Iskra Czasu
Jack powiódł uważnym spojrzeniem po kamiennej tablicy, na której piętrzyło się mnóstwo szkiców i wykresów, wyrysowanych białą kredą. Praktycznie każdy skrawek powierzchni wypełniony był liczbami, symbolami i wzajemnie przenikającymi się liniami, co powodowało, że z daleka wyglądało to jak kupka esów floresów nie mająca żadnego znaczenia. Ale dla Jacka każda literka, cyferka i kreska miały ogromne znaczenie. Tylko on wiedział, co one oznaczają i w tej chwili przypatrywał się tablicy z głęboko zmarszczonymi brwiami i mamrotał cicho do siebie. Przyłożył kawałek kredy i wypisał szybko jeszcze kilka liczb. W końcu uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Tak. Wszystko się zgadza - Szepnął - Obliczenia są prawidłowe. Jestem tego pewien.
Był tak skupiony na swojej pracy, że nawet nie usłyszał jak ktoś wchodzi cicho do sali i nagle poczuł na swoim ramieniu dotyk czyjegoś palca. Jack aż podskoczył w miejscu i upuścił kredę. Obok niego rozległ się śmiech i chłopak odwrócił głowę.
- Jasny gwint, Barney! Nie strasz mnie tak! Prawie zawału dostałem!
Barney wyszczerzył się szeroko.
- Tak coś czułem, że mnie nie zauważysz. Dawno nie widziałem, abyś był tak bardzo na czymś skupiony. Naprawdę ci zależy na wygranej, co?
Jack, nadal nieco obrażony na przyjaciela za ten dowcip, pochylił się i chwycił z powrotem kredę.
- A jakże. Chyba każdy potraktował ten konkurs poważnie. W końcu to jedyna taka szansa, aby pokazać, co potrafisz.
Barney zbliżył się do tablicy i popatrzył na wijące się gęsto białe szlaczki.
- Fakt. Konkurs Młodych Wynalazców odbywa się tylko raz na trzy lata, a więc głupio by było zmarnować taką okazję. A nagrody są super. Tysiąc sztuk srebra oraz stypendium szkolne. Przydałoby mi się trochę forsy.
Poprawił sobie na głowie gogle i odsunął się od tablicy, przekrzywiając głowę na bok. Jack westchnął lekko.
- Tak, mi też. Ale tu nie chodzi tylko o forsę. W końcu możesz zabłysnąć swoimi pomysłami i wynalazkami. A jeśli twój projekt szczególnie spodoba się sędziom, istnieje duża szansa, że nawet uda się pozyskać patent. Tylko pomyśl, jakie to wielkie wyróżnienie.
- No, szczególnie, że jeszcze jesteśmy w trakcie nauki. Dla naszej Akademii tym bardziej to wielki prestiż, gdy jeden ze studentów wygra konkurs.
- Dlatego konkurencja z pewnością w tym roku będzie spora.
- No to już skończyłeś budować to coś, co tam robisz? - Zapytał Barney - Nie mogę rozczytać tych twoich bazgrołów. Nie rozumiem, dlaczego ciągle trzymasz swój projekt w tajemnicy.
Jack uśmiechnął się szeroko.
- Bo chcę, by to była niespodzianka. Wie o nim tylko Ogden. Ale bardzo spodobał mu się mój pomysł i nawet podpowiedział mi kilka ciekawych rozwiązań. Bez obaw. Może dziś wieczorem uda mi się już go wam pokazać. Muszę jeszcze dopracować parę szczegółów.
Barney klepnął go mocno w plecy.
- No dobra, stary. Nie mogę się już doczekać. Sądząc po tych wyliczeniach, jakie robisz, chyba to będzie coś naprawdę wielkiego.
- Oj tak, to będzie coś wielkiego - Przytaknął Jack i znów popatrzył na tablicę z pełnym zadowolenia uśmiechem. Był absolutnie pewien, że zaskoczy tym wszystkich i mógł się założyć, że nikt nie wpadł na ten sam pomysł. Pracował nad tym cały rok i miał nadzieję, że ta ciężka praca przyniesie owoce. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ma jak w banku patent. Nie bez powodu marzy o tym, aby być najlepszym inżynierem w Steelford, a ten konkurs był pierwszym krokiem ku realizacji tego marzenia. Tak. Sam nie mógł się już doczekać, aż zaprezentuje wszystkim swoje przełomowe dzieło.
Aż do wieczora Jack przygotowywał wszystko do ostatniego detalu. Specjalnie zajął jedną z pustych sal w Akademii, aby przynieść swój wynalazek i pokazać go swoim przyjaciołom. Chłopak kręcił się dookoła urządzenia ze śrubokrętem w ręku i wciąż jeszcze coś poprawiał, dokręcał i sprawdzał, czy aby na pewno każda płytka stabilnie tkwiła na swoim miejscu. Postukał palcem w mały szklany klosz i wciągnął głęboko oddech. Nic więcej nie zostało już do zrobienia. Przed prezentacją ostatni raz sprawdził wszystkie wyliczenia i notatki, więc nie było mowy o tym, by coś miało pójść nie tak. Chwycił kawałek płótna, po czym zakrył nim swój wynalazek.
Po niedługiej chwili drzwi od sali otworzyły się i wkroczył Barney, a za nim Eitan, wysoki młodzieniec o płomiennorudych włosach. Jack uśmiechnął się na ich widok i przywitał się z kolegami, wymieniając krótkie uściski dłoni. Eitan spojrzał na kanciasty kształt schowany pod płótnem i spoczywający na krześle.
- To jest ten twój projekt? - Zwrócił się do Jacka.
Ten przytaknął.
- Tak. Zaraz go wam pokażę.
Rudy chłopak zmarszczył podejrzliwie brwi.
- Ale to nie jest kolejny nowatorski, wybuchający wulkan, co nie?
Jack przewrócił oczami.
- No co ty, to żaden wulkan. Nie jestem głupi. Nie pokazałbym na konkursie takiego gówna.
Barney zachichotał.
- Ja bym pokazał. Zrobiłbym największy wulkan na świecie! Wszystkim by szczęki opadły do samej ziemi.
Eitan skrzywił nos z pogardą.
- Zawsze byłeś mało ambitny, Barney. Dlatego wątpię, by twoja wielka lupa z potrójnym szkłem miała jakieś szanse w tym konkursie.
- Aha, bo niby twój śmieszny model sterowca, napędzany olejem silnikowym, jest lepszy - Odparował mu chłopak w goglach, uśmiechając się ironicznie.
- A żebyś wiedział. Przecież nie możemy wiecznie używać kryształów idium, które mogą się w końcu wyczerpać.
Barney prychnął tylko w odpowiedzi, a Jack zaśmiał się lekko na tę wymianę zdań. W tym samym momencie w progu drzwi rozległ się kolejny głos:
- Oj, chłopaki, nie macie ze mną żadnych szans. Mówię wam, to mój wynalazek wygra.
Wszyscy odwrócili się i spojrzeli na szeroko wyszczerzoną dziewczynę, która właśnie wkraczała do sali. Ubrana była w bardzo krótkie spodenki na szelkach, odsłaniające długie, smukłe nogi oraz obcisłą bluzkę, która nosiła kilka małych plam od smaru. Chłopcy od razu uśmiechnęli się szeroko do niej.
- Cześć, Clair, cieszę się, że też przyszłaś - Powitał ją Jack, który bezwiednie zarumienił się na twarzy.
Dziewczyna znów się uśmiechnęła i odgarnęła z czoła wiecznie rozczochrane, długie włosy.
- Przecież za nic bym tego nie przegapiła. Chętnie obejrzę sobie twój kolejny wulkan na parę.
Barney i Eitan parsknęli lekko ze śmiechu, na co Jack poczerwieniał jeszcze bardziej.
- Dlaczego wszyscy myślą, że znowu zbudowałem wulkan?! Tym razem naprawdę to co innego!
- Dobra, dobra, panie „Jestem od was wszystkich najmądrzejszy". To pokaż wreszcie to cudo - Zadrwił Barney, a pozostali zawtórowali mu zgodnie.
Jack wciągnął znów oddech, aby uspokoić lekką tremę i podszedł do krzesła. Oparł dłoń o płótno i zaczął:
- A więc o to mój projekt.
Zdjął materiał i oczom wszystkich ukazało się niezwykłe urządzenie niewielkich rozmiarów. Barney, Eitan i Clair rozwarli nieco oczy i uważnie przypatrzyli się dziwnemu wynalazkowi. Zbudowany został z mnóstwa żelaznych płytek, które tworzyły coś w rodzaju pudełka, a na jego powierzchni przyczepiono szklany klosz. Zaś pod nim ujrzeli mały kawałek czarnego kryształu, który delikatnie mienił się w świetle. Umieszczony został na mosiężnych widełkach, tkwiących na pudełku. Ponadto było kilka kabelków, wijących się wokół urządzenia, a z boku znajdowała się mała dźwignia. Jack popatrzył z dumą na wynalazek, a jego przyjaciele na chwilę zamilkli zbici z tropu. W końcu ciszę przerwał wpierw Barney.
- Łał, to jest naprawdę... Właściwie to, co to jest??
Jack uśmiechnął się szeroko.
- Hexowy Modulator Czasoprzestrzenny, w skrócie: Chronotron. Nazwę jeszcze się dopracuje.
Clair wciągnęła cicho powietrze.
- Zbudowałeś... wehikuł czasu?
Barney i Eitan wybałuszyli jeszcze bardziej oczy, na co Jack wyszczerzył się.
- Można tak powiedzieć. To dopiero prototyp, ale ma to być właśnie coś w rodzaju urządzenia do cofania się w czasie. Widzicie, od dawna ciekawiły mnie kryształy idium, które powszechnie się używa w całym kraju. Jak wiecie, każdy kryształ posiada określoną ilość magicznej energii, którą można wykorzystać na różne sposoby. Znaczna większość obecnych urządzeń korzysta z tych niezwykłych kamieni.
- Więc postanowiłeś na jednym z nich zbudować ten Chronotron? Czy to nie jest zbyt niebezpieczne? - Zapytał z kolei Eitan.
Jack pokręcił głową i poklepał delikatnie szklany klosz.
- Wszystko sprawdziłem. Wiem, że czarne idium jest najsilniejszym znanym nam kryształem, ale właśnie w tym sęk. Jego olbrzymia energia idealnie się nadaje do wymagających urządzeń oraz by wystarczająco zasilić modulator. Super, prawda?
Dodał z entuzjazmem, a jego oczy aż błyszczały. Barney zagwizdał cicho.
- O, stary, teraz to przeszedłeś samego siebie. Masz pojęcie, co to oznacza? Ten wynalazek może zrewolucjonizować całą dzisiejszą inżynierię!
- No właśnie! Od dawna inżynierowie z całego kraju marzyli o tym, by zbudować modulator czasu, ale wciąż to się nie udawało. A wystarczyło trochę poeksperymentować z najsilniejszymi kryształami idium. W końcu bez ryzyka, nie powstało by wiele dzisiejszych wynalazków! - Podekscytował się jeszcze bardziej Jack.
Clair uśmiechnęła się.
- To naprawdę robi wrażenie. Chronotron brzmi o wiele fajniej niż twoje wcześniejsze wulkany. Coś mi się wydaje, że jednak ja i mój model latającego statku musimy pogodzić się z drugim miejscem w konkursie.
Jack odwzajemnił uśmiech z kolejnymi rumieńcami na policzkach.
- O nie, Clair. Wybacz, słodziutka, ale to ja zajmę drugie miejsce! - Zawołał Barney, szczerząc do niej zęby.
- Zapomnij, to ja zdobędę drugie miejsce. Nie dałbym złamanego srebrnika za tę twoją śmieszną lupę - Odezwał się Eitan.
- Ach tak?!
- Tak właśnie!
Obaj młodzieńcy stali teraz twarzą w twarz i sztyletowali się spojrzeniami. Ale widać było, iż były to jedynie przyjacielskie przekomarzania. Clair przewróciła oczami i popatrzyła rozbawiona na Jacka. Ten roześmiał się wesoło i w duchu ucieszył się, że przyjaciołom spodobał się jego pomysł. Odchrząknął znacząco i podjął dalej:
- Chcecie zobaczyć jak on działa?
Barney i Eitan natychmiast przestali się przekomarzać i jednocześnie odparli:
- No jasne!
Wszyscy podeszli do urządzenia i Jack pochylił się lekko.
- Widzicie te cyfry? To licznik, na którym odmierza się dokładny czas, o jaki chcecie się cofnąć, czyli od sekund po lata.
Barney nałożył na oczy gogle i uważnie przyjrzał się drobnym elementom. Mosiężny cylinder składał się z kilku obrotowych pierścieni, na których widniały cyfry. Każdy pierścień był dodatkowo podpisany, który zestaw liczb odpowiada za jaki obszar czasu.
- Natomiast ta dźwignia służy do ustawiania licznika - Objaśniał dalej Jack - A te przyciski uruchamiają urządzenie i regulują jego poziom mocy.
- Fascynujące - Ocenił Barney - A więc robiłeś już testy? Jak daleko można się cofnąć w czasie?
Jack westchnął nieco.
- I tu leży problem, którego jeszcze nie zdołałem rozwiązać. Mimo, że idium ma ogromną moc, z jakiegoś powodu nie mogę ustawić Chronotronu na więcej niż osiem godzin wstecz. Robiłem z kilkanaście testów i za każdym razem coś się zacina i energia słabnie, nie pozwalając cofnąć się dalej. Dlatego osiem godzin to aktualnie największy obszar, o jaki mogę ustawić Chronotron.
- Bez kitu, to i tak dużo - Stwierdził Eitan z namysłem - Jak na twój pierwszy tak poważny wynalazek i w dodatku jeszcze prototyp, sądzę, że na konkurs to w zupełności wystarczy.
Jack wzruszył ramionami.
- Cóż, mam nadzieję. Docelowo oczywiście chciałbym, by się dało cofnąć w czasie o całe lata. Będę musiał jeszcze nad tym popracować. Póki co wykonałem wszystkie możliwe obliczenia, by mieć pewność, że Chronotron przede wszystkim zadziała prawidłowo.
- No dalej, pokaż jak cofasz się w czasie! - Zawołała Clair, równie podekscytowana.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym wziął ostrożnie w ręce urządzenie. Nie było ono jakieś szczególnie ciężkie, choć i tak trochę ważyło. Nad tym też planował popracować w przyszłości. Wcisnął żółty guzik i Chronotron cicho zabrzęczał. Mosiężne widełki, na których spoczywał czarny kryształ, pomału zaczęły się rozgrzewać, a sam kamień nagle rozbłysł bladym światełkiem. W miarę jak energia rosła, kryształ błyszczał coraz mocniej i pod kloszem ujrzeli tańczące iskierki. Jack chwycił za małą dźwigienkę i delikatnie pociągnął. Cylinder z cyframi obrócił się kilka razy.
- Ustawię w tej chwili Chronotron na dziesięć sekund wstecz. Oczywiście urządzenie pozwala również wrócić z powrotem do czasu teraźniejszego.
Wskazał na kolejny guzik, opatrzony napisem: „Present". Clair, Barney i Eitan odsunęli się na kilka kroków i patrzyli uważnie na przyjaciela. Chłopak raz jeszcze uśmiechnął się do nich i nacisnął na zielony przycisk, wprawiający w ruch cały układ. I ledwo to zrobił, a nagle rozległo się ciche pyknięcie i Jack zniknął. Trójka młodych wynalazców powiodła po sali zdumionym spojrzeniem, ale nim ktokolwiek zdążył się odezwać, już Jack był z powrotem, po drugiej stronie sali. Wszyscy wybałuszyli na niego oczy.
- O kurde... - Zdążył tylko szepnąć Barney i Jack znów pociągnął za dźwignię.
Kolejny raz zniknął, po czym pojawił się tuż obok nich, a w ręku trzymał gogle Barneya. Pomachał nimi, szeroko wyszczerzony, a korpulentny chłopak pomacał swoją głowę, ze zdumieniem stwierdzając, że nawet nie spostrzegł jak jego przyjaciel zdjął okulary.
- A teraz patrzcie - Powiedział Jack, nim po raz trzeci rozpłynął się w powietrzu taszcząc w rękach Chronotron.
Gdy cofnął się o kilka kolejnych sekund, błyskawicznie wykonał kilka rzeczy: rozwiązał sznurowadła Eitanowi, zawiesił gogle Barneya na jego uchu i wcisnął w dłonie Clair wiązankę sztucznych kwiatów, które znalazł w jakimś kartonie. Po chwili wrócił do teraźniejszości i popatrzył na oszołomionych przyjaciół. Blond włosa dziewczyna wpatrywała się ze zdumieniem na kwiaty, które nagle pojawiły się w jej dłoni, jakby wyczarowane za sprawą magii.
- Łał, niesamowite...
Eitan popatrzył w dół na swoje rozwiązane buty.
- I to wszystko zrobiłeś skacząc w czasie?
Jack przytaknął i odłożył z powrotem Chronotron na krzesło, jednocześnie wyłączając urządzenie. Machina przestała brzęczeć, a czarny kryształ pociemniał i znów wyglądał jak zwykły kamień.
- Otóż to. Jak widzicie, bardzo przydatna rzecz. Podczas gdy staliście jak zamrożeni w czasie, ja mogłem zostawić po sobie kilka śladów. W efekcie to wszystko pojawiło się już w przyszłości, czyli naszej teraźniejszości.
- Jack, jesteś geniuszem - Wysapał w końcu Barney, z którego ucha nadal zwisały jego własne gogle - Jak nie wygrasz tego konkursu, to ja już nie wiem!
Młodzieniec wypiął się z dumą.
- No, zobaczymy, czy na sędziach zrobi to tak samo wielkie wrażenie, jak na was. Wszystko się okaże
za trzy dni. Trzymajcie kciuki.
- Będziemy na pewno - Uśmiechnęła się szeroko Clair.
Jack poklepał z czułością swój wynalazek. Oby rzeczywiście wszystko dobrze poszło.
✷
Na rynku Steelford gromadziło się coraz więcej ludzi, którzy przychodzili na prezentację z wielkim zaciekawieniem. Na wysokich tyczkach łomotał długi transparent z napisem: „24 Konkurs Młodych Wynalazców", a pośrodku rynku piętrzyło się kilkadziesiąt stoisk z wynalazkami. Wokół nich krzątało się mnóstwo przyszłych inżynierów, którzy z entuzjazmem dyskutowali między sobą o konkursie i jeszcze sprawdzali swoje dzieła. Wszyscy nie mogli się już doczekać, aż sędziowie będą oceniać ich pracę. Wśród studentów był rzecz jasna i Jack, który czuł, że już cały się poci z nerwów. Nieustannie poprawiał na sobie kasztanową kamizelkę i zerkał na Chronotron, który błyskał w słońcu szklaną obudową. Wiercił się w miejscu i niecierpliwił się, by mieć to już za sobą. Pomiędzy morzem stoisk dostrzegł równie podenerwowanych przyjaciół. Barney już czwarty raz pucował rękawem swoją ogromną lupę z potrójnym szkłem i podwójnymi soczewkami, Eitan stał wyprostowany jak drut przy modelu sterowca i warczał na każdego, kto podszedł za blisko, a Clair opierała się plecami o stolik i miała zamknięte oczy, jakby głęboko się koncentrowała. Za nią kołysał się na linkach piękny, kolorowy model statku, który miał przyczepione kilka skrzydełek z papieru. Tak. Każdy chciał wygrać i jednocześnie zaistnieć w tym wielkim mieście pełnym magicznej technologii. A dla młodych ludzi, którzy dopiero uczyli się fachu, konkurs był wielkim krokiem ku przyszłości. Jack nie miał wątpliwości, iż sędziowie zainteresują się Chronotronem, ale znów zaczęły ogarniać go obawy, że coś pójdzie nie tak albo że jego wynalazek nie uruchomi się. Planował cofnąć się w czasie o całe osiem godzin, czyli tyle, ile wynosi teoretyczny limit urządzenia. Tylko, czy to zrobi dostatecznie wielkie wrażenie. Popatrzył na Chronotron i zmarszczył mocno brwi. Gdyby tylko znalazł sposób na wydobycie z kryształu większej mocy...
- Aż mi to przypomniało, gdy ja po raz pierwszy startowałem w podobnym konkursie za młodu. Byłem wtedy równie podekscytowany, co wy wszyscy.
Rozległ się nagle głos i Jack prędko obrócił się w miejscu. Uśmiechnął się szeroko na widok podchodzącego starszego mężczyznę, który również się uśmiechał.
- Profesor Ogden! Już myślałem, że pan nie przyjdzie! - Zawołał Jack.
- Jakże bym miał nie przyjść? Sam jestem ciekaw, kto w tym roku wygra konkurs - Odparł wesoło profesor - Jack, nawet jeśli przegrasz, to jeszcze nie będzie tragedia. Liczy się też dobra zabawa.
Chłopak przytaknął zgodnie. Opinia Ogdena była dla niego niezwykle cenna i był szczęśliwy już z samego faktu, iż profesor zaaprobował gorąco jego pomysł na wehikuł czasu. Był jednym z najlepszych inżynierów w kraju oraz jego mentorem, a więc Jack ponad wszystko pragnął go nie zawieść.
Starszy mężczyzna popatrzył uważnie na Chronotron.
- A więc wszystko gotowe, jak się domyślam. Udało ci się w pełni kontrolować moc tego idium?
Jack zawahał się nieco.
- Jeszcze nie do końca. Wciąż nie wiem, dlaczego nie mogę się cofnąć dalej niż o te osiem godzin. Ale w końcu rozwiążę to. Na pewno.
Profesor Ogden zmarszczył brwi z namysłem.
- Hm, mimo wszystko nie bez powodu inżynierowie dość niechętnie sięgają po czarne idium. Tak, ten kryształ skrywa w sobie ogromny potencjał, ale też i trudniej zapanować nad jego mocą. Poza tym dochodzi jeszcze fakt, iż ryzykowane jest samo manipulowanie czasem. Musisz być bardzo ostrożny, gdy się cofasz w czasie.
- Tak wiem, panie profesorze. Naprawdę jestem świadomy całego ryzyka - Powiedział poważnie Jack - Dlatego wykonałem tyle testów przed konkursem. Ale nie wiem, czy osiem godzin wstecz to nie jest za mało. W końcu Chronotron będzie w pełni przydatny dopiero, gdy uda się cofnąć o całe stulecia.
Ogden oparł dłoń o jego ramię.
- Bez pośpiechu, chłopcze. I tak to imponujące, że ktoś tak młody, jak ty, zdołał zbudować takie urządzenie, czego nie udało się dokonać nawet doświadczonym inżynierom. Jestem z ciebie bardzo dumny, Jack.
Chłopak wyprostował się czując jak słowa jego mentora natychmiast uskrzydliły go w środku. Nie może go zawieść. Nigdy sobie nie wybaczy, jeśli jego wynalazek okaże się klęską po tym wszystkim, ile włożył w niego pracy i gdy Ogden tak mocno wierzył w jego Chronotron. Zacisnął mocno usta i starał się uspokoić rozkołatane nerwy.
W końcu po wielu minutach oczekiwania, niedaleko rozległ się donośny odgłos bicia zegara na żelaznej wieży i Jack drgnął, wyrwawszy się z zamyślenia. Właśnie wybiła dwunasta godzina, co oznaczało, że wreszcie rozpoczyna się konkurs i za chwilę grupa sędziów, składająca się z samych wybitnych inżynierów i naukowców, będzie oceniała wynalazki. Profesor Ogden oddalił się do obserwującego konkurs tłumu mieszkańców, a Jack zesztywniał w oczekiwaniu. Trójka sędziów podeszła najpierw do najbliższego szeregu stoliczków, oddalonych od Jacka o kilka metrów, i chłopak dostrzegł jak mężczyźni uważnie oglądali pierwsze urządzenie, jednocześnie notując coś na podkładkach. A trwało to jakiś czas, jako że sędziowie byli bardzo dokładni i sami nie chcieli, aby coś umknęło ich uwadze. Prawie przy każdym stoliczku zatrzymywali się na przynajmniej parę minut, po czym szli dalej.
Gdy byli już na tyle blisko, że Jack słyszał każde słowo, jakie wypowiadali rozmawiając z uczestnikiem konkursu, chłopak spiął się jeszcze bardziej i ukradkowo przysłuchiwał się, aby ocenić, jak bardzo surowi są sędziowie. Właśnie oceniali model lokomotywy na kryształy idium, wyposażoną w wiele nowoczesnych udogodnień, ale z jakiegoś powodu model nie chciał się uruchomić, co powodowało, że student, który był autorem ów dzieła, był cały zestresowany i spanikowany.
- Ja naprawdę nie wiem, dlaczego nie działa! Przysięgam, że jeszcze rano lokomotywa jeździła po całym moim pokoju! Może to kwestia silniczka na parę albo zaciął się zawór hexetowy...
Jeden z sędziów przypatrzył się modelowi, biorąc go do rąk.
- A sprawdzałeś układ sprzężony, który podłączony jest do rdzenia? Pewnie energia idium jest źle odprowadzana i stąd ta niestabilna modulacja wewnątrz silniczka lokomotywy.
Młodzieniec popatrzył na sędziego zbity z tropu. Z kolei Jack wybałuszył szeroko oczy.
- Ja... zupełnie zapomniałem. Może... może rzeczywiście coś się poluzowało... Już nie zdążyłem tego sprawdzić przed konkursem...
Sędziowie tylko pokiwali głowami, nic więcej już nie mówiąc, i prędko odnotowali wynalazek chłopaka. Ten spiął się jeszcze bardziej i skarcił samego siebie pod nosem za tę gafę. Sędziowie poszli dalej, a Jack zastygł w miejscu oniemiały. Układ sprzężony... Energia idium, która jest niestabilna... No jasne! Chłopak aż uderzył się w dłonią w czoło. „Ależ ja byłem głupi", pomyślał sobie. Prędko rozejrzał się, upewniając iż sędziowie zajęli się teraz oglądaniem kolejnego urządzenia, po czym szybko wyjął z podręcznej sakiewki z narzędziami, którą miał przyczepioną u paska, mały śrubokręt. Pochylił się nad Chronotronem i zaczął odkręcać maleńkie śrubki przy płytach. Zdjął jedną płytkę i zajrzał do wnętrza. Już wiedział, dlaczego nie mógł zasilić urządzenia większą mocą, pomimo tego, iż tej nie brakowało w krysztale. Doznał olśnienia, jakby ktoś zapalił przed jego oczami lampę. A tyle obliczeń wykonał...
Nim sędziowie podeszli do niego, Jack szybko zamienił miejscami dwa kabelki, przykręcił jedną z mosiężnych zębatek, po czym przyczepił na nowo płytkę. Popatrzył z szerokim uśmiechem na Chronotron. Choć wiedział, że powinien wykonać najpierw kolejne testy, postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Nie było już czasu, aby sprawdzić poprawiony układ urządzenia, więc zaryzykuje. Wygra ten konkurs bez względu na wszystko.
Trójka sędziów w końcu dotarła do jego stoliczka i popatrzyła uważnie na wynalazek Jacka.
- A cóż my tu mamy? - Spytał jeden z mężczyzn.
Młodzieniec wypiął z dumą pierś.
- To Hexowy Modulator Czasoprzestrzenny. Czyli coś w rodzaju wehikułu czasu, którego nazwałem Chronotron.
Zgodnie z jego przewidywaniami, sędziom aż oczy się zaświeciły.
- Wehikuł czasu? No, no, jestem pod wrażeniem. Czy naprawdę on działa? - Zapytał kolejny.
- Jak najbardziej, proszę pana. Podczas testów udało mi się cofnąć o osiem godzin w przeszłość. Ale sądzę, że... uda mi się teraz znacznie dalej.
Odparł Jack, którego podekscytowanie sięgało teraz zenitu. Nie inaczej było z sędziami, którzy rozszerzyli oczy jeszcze bardziej.
- Zdumiewające! Czy zechcesz nam to zaprezentować, chłopcze?
- Oczywiście!
Studenci, stojący niedaleko, również spojrzeli na Jacka z niedowierzaniem i zbliżyli się, aby zobaczyć na własne oczy Chronotron w akcji. Jedynie profesor Ogden zmarszczył głęboko brwi. Zauważył, że Jack na prędce coś poprawił w urządzeniu i z jakiegoś powodu odczuł niepokój.
- Drodzy panowie, cofnę się teraz o całe dwa miesiące w przeszłość! Proszę patrzeć uważnie - Oznajmił Jack i bez wahania wcisnął żółty guzik. Chronotron cicho zabrzęczał, a czarny kryształ zaczął pomału błyszczeć i iskrzyć. Moc rosła z każdą sekundą i coraz więcej energii gromadziło się pod kloszem. Jack pociągnął za dźwignię i licznik obrócił się kilka razy, ustawiając odpowiednie cyfry. Pod szkłem zgromadziło się jeszcze więcej iskier, a Chronotron zaczął brzęczeć głośniej. Z kolei czarne idium rozjarzyło się teraz tak mocno, iż wydawało się, że pod kloszem schowało się miniaturowe słońce. Sędziowie odsunęli się nieco z niepokojem, ale Jack wciąż był szeroko uśmiechnięty. Był całkowicie pewien, że teraz energia kryształu nie spadnie, a Chronotron zadziała znacznie lepiej niż podczas prezentacji. W końcu wcisnął zielony guzik i wyprostował się, czekając aż nastąpi cofnięcie się czasu. I w tym momencie zorientował się, że coś było nie tak. Kryształ wciąż świecił się niemal oślepiająco, a Chronotron trząsł się od nadmiaru energii, ale nic więcej się nie działo. Uśmiech zszedł z twarzy Jacka i zaczął energicznie wciskać guzik.
- To nic, czasem się zacina. Zaraz się uruchomi, na pewno - Powiedział niemrawo i nadal maltretował przycisk czując, że zaczął oblewać go już stres. Chronotron rozbłysł jeszcze mocniej i Jack musiał aż odwrócić głowę przed oślepiającymi iskrami, jakie wydobywały się z kryształu.
- Czy aby na pewno tak miało być? - Zapytał jeden z sędziów, patrząc nieufnie na wynalazek.
Jack nie odpowiedział, tylko kątem oka wpatrywał się na swoje bezcenne dzieło, które trzęsło się coraz bardziej niepokojąco. W końcu Chronotron był już tak przepełniony mocą kryształu, że delikatne układy nie wytrzymywały napięcia, a mosiężne widełki zaczęły pękać. Jack zorientował się, że urządzenie lada moment rozpadnie się i próbował teraz wyłączyć Chronotron, ale i tu przycisk nie zadziałał. Prędko odsunął się i ledwo to zrobił, a zgromadzona energia osiągnęła swój szczyt, po czym nagle Chronotron eksplodował z hukiem. Szkło poleciało na wszystkie strony, jak i metalowe i miedziane części wynalazku. Z kolei olbrzymia moc czarnego idium uwolniła się z siłą miniaturowej bomby i w promieniu stu metrów potoczyła się wielką falą. Jack przeturlał się po ziemi z okrzykiem zaskoczenia. Siła eksplozji rozniosła w pył wszystkie stanowiska z konkursowymi dziełami, a ludzie, zgromadzeni na rynku, krzyknęli z przerażeniem i również zostali strąceni jak kukły. Niektórzy próbowali osłonić się tym, co akurat trzymali w dłoniach, a energia wybuchu przewaliła na ziemię nawet latarnie uliczne, które zgięły się jak cienkie patyczki. Po kilku sekundach zapadła cisza i Jack uniósł ciężko głowę. Czuł ból całego ciała od upadku na ziemię, a ubranie pokryte było pyłem. Zamrugał oczami i rozejrzał się wokół siebie. Sędziowie i paru studentów leżało na ziemi pozbawieni przytomności. Słyszał gdzieś rozpaczliwie krzyki, płacz i jeszcze słabe odgłosy upadających na ziemię przedmiotów. A gdy dźwignął się chwiejnie na nogi, jego oczy zrobiły się jeszcze szersze z szoku i totalnego przerażenia. Cały rynek wyglądał, jakby przetoczył się po nim huragan. Wszystko było zniszczone i leżało w kupce gruzów. Połowa ludzi była ranna, a połowa tak oszołomiona wybuchem, że tylko siedzieli na ziemi bladzi jak papier.
- Nie... nie... to nie tak miało być... To niemożliwe... - Wysapał Jack. Czuł się, jakby śnił jakiś koszmar i wciąż z niedowierzaniem wpatrywał się w pobojowisko, spowodowane przez jego Chronotron. Prędko obrócił się i zaczął szukać wzrokiem swoich przyjaciół. Ale nie musiał długo się rozglądać. Barney i Eitan właśnie pomagali rannym ludziom dojść do siebie, a z kolei Clair klęczała nad ciałem jakiegoś mężczyzny. Gdy Jack podszedł bliżej, serce zamarło mu w piersi. To był profesor Ogden, który najwyraźniej w momencie eksplozji musiał osłonić swoim ciałem najbliżej stojących widzów. Leżał pod przywaloną figurą z granitu i tylko widoczna była jego zakrwawiona twarz i przekrzywione okulary. Clair uniosła na Jacka przerażone spojrzenie i powiedziała roztrzęsionym głosem:
- Jack... coś ty zrobił?
Chłopak osunął się na kolana czując, że aż zakręciło mu się w głowie ze strachu i niedowierzania.
- Ja... ja nie chciałem. To był wypadek... Byłem pewien, że to zadziała... Nie tak miało być...
Barney, Eitan i Clair patrzyli na niego oskarżycielskim wzrokiem, niemniej oszołomieni jak wszyscy. Jack powiódł spojrzeniem do Chronotronu i zobaczył, że był prawie całkiem zniszczony. Zamiast skrzętnie skleconego urządzenia, była teraz tylko kupka złomu i walających się części. Ale jeden element był cały i nienaruszony. Czarne idium. Magiczny kryształ błyszczał w słońcu, jakby nigdy nic, a na jego powierzchni nie było nawet najmniejszej ryseczki. Jack aż się zdumiał tym widokiem i na czworakach podszedł do cennego kamienia. Chwycił go w trzęsące się dłonie i chwilę wpatrywał się w niego. Uniósł głowę i znów popatrzył na kolegów. Barney i Eitan nie zwracali już na niego uwagi, tylko dalej próbowali pomóc ludziom, którzy najbardziej oberwali od fali wybuchu. Jedynie Clair stała w miejscu, a po jej policzkach spływały łzy, gdy patrzyła na katastrofę. W końcu jednak ponownie spojrzała na Jacka. Nawet nie musiała nic więcej mówić, by chłopak wiedział, że właśnie stracił wszystko. Uznanie, szacunek, podziw, a szczególnie swoich przyjaciół. W jednej sekundzie stracił to, co było dla niego najcenniejsze i to w imię czego? Ścisnął w dłoniach chłodny kryształ i cicho zawył z rozpaczy. Był idiotą. Cholernym bezmyślnym idiotą, dla którego zwycięstwo w konkursie było absolutnie najważniejsze. Zgubiła go jego własna ambicja i teraz nie zdoła już tego naprawić.
Spojrzał zamglonymi oczami na kawałki Chronotronu. Dwa najważniejsze kable były zerwane, ale dało się je przyspawać na nowo. Połamane zębatki można wymienić. Chyba zostało mu jeszcze kilka części w warsztacie... No i kryształ, który jako jedyny był zupełnie cały. Zacisnął mocno usta i w końcu wyprostował się na klęczkach.
- Nie. To się tak nie skończy. Naprawię to wszystko. Jeszcze nie jest za późno. Naprawię swój błąd.
Prędko zgarnął w dłonie tyle kawałków Chronotronu, ile tylko zdołał, wcisnął kryształ do sakwy u pasa, po czym dźwignął się z powrotem na nogi. Nie oglądając się już nawet na przyjaciół, pobiegnął w stronę swojego domu.
Wpadł jak burza do pokoju robiącego za warsztat, w którym pracował nad swoimi wynalazkami. Rozsypał części Chronotronu na wolnym kawałku stołu, a zamaszyście strącił ręką inne rzeczy, aby zrobić miejsce. Następnie sięgnął po gruby zeszyt z notatkami i szybko przekartkował strony. Jego umysł pracował teraz na najwyższych obrotach i myślał już tylko o tym, by naprawić Chronotron. Chwilę czytał notatki, po czym chwycił ołówek i wynotował sobie kilka wyliczeń, aż w końcu zabrał się do pracy. Sięgnął po cały zapas żelastwa, jaki mu został i poskładał od nowa płytki. Chwycił druty oraz zerwane kable, by skręcić je od nowa, a obok niego spoczywał błyszczący kryształ, czekający cierpliwie na swoją kolej. Przez cały czas był skoncentrowany na swojej pracy, a po całym warsztacie rozlegały się odgłosy młotka, stukającego metalu i zgrzytanie składanych na nowo zębatek. Mimo wszystko Jack wiedział, że nie jest w stanie w krótkim czasie przywrócić Chronotron do pierwotnego stanu, skoro jego budowa wcześniej zajęła prawie rok. Ale tym razem było o tyle prościej, iż miał pod ręką wszystkie szkice i wyliczenia, a materiałów nie brakowało, by na prędce sklecić urządzenie choć na tyle, by wystarczyło na dwa cofnięcia się w czasie, jedno testowe i drugie właściwe. Już mu było wszystko jedno, czy Chronotron zdobędzie uznanie u słynnych inżynierów. Chciał tylko cofnąć to, co zrobił.
Odbudowa urządzenia zajęła Jackowi wiele godzin, aż za oknem zapadła noc, i w końcu wyprostował się ze śrubokrętem w ręku i otarł czoło. Tak, Chronotron nie wyglądał w tej chwili zbyt imponująco. Obudowa ledwo się trzymała, miedziane widełki nie były zbyt solidne, a zapasowego szklanego klosza w ogóle nie miał. Ale czarny kryształ znów był gotowy do użycia i tym razem Jack już nie miał zamiaru podkręcać mocy urządzenia. Wyliczył na prędce, ile energii wymagał Chronotron, by zrealizować ten plan i to musiało wystarczyć. Przynajmniej na razie. Wciągnął głęboko oddech i wcisnął żółty guzik na obudowie. Chronotron zabrzęczał i lekko zakołysał się na stole. Czarny kryształ zaczął znów błyszczeć magiczną energią i dookoła urządzenia posypały się maleńkie, białe iskierki. Jack sięgnął teraz do skleconej byle jak dźwigienki z boku obudowy i pociągnął. Cylinder z licznikiem zgrzytnął z oporem, ale pomału przekręcił się na wymagany czas. Chłopak wciągnął głęboko oddech i wziął w ręce Chronotron.
- Dobra. Próba: dwie minuty w przeszłość - Szepnął do siebie i spojrzał na zegar na ścianie, aby zapamiętać aktualny czas. Drżącą ręką wcisnął zielony guzik i zacisnął mocno powieki w oczekiwaniu. Kryształ zabłyszczał mocniej i rozległo się ciche pyknięcie, po czym Jack zniknął. Gdy pojawił się znowu, przez chwilę chłopak bał się otworzyć oczy w obawie, że urządzenie znów go zawiodło. Ale w końcu rozchylił pomału powieki i od razu zwrócił spojrzenie na zegar. Na twarzy Jacka rozlazł się szeroki uśmiech. Udało się. Cofnął się o dwie minuty. Nie było co do tego wątpliwości. Dla pewności popatrzył na siebie i Chronotron, ale nie dostrzegł żadnych skutków ubocznych. Odetchnął z niewymowną ulgą. A więc teraz chwila prawdy. Czas się cofnąć do momentu, gdy jeszcze nie rozpoczął się konkurs, a więc o kilka godzin w przeszłość. Znów spojrzał na wynalazek, trzymany wciąż w ręku, i poczuł, że ręce mu się trzęsą jeszcze bardziej. Miał tylko nadzieję, że Chronotron znowu nie wybuchnie. Nie było innego wyjścia. Albo się uda, albo już wszystko stracone na dobre. Ustawił na liczniku wymagany czas i powiódł palcem do zielonego guziczka. Na chwilę się zawahał, ale w końcu zacisnął mocno usta zbierając się w sobie i uruchomił Chronotron. Kryształ, tkwiący pomiędzy powykrzywianymi widełkami, rozbłysł pełną mocą i urządzenie zawibrowało. Po chwili Jack zniknął. Jednocześnie chłopak zauważył, że mimo wszystko coś się zmieniło. Gdy uniósł spojrzenie, wszystko dookoła niego wirowało jak w przyspieszonym filmie, wskazówki ściennego zegara w oszałamiającym tempie przesuwały się do tyłu, a w powietrzu dostrzegł fruwające iskierki, niewątpliwie emanujące z idium. Było to zarówno niesamowite, jak i ekscytujące uczucie, ale nim Jack zdążył w pełni ogarnąć to, co się z nim działo, już wirujące otoczenie zatrzymało się w miejscu i chłopak zachwiał się lekko, czując nieznaczne oszołomienie. Musiał zamrugać szybko powiekami, aby się otrząsnąć, po czym rozejrzał się. Zorientował się, iż nie trzymał już w rękach Chronotronu, a za oknem nie panowała noc, tylko wczesny wieczór. Zmarszczył z niepokojem brwi. To zdecydowanie nie wyglądało jak ranek, tuż przed konkursem. I w tym momencie zdał sobie sprawę jeszcze z tego, że nie był w swoim warsztacie, a w sali szkolnej i w dodatku nie był sam. Kilka kroków przed nim stali jego przyjaciele. Barney i Eitan zawzięcie się kłócili, a Clair patrzyła na nich zażenowana i rozbawiona jednocześnie.
- Zapomnij, to ja zdobędę drugie miejsce. Nie dałbym złamanego srebrnika za tę twoją śmieszną lupę - Zawołał Eitan.
- Ach tak?!
- Tak właśnie!
- No to chyba coś ci przyśniło, Eitan, bo twój sterowiec to szczyt nudy! Nikt nie zechce oglądać takiej kupki drewnianych klepek! - Odparował Barney.
- Odezwał się koleś, który ledwo nawet zdał pierwszy rok Akademii - Prychnął rudowłosy chłopak krzywiąc nos.
Barney naburmuszył się cały i posłał do niego jeszcze bardziej mordercze spojrzenie. Z kolei Jack wpatrywał się w nich, zupełnie otępiały, aż wreszcie uświadomił sobie, że Chronotron nie cofnął go o kilka godzin, ale o dokładnie trzy dni. Był to ten dzień, w którym zaprezentował swoim przyjaciołom swój projekt. Osłupiał i spojrzał w bok. Urządzenie spoczywało na krześle i wyglądało zupełnie normalnie, tak jak zbudował je na początku.
- A niech mnie... - Szepnął Jack.
Choć znów nie wszystko poszło tak, jak sobie zaplanował, stwierdził, że może jednak to lepiej. Spojrzał na kolegów i poczuł jak coś zaciska mu się w gardle. Jeszcze kilka godzin temu obaj byli poobijani, brudni i ledwo przytomni po wybuchu, a teraz kłócą się jak dzieci, cali i zdrowi. Zrobił kilka kroków do przodu i nagle rzucił im się na szyję, mocno ściskając obu jednocześnie. Barney i Eitan natychmiast przestali się kłócić i zastygli z zaskoczenia.
- Eee, Jack? Ty się dobrze czujesz, stary?? - Spytał Barney, czując się nieco zawstydzony tym dziwnym uściskiem przyjaciela.
Jack prędko się odsunął i uśmiechnął szeroko.
- Nigdy nie czułem się lepiej. Po prostu... cieszę się na wasz widok.
Zarumienił się na policzkach i zauważył, że również Clair wpatrywała się w niego zdziwiona. Ale zaraz sama się uśmiechnęła.
- Aż tak za nami tęskniłeś? Nie wiedziałam, że jesteś taki sentymentalny.
Jack zaśmiał się lekko.
- Ja też nie wiedziałem.
Barney odchrząknął, wciąż jeszcze trochę zakłopotany, i powiedział:
- No dobra, to pokażesz nam wreszcie, jak te cudo działa?
- No jasne.
Przytaknął od razu Jack i podszedł do krzesła. I w tym momencie znów się zawahał. Nieustanne deja vu, które teraz miał z powodu cofnięcia się w czasie, dało mu wiele do myślenia. Bardzo wiele. Przypomniały mu się słowa profesora Ogdena, które ten wypowiedział w dniu konkursu: „...nie bez powodu inżynierowie dość niechętnie sięgają po czarne idium. Tak, ten kryształ skrywa w sobie ogromny potencjał, ale też i trudniej zapanować nad jego mocą. Poza tym dochodzi jeszcze fakt, iż ryzykowane jest samo manipulowanie czasem". No właśnie. Jack od początku wiedział, że urządzenie, które ingeruje w linie czasoprzestrzenne, jest bardzo ryzykowne już samo w sobie. Wystarczyłby jeden błąd, by zachwiać delikatną równowagą czasu. Z kolei czarne idium jest na tyle potężne, że właściwie niebezpieczne i przekonał się o tym podczas konkursu. Coraz bardziej rozumiał niezwykłą siłę magicznych kryształów i jak bardzo trudno okiełznać magię przy pomocy nauki. W każdej chwili ta moc może się wymknąć znów spod kontroli, a Jack nie miał zamiaru do tego dopuścić. Nie chciał znów patrzeć na zakrwawionych przyjaciół. Ten głupi konkurs całkowicie przyćmił jego zdrowy rozsądek, bo tak bardzo zależało mu na wygranej...
- Jack? Halo? Co się dziś z tobą dzieje, co? - Usłyszał głos Barneya, który wyrwał go z zamyślenia.
Jack uniósł wzrok i spojrzał na kolegów, którzy wpatrywali się w niego z niepokojem. W końcu uśmiechnął się i odparł:
- Wszystko w porządku. Po prostu przemyślałem kilka rzeczy i jednak wycofam się z konkursu.
Jego przyjaciele rozwarli szeroko oczy ze zdumienia.
- Co?! Ale Jack! Przecież to było twoje marzenie! - Zawołał Barney - Wciąż powtarzałeś, że chcesz wygrać ten konkurs i jak bardzo ci zależy na tym patencie na Chronotron!
- Dlaczego? - Zapytała jeszcze Clair.
Jack poklepał ze spokojem Chronotron, który błyszczał w promieniach zachodzącego słońca.
- Widzicie, Ogden miał rację, że moc kryształów idium jest trudna do opanowania, a szczególnie czarnego idium. Dotarło do mnie, że Chronotron wymaga jeszcze wiele pracy i mimo, że wykonałem tyle wyliczeń, nie mogę mieć stu procentowej pewności, że coś nie pójdzie nie tak. Wystarczy jeden błąd, by doszło do katastrofy. Nie chcę tego.
Barney, Eitan i Clair zdziwili się tymi słowami, ale poniekąd rozumieli obawy Jacka.
- Tak więc zrozumiałem, że jeszcze jest za wcześnie, aby zaprezentować światu prototyp wehikułu czasu. Być może nawet kilka lat zajmie jeszcze studiowanie mocy tych kryształów. Nie chcę się z tym spieszyć. Nie zależy mi już na tym konkursie. Wolę podziwiać wasze wynalazki.
Dodał wesoło.
- Rozumiem. Pewnie masz rację. Choć to nie zmienia faktu, że Chronotron wygląda naprawdę super - Powiedziała Clair - W takim razie będziemy czekać aż będzie w pełni ukończony.
- I jak będziesz mieć już pewność, że panujesz nad energią idium, zabierz nas ze sobą. Najlepiej do epoki dinozaurów! - Podekscytował się Barney.
Jack roześmiał się.
- Zobaczymy. Obiecuję, że będziecie pierwsi, którym pokaże ukończony Chronotron.
Przyjaciele rozpromienili się i ani trochę nie mieli żalu do Jacka, iż zrezygnował z konkursu. Podjął bardzo mądrą decyzję, a to tylko jeszcze bardziej cechowało dobrego przyszłego inżyniera. Jednocześnie Barney i Eitan od razu powrócili do przekomarzania się, tym razem o to, który z nich wygra Konkurs Młodych Wynalazców. Clair pokręciła głową i spojrzała jeszcze na Jacka. Uśmiechnęła się promiennie do niego i skinęła głową, na co chłopak zaróżowił się na policzkach odwzajemniając uśmiech. Tak. Podjął słuszną decyzję, czuł w to sercu. Nie miał zamiaru porzucić marzenia o byciu najlepszym inżynierem i nadal będzie wytrwale do tego dążył. Będzie pracował nad Chronotronem jeszcze ciężej niż wcześniej, aż naprawdę stanie się prawdziwym wehikułem czasu, w pełnym znaczeniu tego słowa. Magia i technologia fascynowały go od zawsze i wierzył, że kiedyś powstaną wynalazki, które naprawdę zmienią świat. A póki co był szczęśliwy, że miał coś znacznie cenniejszego niż nawet jego wspaniały Chronotron.
Uśmiechnął się znów do siebie i patrzył na kłócących się bez sensu Barneya i Eitana. W końcu podszedł i zagadnął ich z rozbawieniem. Ostatnie promienie słońca padały na cichy i niepozorny magiczny kryształ, spoczywający pod szklanym kloszem, a maleńka iskierka opadła na płytę Chronotronu. Niezwykłego wynalazku, który cierpliwie czekał na swój wielki dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top