4
-Ty pieprzony— urghhh!!!!! - warknęłam sfrustrowana.
Zamachnęłam się i sprzedałam mu kopniaka.
-Do niczego! - nie mogłam się opanować - usuń - powtórzyłam zirytowana - usuń się!! - potrząsnęłam aparatem - co z tobą nie tak? - spytałam się urządzenia, jakby to miało mi dać odpowiedź. Czy już nic dzisiaj ze mną nie może współpracować? Gdybym mogła to już dawno bym nim rzuciła o ziemię.
Przybliżyłam się jeszcze bliżej. Wlepiłam oko w sam środek ekranu aparatu, tylko po to żeby zrobić zdjęcie. Obudowa szurała po twardej korze drzewa. Potrzebowałam tylko tego jednego idealnego zdjęcia, czy tak dużo wymagam?
Klikałam raz za razem ten jeden przycisk, musiał to uchwycić. Nie było mowy, że nie. Odsunęłam się od drzewa i zaczęłam przeglądać zdjęcia. To musiało gdzieś tutaj być! Jeśli ten głupi aparat tego nie uchwycił to nie obiecuje, że wróci w całości do domu.
-Ach, naprawdę? - zacisnęłam zęby widząc beznadziejne zdjęcie. To było tak wkurzające - usuń, usuń, usuń się!
-Nadal się z tym męczysz? - usłyszałam nagle głos Naemin. Czułam jej wzrok na karku - chodźmy do pracy, zaraz się spóźnimy - dodała spokojnym głosem, podchodząc do mnie.
Przybliżyłam aparat do oka i zrobiłam kolejne zdjęcie. Nie zwracałam najmniejszej uwagi na dziewczynę. Nie potrzebowałam jej obecności tutaj. Chciałam uchwycić tylko zagłębienia kory, ale mój aparat nie chciał tego dobrze zrobić. Miałam ochotę go wyrzucić.
-Lila - usłyszałam ją po raz kolejny.
Obróciłam się i spojrzałam na jej przypudrowaną twarz. Uśmiechnęłam się sarkastycznie i prychnęłam pod nosem, odchodząc kawałek od niej.
-Nie znam cię - odparłam nonszalancko, wciąż ignorując jej osobę.
Jej oczy błądziły w widocznym smutku. Ale dlaczego powinno mnie to obchodzić? To ona mi przeszkodziła i zaprzepaściła życiową szansę. Patrzyłam na nią czekając aż przyzna się do błędu, który wyraźnie popełniła. Wiedziała, że wygrałam.
-Przepraszam.. - powiedziała pod nosem.
-Mówiłaś coś? - chciałam żeby powiedziała to głośniej. Zajmowałam się przeglądaniem zdjęć w aparacie, gdy ona się pociła tylko po to żebym jej wybaczyła.
-Przepraszam, nie powinnam była się mieszać.. - mruknęła już głośniej spoglądając z poczuciem winy na mnie.
Uśmiech na mojej twarzy zaczął stopniowo się powiększać. Rzuciłam jej się na szyję przez co się zachwiała. Objęła mnie tak samo jak ja ją. Oparłam policzek o ten dziewczyny. W sumie to tylko o to mi chodziło.
-Nie gniewasz się? - dopytywała by mieć pewność.
-Wiem, że się o mnie martwisz. Przyzwyczaiłam się, z czasem naprawdę staje się to w pewien sposób rutyną. Męczącą, ale jednak - zaśmiałam się cicho w jej ramię - ale nigdy więcej takich akcji, dobra? - oderwałam się na chwilę od niej i spojrzałam poważnie.
Pokiwała głową i przyciągnęła mnie do siebie. Jej uścisk stał się mocniejszy. Moja przepona umierała, ale nic nie mówiłam. Ona potrzebowała tego uścisku bardziej niż ja. Dlatego siedziałam cicho i dałam jej chwilę na nacieszenie się tą wyjątkową okazją.
Puściła mnie dopiero po paru minutach, albo parunastu. Nawet nie zwracałam uwagi na to ile czasu minęło. Wzięłam głęboki oddech, mogąc w końcu zaczerpnąć w pełni powietrza. Aż dziwie się, że ona mi żeber nie połamała. Była taka silna..
-Mam to zdjęcie, dam ci je później, nikt nic nie zauważy - na jej twarzy rysował się szeroki uśmiech.
Miałam jeden kłopot z głowy. Wyłączyłam aparat i schowałam go do pokrowca. Zaczęłam kierować się w stronę wysokiego budynku, który był widoczny nawet stąd.
~*~
Okrągłe okulary opierały się na moim nosie. Podpierałam podbródek podczas czytania artykułu. Od kilku godzin nie było nic innego oprócz czytania czyiś wypocin. Panowała okropna cisza, ponieważ każdy był skupiony na sobie.
Złapałam za myszkę od komputera i kliknęłam na następną stronę. Moje zmęczone oczy wyłapały błąd. Szybko go poprawiłam, klikając po klawiaturze. Szło mi to mozolnie bo od kilku godzin robiłam to samo, ale ktoś musiał wykonać tą brudną robotę.
Długa, dość jasnego koloru ręka pojawiła się tuż przed moim nosem. Ładne pudełko ze wzorkami stanęło przed moimi ustami. Nie było za duże, ale wyglądało miło dla moich oczu i było kolorowe. Wiedziała co lubiłam. Zaraz obok pojawiły się również dwa kubki kawy. Jeden był cały jasnozielony, drugi natomiast miał na sobie narysowane małe fale morskie. Zupełnie jakbym na nowo połączyła się z naturą. Moja twarz przepełniła się radością.
-Zrób sobie przerwę, ciężko pracowałaś - powiedziała z uśmiechem.
Ona również brzmiała na zmęczoną. Jej oczy były lekko opuchnięte i zaczerwienione, a usta krwiste przez ciągłe zagryzanie wargi. Ułożyłam palce na pudełku. Czułam już ten zapach. Ten przyjemny widok miał pojawić się za chwilę. Moje ręce otworzyły pudełko jak prezent urodzinowy. Co trzeba było przyznać prezentem było. Rozchyliłam boki kartonu, a pyszny sernik lśnił w blasku sufitowej lampy powodując w moich ustach powódź.
-Ślina ci cieknie - podsunęła mi serwetkę pod nos, kręcąc rozbawiona głową.
-Jesteś najlepsza! - pisnęłam radośnie, wysyłając jej w powietrzu buziaka, którego jak zawsze złapała.
Wytarłam niechcianą ciecz. Byłam wpatrzona w to jak zdejmuje plastikową osłonę z kawy i mi ją podaje razem ze słomką. Od razu zaciągnęłam się jej smakiem. Traciłam cierpliwość, widząc jak Naemin na chwilę się ode mnie oddala. Mój brzuch domagał się jedzenia, a ja zawsze się go słuchałam.
Poszła po krzesło, które stało na jej stanowisku i przyciągnęła je do mojego. Na szczęście były tutaj ściany, które zasłaniały nas przed innymi. Byłam pewna, że gdyby ktoś z nich zauważył mój pyszny sernik to chcieliby mi go ukraść. Ja już ich dobrze znam. Bez walki nie dostaliby nawet okruszka. Po moim trupie!
Przerwałam picie swojej ulubionej kawy tylko po to, żeby się z nią stuknąć i włożyć sernik do ust. Uwielbiałam takie momenty, w których po prostu jadłyśmy w ciszy po ciężkim dniu pracy. Może nie był to jeszcze koniec na dziś, ale zostało niewiele czasu. Niedługo wrócę już do domciu i tak moją robotę już skończyłam na dzisiaj. Czekałam tylko na wybicie odpowiedniej godziny, więc mogłam ten czas wykorzystać na delektowanie się moją miłością, moim sensem życia - słodkim sernikiem.
-Lila? - usłyszałam niespodziewanie damski, cienki głos.
Mój moment radości został przerwany przez przybycie niechcianej osoby. Nie była ona moim wrogiem, tak szczerze znałyśmy się tylko w pracy. Nic do niej nie miałam bo w sumie nie zaszła mi za skórę. Jednak jej wyczucie czasu było czymś najgorszym na świecie. Zawsze umiała natrafić na najgorszy moment ze wszystkich przez co była bliska znalezienia się na mojej czarnej liście.
-CO?! - mój głos przedarł się przez panujący spokój.
-Wydrukujesz mi coś? Przerzucę Ci plik na komputer. W mojej drukarce skończył się tusz - zamrugałam oczami hamując moją złość. Chciałam odpędzić z myśli fakt, że przerwała mi póki co najlepszą część dnia.
Przewróciłam oczami, czego ona nie mogła zobaczyć. Tak jakby nie mogła tego zgłosić dla sekretarki albo sama sobie przynieść i wymienić. Przecież nie tylko ja tutaj byłam. Czasem to nawet mi się wydawało, że robiła to specjalnie, jakby tylko czekając na dogodny moment by przetestować moją cierpliwość. Odepchnęłam się nogami na tyle żeby mogła to zauważyć. Wstawiłam kciuka w górę, nie chcąc pokazywać jej mojego zirytowania i pozostać cicho.
-Dzięki - powiedziała wesoło.
Objęłam rękami plastikowy kubek i utopiłam w nim całe moje niezadowolenie. Mruknęłam coś jeszcze niewyraźnego pod nosem. Widziałam wzrok Naemin. Dobrze wiedziała, że nie dogaduję się z nią. Dźwięk wydobył się z komputera dając znak, że plik doszedł. Przysunęłam się z powrotem i w niego kliknęłam.
Kolorowe zdjęcia pojawiły się na ekranie. Dokładnie takie same jakie ja próbowałam uchwycić wcześniej. Poczułam w niej konkurencję. Kącik moich ust podniósł się gdy wpadłam na świetny plan.
-To ja będę pierwsza - szepnęłam do siebie.
Przerzuciłam zdjęcia na Painta i wytarłam w kilku miejscach. Byłam lepsza od niej. Poza tym zepsuła mi humor, zasłużyła sobie na to. Powiem że to drukarka źle wydrukowała z powodu małej ilości tuszu. Niech sama się tym zajmie. Zawsze próbuje wykorzystać innych. Więc tym razem niech się wykaże się swoimi jakże ,,wielkimi zdolnościami". Przynajmniej może następnym razem nie przyjdzie do mnie i nie będzie mi marnować czasu. Nauczy się w końcu, że mnie się nie denerwuje.
-Lila - poczułam jej dłoń na mojej która trzymała myszkę. Próbowała mnie powstrzymać.
-Nie wtrącaj się - warknęłam i zdjęłam jej rękę.
Przygryzłam wargę gdy w zdjęciach powstawały coraz większe dziury. Czułam się zadowolona z tego co się działo. Gdy tylko skończyłam, nacisnęłam ten magiczny przycisk drukuj. Nie mogłam uwierzyć, że zdobyłam taką okazję. Grzechem byłoby jej nie wykorzystać. Zemsta będzie słodka.
-Czemu jesteś taka wredna? - zapytała cichym, ale intensywnym głosem.
Wzruszyłam ramionami, nie robiąc sobie nic z jej słów. Wyciągnęłam kartki, które wyszły z drukarki. Były ciepłe. Zadowolona spojrzałam na swoje dzieło i dopiero teraz zdecydowałam się odpowiedzieć na jej pytanie.
-Bo ją kocham - uśmiechnęłam się sztucznie i aż nad to szeroko.
Przyłożyłam do piersi kartki, chroniąc je jak największy skarb. Może udawałam, ale ona na pewno by się na to nabrała. Ominęłam ścianę i znalazłam się na środku przejścia. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę jej minę.
-O? Co się dzieje? - spojrzałam z zaskoczeniem na biegnącego mężczyznę.
Zatrzymałam się i patrzyłam na ciekawy widok.
Mężczyzna biegł co sił w nogach w moim kierunku. Zaraz za nim dwójka kolejnych. Wyglądało to tak jakby był goniony przez dwóch gangsterów, co było zabawne bo było wręcz przeciwnie. To on był tu intruzem. Zaśmiałam się pod nosem, stojąc i uważnie przyglądając się pościgowi. Byłam zaintrygowana tym co się stanie.
Pchnął szklane drzwi, tym samym dostając się do środka. Od razu go rozpoznałam. To był ten blondyn z parku. Nie udawałam zaskoczenia.
Zatrzymał się tuż przede mną. Spotkałam się z jego oczami. Jego klatka piersiowa unosiła się wysoko i szybko. Dłońmi opierał się o kolana, będąc lekko zgiętym. Był zmęczony, ale nie miałam pojęcia dlaczego tu przyszedł.
-Szukałem cię - wysapał tak jakby przebiegł maraton.
Złapałam za ramkę moich okularów i je zdjęłam. Widziałam w oddali ochroniarzy, którzy byli coraz bliżej nas.
-Och? Dlaczego? - zapytałam ciekawsko formując nieświadomie usta w mały dzióbek.
Wydawał się być zdesperowany. Wyciągnął rękę tak jakby chciał mnie dosięgnąć, ale nie zdążył tego zrobić. Ochroniarze chwycili go za ramiona, gotowi do zabrania go.
Nie wyrywał się, tylko patrzył na mnie gdy go zabierali.
-Hej! - krzyknęłam za nimi - Czemu mnie szukałeś?! - poczułam nagły przypływ adrenaliny.
W pośpiechu rzuciłam wszystko na pobliskie biurko. Zaczęłam za nimi iść. Byli bardzo szybcy.
-Hej! - wybiegłam przez drzwi - Stójcie! - krzyczałam za nimi, ale zdawali się mnie ignorować - STAĆ DO CHOLERY JASNEJ! - wkurzyłam się gdy dalej go gdzieś ciągnęli.
-Czemu tu przyszedłeś?! - próbowałam się dowiedzieć. Moje usta zamknęły się, gdy nagle ktoś otworzył drzwi i uderzył mnie w twarz.
Wszystko nagle zawirowało, a ja upadłam na podłogę. Złapałam się za twarz, która bolała. Krew zaczęła kapać wprost na moją pudrową sukienkę. Przeklęłam pod nosem tego kto to zrobił nie myśląc nawet o tym, że powinnam przestać.
-Och.. nic ci nie jest? - wystawił do mnie rękę.
Nie patrzyłam nawet kto to był rozpoznałam, że to jakiś mężczyzna po barwie głosu.
-Czy to właśnie tak faceci mówią do swoich dziewczyn gdy mają okres? "Och nic ci nie jest?" - powiedziałam pretensjonalnie - mój nos właśnie zdechł - spojrzałam na moje ubranie - i moja sukienka też. To wszystko twoja wina.
-Nie wiedziałem, że będziesz pałać takim temperamentem. Zwłaszcza do szefa.
Spojrzałam w górę zauważając jego twarz. Wydałam z siebie głośne "Och", żałowałam że cokolwiek powiedziałam. Czasem powinnam ugryźć się w język.
-Przepraszam.. - byłam zakłopotana - nie wiedziałam, że to Pan. Panie Park.. - chwyciłam za jego dłoń, która nadal była przy mojej głowie. Wybrudziłam go krwią, która zaczynała lecieć coraz bardziej.
Zauważył to i wyciągnął chusteczkę. Ukłoniłam się grzecznie do niego, gdy mi ją dał. To było takie okropne i to w takim momencie musiało się to wydarzyć. Spojrzałam na podłogę, na której były kropelki krwi.
-Będę uważać w przyszłości, proszę mi wybaczyć - ukłoniłam się jeszcze kilka razy i cofnęłam z powrotem do pomieszczenia, w którym pracowaliśmy.
Kolejny raz straciłam moją szansę. Wszyscy patrzyli się na mnie, gdy tylko weszłam. Załamana z chusteczką przy nosie usiadłam na swoim krześle. Naemin szybko znalazła się przy mnie z całą apteczką w ręku.
Jednak ja nie zawracałam na to uwagi. Byłam zajęta swoimi myślami. Nie przejęłam się aż tak dość krępującym spotkaniem z szefem, bardziej zastanawiam się nad inną rzeczą.
Dlaczego tutaj przyszedł?
Macie jakieś teorie, albo przemyślenia?
Jestem ciekawa waszych opinii, wręcz spragniona będąc szczerą.
Podoba wam się to?
Postaram się żeby w tygodniu pojawiały się dwa rozdziały bo początek zbyt długo się ciągnie, a to nie jest książka o robieniu zdjęć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top