II
Ognisko przy którym siedziałam przyjemnie trzeszczało. Obozowicze radośnie się śmiali i grali w gry. Moja kuzynka siedziała koło nie jakiego Willa a Kyle co chwilę grał solówki na ukulele patrząc na mnie. Każdy się świetnie bawił. Chejron i Pan D. obserwowali nas. W tedy uderzył nas podmuch zimnego powietrza i zobaczyliśmy wysoką kobietę z piórem pawia - HERĘ. Już wiem czemu podmuch był zimny.
- Drodzy herosi. - powiedziała wolooka. - Przybywam powierzyć wam zadanie.
Wszyscy przyklękli na kolano. Oprócz mnie. Hera zignorowała to, choć z widocznym trudem.
- Megan Jackson, powstań. - powiedziała Hera. - Udasz się do Hadesu i zabijesz Cerbera oraz porwiesz Persefonę. Nie muszę się chyba tłumaczyć po co. Prawda, herosiki?
- Tak... - powiedzieli tłumem.
Megan z przerażaniem wstała. Nie ważne jak potężny by heros nie był, jeżeli nie wychował się w Hadesie, szansa na przeżycie zancząco maleje. Muszę przyznać że przecież Percy Jackson to dokonał, jednak on miał perły. Tym bardziej że Percy nie mógł Jej pomóc. Uciekł za łowczyniami.
- Tak, Pani. - powiedziała MEGAN
- NIE - krzyknęłam.
Ta misja jest samobójcza. Cerbera nie da się zabić. A nawet jeśli by się Jej jakimś cudem udało, to porwanie persefony... Szaleństwo.
- Ah? Córeczka Hadesa? - spytała. - Dziecino z nieprawego łoża, radzę Ci paść na kolana i błagać na kolanach. Chyba że wyzywasz mnie na pojedynek.
Aro? Myśli że Jej się boje? Błąd krówko. Bo widzicie moje oko może dość zranić, tak jak sztylety.
- Tak, o królowo. Lilian Di Angelo.
Gdy wypowiedziałam swoje nazwisko, młody chłopak któy stał koło domku Hermesa z zaciekawieniem spojrzał na mnie, a jedna z łowczyń spojrzała pytająco na Chejrona.
- Wyzywasz mnie na pojedynek? - spytała Hera.
- Tak, Hero, Wyzywam Cię. Jeśli wygram, nie każesz iść do Hadesu Megan. Jeśli przegram, możesz mnie zabić.
- LILIAN!!! - Krzyknął Kyle. - NIE RÓB TEGO!!!
- Dość Lilian. - powiedział cherjron. - Pani, wybacz jej tą zniewagę.
Hera ścisnęła usta.
- Lilianno twoja zniewaga była oburzająca. Jednak doceniam oddanie przyjaźni. Nie wyślę Megan Jackson na misję.
Patrzyłam jak Meggie z ulgą oddycha.
- Jednakże zostawię tobie małą pamiątkę. To co dałam Heraklesowi będzie i twoje. SZALEŃSTWO PODCZAS SZCZĘŚCIA. Niech Cię to nauczy szacunku do bogów.
Po tych słowach Hera rozwiała się w dym.
Od dziś oficjalnie nienawidzę Hery.
Przerażony Kyle biegnął w moją stronę. Acha będzie grubo.
- Lilian!!!. - krzyknął. - Głupolu jeden!!!!
Taaak, głupolu. Nazwał mnie głupolem. Jednak głośniejsza od Niego była Meggie. Na strój kąpielowy Hadesa.
- LILKA!!! - Krzyknęła. - Znamy się dzień a ty już nadstawiasz swój kark za mnie?!
Podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
- Dziękuje, dziękuje DZIĘKUJE!!! - mówiła w kółko. - Zostaniemy przyjaciółkami na zawsze, prawda?
- Tak, myślę. - powiedziałam.
Kyle i Meggie. Przyjaciele. Mam przyjaciół. Poczułam się bardzo szczęśliwa. SZCZĘŚLIWA. Te słowo mnie strasznie zabolało. Chwyciłam się za moje oko.
- AGHHHHHHH - Krzyknęłam.
Meggie odskoczyła o de mnie. I z przerażeniem mnie obserwowała. Chejron i pozostali którzy dopiero co się ocknęli również na mnie patrzyli.
- Lilianno? - spytał zaniepokojony Chejron - Wszystko w porządku...?
Właśnie w tedy moje ciało się wygięło i bez mojej zgody na mojej twarzy powstał uśmiech. Ręka sama zeszła z oka. Nie miałam co zrobić. Moje oko powędrowało do Chejrona. On na mnie spojrzał. I upadł jęcząc z bólu. Właśnie w tedy się ocknęłam i zrozumiałam o co chodziła z klątwą ,,Heraklesa,, Gdy tylko będę szczęśliwa, stanę się szalona. Nie mogę być już nigdy szczęśliwa.
Ludzie od Apolla razem z Kylem zgromadzili się wokół Chejrona i zaczeli go leczyć. A ja uciekłam. Jak tchórz do domku Hadesa. Co poradzić? To odziedziczyłam od ojca. Cicho jak cień weszłam do domku. I od razu usiadłam na swoim ulubionym miejscu przy otwartym oknie na piętrze. To dziwne ale domek Hadesa był zbudowany dla maksymalnie trzech osób. Właśnie w tedy usłyszałam melodie na ukulele.
- Kya!!! - wrzasnęłam.
Nie spodziewałam się muzyki w tym miejscu. I co się stało? Spadłam z piętra wprost na Kyle'a.
- O mój. Przepraszam. - powiedziałam ponuro i cicho. Jak zawsze. - Nie sądziłam że ktoś tu będzie grał.
Chłopak jęknął. W końcu był moją poduszką.
- Lilian! Jak zawsze w dobrym humorze. - powiedział. - przyszedłem porozmawiać o tym co się przed chwilą stało.
Acha. No właśnie nie słoneczko.
- Nie Kyle. Wracaj do domku Apollina. Potrzebuje być sama. Nie zbliżaj się do mnie, to niebezpieczne.
- Ale czemu? Nic się nie stało oprócz tej głupiej klątwy od Hery. Nie jesteś niebezpieczna.
- Jestem. Upadek Chejrona był spowodowany moją mocą. - powiedziałam. - A teraz spadaj. Kyle.
Chłopak kiwnął głową.
Myślę że jest przerażony.
- Dobrze Lili. Ale pamiętaj że zawsze możesz się do mnie zwrócić po pomoc.
Po tych słowach Kyle, syn Apollina odszedł. Szybko podbiegłam do drzwi domku i trzasnęłam drzwiami. W przedsionku domku Hadesa było ogromne lustro. Popatrzyłam się na swoje odbicie. Kyle się nie boi. Mam przyjaciółkę. Serce zabiło mi szybciej a przeklęte oko zaczęło mnie szczypać.
O nie. Nie będę szczęśliwa. Pomyślałam o bólu Chejrona. O moim żałosnym dzieciństwie w Hadesie. Humor mi się pogorszył jednak oko przestało szaleć. Tak ma być zawsze.
Usłyszałam pukanie.
- Lilka? Jesteś ty tam? - powiedział głos Megan. - Musimy pogadać.
- Nie potrzebuje psychologa. - powiedziałam. - Ani psychiatry
- Mam lody czekoladowe.
- Otwarte!
Co do cukru i jedzenia mam specjalną słabość. Co poradzić?
Megan powoli weszła do domku.
- Ładnie masz tutaj. Tak mroczno.
- Bo wiesz, Córka Hadesa. Te sprawy, nie? - powiedziałam najweselej jak potrafiłam. Jednak zobaczyłam martwiące się spojrzenie od strony Megan.
- No, tak. Córka Hadesa. - powiedziała zamyślona. - Masz świadomość że takie potężne potwory jak my nie mają prawa żyć? Tak przynajmniej uważają Bogowie.
Zaczęłam jeść lody. Były cudownie pyszne.
- Myhm. Kto zrobił te lody? - spytałam.
Co raz bardziej robię się rozmowna. Megan zaśmiała się.
- Kyle!
Acha. No to rozkoszujmy się ostatnią porcją w naszym życiu.
- I jeszcze. Wyrocznia nas wezwała. - powiedziała niepokojąco Megan. - Chodź.
We dwie szłyśmy przez obóż Herosów do wielkiego domu. Herosi patrzyli się na nas podejrzliwie Weszłyśmy na strych. A gdy tylko się zbliżyłyśmy Wyrocznia ochłonęła się cała czarną mgłą, nie zieloną. Przestraszona Meghan chciała się cofnąć jednak coś Jej nie pozwalało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top