1# Pokątna

wężomowa

rozmowa telepatyczna

Po wyjściu z sierocińca razem z olbrzymem teleportowaliśmy się {dop. aut. Hagrid umie się teleportować}na ulicę pokątną.Było tam bardzo dużo dziwnie wyglądających ludzi. Najpierw Hagrid zaprowadził mnie do Dziurawego Kotła na rozmowę. Usiedliśmy, a wielkolud zaczął opowieść:

 - Z tego co powiedział mi Dumledore to jesteś czarownicą czystej krwi, to znaczy że twoi rodzice też byli czarodziejami. Matka nazywała się Dorcas Riddle z domu Schillów,a ojciec Tom Riddle. Kobieta zmarła kiedy miałaś roczek, ale nie wiem jak.

- A ojciec?

-Twój tata był potężnym czarnoksiężnikiem, nazywany Czarnym Panem lub Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, umarł parę miesięcy po twojej mamie, którą też sprowadził na zła drogę.

-A jak mój ojciec był nazywany?

-Twój ojciec był bardzo złym człowiekiem, nie wspominajmy go nazywał się...-mężczyzna przerwał swoją wypowiedź jakby bał się, że dalsze słowa, które padną z jego ust zostaną zmienione paskudna klątwę.

-Wysłów się.-z lekkim znudzeniem prawie wysyczałam.

-VOLDEMORT.

-Ciekawe.-powiedziałam zastanawiając jak można było dać dziecku na imię Voldemort.

-O cholibka jak późno, masz to twój klucz do skarpa,listę potrzebnych rzeczy, więc spotkamy się tu za 5 godzin.

Powiedział Hagrid i wyszedł .Postanowiłam najpierw przeanalizować sytuację. Mam dar  czego nikomu nie powiedziałam, dzięki niemu mogłam wiedzieć kiedy ktoś kłamię. Zastanawiałam się dlaczego mężczyzna nie powiedział jak zginęli moi rodzice, chociaż z moich obserwacji wynikało, że dobrze to wiedział. Oglądając spacerujące dzieci z rodzicami przez tyle lat zdawałam sobie sprawę, że ja nigdy nie będę w podobnej sytuacji, ale teraz skoro wiem o sobie trochę więcej, znajdę odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań.. Dalsze rozmyślania postanowiłam zostawić na później z powodu bardzo szybko płynącego czasu.

Najpierw udałam się do Gringotta po pieniądze.Gdy tam weszłam zobaczyła setki dziwnych stworzeń, podeszłam do jednego z biurek i  powiedziałam starając ukryć się jakiekolwiek oznaki zdenerwowania:

-Chcę dostać się do rodzinnej skrytki Riddlów.-podałam stworzeniu kluczyk. Mężczyzna stojący parę metrów ode mnie o długich blond włosach i arystokratycznej twarzy słysząc moje słowa upuścił worek z pieniędzmi i popatrzył na mnie trochę ze strachem i podziwem tak samo jak stwór siedzący za biurkiem:

-A jest pani?

-Lilianna Riddle.

Teraz wszystkie stworzenia i ludzie którzy to usłyszeli stali z rozdziawionymi buziami i strachem w oczach. Można było wyłapać szepty: to niemożliweoni mieli córkę?, ciekawe czy będzie taka jak oni?

Stwór po otrząśnięciu się z pierwszej fali szoku ręka nakazał abym poszła za nim. Skrytka była wielka a pieniędzy  jeszcze więcej. Pierwszy raz widziałam tyle pieniędzy. Wzięłam swoja torbę i wpakowała do niej tyle monet ile się w niej zmieściło. Jedno przyciągnęło moja uwagę, więc postanowiłam zapytać się o to ów istotę:

-co to jest za waluta?

-Pieniądze czarodziejów, złote to galeony ,a te srebrne to sykle, zaś miedziane knuty.

Powiedział a następnie zamknął skarbiec, oddał mi kluczyk i wyprowadził na górę skąd poszłam do księgarni esy i floresy po potrzebne książki. Dodatkowo kupiłam jeszcze nadprogramowe książki: Magia umysłu,Teleportacja, Stare rody czarodziejów, Animagia oraz Okumelacja czyli chroń swój umysł.Następnie poszłam do Madame Malkin po szaty szkolne, po pół godziny wszystko było gotowe,ale  postanowiłam wziąć jeszcze trzy czarne długie płaszcze. Resztę rzeczy kupiłam szybko, został jeszcze zwierzak oraz różdżka. Poszłam po stworzenie. Chodząc pomiędzy różnej wielkości klatkami, zobaczyłam sporej ilości klatkę przykrytą płachtą. Sprawnie zrzuciłam materiał, a moim oczom ukazał się piękny  młody irbis. 


Poczułam między nami więź. Zwierze podeszło do klatki i oparło o nią łapki, obserwując moje poczynania swoimi wielkimi szarymi oczami w których widziałam ból i budujące się do mojej osoby zaufanie.Wyglądał trochę mizernie a wielkością dorównywał zwykłym domowym kotom.

-Widzę że cie polubił, to zwierze ma paskudny charakter i nikomu nie udało się go oswoić, to młody 5 miesięczny chłopiec.-powiedziała kobieta stojąca za mną.

-Ile kosztuje?

-150 galeonów.

Zapłaciłam, a kobieta chciała zwierzę znów zamknąć w klatce, lecz szybko zaprotestowałam. Poprosiłam tylko o smycz i obrożę. Po chwili zwierzę szło koło mnie dumnie ulica Pokątną, a ludzie omijali nas szerokim łukiem, chyba te stworzenia nie są za bardzo popularne.

Czyli została tylko różdżka. Udałam się do sklepu Oliwandera, podobno robi najlepsze. Po wejściu do budynku podszedł do mnij mężczyzna i zapytał:

-Pewnie idziesz do pierwszej klasy w Hogwarcie i przyszłaś po różdżkę.

-Tak-odparłam stanowczo zatrzymując wzrok na okazałych pułkach na których piętrzyły się prawdopodobnie stosy różdżek.

Mężczyzna po chwili był między regałami. Podawał mi wiele, ale one nie pasowały do mnie. Oliwander z wahaniem podał dziwnie wyglądający patyk wtedy stało się parę rzeczy naraz kolor moich oczu na chwilę przybrał czarny kolor,a z różdżki wydobył się szaro-zielony dym, który uformował się w wielkiego węża, pokłonił się dziewczynie mówiąc:

-Witaj potomku Sliterina, jestem od teraz twoim chowancem i mam za zadanie chronić cię i doradzać .

Następnie duch wszedł w Dente{dop.aut. tak nazwałam irbisa} mówiąc że jego ciało będzie odpowiednie na odpoczynek, powiedział także że możemy się porozumiewać telepatycznie, potrafi także wyjść z ciała zwierzęcia gdy będziemy sami albo kiedy będę w niebezpieczeństwie.Potem mgła opadła i zobaczyłam przerażoną twarz Oliwandera, spytała:

-Co ta za różdżka?

-Miała 17 cali,zrobiona  z drzewa hippomate mancinella, stworzona z włosów testala, dzięki niej dokonasz wielkich czynów.Jednak w chwili kiedy wzięłaś w nią do reki zaszła bardzo rzadka reakcja, różdżka zrobiła z ciebie również swojego stwórce.

Z zainteresowaniem zaczęłam gładzic magiczny hebanowy patyk, kiedy zamierzałam przekroczyć próg drzwi mężczyzna zawołał:

-Czy można wiedzieć jak się panienka nazywa?

Odwróciłam się i z uśmiechem i powiedziałam:

-Riddle. Lilianna Riddle.

I wyszłam zostawiając oniemiałego mężczyznę w sklepie.Zostało jeszcze dwie godziny dlatego postanowiłam się telepatycznie zapytać swojego opiekuna kim jest:

-Jak się nazywasz?

-Jestem kawałkiem duszy Salazara Slytherina twego przodka, który kazał chronić swoich potomków powołując do istnienia takie istoty jak ja, dzięki swojemu magicznemu połączeniu z różdżka byłem w stanie ujawnić się.

-Wiesz gdzie mogę kupić książki o czarnej magi?

-Najlepszy będzie Nokturn,ale musisz założyć pelerynę aby nikt cie nie rozpoznał bo potem przez to możesz mieć kłopoty, zapomniałem ci powiedzieć że mogę przybierać postać ludzką, chodźmy do jakiejś ciemnej uliczki abym mógł się zmienić w człowieka.

Poszłam do ciemnego kąta, wtedy czarny dym wyszedł z Dente i uformował się w człowieka w czarnym płaszczu miał on na oko 25 lat. Posiadał czarne oczy, takiego samego koloru włosy i płaszcz. Zaciągnął kaptur na głowę tak jak ja, wziął irbisa na ręce i teleportował nas na Nokturn, rzucił jeszcze na moją torbę zaklęcie, aby wszystkie książki mogły się w niej zmieścić. Stałam osłupiała i nie wiedziałam jak on to zrobił bez różdżki:

-Jak to zrobiłeś skoro nie masz różdżki?

-Magia bezróżdżkowa, gdy będziemy w sierocińcu to cię trochę podszkolę, ponieważ nie będziesz tam mogła używać różdżki,a teraz chodźmy do Dartona z tego co wiem ma najlepsze książki na tematy które mogą się Ci spodobać.

Powiedział i poprowadził mnie do odpowiedniego sklepu. Mijaliśmy wiele osób które za sympatycznie nie wyglądały. Weszliśmy do sklepu. Po pewnym czasie wybrałam : Czarna magia dla początkujących, Zaawansowana czarna magia,Magia bezróżdżkową, Historia Hogwartu powiązana z czarna magią, Klątwy i uroki oraz Starożytne języki demonów. Po wykupieniu książek teleportowaliśmy się z powrotem na ulice Pokątną gdzie już czekał Hagrid. Szybko schowałam książki na sam spód torby i podeszłam do mężczyzny który taszczył w moją stronę wielki kufer który mi podarował. Wielkolud był bardzo zdziwiony widząc zwierzątko jakie sobie wybrałam, lecz o nic nie pytał.

-Gdzie można wymienić galeony na dolary?-spytałam.

-Już cię zaprowadzam.

Powiedział i razem weszliśmy do sklepu gdzie wymieniłam trochę galeonów tak aby mieć 7000 dolarów na zakupy w świecie mugolskim. Hagrid teleportował nas na obrzeża sierocińca, dał mi bilet na pociąg 1 września o godzinie 11.00, pożegnał się i teleportował. Zmęczona  z Dente na rękach poszłam do swojego pokoju w sierocińcu, aby pooglądać zakupione książki i porozmawiać ze Slytherinem.

                                                                                                                                                                                                                                   1294 słów. Następny rozdział około środy.Dawajcie gwiazdki i komentarze! Do następnego!

Życzę wszystkim świetnych wyników z egzaminów i czerwonych pasków na świadectwach!

basia0123


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top