Epilog
3 miesiące później
-Nałóż jeszcze trochę na lewy policzek - doradziła mi Naemin, spoglądając na mnie z uwagą.
Wzięłam trochę różu na pędzel i nałożyłam go na twarz. Nie chciałam wyglądać jak klaun, więc dużo go nie nakładałam. Nie chciałam zbyt mocnego makijażu. Jednak sama już nie mogłam zdecydować co poprawić, lub co zmienić. Naemin świetnie spisywała się w roli mojego doradcy i stylisty.
-Okej, pokaż mi się - odsunęła się ode mnie, żeby lepiej mi się przyjrzeć.
Odwróciłam się do niej i uśmiechnęłam nie mogąc się powstrzymać. Byłam podekscytowana. Z uwagą przyglądała się mojej białej, zwiewnej, koronkowej sukience. Wyglądała na zadowoloną z efektu końcowego. Nie ukrywając, ja również.
-Wyglądasz przepięknie, teraz tylko dodajmy kilka kwiatków do twoich włosów - podeszła do wazonu, w którym był bukiet kwiatów.
-To nie będzie za dużo? - dopytywałam z niepewnością. Usiadłam na krzesełku, gdy zauważyłam, że już do mnie idzie.
-Nie, wpasujesz się w klimat. Zresztą mówiłaś, że on też nie będzie ubierał się jakoś bardzo elegancko. Idziecie w końcu do Hawajskiej restauracji - włożyła mi kwiatka we włosy i przypięła go wsuwką - Dodatkowo będzie to idealny element do twojej stylizacji. Jeszcze lepiej wpasujesz się w hawajskie klimaty zabaw.
-Tak, ale nie chcę żeby widział, że tak bardzo się nakręciłam na coś więcej - powiedziałam zdenerwowanym głosem.
Na samą myśl o tym, że miałoby coś się wydarzyć trzęsły mi się ręce. Po zatem nawet nie miałam pewności co on sam o tym myśli. Przecież zawsze może być tak, że to ja sobie coś ubzdurałam, a on po prostu chce mi tylko podziękować za to wszystko. W głowie kłębiło mi się wiele scenariuszy, począwszy od tych, gdzie mi się oświadcza, kończąc nad tymi, gdzie nasza znajomość się kończy.
-To wasza pierwsza oficjalna randka, dlaczego miałaby być ostatnią? - pytała, gdy jej ręce były zajęte moimi włosami.
-Nie wiem, może zmienił zdanie. On nie jest taki sam jak wcześniej. Jego charakter jest coraz silniejszy. Przez ostatni miesiąc zajmował się sprawami firmy. Chce ją w końcu odzyskać, a ja nie wiem czy jestem na tyle silna żeby stać obok niego, dorównać mu i wspierać - wyjaśniłam zmartwionym głosem.
-Ale nadal go kochasz - pochyliła się i spojrzała mi w oczy -I na tym powinnaś w pełni się skupić. Nie myśl o czymś na co wpływu byś nie miała - dodała, spoglądając ukradkiem na mnie.
-Tak, ale.. - westchnęłam ciężko - Jest taki zdeterminowany. Ledwo co wyszedł ze szpitala, a już wziął się do pracy. Zachowuje się jak biznesmen, boję się że mogę za nim nie nadążyć - mruknęłam, będąc niezbyt tego wszystkiego pewna.
-Nie masz czego się bać - stwierdziła i pociągnęła za moje włosy żeby odgarnąć je na tył - Robi co w jego mocy, żeby stanąć na nogi. Chce żebyś była z niego dumna. Pamiętaj, że jemu też na tobie zależy i chce ci pokazać, że jest już z nim dobrze byś się nie martwiła - uśmiechnęła się miło w moją stronę.
-Wolałabym żeby w pełni wyzdrowiał zanim zacznie się przepracowywać - jęknęłam.
Zostawiła moje włosy, gdy były już gotowe. Ja również wstałam, wiedząc że czasu było coraz mniej. Zebrałam moje rzeczy w jedną torebkę i gotowa udałam się do wyjścia. Naemin dawała mi dzisiaj podwózkę, więc była gotowa podbudować mnie na duchu.
Widywałam się z Jiminem kilka razy w tygodniu mimo, że był zajęty. Zmieniał się na moich oczach, co było oznaką tego, że wracał do zdrowia. Oprócz tego, że miał dużo energii, bardzo dużo się uśmiechał i widziałam, że był szczęśliwy. Czułam jakbym poznawała teraz innego człowieka, ale to nie zmieniło moich uczuć do niego. Można nawet powiedzieć, że za każdym razem stawały się one silniejsze.
Dopiero teraz czułam, że nasza relacja się rozwija i oboje tego chcieliśmy. Jihyun trafił za kratki i już nam nie zagraża. Hyunso musiał być rozdarty pomiędzy dwoma wnukami, ale ostatecznie wybrał bezpieczeństwo Jimina. Nadal próbuje utrzymywać bliski kontakt z Jihyunem i go widywać, choć on tego nie chce. Jihyun został skazany na długie lata, bez możliwości wyjścia wcześniej. Dodatkowo ma się odbyć przeciwko niemu kolejna rozprawa, tylko teraz w kwestii jego nielegalnych działalności, które w miedzy czasie zostały odkryte przez służby policyjne.
Hyunso pomaga Jiminowi w kwestii prawnej przejęcia firmy i w posprzątaniu całego bałaganu, który pozostał. Mam nadzieję, że uda mu się wrócić do gry. Chociaż nie będzie to za łatwe.
-Chcę Ci coś powiedzieć - cichy głos Naemin wyrwał mnie z transu.
Spojrzałam na nią będąc ciekawą co chciała mi powiedzieć. Jej mina wskazywała na to, że się martwiła, ale nie miałam pojęcia dlaczego.
-Co takiego? - zacisnęłam palce na torebce.
-Przepraszam, że cię nie uprzedziłam, ale zdecydowałam się na pójście na dalsze studia - powiedziała zdenerwowanym głosem.
-To wspaniale - odpowiedziałam z uśmiechem. Była typem osoby, która lubiła siebie doskonalić, więc pewnie w końcu by do tego doszło - Jaka to uczelnia? Gdzie się znajduje? - zapytałam z ciekawości. Cieszyłam się, że się dostała.
-To jedna z lepszych Japońskich uczelni - oznajmiła niepewnie.
Moje serce zwolniło na moment, gdy jej słowa dotarły do mojej głowy. Nie spodziewałam się, że będzie mierzyła tak daleko.
-Więc chcesz wyjechać za granicę? - byłam zaskoczona.
Nie myślałam, że może mieć kiedyś takie plany. Nigdy się nie rozdzielałyśmy. To oznaczało kilka miesięcy bez niej. Była moją najlepszą przyjaciółką, nie mogłam wyobrazić sobie tego, że nie będzie w pobliżu.
-Przepraszam - szepnęła i odwróciła wzrok w żalu.
Cieszyłam się, że jej się udało. Nie chciałam żeby czuła się z mojego powodu źle. Choć w głębi duszy chciałam żeby nigdzie nie wyjeżdżała. Co ja bez niej zrobię? Przełknęłam ślinę i odetchnęłam. Nie powinna mieć poczucia winy przez to, że mnie zostawi.
-Nie przepraszaj - powiedziałam trzęsącym się głosem - Cieszę się, że będziesz spełniać swoje marzenia - dodałam, mimo smutku jaki czułam w środku.
Posłała mi jedno spojrzenie, które wcale nie okazywało tego, że poczuła się lepiej. Choć w mojej głowie cisnęły się różne myśli, nie mogłam próbować jej powstrzymywać.
-Zawsze przecież będę mogła cię odwiedzić, będziemy dzwonić i pisać. Nawet z grobu cię wyciągnę. Nasz kontakt nigdy nie urwie się i to mogę ci obiecać - powiedziałam cicho.
Zwolniła autem, gdy zbliżaliśmy się do restauracji. Chciałam żeby była szczęśliwa, tak jak ona zawsze dbała o moje szczęście i dobro. Teraz powinna zadbać o siebie.
Zatrzymała auto i obie wysiadłyśmy. Stanęłyśmy naprzeciwko siebie na chodniku. Ledwo co mogła spojrzeć w moim kierunku.
Podeszłam do niej i położyłam obie ręce na jej ramionach. Spojrzałam jej w oczy. Nigdy nie widziałam, takiego poczucia winy na jej twarzy.
-Nie czuj się źle dlatego, że wyjeżdżasz - szepnęłam, czując jak zaciska mi się gardło ze smutku - Będę za tobą tęsknić, ale.. - przygryzłam wargę, nie mogąc z siebie nic więcej wykrzesać.
Jej oczy zaszły łzami. Ja również nie mogłam się powstrzymać. Patrzyłyśmy się na siebie, nie wiedząc co powiedzieć. Tak jakby ktoś odebrał mi język, nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku bez wypuszczania szlochu.
-Nie płacz bo cały makijaż pójdzie na marne - powiedziała łamiącym się głosem.
Przytuliła mnie, żeby powstrzymać moje łzy, jednak to tylko je nasiliło. Nie mogłam zareagować obojętnie na to, że wyjeżdża. Objęłam ją równie mocno, próbując powstrzymać się od płaczu. To bolało jeszcze mocniej, szczególnie przez świadomość, że może to być ostatnie takie nasze spotkanie.
-Płaczę, bo ty płaczesz - wyszeptałam do jej ucha.
Usłyszałam jak pociąga nosem. Czułam jakby cząstka mnie miała zniknąć razem z nią. Była dla mnie jak rodzina.
-Powinnaś już iść - odsunęła się ode mnie i spojrzała zaszklonymi oczami - Jimin pewnie nie może się doczekać, aż cię zobaczy - uśmiechnęła się szeroko.
-Obiecaj, że jeszcze o tym pogadamy. Nie znikniesz nagle bez słowa - błądziłam oczami po jej twarzy.
-Na pewno - starła łzę ze swojej twarzy - No zmykaj i baw się dobrze - popędziła mnie ręką.
Posłałam jej zmartwione spojrzenie zanim odeszłam. Sięgnęłam ręką do torebki i wyciągnęłam chusteczkę. Starłam łzy, żeby nikt niczego nie zauważył. Byłam rozdygotana i nie wiedziałam co bardziej wpływało na mój stan. To, że Naemin wyjeżdża, czy to że zaraz pójdę na pierwszą randkę z chłopakiem, którego kocham.
Moje serce przyspieszyło gdy tylko zobaczyłam drewniane schody prowadzące na taras restauracji. Rozstawione stoliki były oblężone przez klientów. Nie mogłam go nigdzie dostrzec.
Zabłąkana stanęłam na uboczu i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jego sylwetki.
-Zgubiłaś się, kochanie?
Obróciłam się na słodkie brzmienie jego głosu. Spotkałam się ze wzrokiem tego, którego szukałam. Obejrzałam go całego, będąc zdziwioną zmianą wyglądu.
-Zaskoczona? - uśmiechnął się pod nosem i przybliżył żeby mnie przytulić.
Objęłam go równie mocno. Przyglądałam się jego czarnym włosom, nie mogąc się do nich przyzwyczaić.
-Bardzo - szepnęłam mu do ucha.
Poczułam delikatny pocałunek na policzku. Moje dłonie trzęsły się, nawet gdy go obejmowałam. Natomiast brzuch przejmował wszystkie fale uczuć, które pojawiały gdy mnie dotykał.
-Jak się czujesz? - zapytałam i odsunęłam się od niego żeby sprawdzić to jak wygląda już po raz kolejny.
Miał na sobie zwykłą białą koszulkę i żółte spodenki, które słabo zakrywały jego umięśnione uda. Miało być luźno i wygodnie. Oboje zdaliśmy ten test. Chociaż mogłam przyznać, że nawet w takim wydaniu wyglądał bardzo dobrze i przyciągał mój wzrok. Wszystko na nim dobrze leżało, to musiałam bezzwłocznie przyznać.
-Dobrze - odpowiedział krótko i poprowadził mnie do stolika.
-Byłeś u lekarza? - dopytywałam bo zależało mi na jego zdrowiu. Może byłam też trochę przewrażliwiona. Usiadłam na krześle naprzeciwko niego. Jednak po tym wszystkim było to w pełni adekwatne.
-Tak, powiedział, że rana dobrze się goi i nim się obejrzę nie będzie śladu - chwycił za menu i zakrył nim pół swojej twarzy.
-Nie przepracowuj się - dodałam uważnie go obserwując.
Uśmiechnął się na moje słowa i zamilkł. Chwyciłam za menu tak samo jak on i zaczęłam je czytać. Co chwilę spoglądałam na niego nie mogąc się powstrzymać.
Po kilku sekundach zdecydowałam się i odłożyłam je z powrotem na stół. Nie umknęło to jego uwadze.
-Co wybrałaś? - zapytał spokojnym głosem.
-Łososia i drzewo bananowe - ścisnęłam dłonie pod stołem, widząc to jak odkłada menu na bok.
-Wezmę to samo - oznajmił i zawołał kelnera.
Miałam przeczucie, że od początku to planował. Jego niewinne spojrzenia insynuowały to, że mnie obserwował. Byłam ciekawa co zamierza jeszcze zrobić.
Złożył zamówienia, gdy tylko pojawił się kelner. Gdy odszedł, nasze spojrzenia znowu się spotkały. Nie mogłam skupić się na niczym innym niż on.
Przysunął się do stolika i położył na nim rękę, prosząc również o moją. Podałam mu dłoń, choć widziałam jak się trzęsie. Jego delikatne palce gładziły te moje. Co chwilę przekładał je i oglądał, będąc zamyślonym.
-Zimno ci? - zapytał po chwili ciszy.
-Nie.. - nieśmiało odpowiedziałam - Tylko się denerwuję - wyjaśniłam.
Spojrzał na mnie łagodnie spod grzywki. W jego oczach kryło się tyle dobra, zrozumienia, akceptacji i pocieszenia. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Najlepszym lekiem na moje zdenerwowanie byłyby jego ramiona, ale przez dzielący nas stolik nie mogłam się w nich schować.
-Ja też - przyznał i ścisnął moje dłonie - Najchętniej pominąłbym całą tą kolację i poszedł w bardziej osamotnione miejsce.
-Więc dlaczego tego nie zrobimy? - powiedziałam półszeptem.
Rozejrzał się na boki, a później spojrzał na mnie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, zupełnie jakbyśmy wciąż nad tym debatowali. Jednak koniec końców większym zdenerwowaniem było dla nas przebywanie wśród innych ludzi niż ze sobą nawzajem. Szybko łapaliśmy ze sobą myśli.
W mgnieniu oka wstał z krzesła i podszedł do mnie. Nie pozostając dłużną zrobiłam to samo. Pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
-Dokąd chcesz pójść? - zapytałam, gdy wyrównaliśmy nasze kroki.
-Na koniec świata, tam gdzie będę mógł zaryzykować i wskoczyć do głębokiej wody bez możliwości powrotu na brzeg - powiedział poważnym głosem.
Ścisnęłam ze sobą brwi, gdy zmierzyłam go wzrokiem. Próbowałam zrozumieć sens jego słów, ale nie miałam pojęcia co miał na myśli. Nie wiedziałam jak miałam to odebrać.
-Żartuję - prychnął zginając się w pół - Chodźmy do parku - dodał rozbawionym głosem.
-Czy nie jest on blisko firmy? - zapytałam dociekliwie - Nie mów mi, że nawet w takim momencie myślisz o pracy - byłam trochę zawiedziona tym pomysłem.
-To nie ma związku z pracą - rozejrzał się - Napijmy się kawy - zaproponował i od razu pociągnął mnie w stronę kawiarni.
Jej szyld był mi dobrze znany. Jednak o tej porze bywała już zamknięta. Zaskoczyłam się, gdy drzwi otworzyły się. Weszliśmy do środka i spotkaliśmy się z wesołą, starszą kobietą. Czarnowłosa rozpoznała nas i promiennie się uśmiechnęła.
-Co podać? - zapytała miłym głosem.
-Dwa razy to co zawsze - odpowiedział jej Jimin.
Poczułam jakby moją głowę przebiła strzała. Chwilowe otępienie, sprawiło jakbym oderwała się od rzeczywistości. Deja vu uderzyło we mnie przypominając, dzień w którym przyszłam tu pierwszy raz z Jiminem i mówiłam te same słowa.
Spojrzałam na niego, czując jak wewnątrz się rozklejam. Kobieta zaczęła przygotowywać kawę, a my nadal staliśmy nieruchomo w tym samym miejscu.
-Pamiętasz.. - mój cichy głos zwrócił jego uwagę - gdy.. - nie potrafiłam mu tego wyjaśnić. Widząc go jak czeka na dokończenie odwróciłam wzrok i otrząsnęłam się z tych myśli - Nieważne, pewnie nie pamiętasz - powiedziałam pod nosem.
Odebrał naszą kawę, gdy była gotowa. W ciszy wyszliśmy stamtąd. Nie wiedziałam czym zająć myśli, bo wszystkie zebrały się w mojej głowie na raz.
Podał mi kawę i objął mnie ramieniem. Byłam kłębkiem nerwów.
-Byliśmy tam już kiedyś, pamiętam to - przerwał ciszę, wprawiając mnie w osłupienie.
-Jak to?! - niekontrolowanie uniosłam głos - Pamiętasz ten dzień? A co z pozostałymi? Przypomniałeś sobie o wszystkim? - pytałam chaotycznie bo nie wiedziałam, która informacja była najważniejsza.
-Nie, spokojnie - potarł moje ramię - Pamiętam tylko tyle, że tam poszliśmy i jeszcze kilka innych momentów. Nie ma tego za dużo - wyjaśnił, a moje nagłe podniecenie opadło na samo dno mojego brzucha.
-Miałam nadzieję, że.. - westchnęłam i przerwałam. Miałam zbyt duże oczekiwania.
- Potrzebuję więcej czasu, ale na pewno sobie wszystko przypomnę. Lekarz nawet to potwierdził - mówił entuzjastycznie.
-Cieszę się - powiedziałam z uśmiechem i napiłam się gorącej kawy - Właśnie, byłeś mi winny kawę, teraz jesteśmy kwita - powiedziałam przypominając sobie dzień, w którym wylał na mnie moją kawę. W końcu zrobił to co obiecał.
-Zapomniałem o tym? - pytał samego siebie - Następnym razem też cię zabiorę - pocałował mnie w skroń.
-Będę na to czekać - odpowiedziałam podzielając jego radość.
Wypiliśmy nasze kawy, gdy w spokoju przechadzaliśmy się po parku. Czułam jakbym wracała do samego początku. Chociaż nie był to początek ani koniec naszego związku. Było jeszcze dużo rzeczy przed nami i chwil równie ważnych jak ta.
Nagle zatrzymał się. Puścił moją dłoń i stanął naprzeciwko mnie.
-Chcę powiedzieć ci coś ważnego - powiedział z widocznym podenerwowaniem.
Jego oczy zdawały się odzwierciedlać bicie jego serca, które nagle zadawało się przyspieszyć. Szklana tafla wody na jego tęczówkach pojawiła się, bo intensywnie się we mnie wpatrywał.
-Za każdym razem gdy.. - przełknął ślinę powodując, że ja również zaczęłam się stresować - zapominałem.. - dodał na wydechu - Nagle pojawiałaś się ty.
Skinęłam głową dając mu znak, że go słucham.
-Wtedy czułem jakbym zakochiwał się na nowo - spojrzał w bok, na ciche wyznanie, ale szybko wrócił do mnie. Był trochę zawstydzony - Ostatnio ciągle o tym myślałem. Kto może sprawić, że nawet w najzimniejszą noc będę najcieplejszym człowiekiem na świecie? Kto sprawi, że będę myślał tylko o niej przez cały czas? Kto sprawi, że będę tęsknił za jej widokiem i głosem? Myślałem i za każdym razem utwierdzałem się w przekonaniu, że nie ma nikogo takiego jak ty.
Zrobiło mi się ciepło na jego słowa. Gardło zacisnęło się. Nie mogłam zatrzymać tego, że wzruszyłam się na jego szczere wyznanie.
-Tylko Ty wzbudzasz we mnie uczucia, których nie potrafię zignorować. Nie potrafię przestać czuć tego przyjemnego uczucia w brzuchu, gdy jesteś obok mnie. Ani nie mogę przestać się uśmiechać, gdy słyszę twój głos - uśmiechnął się na to wspomnienie - Ile razy można się zakochać w tej samej osobie? Było to trochę absurdalne. Czy oszalałem?
- ciągle zadawałem sobie te pytania.
Mówił przez cały czas patrząc mi w oczy. Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
-Wtedy zrozumiałem, że jesteś tą jedyną - wyznał trzęsącym się głosem.
Moje serce zwolniło na moment, gdy na moich oczach powoli uklęknął na twardy beton. Po tym znowu przyspieszyło, gdy zdałam sobie sprawę z tego co robi.
Po moich policzkach ściekły łzy. Nie wiedząc dlaczego zaczęłam płakać.
-Może to trochę za wcześnie, ale nie chcę cię stracić. Chcę, żebyś wiedziała jak bardzo jesteś dla mnie ważna.
Sięgnął ręką do prawej kieszeni spodenek i wyciągnął z niej małe czerwone pudełko. Zamknęłam oczy bojąc się nawet na nie spojrzeć. Wiedziałam co to było, ale nie potrafiłam w to uwierzyć.
-Wyjdziesz za mnie? - spytał się mnie ze słyszalną nadzieją w głosie.
Jego głos jak szept uderzył we mnie jak fala wody. Patrzyłam na pudełko, później na niego. Zakryłam twarz, gdy nadal płakałam. Jimin cierpliwie wyczekiwał mojej odpowiedzi, nie ruszając się ani na milimetr.
-To niemożliwe - zaszlochałam, jednocześnie cofając się do tyłu. Moje nogi były jak z waty. Nie mogłam stać bezczynnie.
Byłam zdenerwowana, a jednocześnie czułam ulgę. Chciałam uciec, ale jednocześnie chciałam również zostać. Patrzył na mnie w ciszy czekając na odpowiedź. Czuł takie samo zdenerwowanie jak ja.
-Kocham cię, ale.. - potrząsnęłam głową. Chodziłam w prawo i lewo nie mogąc zebrać myśli. Odpowiedź wydawała się być oczywista, ale emocje brały nade mną górę.
-Chciałbym podarować Ci cały świat, jednak jeśli.. - spojrzał na pierścionek. Czuł się coraz mniej pewny siebie, a jego ręka zaczęła drżeć.
Zatrzymałam się przed nim. Było mi gorąco. Moje serce biło jak szalone. Jednocześnie z łatwością dawało mi odpowiedź. To przez niego pędziło teraz jak lokomotywa. Spojrzałam mu w oczy, widząc w nich zwątpienie.
Starłam łzy i wyszłam mu na przeciw. Wystawiłam prawą dłoń, będąc gotowa na odpowiedź.
-Tak - powiedziałam drżącym głosem.
-Tak? - powtórzył jakby nie dosłyszał.
Jego oczy zrobiły się większe. Wyglądał jak kot proszący o jedzenie z tym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się czując jak ogarnia mnie szczęście.
-Tak, oczywiście, że tak - parsknęłam śmiechem i starłam lewą dłonią łzy z policzka.
Wyjął z pudełka pierścionek. Objął moją dłoń tą swoją, a drugą założył pierścionek na mojego palca. Patrzyłam na niego z góry, gdy moje serce było całkowicie zmiękczone.
W końcu wstał z twardego betonu. Uśmiechnął się szeroko. Jednak szybko się złamał, a po jego policzkach ściekły łzy. Objęłam go za szyję i przytuliłam twarz do tej jego.
Patrzyliśmy sobie w oczy z odległości kilku milimetrów. Westchnął ciężko, zupełnie jakby z jego ramion spadł ciężar.
To były ciężkie miesiące. Nie tylko dla mnie, ale głównie dla niego. To był pierwszy raz, gdy się rozpłakał. Czułam jakby ktoś przecinał moje serce na kawałki, gdy widziałam jego łzy.
-Nie płacz - powiedziałam przez łzy.
Sięgnęłam do jego policzka i starłam słoną wodę. Był szczęśliwy, ale nie potrafił przestać płakać.
-Ulżyło mi - wyznał i pociągnął nosem.
Przytuliłam go jeszcze mocniej. To był nasz czas na wyleczenie się ze wszystkich ran, które zostały po starciu z Jihyunem. Czas żeby skupić się na sobie nawzajem. Nie było już niczego co mogłoby nam zagrażać.
Chcieliśmy być razem tak długo jak było to możliwe. Nie potrafiłam go wypuścić bez walki, a on stawał się każdego dnia silniejszy.
-Chciałem pokazać ci coś jeszcze - pociągnął nosem i uspokoił swój głos.
Puściłam go i podałam mu dłoń. Chciałam zobaczyć co jeszcze przygotował.
Powoli poprowadził mnie za sobą. Ta ścieżka wiodła tylko do jednego miejsca. Po kilku sekundach stanęliśmy przed drzwiami firmy. Byłam ciekawa dlaczego mnie tu zabrał.
-Teraz.. - spojrzał na mnie - jesteś moją narzeczoną - powiedział delikatny głosem.
Narzeczona to wybrzmiało tak pięknie z jego ust.
-A to - spojrzał na budynek - Od dzisiaj moja firma - powiedział dumnie.
-Wygrałeś rozprawę?! - pisnęłam z zaskoczenia - Gratulacje!! - przytuliłam go z radości.
Uśmiechnął się niewinnie. W końcu odzyskał to co należało do niego. Bardzo się cieszyłam z tego powodu.
-Jednoznacznie oddali mi prawa do firmy. Jihyun nie będzie mógł tego podważyć - oznajmił z radością - Wejdziemy do środka?
-Tak, chodźmy - powiedziałam radośnie i go puściłam.
Drzwi otworzyły się przed nami. Weszliśmy do środka, jednak nie za daleko bo od razu stanęłam jak wryta na widok tłumu ludzi. Stali niedaleko nas, na środku holu. Rozpoznałam część znajomych twarzy, jednak niektóre z nich były dla mnie obce.
Balony dryfowały w powietrzu, zaczepione o ciężkie kwietniki. Całe to miejsce było ozdobione. Nie rozumiałam tylko dlaczego. Patrzyli się na nas jakby oczekiwali czegoś specjalnego.
Spojrzałam na Jimina szukając w nim odpowiedzi. Jego ręka delikatnie chwyciła za tą moją.
-O co chodzi? - wyszeptałam jak najciszej.
-Chcą znać odpowiedź - odpowiedział mi cicho.
Powoli podniósł nasze splecione dłonie do góry. Odsłonił moją dłoń, żeby pokazać im pierścionek. Gdy tylko go zauważyli po sali rozeszły się wiwaty i strzały z konfetti.
Patrzyłam w zachwycie jak z nieba spadają kolorowe serpentyny. Wszystkie kolory tęczy spadały jak deszcz na lśniącą podłogę przypominającą swoim blaskiem taflę wody. Piękny widok wywołał na mojej twarzy uśmiech.
Gratulacje zaczęły do nas spływać, choć nie mogłam skupić się na żadnym z nich. Gdy w tłumie widziałam Jongina, Pana Kebaba z rodzinką, Panią z kawiarni, Hyunsoo i jego gangsterów tym razem ubranych mniej poważnie, nie mogłam powstrzymać się przed spojrzeniem na Jimina.
Zrobił dokładnie to samo. Chciał wiedzieć czy mi się podobało, a ja bez słów odpowiedziałam mu pocałunkiem w policzek, co wywołało na jego twarzy duży uśmiech.
Z tłumu wyłonił się czarnowłosy mężczyzna. Zaczął się do nas zbliżać, co tylko zwróciło moją uwagę. Wyglądał bardziej jak biznesmen niż pracownik. Poruszał się z gracją, co mnie zaintrygowało.
Jimin wystawił do niego rękę, zupełnie jakby był gotowy na to, że nas zaczepi. Mężczyzna zatrzymał się naprzeciwko nas, a oni ścisnęli sobie ręce jak starzy dobrzy znajomi.
-Gratulacje zaręczyn - powiedział z promiennym uśmiechem.
-Dziękujemy - odpowiedział mu Jimin.
Przyglądałam się mu uważnie. Jego rysy twarzy były dość wyjątkowe, a czarne oprawki okularów sprawiały, że wyglądał na inteligentnego człowieka.
-Nie znamy się - spojrzał na mnie - Jestem Namjoon - wystawił do mnie rękę.
Przygryzłam od wewnątrz policzek. Nigdy nie widziałam go w firmie. Byłam ciekawa jak poznał się z Jiminem.
-Lila - oddałam uścisk.
-Nie wspominałem Ci jeszcze o Namjoonie - wtrącił się Jimin, chcąc sprostować sytuację i wszystko wyjaśnić - Pomógł mi ustabilizować sytuację w firmie, a nawet został współudziałowcem - mówił z zadowoleniem - Od teraz będziemy współpracować.
-Kupił udziały w ramach 'pomocy'? - zapytałam podejrzliwym tonem. To nie brzmiało dobrze. Mój nos zaczął wyczuwać oszustwo, choć mogłam się mylić.
-Już od dawna to planowałem - wtrącił się Namjoon na swoją obronę.
Jednak nie mogłam przestać być podejrzliwa.
-Wyjaśnię Ci wszystko później - spojrzał na mnie prosząc bym przestała - Namjoon to zaufany człowiek. Nie musisz być podejrzliwa.
Zdzieliłam go spojrzeniem, na które pozostał niewzruszony. Chciałam, żeby wiedział, że nie ma szans go oszukać ani manipulować, gdy ja tutaj jestem. To było ostrzeżenie, które zauważył również Jimin.
-Chciałem zapytać cię o coś jeszcze, chodźmy - wskazał spojrzeniem kierunek windy.
-Zatem życzę miłego wieczoru - skinął głową Namjoon i sobie odszedł.
Nim mogłam jakkolwiek skomentować to co się stało, zostałam pociągnięta w kierunku dużych drzwi. Serpentyny zaplątały się w moje włosy i ręce.
Biegliśmy po schodach awaryjnych. Odcienie złota podążały za nami ku górze. Oddechy były ucinane szybciej niż nasze nogi pokonywały schody.
Nie pytałam dokąd biegniemy. Uśmiech na jego twarzy i rozwiane włosy uspokajały mnie wystarczająco, żeby mogły odpowiedzieć mi na to pytanie. Szukaliśmy wolności i spokoju. W końcu wybiegliśmy z wyjścia awaryjnego, prosto na korytarz.
Trochę wolniej dotarliśmy do drzwi prowadzących do kolejnego pomieszczenia. Zaciągnął mnie do środka, pchnął drzwi. Zamknął mnie w swoich ramionach, kładąc ręce na mojej talii i opierając mnie plecami do drzwi.
Posmak śmietanki z jego ust zmieszał się z moimi bardziej gorzkimi, gdy niespodziewanie mnie pocałował. Gwałtownie westchnęłam nabierając powietrza po męczącym biegu. Nie chciałam stracić nawet na moment jego pulchnych ust.
Położyłam rękę na jego karku i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą, głośno ocierając o siebie podczas gwałtownych westchnięć.
Pociągnął mnie są sobą, gdy sam cofał się do tyłu. Kompletnie zatracona w narastającym pożądaniu nie zwracałam uwagi na to dokąd idziemy.
Moje nogi ugięły się pod jego ciężarem. Bezsilnie upadłam do tyłu na fotel, który stał tu specjalnie dla mnie. Wystawiłam do niego rękę, prosząc by nie przerywał.
Ostrożnie klęknął na fotelu, a moje nogi złączyły się pozwalając mu na wygodną pozycję. Trzymał się rękami za oparcie fotela. Chciałam znowu poczuć jego usta. Chwyciłam go za koszulkę i mocno szarpnęłam. Jednak nie pozwolił mi na więcej.
Spojrzałam w jego ciemne oczy, prosząc go o jego bliskość. Jednak on po prostu patrzył się na mnie z góry, jakby to do niego nie docierało.
-Chciałbym Ci coś zaproponować - jego przyciszony głos pobudzał w moim brzuchu motyle.
-Mów szybko - byłam zniecierpliwiona.
-Wiesz, że wchodzę na nowe stanowisko. Potrzebuję zaufanych ludzi, którzy nie współpracują z moim bratem - mówił spokojnie.
-Wiem - odpowiedziałam cicho, ale nadal chciałam żeby przeszedł do sedna.
-Potrzebuję ciebie - powiedział, lekko obniżonym tonem.
-Mnie? - zapytałam niewinnie. Ukrywałam uśmieszek, bo cieszyłam się, że o mnie pomyślał.
Przybliżył twarz do mojej, powodując wyłączenie się moich szarych komórek.
-Tak ciebie, chciałabyś zostać moją osobistą asystentką? - zapytał niskim, seksownym głosem, doprowadzającym mnie do szaleństwa.
Nie zastanawiałam się zbyt długo. Nie mogłam zwlekać, nawet gdybym chciała. Nie potrafiłam się kontrolować, gdy był w zasięgu moich ust.
-Tak - odpowiedziałam szybko na krótkim wydechu.
Pociągnęłam go gwałtownie przez co krzyknął z zaskoczenia zanim został uciszony przez moje usta, a przy okazji prawie spadł z fotela. Nie zwlekając objęłam go mocno za szyję, żeby nie próbował mi uciec.
Poczułam jak moja głowa odchyla się powoli do tyłu. Oparcie opadło na najniższy poziom. Poczułam, że za długo nie wytrzyma - nie z naszą dwójką.
Niechętnie przerwałam i odsunęłam go od siebie. Czułam jakby oparcie miało się zaraz pod nami złamać.
-Przenieśmy się gdzieś indziej - zaproponowałam niespokojnym głosem.
Uśmiechnął się pod nosem i zszedł z fotela, który wydał z siebie kilka skrzypnięć.
-Co do Namjoona.. - zaczął, gdy tylko wstałam z fotela.
-Nie ufam mu - od razu mu przerwałam.
Z uśmieszkiem wsunął ręce pod moje uda i podniósł mnie z podłogi. Uważnie mi się przyglądając, zaniósł mnie na biurko, na którym mnie posadził. Wyraźnie próbował załagodzić moje zdenerwowanie na jego wspomnienie.
-Więc zaufaj mi - pochylił się do przodu - Nikt już nie będzie mnie kontrolował - wyszeptał.
Dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie. Przyglądałam się mu uważnie, wiedząc że nie żartował. Zapieczętował swoje słowa długim pocałunkiem. Nie zamierzałam protestować.
Być może teraz to ja powinnam bezwarunkowo mu zaufać. Być może to była droga do prawdziwego szczęścia.
Koniec.
W przeciągu tygodnia powinien pojawić się rozdział omawiający to i owo i informacje na temat książki.
Dajcie znać czy wam się podobało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top