d w a d z i e ś c i a j e d e n
Od autorki: Są tu jacyś fani ROOM94? A może ktoś się wybiera na zlot w sobotę? Kogoś z Was spotkam? :)
- Co ty robisz? - spytał mnie Breckin nagle pojawiając się nade mną. Zatrzasnąłem akta jednej z ofiar.
- Ja? Nic - powiedziałem zaciskając usta. Mój przełożony wziął do ręki akta, a ja westchnąłem cicho.
- Po co ci to? - zmarszczył brwi.
- Staram się poukładać sobie to wszystko w głowie - wzruszyłem ramionami.
- Tylko nie prowadź śledztwa na własną rękę. To nigdy nie jest dobre - odparł, a ja kiwnąłem głową - Idź do Eadsa i przynieść mi wyniki sekcji zwłok.
Zabrał akta, więc z westchnieniem ruszyłem wykonać jego prośbę. Wolałem nie zadzierać z szefem, lubiłem swoją pracę, nawet jeżeli dużo musiałem dla niej poświęcić.
Wyszedłem wcześniej do domu, nie dostałem nic do roboty, więc po co mam tam siedzieć jak ten idiota. Breckin jakby też pilnował czy sam nie pracuję nad tą sprawą. To irytujące być na celowniku szefa, gdy współpracuje się z gangiem.
Sam nie mogłem odebrać Claudii ze szkoły, ale udało mi się ubłagać Cindy, po przeproszeniu jej za tamtą sytuację, by zajęła się nią.
Wszedłem do domu i zdziwiony, przed telewizorem zamiast blond włosów, zobaczyłem niebieską czuprynę.
- Niall? - zmarszczyłem brwi, a on spojrzał na mnie przez ramię - Co ty tu..
Przyłożył palec wskazujący do ust. Zdezorientowany podszedłem do niego i zobaczyłem Claudię śpiącą na kanapie, z głową na jego kolanach. Głaskał ją delikatnie po głowie, zerkając na ekran ściszonego telewizora.
- Przecież Cindy miała się nią zająć - wyszeptałem.
- Przegoniłem tą blond wywłokę - wzruszył ramionami, a ja otworzyłem szeroko oczy - Nie chciałem by.. - urwał i spojrzał mi w oczy.
- Potrzebuję opiekunki. Nie mogę jej zabierać do pracy.
- Ja się mogę nią zajmować. Lubi mnie - powiedział spuszczając wzrok na siedmiolatkę, która wciąż smacznie spała.
- Ostatni raz jak się widzieliśmy, stwierdziłeś, że jestem beznadziejny, bo nie chciałem z tobą uprawiać seksu - usiadłem na stoliku do kawy naprzeciwko kanapy.
- Nie przyszedłem tu przecież dla ciebie, a dla Claudii - mruknął - Wciąż jesteś beznadziejny.
- Ile chcesz za opiekę nad nią? - spytałem sięgając do tylnej kieszeni po portfel.
- Nic - zmarszczył brwi - Uwielbiam spędzać z nią czas. Ale muszę już iść - wstał powoli zdejmując delikatnie główkę siedmiolatki ze swoich kolan, tak by się nie obudziła - Cześć - powiedział do mnie, a ja odpowiedziałem tym samym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top