d z i e s i ę ć
Siedziałem przy biurku z Claudią na kolanach i teczką przed sobą. Siedmiolatka rysowała, a ja czytałem akta Nialla Horana.
Niall James Horan. Urodzony 13 września 1995 w Londynie. W rogu kartki przypięte było jego zdjęcie sprzed kilku dni.
- Kto to? - spytała Claudia dźgając palcem zdjęcie różowowłosego.
- Nikt - mruknąłem zamykając akta w tej samej chwili podszedł do biurka mój przełożony. Breckin uśmiechnął się do blondyneczki siedzącej na moich kolanach.
- Witam panienko - kiwnął do niej głową, na co Claudia wyszczerzyła swoje małe ząbki - Zayn, mogę prosić na dwa słowa? - spytał. Wstałem i posadziłem Claudię na fotelu z którego przed chwilą wstałem. Odszedłem z moim przełożonym na bok - Wszyscy tutaj uwielbiamy Claudię, ale nie możesz jej tu przyprowadzać - powiedział, a ja westchnąłem cicho i kiwnąłem głową.
- Wyjątkowa sytuacja, nie miałem jej z kim..
- Ja to rozumiem. Nie przeszkadzałaby mi jej obecność, gdyby nie śledztwo, które prowadzimy. Znaleziono kolejne ciało i to prawdopodobnie sprawka tego, kto zabił tego mężczyznę za klubem. Dla bezpieczeństwa małej, ale i sprawy, nie przyprowadzaj jej tu - poklepał mnie po ramieniu, a mnie pozostało zgodzenie się - Jedź z nią do domu. Jutro jednak razem z Catherine zajmiecie się tą sprawą.
Wróciłem do Claudii i wziąłem ją za rękę.
- Już wracamy? - spytała idąc za mną do wyjścia.
- Tak, pożegnaj się - powiedziałem na co pomachała do moich kolegów z pracy. Wszyscy oczywiście odpowiedzieli jej z uśmiechem. Wszyscy ją tu uwielbiali, nawet jeżeli czasami robiła im nieświadomie psikusy, to nie można się na tego skrzata gniewać.
Wróciliśmy do domu. Zjadłem z Claudią kolację, leżeliśmy oglądając telewizję, gdy usłyszałem hałas przed domem. Zerknąłem na siedmiolatkę, czy to słyszała. Nie odlepiła wzroku od telewizora, więc nie.
- Gdzie idziesz? - spytała, gdy podniosłem się z kanapy.
- Przyniosę ciasteczka. Siedź i czekaj na mnie - pogłaskałem ją po głowie i ruszyłem do drzwi. Z najwyższej półki z szafki przy drzwiach wyjąłem broń.
Delikatnie otworzyłem drzwi i rozejrzałem się. Nie ma nikogo. Było jednak na tyle jasno, bym mógł zobaczyć wydeptaną ziemię przy oknie pokoju Claudii. Zatrzasnąłem szybko drzwi i zamknąłem je na wszystkie zamki.
Kto zagląda w okna dziecku, do cholery?!
- Coś się stało?
- Nie - potrząsnąłem głową i szybko przyniosłem z kuchni ciasteczka, które potem dałem Claudii. Spojrzałem na siedmiolatkę i cmoknąłem ją w czubek głowy.
Nie dam jej skrzywdzić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top