7
Moja ręka krążyła pomiędzy butelkami. Lubiłam mieć prawo wyboru, jednak teraz ciężko było mi się zdecydować. Oblizywałam usta na widok alkoholu wyobrażając sobie jego smak. Wyjęłam butelkę piwa z lodówki i zaczęłam czytać etykietę.
-Jabłkowe? - powiedziałam do siebie nie zwracając uwagi na innych klientów. Lubiłam gadać sama ze sobą.
Zastanawiałam się co wziąć. Włożyłam butelkę do koszyka, gdy już się zdecydowałam, ale szybko sięgnęłam po następną. Chciałam spróbować każdego smaku dlatego zaczęłam po kolei wkładać butelki do koszyka z czego wyszło mi ich aż dziesięć. Zadowolona zamknęłam lodówkę, z której powiewało zimnem i poszłam w głąb sklepu.
Wyjęłam telefon z torebki gdy poczułam, że ktoś się do mnie dobija. Na ekranie widniało napisane wielkimi literami "NAEMIN". Westchnęłam spodziewając się ciężkiej rozmowy. Nie odzywałam się do niej od zeszłego wieczora. Przyłożyłam telefon do ucha nie mając wyjścia.
-Nareszcie odebrałaś. Czemu nie odzywałaś się do mnie przez cały dzień? Martwiłam się - przemówiła z wyrzutami. Nie ukrywała swojego żalu.
Usłyszałam dokładnie to czego się spodziewałam. Chciałam się jakoś sensownie wybronić.
-Napisałam ci wczoraj wiadomość - podeszłam do półki z psią karmą - nie odczytałaś? - przymrużyłam oczy, gdy próbowałam przeczytać skład karmy.
-Uspokoiło mnie to tylko w taki sposób, że mogłam iść spać. Twoja wiadomość, że żyjesz z dwoma błędami ortograficznymi doskonale przedstawiła mi stan, w którym byłaś. Nie chciałam cię budzić dlatego wcześniej nie dzwoniłam, ale powinnaś wiedzieć, że czekałam aż do mnie się odezwiesz - powiedziała na jednym wydechu co mnie zestresowało.
-Tak, wiem. Przepraszam - włożyłam puszkę karmy do koszyka - Przynajmniej nie zerwałaś całej nocki - uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dobre mi pocieszenie - parsknęła.
-Czyli nie jesteś zła? - poszłam do kolejnej półki pełnej płatków śniadaniowych.
-Nie jestem.
Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam paczkę czekoladowych płatków ze sklepowej półki. Wiedziałam, że nie będzie się długo dąsać.
-Swoją drogą dowiedziałaś się czegoś nowego w sprawie awansu? Jestem pewna, że ta piskliwa smarkula będzie chciała mi go zgarnąć sprzed nosa - fuknęłam przypominając sobie sytuacje z drukarką. Nieźle utarłam jej wtedy nosa. Do tej pory czułam satysfakcję.
-Nie, wszyscy spodziewają się, że niedługo zapadnie decyzja. Przesłałam Ci też zdjęcie, o które prosiłaś, więc nie będziesz musiała się męczyć.
-Dziękuję - powiedziałam słodkim głosem - jesteś najlepsza - schlebiałam jej.
Usłyszałam jej cichy śmiech, ale chciałam wyrazić tylko wdzięczność.
-Gdzie teraz jesteś? - zapytała wciąż się śmiejąc. Poprawiłam jej humor.
-Robię małe zakupy - odpowiedziałam bez zagłębiania się w szczegóły. Koszyk, który trzymałam stawał się coraz cięższy przez co bolała mnie ręka. Chciałam już zapłacić i stąd wyjść.
-Okej, to nie będę Ci przeszkadzać. Zadzwoń gdy dotrzesz do domu - powiedziała melodyjnym głosem.
-Tak zrobię - rozłączyła się gdy usłyszała moją odpowiedź.
Poszłam jeszcze po jakieś słodycze i zapłaciłam za wszystko przy kasie samoobsługowej. Wyszła mi jedna duża siatka zakupów, ale była ciężka przez szklane butelki.
Opuściłam supermarket i znalazłam się na dużym parkingu. Na zewnątrz było już ciemno, ale kilka samochodów nadal tutaj stało. Nie miałam tak daleko do mieszkania, więc spokojnie poszłam w kierunku chodnika.
Szłam wzdłuż mało ruchliwej drogi o tej godzinie. Obserwowałam oświetlone okna wieżowców. Ja też powinnam być już dawno w domu. Jednak przez to, że prawie cały dzień przeleżałam w łóżku musiałam pójść na zakupy o późnej porze. Nie miałam nikogo kto mógłby zrobić to za mnie. Moja matka ukradła mi psa, bo gdy przyszła jeszcze go nie nakarmiłam, więc wracałam do całkowicie pustego mieszkania.
Długie światła samochodu przeniknęły przez moje stopy. Nie przejęłam się tym. Myślałam, że to kolejne auto, które przejedzie ulicą. Jednak światła nagle zgasły co zwróciło moją uwagę.
Zatrzymałam się i odwróciłam, żeby sprawdzić co się stało z autem. Zatrzymało się na chodniku, a w środku siedział jakiś mężczyzna. Nie mogłam przyjrzeć się mu bliżej z powodu braku oświetlenia.
Przewróciłam oczami, gdy przeszły mnie dreszcze. Odwróciłam się i zaczęłam szybko iść przed siebie czując niepokój. Potrafiłam bardzo szybko się przestraszyć, dlatego jak najszybciej chciałam znaleźć się w mieszkaniu.
Jednak warkot silnika wcale nie stawał się cichszy. Dreszcze przeszedł po moim kręgosłupie. Nie miałam odwagi, żeby kolejny raz się odwrócić. Przestraszyłam się przez co zaczęłam biec.
Światła znowu się zapaliły. Moje serce przyspieszyło. Mój cień stawał się coraz większy, gdy słyszałam, że jest coraz bliżej.
W oddali zauważyłam sylwetkę jakiegoś człowieka. Potrzebowałam kogokolwiek, żeby mnie obronił. Biegłam ile sił w nogach, gdy samochód przyspieszał. Doskonale słyszałam jak gazował.
-Proszę mi pomóc! - krzyknęłam w agonii.
Wystawiłam rękę do nieznajomego i złapałam się jego bluzy. Okręciłam go tak żeby zasłonił mnie przed autem. Schowałam się za nim.
-Co ty robisz? - zapytał bo był zdezorientowany.
Zignorowałam głupie pytanie. Patrzyłam jak samochód powoli zbliża się i przejeżdża obok nas. Nie mogłam zobaczyć kierowcy. Odetchnęłam z ulgą gdy było już po wszystkim.
-Przepraszam, że cię pociągnęłam - puściłam nieznajomego i skinęłam przepraszająco. Moje serce nadal dudniło z powodu strachu.
Nagle złapał mnie za głowę. Ze zdziwieniem patrzyłam jak mężczyzna przybliża do mnie swoją twarz. Bałam się, że trafiłam na kolejnego wariata. Dopiero wtedy zauważyłam kim jest.
-Jimin? - zamrugałam kilka razy tak samo jak on. Nie miałam pojęcia co on wyprawiał.
-Kim jesteś? - zgiął brwi, gdy uważnie przyglądał się mojej twarzy. Jego oko prawie dotykało mojego czoła. Zachowywał się zupełnie jakby widział mnie po raz pierwszy. Obracał moją głową jak martwą rzeczą.
-Naprawdę nie pamiętasz? Wczoraj się całowaliśmy - zabrałam jego ręce z mojej twarzy, która zaczynała już boleć. Zmierzyłam go wzrokiem. Był dziwny.
Patrzył na mnie jak na wariatkę, co najmniej jakbym wciskała mu największy kit świata.
-Odprowadzisz mnie do domu? Boję się wracać sama - błagałam go wzrokiem, żeby się zgodził. Nieważne co zrobił lub jak się zachowywał nie mogłam zostać sama. Tamto auto mogło wrócić w każdej chwili. Nie chciałam przeżywać tego po raz drugi.
-Nie bój się - jego cichy głos lekko mnie uspokoił. Nim mogłam to zauważyć jego ręka prześlizgnęła się i złapała za moją.
Patrzyłam się na niego, gdy powoli zaczął iść. Wciąż nie wiedział kim jestem, a mimo to zgodził się mi pomóc. Nie wiedziałam, co jest z nim nie tak. Miał tak słabą pamięć? Albo naprawdę wczoraj był pijany. Postanowiłam mu przypomnieć.
-Jestem Lila - przedstawiłam się, gdy próbowałam za nim nadążyć - Mój dom jest niedaleko. Dokładnie dwa budynki dalej - wskazałam dokąd mamy iść.
Nie odzywał się do mnie ani słowem. Nie mogłam odgadnąć co siedziało mu w głowie. Był dla mnie jedną wielką zagadką, która ciągle zapominała o mnie. Przytuliłam się do jego ramienia i podniosłam rękę, w której trzymałam zakupy. Nie mogłam nie skorzystać na tym, że chciał mi pomóc.
-To tutaj - wskazałam palcem na wejście budynku - Wejdź ze mną do środka - zaproponowałam. Jednak on nie odpowiedział mi nic, po prostu szedł tam gdzie mówiłam.
Po wejściu do środka budynku udaliśmy się do windy, która była pusta. Kliknęłam numerek piętra, na którym było moje mieszkanie. Rozglądałam się mimo, że nie było tu nic ciekawego. Znowu się denerwowałam. To miejsce było takie zimne i creepy, a lustra i nasze odbicia w nich jeszcze bardziej to pogarszały.
Wysiedliśmy, gdy winda się zatrzymała. Podeszłam do drzwi, chciałam zabrać od niego rękę, żeby poszukać kluczy, ale poczułam mocny ucisk.
Spojrzałam na niego chcąc mu przekazać, że ma mnie puścić.
-Otworzę drzwi, możesz potrzymać mi zakupy? - podsunęłam mu siatkę pod rękę, którą mnie trzymał. Zrobił to o co prosiłam.
Włożyłam rękę do torebki i szybko znalazłam tam klucze. Włożyłam do zamka i otworzyłam drzwi.
-Możesz wejść - zauważyłam, że wciąż stał i czekał. Po moich słowach znalazł się w środku. Zabrałam klucze i zamknęłam za nami drzwi.
Ciemność, która panowała w środku straszyła mnie. Włączyłam światło, żeby się o nic nie potknął. Zabrałam od niego zakupy, żeby bardziej go nie kłopotać.
-Możesz iść dalej, ja tylko odstawię to - dałam mu znak i szybko poszłam do kuchni. Pierwszy raz miałam gościa o tak później porze i nie była to ani Naemin ani moja matka. Mimo to czułam wyjątkowy spokój, gdy był obok mnie.
Nie chciałam zostawiać go długo samego. Tym razem cieszyłam się, że miałam gościa. Poszłam do pokoju, w którym był i on. Nie włączył nawet światła, tylko stał na środku. Szybko podbiegłam do dużego okna i zasłoniłam je. Nie mogłam pozbyć się czarnych myśli, które mnie nachodziły.
Co jeśli ten ktoś wróci?
Wyjrzałam zza zasłony, żeby spojrzeć na ulicę. Nie było tam nikogo.
Mój oddech został ucięty przez ramiona, które objęły moją szyję. Stałam sztywna nie wiedząc co się dzieje. Mój wzrok krążył po zasłonce w zaskoczeniu. Nie wiedziałam jak się zachować.
-Czemu tak bardzo się boisz? Nie ma tu nikogo..
Jego szept sprawił, że trochę się rozluźniłam. Nie rozumiałam dlaczego czułam się tak dobrze będąc blisko niego. Nie znałam go.
-Przepraszam, że zabrałam Ci tyle czasu. Zadzwonię po taksówkę, odwiezie cię do domu - zasłoniłam dziurę, która powstała. Nie chciałam tego przedłużać.
Chciałam zapomnieć o tym co mnie przestraszyło. Położyłam ręce na tych jego, które trzymały mnie za szyję. Czułam się dobrze w jego ramionach, a wewnątrz mnie pojawiło się ciepło. Moja silna wola uciekła i nie pozwoliła mi go odepchnąć. W zamian zamknęłam oczy i pogrążyłam się w jego cieple. W ciszy nasłuchując bicia jego serca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top