c z t e r d z i e ś c i o s i e m
Od autorki: Serena [w załączniku] + Likwiduję dirtysecretsxo ponieważ nie pisze mi się tego zbyt dobrze, poza tym chciałabym w całości poświęcić się Line of Fire.
Dwadzieścia sześć godzin później, do moich drzwi zapukała kobieta w średnim wieku, przedstawicielka opieki społecznej, Serena i Catherine. Pieprzone trzy wiedźmy.
- Dzień dobry, nazywam się Hannah Truby - przywitała się ze mną ta z opieki. Kiwnąłem głową do niej - Przyszłyśmy po Claudię.
W korytarzu pojawiła się moja siostrzenica, spojrzała na trzy kobiety i złapała mnie za rękę.
- Córeczko.. - Serena zrobiła krok do przodu wyciągając w jej kierunku ręce, a Claudia cofnęła się chowając za mną. Zobaczyłem coś w minie Sereny, udawany szeroki uśmiech zniknął i wrócił bijący od niej chłód.
- Gdzie będzie mieszkała? - spytałem kierując wzrok na Truby.
- Z matką - odezwała się Catherine, ale nawet nie spojrzałem na nią.
- Nie puszczę Claudii, jeżeli miałaby mieszkać w jakimś hotelu - powiedziałem twardo.
- Nie pozwoliłabym na to - potrząsnęła głową przedstawicielka opieki społecznej - Panna Malik wynajęła mieszkanie.
- Stać ją na to? - prychnąłem - Ma pracę?
- W przeciwieństwie do ciebie, tak - warknęła Serena.
Halo, chyba upuściłaś maskę odpowiedzialnej, miłej i dorosłej osoby.
- Ja nie chcę - usłyszałem Claudię - Chcę zostać tutaj - jej głos zadrżał niebezpiecznie, a ja kucnąłem i wziąłem ją na ręce.
- To tylko na dosłownie chwilę kochanie - wyszeptałem jej na ucho, by te trzy czarownice, mnie nie usłyszały - Gdyby coś się działo, masz mój numer.
Postawiłem ją na ziemi, a ona nagle pobiegła gdzieś. Zmarszczyłem brwi.
- Claudia.. - zaczęła Catherine, ale siedmiolatka ponownie zjawiła się w korytarzu i podała mi jakąś karteczkę. Zmarszczyłem brwi i schowałem ją do kieszeni jeansów. Ponownie uklęknąłem przy siedmiolatce i pocałowałem ją w czoło.
- Chodź kochanie - powiedziała Truby wyciągając dłoń w kierunku Claudii. Ta spojrzała na jej pulchne palce i złapała swoją walizeczkę.
- Tylko wujek i Niall mogą tak do mnie mówić - fuknęła, mimo czerwonych od łez oczu i policzków. Zacisnąłem wargi żeby nie wybuchnąć śmiechem, a Catherine zgromiła mnie wzrokiem.
- Powiadomię Pana o dniach i godzinach kiedy będzie mógł się Pan widywać z siostrzenicą - odparła przedstawicielka opieki społecznej - Do widzenia.
Odmruknąłem to samo i zamknąłem drzwi, dopiero, gdy samochód z Claudią w środku odjechał spod mojego domu. Oparłem się o drzwi i wyjąłem z kieszeni karteczkę, którą mi dała Claudia. Zrobiło mi się słabo, gdy przeczytałem to co w niej było.
McKenna wyszła z sypialni, w której chowała się w czasie, gdy rozmawiałem z tymi trzema wiedźmami.
Podszedłem do niej i podałem jej liścik napisany przez Nialla. Przeczytała go i otworzyła szeroko oczy.
- Claudia to schowała - wymamrotałem i uśmiechnąłem się smutno - Przynajmniej wiem, że żyje - zaśmiałem się cicho, choć bez krzty radości.
- Zamierzasz odpuścić? - spytała.
- Nie. Nie po tym czego dowiedziałem się od ciebie. Nie zostawię go na pastwę tego psychopaty, waszego szefa. Znajdę go i zniszczę waszego szefa - wyjąłem jej z dłoni karteczkę i zgniotłem ją. McKenna kiwnęła głową i poszła do kuchni. Spojrzałem na papierek i rozprostowałem go z cichym westchnieniem.
"Twój Niall"
Nie płacz Malik, musisz być silny. Dla Claudii, dla Nialla.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top