne lanie wody. Niektóre słowa bardzo się powtarzają, wybaczcie mi to.
Jak znajdziecie jakieś błędy to piszcie śmiało, poprawię je bo dzisiejszy rozdział był cały pisany na telefonie, co utrudnia mi sprawdzanie błędów.
Mam nadzieję, że wam się podoba i że będziecie pisać swoje opinie na temat tego opowiadania w komentarzach ;) zapraszam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top