5
Kieliszek stanął przed moim nosem, zaciągałam się zapachem chociaż za wiele wyczuć nie mogłam. Słodkie, tak na pewno była to słodycz. Pot, dużo potu, przeszkadzało mi to w poznawaniu cuda przed moimi oczami. Miał taki ładny kolor, wygląd. Mogłabym się w tym zakochać do szaleństwa.
-Ja stawiam - ręka machnęła mi przed oczami, prawie przewracając mój kieliszek.
Nie fajnie.
Spojrzałam w górę na jakiegoś bruneta. Czego on ode mnie chciał? Pojawił się znikąd. Marnował mój czas. Chciałam spróbować tylko kilka smaków drinków. Nie zostało ich już wiele. Były dobre, więc się nie śpieszyłam. Delektowanie się nimi było moją najlepszą atrakcją dzisiejszego wieczoru.
Kolejny raz wepchnął tą swoją rękę przed moje oczy. Miałam ochotę go ugryźć za to, że mi przeszkadzał.
-Cześć jestem Somin - wystawił do mnie rękę chcąc się przywitać.
Mimo wszystko wydawał się być dżentelmenem, gdy pominiemy to co stało się przed chwilą. Położyłam dłoń na tej jego. Nawet ją pocałował. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. To był pierwszy raz gdy ktoś to zrobił. Musiał być już wstawiony albo faktycznie dobrze wychowany. Bardziej stawiałabym na to pierwsze.
-Lila - wydukałam.
Przykleił się do blatu i umieścił na mnie wzrok. Ciarki mnie przeszły, był strasznie dziwny. Jego wzrok był bardzo przeszywający, a jednak nadal niezbyt obecny przez stan upicia. Twarz niby delikatna, ale ostre rysy temu zaprzeczały. Coś było z nim nie tak. Przystawiłam usta do kieliszka i zalałam swoje usta jego zawartością chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia. Wypiłam wszystko na raz.
Jego denerwująca ręka znowu machnęła nad moją głową prawie, że o nią zahaczając. Barman kolejny już raz zapełnił mój kieliszek nowym trunkiem. Chciałam spróbować wszystkich smaków, a nie tylko jednego. Ten facet był wkurwiający. Wolałabym by sobie już poszedł i zostawił mnie w spokoju. Niszczył mój dobry nastrój.
Umiejscowiłam wzrok na pełnym kieliszku. Jeśli to tak miało wyglądać to nie chciałam tego kontynuować. Chwyciłam za szkło i kolejny raz opróżniłam do dna. Od razu zeszłam z wysokiego siedzenia. Nie trwało to długo, a już miałam dość jego towarzystwa.
Jakby zaalarmowany tym, że odchodzę wyprostował się. Wystawił do mnie rękę. Wiedziałam co tu się święci. Obejrzałam go od góry do dołu.
-Zatańczysz ze mną? - zaproponował mi, mówiąc lekko obniżonym tonem.
Patrzyłam na niego tępymi oczami. Nie chciało mi się na to zgadzać, ale w końcu zapłacił za moje drinki. Westchnęłam niezbyt zadowolona, choć na szczęście tego nie słyszał. Ale nie miałam zbytnio wyboru. Podałam mu rękę na co od razu zareagował cwanym uśmiechem. Poprowadził mnie na parkiet.
Zaczął przebierać nogami i odstawiał jakieś ruchy. Czułam się trochę zażenowana, że na niego trafiłam. Zastanawiałam się czy trafiłam do zoo, ale reszta ludzi przekonywała mnie, że jednak do wariatkowa. Jego ręce latały na prawo i lewo. Moje płuca nie wyrabiały z oddechami, gdy tak ze mną się obracał. Od szybkiego tempa, które ciągle narzucał zrobiło mi się niedobrze. Miałam ochotę zwymiotować. Jego ruchy były bardzo chaotyczne, przez co nie dało się połapać jaki to chociażby styl tańca. Jeśli w ogóle do jakiegoś można było by to przypisać. Modliłam się w duchu o jak najszybsze zakończenie tego jego przedstawienia. Było to męczące i czułam jakbym zaraz wszystko co wypiłam miało wylądować na ziemi. W ustach czułam gorzki posmak.
Przymrużyłam oczy powstrzymując się by nie zwymiotować i mu nie przywalić. Może dzięki temu by poszedł spać, wróciłby do zdrowych zmysłów, a ja bym mogła uciec od niego. I tak z rana by nic nie pamiętał.
Otoczenie było rozmazane, ale wciąż mogłam dostrzec grupkę ludzi zbierającą się z boku. Przerwałam taniec, chociaż było to trudne i pociągnęłam go za sobą bo nie chciał mnie puścić. Usiadłam w kręgu. Kręciło mi się w głowie przez te piruety. Szklana butelka znalazła się na środku, a dziewczyna o długich blond włosach zakręciła nią. Wyglądała na młodszą. Jej lśniące oczy były już lekko zaczerwienione od alkoholu, a sukienka trochę pognieciona przez pewnie taniec i ciągłą zabawę.
Głośne huczenie było słychać na całej sali. Butelka zatrzymała się, a ja mogłam trochę odetchnąć i wziąć parę głębokich wdechów. Nie musiałam głowić się nad zadaniem.
-Prawda czy wyzwanie? - spytała się melodyjnym głosem dziewczyna.
-Wyzwanie - odpowiedziała osoba, na którą był skierowany czubek butelki.
Ludzie zaczęli wiwatować. Wszyscy czekali na ten moment. Śmiałam się z przebiegu gry bo z czasem wszyscy uwzięli się na jednego chłopaka, który został już prawie bez żadnego ubrania. Nie miał szczęścia, bo butelka najczęściej zatrzymywała się na nim. Ale widocznie mu to nie przeszkadzało. Przez upicie chłopak po prostu śmiał się, jakby czekając aż będzie już cały goły.
Po wielu osobach butelka w końcu zatrzymała się na mnie.
Chłopak o granatowych włosach zmierzył mnie wzrokiem.
-Wyzwanie - od razu powiedziałam nie mogąc się doczekać. Byłam w stanie zrobić wiele dla dobrej zabawy.
Tłum kolejny raz się podniecił. Oparł się na ręce i przygryzł wargę.
-Lecimy w ślinę przez dwadzieścia sekund - powiedział krótko i zwięźle.
Zaśmiałam się pod nosem. Wstałam z miejsca, na którym siedziałam. Te wyzwanie nie zrobiło na mnie wrażenia. Było to najczęstsze zdanie jakie słyszałam podczas takich gier, dlatego byłam na nie przygotowana. Choć wolałam coś ciekawszego. Małymi krokami podeszłam do niego i zniżyłam się do jego wysokości.
-Myślałam, że będzie to coś trudniejszego - powiedziałam prosto w jego błyszczące oczy.
Wyglądał na napalonego. Bez ostrzeżenia wbiłam się w jego usta, a tłum zaczął odliczać. Jego ręce znalazły się na mojej tali, a on upadł na plecy. Oddawał każdy pocałunek, a jego palce uwierały mnie.
-Trzy! Dwa! Jeden! - tłum odliczał z podekscytowania.
Odsunęłam się od niego. Zdjęłam jego ręce, które nie chciały mnie puścić. Wstałam i poprawiłam sukienkę. Wróciłam na swoje miejsce, żeby zakręcić butelką. On wciąż leżał na podłodze zupełnie jakby właśnie umierał. Ja sobie nic z tego nie robiłam. Przetarłam usta wierzchem dłoni. Nie był on dobry w całowaniu. Dlatego cieszyłam się, że szybko skończyliśmy. Sądziłam, że będzie lepszy patrząc na to, że był całkiem przystojny.
-To kemping? Bo mamy już pierwszy namiot - zaśmiał się jeden z nich, a reszta tłumu powtórowała mu.
Chwyciłam za zimne szkło i nim zakręciłam bez zwracania uwagi na zaczepki innych. Nie miałam wymyślonego żadnego pytania ani wyzwania. Zatrzymała się na rudym facecie.
-Pytanie czy wyzwanie? - zapytałam.
Na jego twarzy pojawiło się zawahanie. Chciało mi się z niego śmiać.
-Pytanie - niepewnie odpowiedział.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Szkoda by było mi go krzywdzić aż tak. Dlatego postanowiłam być delikatna.
-Ile lasek przeleciałeś najwięcej podczas jednej nocy? - spytałam się go bez ogródek.
Zadałam niewinne pytanie. Zawsze zastanawiałam się jak to robią. Jak robią to tak szybko? Jego twarz zrobiła się czerwona, a kolor jego brody jeszcze bardziej to podkreślał.
-Dwie - zaśmiał się.
Wybuchłam śmiechem.
-Na imprezie? - dopytywałam.
-Nie, to była moja przyjaciółka i ex - zawstydził się.
Zrobiło mi się strasznie gorąco, a moje gardło dusiło się od śmiechu. Nie chciałam go bardziej zawstydzać. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak do tego doszło. Machnęłam ręką, a on złapał za butelkę. Nie mogłam się opanować mając w głowie obrazy.
Czułam, że wkrótce będę musiała opuścić dobrą zabawę. Łazienka wzywała mnie nieubłagalnie. Gdy tylko wstałam wszystko zawirowało. Ominęłam siedzących ludzi i poszłam do toalety. Nie dziwiłam się, gdy znalazłam tam jakąś zakochaną parę.
No może myślałam, że są zakochani. Kabina obok trzaskała w szwach. Szybko zrobiłam to co musiałam. Nie chciałam przypadkiem zobaczyć czegoś cenzuralnego. Najgorzej gdybym nie mogła o tym zapomnieć. Aż tak ryzykować nie chciałam. Wolałam żeby część mnie przynajmniej udawała niewiniątko.
Zawirowanie w głowie nie było zbyt duże, ale moje nogi plątały się ze sobą. Wyszłam z łazienki przy tym wpadając prosto na wyższego chłopaka. Samoistnie przyszpilił mnie do ściany, ale mnie nie ranił. Jego usta przylgnęły do mojej szyi i ją całowały.
-Jak masz na imię? - zapytał pomiędzy przerwami.
Kompletnie nie wiedziałam kto to. Dlatego wkurzyłam się, gdy zaczął całować mnie bez mojej zgody. Dodatkowo śmierdziało od niego na kilometr fajkami połączonymi z alkoholem. Aż przez sam ten smród chciało mi się wymiotować. Niemiły zapach obudził moją świadomość, a do głowy od razu napłynął mi pomysł.
-Jest to napisane.. - powiedziałam cicho. Owijał się wokół mnie jak wąż, aż w pewnym momencie było mi źle złapać powietrze. Mogłam przysiąść, że dopiero co wrócił po spaleniu kiepa.
-Gdzie? - szepnął.
Zacisnęłam rękę w pięść.
-Na pierścionku - odparłam niewinnie, wciąż udając że mi się to podoba. Nie chciałam, żeby mnie przejrzał.
Przerwał na chwilę i spojrzał w dół szukając mojej ręki. Był taki naiwny.
-To jest L jak Lamus - odpowiedziałam pewnie.
Nie czekając na nic zamachnęłam się i uderzyłam go w nos. Naprawdę był tam pierścionek, więc ból był większy niż gdybym uderzyła go własną kością. Miałam mnóstwo błyskotek przygotowanych na taką okazję jak ta. Nie lubiłam tak natarczywych ludzi jak on. Zawsze pozwalali sobie na za dużo.
Odepchnęłam go od siebie i kopnęłam w krocze tak by zrozumiał bardzo dokładnie sens moich słów. Niech nie myśli, że zrobiłam to przez przypadek. Złapał się za obolałe miejsce. Nie zwlekając na nic więcej wzięłam nogi za pas.
-Wracaj tu! - krzyknął za mną.
Bez oglądania się za siebie przebiegłam pomiędzy ludźmi. Wiedziałam, że się wkurzy dlatego musiałam się stamtąd wydostać. Obijałam się chwilami o ścianę, gdy moja głowa płatała mi zbyt duże figle przypominając mi, że nadal nie jestem w pełni trzeźwa. Czerwone światła migały na przemian z zielonymi wpędzając mnie w dezorientacje. Wybiegłam przez otwarte drzwi prosto na ciemną ulicę.
Chłodne powietrze uderzyło we mnie, ale dzięki temu poczułam się lepiej. Obejrzałam się za siebie będąc zmęczona i głośno dysząc. Nie widziałam go za sobą, ale byłam pewna, że gdyby mnie przypadkiem znalazł to nie byłoby zbyt fajnie.
Nagłe wibracje wstrząsnęły mną. Odeszłam od budynku na wszelki wypadek. Sięgnęłam ręką do biustu, w którym miałam ukryty telefon i go wyciągnęłam.
-Naemin czego znowu chcesz? - powiedziałam sama do siebie widząc jej imię.
Wiedziałam, że znowu będzie mnie wypytywać o masę rzeczy. Wyłączyłam dźwięki, żeby mi nie przeszkadzała i co chwilę nie doprowadzała do zawału serca. Schowałam telefon tam gdzie był wcześniej. Przynajmniej będę miała jeszcze paręnaście godzin zanim mnie znajdzie i ukatrupi.
Rozejrzałam się po okolicy. Mój oddech uspokoił się, ale w zamian moje serce zaczęło dudnić jak szalone. Otworzyłam usta z zaskoczenia.
Nie spodziewałam się tego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top