33
Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam dzwonek od drzwi. Byłam śpiąca i zmęczona, ale dzwonek nie przestawał rozbrzmiewać po moich uszach.
Nie chciałam żeby się obudził, więc niechętnie zdjęłam z siebie jego ręce. Wysunęłam się spod kołdry i stanęłam na zimnej podłodze. Czułam jak przechodzą po moim ciele ciarki.
Rozejrzałam się dookoła szukając czegoś do ubrania. Było tu zbyt ciemno, więc podeszłam do szafy i wyjęłam szlafrok, który ubrałam. Poprawiłam swoje włosy i cicho ziewnęłam.
Poszłam do drzwi i bez namysłu je otworzyłam. Rozbudziłam się widząc dwóch policjantów. Pomrugałam oczami, czując niepokój.
-Co się stało? - podrapałam się po głowie.
-Pójdziesz z nami - podszedł do mnie i zakuł kajdany na moich rękach.
Byłam zdezorientowana.
-Co? Dlaczego? - pociągnęli mnie wbrew mojej woli i zamknęli drzwi od mieszkania - Zaczekajcie, muszę wziąć kilka rzeczy.. - chciałam coś wymyśleć by wrócić.
Zaciągnęli mnie na sam dół budynku. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Nic nie zrobiłam - kręciło mi się w głowie.
Kazali mi wsiąść do samochodu. Drzwi od razu zamknęły się gdy znalazłam się w środku. Byłam strasznie zagubiona. Nie wiedziałam co się dzieje. A co gorsze Jimin był w tym momencie sam.
Wsiedli do środka. Siedziałam z tyłu za kratami. Czerwone światło z zegarka wskazywało na czwartą rano. Alkohol kompletnie uderzył mi do głowy. Czułam się jak we śnie.
Odchyliłam głowę do tyłu, żeby wziąć głęboki oddech. Obeszły mnie ciarki. Było mi strasznie zimno. Nie wiedziałam czy jestem w śnie czy to naprawdę się działo.
-Czemu mnie zakuliście? Popełniłam przestępstwo? - zaczęłam zadawać im tysiące pytań, by czegokolwiek się dowiedzieć
Siedzieli cicho co mnie denerwowało. Spojrzałam przed siebie. Nic jednak nie byłam w stanie zauważyć, przez te kraty, które rozmazywały się w moich oczach.
Coś tu nie grało.
-Powiedzcie mi dlaczego to robicie! - złapałam za kraty i nimi szarpnęłam żeby zwrócić na siebie ich uwagę.
Ale byli niewzruszeni.
-Słyszeliście?! - byłam sfrustrowana.
Ignorowali mnie.
Oparłam się na siedzeniu. To na pewno mi się nie śniło...
Patrzyłam na nich, czekając aż któryś z nich się odwróci. Mogłam być pijana, ale na pewno nie zrobiłam niczego złego w tym czasie. Nie mogli mi tego wmówić. Nie było opcji, że lunatykowałam i popełniłam zbrodnie. Na to się nie nabiorę.
Sygnały świetlne odbijały się w ciemności. Nigdy nie trafiłam za kratki. Nie mogłam uwierzyć, że mogło do tego dojść.
Ulice rozmazały się na kilka dobrych minut gdy wyglądałam przez okno. W końcu wszystko zwolniło i wróciło do swojego wyglądu. Drzwi otworzyły się. Wyciągnęli mnie ze środka.
-Pójdę sama, przestańcie mnie dotykać! - krzyknęłam bo traktowali mnie jak worek ziemniaków.
Nie zrobiło to na nich wrażenia. Zaciągnęli mnie do środka budynku. Moje nogi potykały się przez tempo jakim szli.
Wepchali mnie do celi i zamknęli na klucz. Od razu podeszłam do krat, szukając sposobu na porozmawianie z odchodzącymi policjantami.
-Zaczekajcie!! - nie chciałam zostawać sama.
Weszli do jakiegoś pomieszczenia. Mogłam zauważyć przez małe okienko, że była ich teraz trójka. Nie wyglądali na wzruszonych moim zachowaniem czy krzykami. Mieli mnie całkowicie w poważaniu.
Co tu jest grane..
Gadali ze sobą, jakby coś ustalali. Usiadłam na pobliskim krześle. Spojrzałam na moje nagie stopy. Nie wzięłam ze sobą nawet butów. Tak naprawdę nic ze sobą nie wzięłam.
Podniosłam głowę gdy usłyszałam, że wychodzą. Został tylko jeden policjant, który usiadł za biurkiem.
Tak nie mogło być!
-Czemu mnie tu przetrzymujecie! - krzyknęłam widząc, że grzebał w telefonie.
-Ogłuchłeś?! - wrzasnęłam, czując jak mnie coraz większą złość.
Spojrzał jednym okiem w moim kierunku i znowu wrócił do swojego smartfona.
-Muszę zadzwonić - chciałam wykorzystać moje prawa, a nawet jeśli takiego nie było to chciałam żeby uwierzył, że istnieje.
-Ale masz wymagania - powiedział pod nosem.
-Mam prawo żądać adwokata. Chcę zadzwonić! - nie odpuszczałam.
-Nie potrzebujesz go. Siedź cicho to rano stąd wyjdziesz - odparł znudzonym głosem.
-Co to znaczy? - zapytałam bo przyznał mi się, że wcale nic złego nie zrobiłam.
Ale zamilkł, a ja musiałam sama pomyśleć.
Skuliłam się z zimna. Pocierałam ręką moje ramię żeby choć trochę się rozgrzać. Nie chciał mi nic powiedzieć. A ja czułam, że coś mi tutaj nie pasuje. Jednak przez ciągły alkohol w moim organizmie nie byłam w stanie nic wymyśleć.
Najgorsze było to, że zostawiłam go samego. Drzwi do mieszkania były otwarte. Wątpiłam w to, że usłyszał moje wyjście. Zawsze spał jak suseł. A co gorsze, że pewnie jak się obudzi to bardzo będzie się martwić moim zniknięciem.
Ale musiałam jakoś wrócić tam do rana..
Tylko nie wiedziałam jak.
-Jestem niewinna. Wypuść mnie! - wciąż próbowałam.
-Nie możesz mnie tu przetrzymywać bez powodu! - nie miałam zamiaru przestać krzyczeć, póki nie dowiem się czegoś.
Jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie, olśniło mnie. Był tylko jeden powód i jedna osoba, która miała powód żeby to zrobić.
Wstałam z krzesła i podeszłam do krat. Zacisnęłam na nich ręce.
-Jak dużo ci zapłacił? - zapytałam ze zdenerwowaniem w głosie. Jihyun musiał maczać w tym palce.
Podniósł brew i na mnie spojrzał.
-To spisek - fuknęłam bo doskonale wiedział o czym mówię - Myślisz, że jestem nikim? Jestem córką Kwon Jin-Ho właściciela najpopularniejszej marki kosmetyków do ciała. Myślisz, że możesz mnie tak traktować? - odłożył telefon - Zemszczę się za to co zrobiłeś - warknęłam.
-Chyba miałaś na myśli byłego - wstał z krzesła i włożył ręce do kieszeni spodni - Ile to już lat? - zapytał retorycznie.
Moje palce zaczęły się trząść dlatego zacisnęłam je mocniej. Czułam jak ze mnie drwi.
-Moja matka-
Ugryzłam się w język. To nie był odpowiedni kierunek.
-Tak, twoja matka - podszedł do celi - Czemu próbujesz się nią bronić? Ona cię nie chce w jej firmie.
-To firma mojego ojca - poprawiłam go.
-Nieee, chyba nie liczysz na to, że jeszcze wpadnie w twoje ręce. O wiele lepiej szło Ci pisanie gazetki. To tam pasujesz. Nadajesz się tylko na podwładną - zadrwił sobie ze mnie. Próbował mnie poniżyć, a to denerwowało mnie jeszcze bardziej.
Wystawiłam rękę za kraty, chcąc złapać go za ubranie. Udało mu się tego uniknąć.
-Myślałaś, że nikt o tym nie wie? - zaśmiał się.
Zacisnęłam zęby.
-Nie masz pojęcia o czym mówisz - wycedziłam - Nawet mundur w niczym ci nie pomoże gdy dobiorę się do twojego tyłka - obdarzyłam go chłodnym spojrzeniem.
Prychnął i odszedł w przeciwnym kierunku. Byłam zła, a jednocześnie przygnębiona.
-Zapłacisz mi za to - powiedziałam pod nosem i odeszłam od krat.
Wróciłam na krzesło, które było jedynym wygodnym miejscem na przeczekanie.
Westchnęłam przypominając sobie ojca. Kochał mnie najbardziej ze wszystkich mi bliskich ludzi. Nie tylko dlatego, że byłam jego jedyną córką, ale dobrze się dogadywaliśmy.
Gdyby tak nagle nie zmarł.. moje życie wyglądałoby teraz kompletnie inaczej.
Zakryłam twarz rękami, rozpamiętując. Minęło pięć lat, a ja powoli zapominałam jego głos. Czasami wracałam do nagrań, które robiliśmy w każde moje urodziny. Nieważne jak bardzo był zapracowany, nigdy mnie nie zawiódł..
Starłam pojedynczą łzę. Nie zdążył zapisać na mnie firmę, a moja sprytna matka znalazła sposób żeby ją przejąć i mi ją odebrać.
Później było tylko gorzej..
Musiałam stać się niezależna i z czasem się wyprowadziłam. Odcięłam się od niej finansowo po usłyszeniu kilka razy, że za dużo wydaję.
Ale.. ona wciąż była moją mamą. Może nie byłam jej priorytetem, ale byłam gdzieś na tej liście.
Czasami czułam, że nigdy nie chciała mieć dzieci dlatego nie darzyła mnie sympatią..
Jakbym była jej złym wspomnieniem i błędem, który popełniła.
Ale mój tato kochał ją, a ja nigdy nie pytałam go dlaczego.
Opiekunki przychodziły, a później znikały po tygodniu. Dlatego nigdy nie przywiązywałam się do żadnej z nich.
Jedyną osobą, która została ze mną przez lata była Naemin. Jedyna przyjaciółka, której mogłam ufać i do której się przywiązałam.
Wszyscy inni byli gdzieś w moich wspomnieniach, a ich twarze z czasem znikały z mojej pamięci.
Ale teraz.. nie rozumiałam co sprawiło, że przywiązałam się do Jimina.
Mężczyźni w moim życiu towarzyskim znikali jeszcze szybciej niż opiekunki. Różne trunki pozwalały mi szybko o nich zapomnieć.
Wszystko zatrzymało się gdy pojawił się on.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top