Rozdział 10.
Dookoła wszyscy byli ubrani na czarno. Nie było zbyt wiele osób, tylko cały personal ze szpitala i kilka pacjentów, którzy znali Panią Clark. Wszyscy ocierali strumienie łez spływających im po policzkach, a ja obserwowałam brązową trumnę, która błyszczała w świetle słońca. Pani Clark nie chciałaby żeby ktokolwiek płakał na jej pogrzebie, kiedyś mi o tym wspominała. Widocznie tylko ja dotrzymałam jej próśb.
Podeszłam do trumny i wzięłam odrobinę ziemi, którą zaraz wysypałam na trumnę w celu pożegnania się ze zmarłą. Skierowałam się w stronę białej ławki znajdującej się kilka metrów od świeżo pochowanej Pani Clark. Moją samotność od razu przerwała Sue siadając obok mnie.
- I co teraz ? Taki był wasz plan ? Dostanę podopieczną, która od razu umrze ? Chcieliście wzbudzić we mnie smutek i współczucie ? - zadawałam pytania nie czekając jak młoda kobieta udzieli na nie odpowiedzi.
- Nie Abi, to nie tak. Nie wiedzieliśmy, że umrze od razu po twoim przyjściu. - odpowiedziała z przejęciem na twarzy. Głośno wypuściłam powietrze i odwróciłam głowę na znak, że nie chcę ciągnąć dalej tego tematu.
- Słuchaj Abigail, Pani Clark zostawiła coś dla ciebie. Nikomu nie pozwoliła zaglądać do środka oprócz ciebie. - mówiła, wyciągając z torebki prostokątne coś owinięte brązowym papierem. Wręczyła mi to, posłała delikatny uśmiech i odeszła bez słowa. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Colina. Nacisnęłam zielona słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Colin ? Gdzie jesteś ?- obserwowałam prostokątną paczkę dookoła. Wiedziałam, że nie mogę otworzyć tego tutaj.
- Już pod cmentarzem - odpowiedział od razu. Zaczęłam rozglądać się wokół siebie.
- Wspominałam ci coś wcześniej o pogrzebie ? Skąd wiedziałeś, że tu będę ? - zmarszczyłam brwi gdy zauważyłam czarne auto.
- Byłem u ciebie w domu bo chciałem pożyczyć cukier i tak przy okazji zapytałem twojego tatę czy jesteś w domu, a on wszystko mi powiedział ze szczegółami i świetną gestykulacją. - odparł chłopak śmiejąc się cicho i gasząc silnik samochodu.
- Papla z niego !- powiedziałam z uśmiechem, ruszając w stronę samochodu Colina. Po chwili otworzyłam drzwi pasażera i usiadłam wygodnie.
- Co to jest ? - zapytał Colin od razu gdy wsiadłam do samochodu. Wypuściłam głośno powietrze i zaczęłam rozrywać papier. Moim oczom ukazał się dziennik, gruby i stary jak świat. Rozchyliłam usta ze zdziwienia, spoglądając na Colina, który również nie okazywał obojętności. Zauważyłam, że trzy strony były zaznaczone czerwonymi karteczkami wystającymi z dziennika. Pociągnęłam za jedną z nich i zaczęłam czytać jej treść na głos.
Drogi pamiętniku ! Wczoraj odbył się pogrzeb mojej wnuczki Chloe Clark. Zamordowano ją, gdy spała. Mam ochotę być tam teraz za nią. Była taka młoda i śliczna. Jeszcze nie wiem kto ją zabił ale gdy się tego dowiem to przysięgam, zabije skurwiela.
Gdy skończyłam czytać uniosłam głowę przed siebie. Nie mogłam w to uwierzyć. To nie może być prawda.
- Abi, o co chodzi ? - dopytywał Colin. Jeszcze raz spojrzałam na datę wpisu. Ukazywał dokładnie pięć lat odkąd wpis został napisany. Spojrzałam na datę na mojej bransoletce dla pewności. Była dokładnie taka sama co w dzienniku. Zasłoniłam dłonią usta. Nadal nie mogłam w to uwierzyć.
Chwyciłam za kolejną karteczkę i zaczęłam czytać.
Drogi pamiętniku! Mój syn przed chwilą został zabrany do radiowozu. Dostał dożywocie za zabójstwo mojej wnuczki, a swojej córki. Jeffrey jest niewinny. To ktoś inny zabił naszą kochaną Chloe. To kolejny dzieciak, który chciał porobić sobie żarty. Ma na
imię Caleb Black.
- Boże... - powoli odwróciłam głowę w stronę Colina, który nie miał pojęcia co się dzieje.
09.07.2010. Caleb opowiadał mi o akcji, którą zamierzał zrobić sam. Miał wtedy 12 lat. Jego tata tego dnia kupił przepiękny pistolet, gdyż pracował w strzelnicy i bez problemu miał zezwolenie na trzymanie broni.
Caleb od młodych lat palił papierosy i pił alkohol. Pewnego dnia nakryła go na tym pewna dziewczyna i dla jego dobra powiedziała jego rodzicom. Mówił mi, że się zemści ale nie dowiedziałam się jak chce to zrobić. Teraz już wszystko jest jasne.
Siedziałam bez ruchu patrząc przed siebie i nadal trzymając dłoń na wargach. Colin był przerażony pomimo tego, że rozumiał tylko niektóre fakty. Drżącą ręką chwyciłam za ostatnią zaznaczoną stronę dziennika.
Kochana Abigail! Dziś mój czas nastał. Daję Ci ten pamiętnik ponieważ wiem, że dasz radę rozwiązać tą zagadkę. Proszę, znajdź mojego syna i wyciągnij go z więzienia. Siedzi tam już pięć lat, kompletnie za nic. Na końcu dziennika znajdziesz wszystkie potrzebne ci dowody. Nie chciałam aby ten młody chłopiec miał problemy z prawem, dlatego też nic z tym nie zrobiłam.
Ten chłopak ma już 17 lat, nie mam pojęcia jak teraz wygląda i gdzie mieszka. Mam nadzieję, że dorósł wystarczająco, by przyznać się do swojego błędu.
Gdy odnajdziesz Jeffreya, daj mi ten pamiętnik i przekaż mu, proszę, że nie żyję. Grób Chloe znajduje się na tym samym cmentarzu, na którym mnie pochowano. Wiedziałam, że jest tu pochowana i z własnej woli poprosiłam wolontariuszy żeby tutaj mnie pochowano. Chole spoczywa w siódmej alejce od wejścia. Przyjdź tam z moim synem gdy już do uwolnią. Ale do tego czasu, chodź tam sama i co tydzień w niedzielę przynoś jej białe róże, strasznie je kochała. Przychodź tylko w niedzielę, ponieważ wtedy umarła. Robiłam tak swego czasu, nie chciałabym żeby czuła, że coś się zmieniło.
Dziękuję ci za wszystko Abi. Mimo tego, że prawie mnie nie znałaś, to ja znałam cię doskonale. Chodziłam do szkoły z twoją babcią, była moją najlepszą przyjaciółką. Wiele mi o tobie opowiadała kiedy jeszcze żyła. Teraz będziemy mogły spędzać każdy dzień razem, tam u góry.
Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Świadomość, że muszę iść na policję i zgłosić zabójstwo młodej i nieznajomej mi dziewczyny, które wykonał mój najlepszy przyjaciel, dobijała mnie kompletnie. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Nie wiem co będzie słuszne w tej sprawie.
- Abi, powiesz mi wreszcie o co chodzi ? - zapytał Colin. Zaczęłam wyjaśniać mu całą sytuację od początku do końca. Jego oczy zmieniały się z każdą nową usłyszaną się wiadomością. Raz napływały nienawiścią, później smutkiem, przerażeniem i strachem. Kręcił głową z niedowierzaniem. Kompletnie nie wiedział jak ma na to wszystko reagować, podobnie jak ja.
- Co ja mam teraz zrobić ? - zapytałam tonem pełnym bezradności. Głaskałam twarz dłonią, myśląc, że cokolwiek mi to pomoże. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy oboje. Nagle Colin odpalił silnik samochodu i ruszył. Był wyraźnie zdenerwowany, pokazując to poprzez kurczowe trzymanie kierownicy.
- Gdzie jedziemy ?- zapytałam zdezorientowana patrząc na jego zdenerwowaną twarz.
- W którym więzieniu jest ten cały Jeffrey ? - zapytał marszcząc czoło gdy pojawiło się czerwone światło.
- Po co chcesz tam jechać ?
- Załatwię ci widzenie się z nim. Wyjaśnisz mu całą sprawę od początku, ze szczegółami. Zobaczysz jak zareaguje na to wszystko i wtedy kierując się jego reakcją, będziesz wiedziała co masz zrobić dalej. - oznajmił już bardziej spokojnie.
- A jeśli nadal nie będę miała pojęcia co zrobić ? - wpatrywałam się w niego, czekając na odpowiedź.
- Wtedy pojedziemy do Caleba. - powiedział, patrząc w lusterko samochodu, skręcając. Odwróciłam głowę w stronę drogi i rozluźniłam się. Colin uspokoił mnie swoimi pomysłami. Ma głowę na karku i trzeźwo myśli czasami w przeciwieństwie do mnie. Co ja bym teraz bez niego zrobiła ?
___________________
Poprawki mile widziane, rozdział znowu pisany na telefonie.
Mam nadzieję, że wam się podoba bo ja jestem z niego dumna ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top