🔞32🔞

Usiadłam wygodnie i postawiłam laptopa na kolanach. Oparłam się o miękką poduszkę, a moje plecy poczuły ulgę.

To był czas żeby dowiedzieć się kim był. Zbyt długo zwlekałam przed zrobieniem tak prostej rzeczy jak wpisanie jego imienia i nazwiska w internet. Może pomogłoby mi to zrozumieć kilka rzeczy.

-Park Jimin - wymruczałam gdy moje palce wyklepywały jego dane.

Internet to była skarbnica wiedzy. Już po sekundzie przed moim nosem pojawiły się artykuły na jego temat, a nawet portfolio. Moje oczy wyśledziły pierwsze informacje.

-Były właściciel firmy gazeciarskiej? Więc gdyby nie ta cała amnezja to byłby moim szefem - zrobiłam z ust dzióbek - Tak czy inaczej byśmy się spotkali - czułam jakby było to jakieś przeznaczenie, było zabawnie tak o tym myśleć. Może naprawdę mieliśmy się poznać niezależnie od układu, na który się zgodziłam i historii z jego chorobą.

Nie było tu nic ciekawszego, więc kliknęłam w artykuł, który przyciągnął moją uwagę. Na samej górze było jego zdjęcie w garniaku. Od razu nabrałam ochoty na to, żeby kiedyś się tak dla mnie ubrał.

-A to biznesmen - przymrużyłam oko - Młody, ale z jasną przyszłością biznesmen Park Jimin przekazuje firmę dla swojego brata - zaczęłam czytać na głos pomijając mniej istotne kwestie.

-Park Jimin przygotowywał się od lat do przyjęcia firmy po swoim ojcu, jednak nie wszystko mogło pójść po jego myśli. Choć wszyscy czekali na ten moment, a sam młodzieniec bla bla bla..

Nie chciało mi się czytać tych wywodów dlatego poleciałam na dół, gdzie najczęściej były umieszczane istotne informacje. Przez pracę znałam sztuczki wszystkich dziennikarzy.

-Jednakże co zaskoczyło wszystkich było to jego ostatnie wystąpienie. Wyjawił on bowiem, że cierpi na ciężką chorobę, która skraca jego życie i nie pozwala na dalsze prowadzenie firmy. Pałeczkę przejął jego młodszy brat Park Jihyun. Choć młodszy nie przygotowywał się na to, Jimin podjął decyzję i przekazał mu całą firmę. Wykazując wobec niego ogromne zaufanie.

Zatrzymałam się tutaj bo nie było nic więcej. Próbowałam zrekonstruować wszystkie wydarzenia i spróbować zrozumieć.

Jeśli Jimin osobiście przekazał mu firmę to znaczy, że wiedział o chorobie. Jednak wciąż wyglądało na to, że Jihyun musiał przekonać go i wmówić, że był chory. Może po to była potrzebna mu ta dokumentacja?

-Oszukali go - mruknęłam.

Wtedy nagle pojawił się obok mnie. Z zaciekawieniem spojrzał na monitor komputera. Wyglądał uroczo gdy włosy opadły mu na oczy. Ułożył się obok mnie żeby móc przeczytać.

-Więc wszyscy wiedzieli, że jesteś chory. Może dlatego wszystko ucichło, gdy całkowicie odszedłeś z branży - zwróciłam się do niego. Byłam zaciekawiona tą sprawą.

W takim przebiegu zdarzeń Jihyun mógł sterować jego życiem. Nikogo już nie obchodziło co się z nim stało odkąd odszedł.

Wmówił ludziom, że był chory, dzięki czemu nawet gdyby się go pozbył mógł powiedzieć, że to była śmierć naturalna. Dlatego miał zapisaną datę zgonu.

To był dzień kiedy planował go zastrzelić.

Patrzyłam w szoku na monitor komputera, gdy w końcu zdałam sobie z tego sprawę. Jednak moja uwaga została zwrócona ku dziwnemu zapachu, który pojawił się znikąd. Podniosłam głowę do góry.

-To ryba? - spojrzałam na Jimina, który nie miał pojęcia o czym mówię.

Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do kuchni. Zapach spalenizny unosił się w powietrzu. Od razu wyłączyłam mikrofalówkę i otworzyłam okno żeby pozbyć się zapachu.

Wyglądało na to, że nasza kolacja trochę za mocno się podgrzała. Straciłam rachubę czasu i zapomniałam, że ją włączyłam.

Jednak wciąż chodziło mi to po głowie. Jihyun chciał odebrać firmę swojemu bratu. Nie musiał posuwać się dalej. To co już osiągnął wystarczyłoby. Tak bardzo go nienawidził.. ale za co?

Byłam jedynaczką, więc nie rozumiałam jak to jest mieć rodzeństwo. Może były to jakieś zatargi z dzieciństwa.. kompletnie nie miałam pojęcia jak to jest. Nie miałam kłótni rodzinnych nie licząc mojej matki, bo często się z nią kłóciłam.

Wyciągnęłam talerze, na które nałożyłam spieczoną rybę i warzywa. Miałam nadzieję, że będzie smakować to lepiej niż wygląda. Nie chciałam, żeby któreś z nas dostało zatrucia pokarmowego. Nie byłam Michelin'em, ale czasami potrafiłam coś zrobić.

Nakryłam do stołu, przy którym miała siedzieć tylko nasza dwójka. Miałam zamiar go zawołać, ale przyszedł tu i bez tego. Spojrzałam na niego.

-Jedzmy - usiadłam przy stole.

Podążył za mną i zabrał się za jedzenie. W spokoju na niego patrzyłam zdając sobie sprawę z tego, że robię to ostatni raz.

Ogarnął mnie smutek, choć nie chciałam żeby to zauważył. Wbiłam widelec w rybę, żeby jej spróbować. Skrzywiłam się na jej smak.

Ohydne.

Ale jemu to nie przeszkadzało. Jadł ją z apetytem chociaż ja nie mogłam włożyć jej do buzi. Nie wiedziałam czy udawał żeby nie było mi przykro czy naprawdę mu smakowało. Może miał inne podniebienie ode mnie.

Smak zniknął gdy napiłam się wody. Nie chciałam robić drugiego podejścia.

Nie byłam aż tak głodna, a przez tą sytuację straciłam apetyt.

Szperałam widelcem w talerzu, żeby mu nie przeszkadzać. Nie chciałam być dziwakiem, który ciągle by się na niego patrzył.

Jednak moje oczy i tak co chwilę wracały do niego. Nie wiedziałam jak mam się z nim pożegnać. Istnieje jakiś sposób na uniknięcie tego?

Może nie powinnam tego przedłużać... ale nie mogłam się powstrzymać. Wykorzystałam szansę na zdobycie z nim jeszcze kilku godzin, a ciągle wydawało mi się jakbym je marnowała.

Jestem taka żałosna..

-Czemu się smucisz? - podniosłam głowę na jego ciche pytanie - i nie jesz? - pytał ciekawym głosem, w którym dało się również usłyszeć smutek.

Zacisnęłam usta w cienką linie bo zaczęły się trząść. Trafił w mój czuły punkt. Czułam, że cokolwiek bym nie odpowiedziała i tak bym się przed nim złamała.

-Nie chcę żebyś odchodził - spojrzałam w dół chcąc ukryć oczy, w których zaczęły pojawiać się łzy. Nie powinnam przed nim płakać. Jemu jest o wiele ciężej niż dla mnie. To on opuszcza miejsce, które dobrze zna.

-Ciągle o tym myślę.. co jeśli nigdy więcej cię nie zobaczę? - czułam się jak egoistka przez to co mówiłam, ale jednocześnie nie mogłam się powstrzymać.

Pociągnęłam nosem i szybko starłam łzę, która uciekła z mojego oka.

-Możemy po tym być sobie obcy, ale chcę wiedzieć, że wszystko w porządku i że wyzdrowiałeś - tłumaczyłam licząc na odrobinę litości.

Jego widok i wspólna kolacja była dla mnie największym prezentem, który mógł mi podarować. Jednak wciąż wewnątrz siebie miałam żal o to, że musimy się rozstawać.

-Wrócę tu, obiecuję - powiedział delikatnym głosem, kolejny raz łamiąc mi serce.

Uśmiechnęłam się na jego słowa. Tylko jaką wartość miały? Jeśli znów zapomni, to będzie koniec. Już nigdy tu nie wróci.

Wstałam od stołu i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam dwa smakowe piwa i poszłam z nimi przed telewizor. Nie chciałam się przed nim pogrążać. Szukałam miejsca, gdzie mogłabym pocierpieć w samotności.

Powinien wyjechać dla swojego bezpieczeństwa. Czemu w ogóle próbowałam rozważać inne opcje? Zdrowy rozsądek nakazywał mi zaprzestać próby powstrzymania go. Nie powinnam go dołować jeszcze bardziej. On też nie chciał mnie opuszczać. Powinnam go wspierać. Nie powinnam być taka samolubna, a i tak ciągle to robiłam.

Odłożyłam laptopa na miejsce, żeby móc ułożyć się na łóżku. Otworzyłam butelkę i od razu włożyłam ją do buzi.

Chciałam móc zapomnieć o nim, tak samo jak on zapominał o mnie. Byłoby wtedy o wiele łatwiej. Nie myślałabym o nim już nigdy więcej. Oboje żylibyśmy gdzieś daleko od siebie. Opróżniłam całą butelkę, która wydawała się teraz bardzo mała.

Otworzyłam drugą i nie zwlekając przechyliłam ją do ust. Zaciskałam oczy. Chciałam żeby ten stan minął. Czułam jakbym się dusiła. Nie mogłam sobie wyobrazić jutra po tym jak dzisiaj się czułam. Na samą myśl o tym, czułam pustkę, która mnie aż bolała.

Odstawiłam pustą butelkę na podłodze i postanowiłam pójść po więcej. Włączyłam w międzyczasie telewizor żeby nie wyglądać aż tak głupio.

Weszłam do kuchni, w której siedział on. Nasze spojrzenia na moment się spotkały, gdy byłam w drodze do lodówki. Wzięłam dwie butelki piwa.

Moje oczy wyłapały zaczętą butelkę wiśniówki. Stała już tak od dłuższego czasu. Może był to moment, w którym wypadało do niej wrócić. Może był to sposób na zapomnienie.

Przycisnęłam wszystkie butelki do mojego brzucha, żeby móc je bezpiecznie zanieść. Gdy tylko się odwróciłam, uderzyłam nosem o jego klatkę piersiową.

Skrzywiłam się, ale nie odważyłam się na niego spojrzeć. Chciałam być sama, żeby móc przeczekać ten kryzys, a jednocześnie nie chciałam żeby mnie zostawiał. Chciałam słuchać jego głosu jak najdłużej. Zaciągać się jego zapachem, który zawsze mnie uspokajał, ale smutek i żal był silniejszy od tego wszystkiego.

-Kocham cię - wyznał cichym głosem.

Zacisnęłam rękę na butelkach nie patrząc na niego.

Co miałam mu odpowiedzieć? To była moja praca. Praca, na którą się zgodziłam. Praca, przez którą udawałam wiele rzeczy, tylko po to żeby był szczęśliwszy. Praca która mnie wyniszczyła i zmieniła. Wciągnęła mnie do tego wszystkiego. Nie potrafiłam traktować go obojętnie.

Wcześniej mogłam odpowiedzieć mu takimi samymi słowami. Mogłam kłamać mu na ten temat do woli, ale teraz.. Teraz nie przechodziło mi to przez gardło....

Nie chciałam dłużej kłamać.

Nie było tu miejsca na miłość. Przynajmniej dla mnie. Nie w tych warunkach. Nie gdy kilka słów mogło to wszystko zniszczyć.

Odsunął się ode mnie o krok. Jego dłoń znalazła się na mojej szyi. Palce przesunęły się po mojej skórze, wywołując przepływ dreszczu. Przechylił głowę na bok i dosięgnął moich ust.

Zamknęłam na chwilę oczy czując jego usta na moich. Nie odpowiedziałam mu. Stałam jak kamień, wewnętrznie załamując się. Sprawiał, że wszystko było trudniejsze.

-Zostanę z tobą - szepnął patrząc mi w oczy.

Próbował mnie przekonać do swojego kłamstwa. Wciągnąć i pozwolić żyć wyobrażeniami o nas razem ponieważ chciał mnie pocieszyć. Chciał bym nie była smutna, mimo, że sama się o to prosiłam.

-Nie mów tak - moje serce pękało przez wszystko co robił - Wiem, że kłamiesz. Nienawidzę kłamstw - powiedziałam oziębłym tonem.

Wyminęłam go. Moje nogi były jak z waty, gdy serce tłukło się w mojej klatce piersiowej. Rzuciłam wszystko na łóżko i usiadłam. Wzięłam do ręki wiśniówkę i ją otworzyłam. Moje usta były pełne słodkiego smaku, gdy ją piłam. W tym momencie wszystko było dla mnie dobre.

Skrzywiłam się, gdy butelka nagle zniknęła z moich ust. Spojrzałam na Jimina, stojącego nade mną. Jego ręce zamykały butelkę, gdy on mi się przyglądał. Był zmartwiony. A ja trochę nieobecna.

-Przestań to sobie robić, nie jesteś pijaczką - patrzył na mnie z żalem wywołując we mnie poczucie winy.

Wkurzało mnie to, że nie złościł się na mnie. Wkurzało mnie to, że był dla mnie taki miły. Wkurzało mnie to, że o mnie dbał. Przez niego nawet moja złość znikała. Wkurzało mnie to wszystko, że się tak mu oddałam, że go tak krzywdzę i siebie za razem.

-Jestem - zabrałam od niego butelkę - Nie znasz mnie - odparłam pewna siebie.

Usiadł obok mnie. Nie mogłam nawet na niego patrzeć. Spuściłam głowę w dół, zaciskając usta. Dusiłam w sobie żal, ale nie potrafiłam na nikogo go skierować.

-Lila.. - szepnął wyrozumiałym głosem. Położył swoją dłoń na tej mojej. Była ciepła, choć wolałabym żeby tym razem była zimna. Na tyle zimna żebym mogła ją zdjąć.

Rzuciłam okiem na to co zrobił, ale nie miałam odwagi żeby się odezwać. Wiedziałam, że moje zachowanie go martwiło. Dlatego nie chciałam żeby oglądał mnie w tym stanie.

Nie byłam na niego zła za to co robił, tylko na siebie. Nie wiedziałam jak to znieść. Nie mogłam żyć spokojnie z tym, jak bardzo go krzywdę i okłamuje.

-Jeśli zostanę z tobą to będziesz w niebezpieczeństwie. Nie chcę żeby coś Ci się stało - powiedział cichym głosem.

Cisza.

Nie wiedziałam co z tym zrobić. Nie wiedziałam kto był ważniejszy. Ja, może on, nie mógł się zdecydować tak samo jak ja.

Wzięłam głęboki oddech. Byłam już tym zmęczona. Moje oczy zaszły łzami, ale szybko je starłam. Chcieliśmy tego samego, ale nie potrafiłam się z tym pogodzić.

-W takim razie napiję się z tobą - zręcznie zabrał mi butelkę i przechylił ją do buzi.

Wyrwałam mu butelkę i posłałam mu złe spojrzenie. Dopiero wtedy zauważyłam, że była zakręcona.

-Nie powinieneś pić, gdy jesteś chory - nie podobało mi się to co próbował zrobić.

Chciałam go od tego odciągnąć. Wystarczyło, że ja byłam pijana to był już wystarczająco duży problem. Mieliśmy ich już za dużo. Nie potrzebne były kolejne.

Podniósł na mnie brew przez co śmiesznie wyglądał.

-Ty też jesteś chora. Twoja choroba nazywa się wieczny płacz i smutek - chwycił za butelkę, ale ja jej nie puszczałam.

Ciągnęłam ją w moją stronę, ale za mocno ją trzymał. Strasznie się uparł.

-To moje - jęknęłam bo nie mogłam z nim wygrać.

-Gdzie jest tak napisane? Nie będziesz beze mnie piła - kłócił się ze mną.

Oburzyłam się na jego zachowanie.

-Oddaj mi ją to ją odstawię - znalazłam kompromis.

-Nie, bo kłamiesz. - stał przy swoim, wiedząc, że zapewne bym tego nie zrobiła. Ale ja sobie też nie ufałam.

-Mówiłam Ci, że nie lubię kłamstw. Odstawię to na miejsce - próbowałam go przekonać.

-Czemu miałbym ci uwierzyć? - zadarł do góry głowę pokazując swoją wyższość.

Spojrzałam na niego z nadętą miną. Nie miałam żadnego dobrego argumentu.

Ale było coś co mogło zadziałać.

Przymrużyłam na niego oczy i niezdarnie wstałam. Wciąż mocno trzymałam przy sobie butelkę. Nie było mowy żebym z niej zrezygnowała.

Usiadłam na jego kolanach, które jak zawsze były wygodne. Przyglądał mi się uważnie. Przybliżyłam twarz do tej jego.

-Oddaj mi ją - powiedziałam uroczym głosem, chcąc wywołać w nim litość.

Ale stał przy swoim i nie zamierzał mi ulec.

-Proszę - zarzuciłam wolną rękę na jego szyję.

Obserwowałam go uważnie widząc w jego oczach to, że podobało mu się co robiłam.

-Nie wiem.. - uśmiechnął się chytrze - A co z tego będę miał? - uniósł głowę dumnie.

Przysięgam, że przejął to ode mnie.

Przyciągnęłam go do siebie. Spojrzałam proszącym spojrzeniem w jego piękne oczy.

Czekał, aż zrobię coś więcej. Z niewielkim uśmiechem przylgnęłam do jego ust i zostawiłam tam zmysłowy pocałunek, który zdawał mu się podobać.

-Za mało - próbował udawać obrażonego, ale i tak się ze mną droczył.

Podniósł na mnie brwi, prowokując do czegoś lepszego. Wiedziałam, że chciał więcej. Wbiłam się w jego miękkie usta. Usłyszałam pomruk satysfakcji, za którym pogłębiłam pocałunek.

Jego usta podążyły za moimi żądając więcej. Naciskaliśmy na siebie nawzajem, gdy naszego nosy wchodziły sobie w paradę walcząc o to kto będzie lepszy.

Zjechałam ręką na jego tors, który zaczęłam masować. Jego kształty sprawiały, że chciałam pozbyć się jego ubrań tylko po to żeby móc dotknąć jego nagiej skóry bez żadnych przeszkód.

Uniosłam się na nogach czując jak jestem rozpalona. Naparłam na niego biodrami, a on powoli opadł na plecy będąc zmuszonym do zaprzestania.

Spojrzałam na niego z góry z małym uśmieszkiem. Nie był szczęśliwy z powodu przerwy.

-Może być? - przygryzłam wargę, przyglądając się mu z uwagą.

Próbował ukryć swój uśmiech i fakt, że się zarumienił.

-Musisz się bardziej postarać - patrzył mi w oczy, czekając aż do niego wrócę.

Wiedziałam, że wykorzystywał sytuację. Nie przejmowałam się tym tak bardzo, ale ta wiśniówka musiała do mnie wrócić. Puściłam butelkę, żeby móc się lepiej z nim zabawić.

Gdy odwrócę jego uwagę to ją odbiorę.

Zawisłam nad nim. To był całkiem ładny widok. Położyłam na nim dwa palce i głęboko spojrzałam mu w oczy. Czekał aż zrobię coś bardziej szalonego.

Deptałam go swoimi palcami, torując ścieżkę po jego brzuchu, aż do szyi. Czułam jak jego mięśnie napinają się pod moim dotykiem. Sprawiał, że wszystko co robiłam było jeszcze bardziej satysfakcjonujące.

Złapałam za dół jego koszulki i odsłoniłam jego brzuch. Przylgnęłam ustami do jego gładkiej skóry i pocałowałam w okolicach pępka. Usłyszałam ciche westchnięcie, które zachęciło mnie do kontynuowania.

Zostawiałam mokre ślady, a jego skóra reagowała na każdy ruch moich ust. Jego mięśnie napinały się coraz bardziej. Nie chciałam przestawać widząc, że jest mu dobrze.

Rozpięłam guziki jego spodni i zsunęłam je odrobinę niżej. Złapałam zębami za gumkę od jego bokserek, żeby się z nim trochę podrażnić. Moje oczy widziały zbyt wiele żeby to opisać.

Odsunęłam się, gdy zauważyłam że siada, ale tylko na momencik. Postawił butelkę na szafce nocnej, żeby mu nie przeszkadzała. Zrobił to na co liczyłam.

Chwyciłam za jego koszulkę i pociągnęłam do góry, żeby ją zdjąć. Pomógł mi w tym, a ja już wiedziałam, że się napalił. Jego potargane włosy opadły na jego oczy. Patrzył na mnie z pożądaniem.

Przyciągnął mnie do siebie i wbił się w moje usta. Rzuciłam ubranie na podłogę i objęłam jego twarz. Całowaliśmy się jednym rytmem. Gdyby mógł połknąłby mnie w całości.

Całował mnie z pełną agresją. Czułam gorące powietrze, które wychodziło z jego nosa. Nie zwalniał nawet podczas zabierania oddechu, a jego dłonie mocno ciągnęły za moje ubranie. Chciał mnie trzymać jak najbliżej siebie.

Jego usta przygryzały moje wargi, gdy dociskał mnie do siebie. Uśmiechnęłam się na jego zachowanie, czując jak tonę w jego miłości.

Wstałam z jego kolan i powoli odsunęłam go od siebie. Patrzył na mnie, ciężko łapiąc oddech. Nie rozumiał dlaczego przerwałam.

Przesunęłam ręce z jego twarzy na ramiona. Jechałam dłonią po całej długości jego ręki. Było mu gorąco, a jego naga skóra nawet tego nie ukrywała.

Złączyłam nasze usta w pocałunku, gdy moja dłoń niepostrzeżenie wślizgnęła się do środka jego bokserek. Złapałam za jego najczulszy punkt i uśmiechnęłam się gdy zajęczał w moje usta.

Poruszyłam nim delikatnie, a jego mięśnie kolejny raz się napięły. Wydobył z siebie przyjemny dźwięk. Wiedziałam, że chciał więcej.

Zaczęłam masować go ręką. Moja uwaga jednakże wróciła do butelki, która była nie kryta. Rzuciłam okiem na Jimina, który miał zamknięte oczy i kompletnie oddawał się chwili.

Rozłączyłam nasze usta, a jego wciąż pozostawały otwarte. Ubrałam sobie cel i jak najszybciej wyjęłam rękę. Rzuciłam się na butelkę i w końcu znalazła się w moich rękach. Zadowolona trzymałam ją jak trofeum.

Jednak nim mogłam się nią nacieszyć, uderzyłam głową o poduszkę. Przygniotło mnie cięższe ciało. Jego ręce wślizgnęły się na mnie.

Trzymał mnie w mocnym uścisku i głośno oddychał do mojego ucha. Nie chciał, żebym znowu mu uciekła.

-Oszukałaś mnie - powiedział zmęczonym głosem.

Wciąż przytrzymując mnie na łóżku, przeniósł się nade mnie. Ukląkł okrakiem nad moim ciałem, zamykając mnie w potrzasku. Uważnie go obserwowałam.

Jego dłoń przesunęła się ku mojemu nadgarstkowi. Nacisnął palcem wewnętrzną część. Przełknęłam ślinę, gdy poczułam ciepło jego dotyku. Chciał odebrać mi butelkę.

-Uczciwie sobie na to zapracowałam - odezwałam się broniąc swojego.

-Mówiłem żebyś się bardziej postarała - nacisnął opuszkiem palca na moje usta.

Widok jego pół nagiego ciała przyprawiał mnie o dreszcze.

-Nie podobało ci się? - niewinnie zapytałam. Powoli wyjął butelkę z mojej ręki. 

Obserwowałam dokąd ją zabiera. Okazało się, że odstawił ją z powrotem w to samo miejsce.

-Podobało - przyznał i zrzucił dwie butelki z łóżka. 

Słyszałam jak potoczyły się po podłodze.

-Ale? - zapytałam orientując się co zamierza zrobić.

-Ale to nie wystarczyło - wyszeptał niskim głosem. Zobaczyłam błysk w jego oczach, który oznaczał tylko jedno.

Prychnęłam na jego zachowanie i przewróciłam oczami.

-Czego jeszcze chcesz? - jęknęłam lekceważąco.

Obejrzał mnie od góry do dołu, insynuując odpowiedź. Gromada motyli w moim brzuchu nie pozwoliła mi na przeciwstawienie się jego propozycji.

Przejechał językiem po swoich ustach.

Tylko udawał niewiniątko, bo nie chciał powiedzieć tego na głos.

Ale po chwili udawania zaczął robić to co chciał. Pociągnął za mój gorset i zdjął go jednym ruchem. Zaraz po nim poleciał stanik. Bez żadnego powstrzymywania się zaczął ze mnie wszystko zdejmować, a ja czekałam aż zacznie robić coś ciekawszego.

Stanął na podłodze, co mnie trochę zdziwiło. Szybko do mnie wrócił i wsunął ręce pod moje plecy. Zrozumiałam to za znak tego, że chce mnie podnieść. Objęłam go za szyję i oplotłam nogi wokół jego bioder.

Położył mnie na poduszkach, żeby było mi wygodniej. Po tym znowu się odsunął, żeby pozbyć się swoich ubrań. Uśmiechnęłam się na widok jego nagiego ciała. Ostatnim razem nie przyjrzałam mu się dobrze.

Wczołgał się na łóżko i rozszerzył mi nogi żeby móc się znaleźć między nimi. Znowu nade mną zawisł. Liczyłam na to, że będę mogła go pocałować, ale był daleko od mojej twarzy.

Zamiast tego poczułam jego usta na wewnętrznej stronie moich ud. Przeszedł mnie dreszcz gdy ciągle krążył wokół tego miejsca. Jego ręka wślizgnęła się pod moje pośladki. Poczułam tylko sekundowy moment uniesienia.

Wszystko czar prysło gdy agresywnie we mnie wszedł. Zawyłam głośno i wygięłam się z powodu nagłego ruchu.

Przysunął twarz do mojej, gdy ciągle we mnie siedział. Uśmiechnął się chytrze zanim zbliżył się do mojego ucha.

-Chcę ciebie i tylko ciebie - wyszeptał.

Ciężko wypuściłam oddech gdy się wysunął.

Śmiał się z moich reakcji jakby była to najśmieszniejsza rzecz jaką widział. Wiedziałam, że tak naprawdę cieszył się z każdego mojego westchnięcia.

Położyłam ręce na jego plecach, chcąc mieć z nim bliższy kontakt.

On mógł się śmiać, ale ja mogłam drapać.

Podniosłam głowę i pocałowałam jego usta. Wtedy i on ponownie się we mnie wbił. Jęknęłam głośno z czego był zadowolony.

Przyśpieszył tempo i wszystko stało się o wiele bardziej przyjemne niż wcześniej. Robiłam wzory pazurami na jego plecach za każdym razem gdy stykaliśmy się ze sobą. To był błogi stan, którego nigdy nie chciałam z nim kończyć.

Jęczał dosadnie, razem ze mną. Dawał z siebie wszystko. Każde z uderzeń odbijało się echem razem ze skrzypnięciami łóżka. Moje ciało tańczyło pod nim, czując zbliżający punkt kulminacyjny.

Czując, że jesteśmy blisko zatrzymał się na moment. Nasze usta rozdzielone wciąż dzieliły ze sobą oddechy. Nasze zmęczone spojrzenia się spotkały. Spoglądał na mnie z góry jakby chciał się upewnić, że nadal tu jestem, że to nie jest sen.

Smutek, pożądanie, szczęście w jego pięknych oczach. Byłam zamknięta w jego ramionach tak samo jak on w moich. Jeśli da się porozumiewać bez słów to był to ten moment. Przyciągaliśmy się do siebie. Połączeni w całość i nadzy nie ukrywaliśmy swoich intencji.

Chciałam żeby był szczęśliwy nawet beze mnie, ale on nie chciał takiego szczęścia. Nie widział niczego poza mną.

Nie byłam w stanie powiedzieć mu tego na głos. Jego usta dotknęły mojego czoła i zostawiły tam długi pocałunek, kolejny raz dając mi poczucie bezpieczeństwa i okazując miłość. Znowu spojrzał mi w oczy. Zsunęłam rękę po jego ramieniu i dotknęłam jego policzka.

Jego dłoń szybko odnalazła moją. Obie opadły na poduszkę obok mojej głowy. Złączyliśmy je ze sobą w mocnym uścisku.

Poruszył biodrami dając mi kolejną falę przyjemności. Jego powolne ruchy satysfakcjonowały mnie jeszcze bardziej. Czułam każdy jego centymetr, gdy zbliżaliśmy się do końca.

Nasze ruchy dopasowały się do siebie. Jęki tworzyły melodię. Nasze złączone dłonie trzymały mnie przy zmysłach, które tylko skupiały się na przyjemnym uczuciu.

Wydał z siebie głośny jęk, gdy wszystko rozlało się wewnątrz mnie. Zaczęłam uspokajać swój oddech, gdy on zwalniał. Powoli opadł na mnie uważając żeby nie zrobić mi krzywdy.

Oddychaliśmy głośno jak po długim maratonie. Kropelki potu złączyły się ze sobą, gdy jego policzek dotknął mojego. Byliśmy wciąż jednością, pomimo spokoju, który zapanował.

Z telewizora wydobywały się głosy, które powstrzymywały sypialnie przed popadnięciem w ciszę. Pomasowałam jego plecy, pamiętając o tym, że zapewne go piekły. Był zmęczony, ale szczęśliwy.

 -Chciałbym zostać - jego cienki głos dotarł prosto do mojego ucha.

-Nie możesz - odpowiedziałam mu cicho.

Nawet gdybym próbowała z tym walczyć to nie chciałam żeby coś mu się stało tylko przez to, że kazałam mu zostać. To był wybór, który przerastał naszą dwójkę, ale jedyny rozsądny.

-W takim razie jedź ze mną. Tylko przy tobie czuję się tak dobrze. Nie chcę cię zostawić.

Spojrzałam w bok, tam gdzie widziałam jego czuprynę. Jego powrót do zdrowia oznaczał koniec umowy. Nie byłam już dłużej potrzebna.

Poza tym... jeśli znałby prawdę to pewnie nie chciałby żebym z nim została.

-Jestem pijana, myślisz że to dobry moment żeby podejmować takie decyzje? - powiedziałam pół żartem - Jestem zmęczona.. - ciężko westchnęłam. To była jedyna wymówka, żeby uniknąć odpowiedzi.

Na te słowa podniósł się na rękach i zawisł nade mną. Jego poruszenie się wywołało kolejną dawkę dreszczy wewnątrz mnie.

-Nie chcę iść spać. Zróbmy to jeszcze raz - powiedział podekscytowanym głosem.

Otworzyłam szeroko oczy słysząc jego propozycję. Nie spodziewałam się po nim takich słów.

-Masz gorączkę? - sięgnęłam ręką do jego czoła.

Skrzywiłam się gdy ze mnie wyszedł.

-Proooszę - dał mi całusa na zachętę.

Spojrzałam na niego z grymasem, ale nie mogłam mu się oprzeć.

-No dobra - parsknęłanm.

Złączył nasze usta w pocałunku. Moje serce eksplodowało pod jego każdym dotykiem. Nie miałam czego żałować. Nie musiałam się teraz niczym przejmować. Dawaliśmy sobie nawzajem uczucie, które za dnia pozostawało tylko jednostronne. Szczęście, które dzieliliśmy ze sobą. Nawet jeśli był to ostatni raz nie chciałam stracić szansy na bycie szczęśliwą.

Z nim..

Wsunął ręce pod moje plecy i zamienił nas miejscami. Pozwoliłam żeby jego fantazje wyszły na jaw, kompletnie mu się oddając.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top