31
Stanęłam na brudnym chodniku. Jimin zatrzymał się przy mnie. Patrzyłam na wysoki blok, do którego miałam okazję wchodzić już nie pierwszy raz.
-Pójdę po niego - napakowany gangster przeszedł obok nas i zniknął za drzwiami.
Uprzedziłam wcześniej, że tym razem odwiedzę go z Jiminem. Nie mogłam doczekać się tego, aż znowu się spotkają. Byłam ciekawa ich reakcji i wszystkiego. To było zjednoczenie po długim czasie.
Jimin był tu chyba pierwszy raz i nie spodziewał się co go czeka. Rozglądał się dookoła. Nic nie mówił, ale widziałam po nim, że był ciekawy tego co tutaj robi. Nie mówiłam mu o niczym bo uznałam, że najlepiej wyjaśni mu to Hyunso.
Mówiąc o nim właśnie wyszedł z budynku i spojrzał w naszym kierunku. Duży uśmiech pojawił się na jego twarzy, a moje oczy cieszyły się na ten widok. Czekał, aż będzie mógł spotkać się ze swoim wnukiem.
-Idź, to twój dziadek - powiedziałam do Jimina, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
Był niepewny czy powinien do niego pójść, ale widząc że mu nie odpuszczam powoli oddalił się ode mnie. Jego kroki były bardzo niepewne. Rozglądał się co jakiś czas, jakby chciał znaleźć możliwą ucieczkę. Nie wiedziałam jakie były ich relacje, ale odkąd Jimin zamieszkał sam z Jihunem nie spotykał się z nim.
Patrzyłam na całą scenę z dość daleka. Schowałam dłonie do kieszeni spodni, czując wewnętrzną radość na widok, który był przede mną. Położył obie ręce na przedramionach Jimina. Mówił coś do niego, a ja mogłam tylko zauważyć jak jego oczy błyszczały na jego widok.
Był szczęśliwy.
Przytulił go na co Jimin odwzajemnił jego uścisk. To chyba było już w jego naturze, że obdarzał ludzi empatią. Chociaż go nie znał.
Mogłam tylko zgadywać jak długo go nie widział. Tęsknił za nim ogromnie dlatego cieszyłam się, że udało mi się zaaranżować to spotkanie.
Po kilku minutach puścił go i znowu spojrzał z tryskającą radością. Uśmiechnęłam się na ten widok i zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Lila chodź! - Jimin wykrzyczał moje imię.
Otworzyłam buzię w szoku. Uśmiechnął się do mnie ciepło i pomachał ręką.
Podekscytowana podbiegłam do niego i od razu przytuliłam. Starszy mężczyzna uśmiechnął się na ten widok.
Jimin wracał do zdrowia.
-Chodźcie na herbatę - zaprosił nas do środka - Nie będziemy tutaj tak stać i marznąć. Ogrzejecie się w środku - dodał z widoczną ulgą na twarzy, na widok Jimina.
Usiedliśmy przy stole, a herbata stała już przed naszymi nosami. Hyunso był bardzo ciepłym człowiekiem przez co lubiłam tu przychodzić. Pomimo tak ponurego wyglądu z zewnątrz naprawdę podobała mi się atmosfera jego domu.
Zeskanował nas wzrokiem, ale ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Uśmiechnął się miło i podsunął talerz z ciastkami bliżej nas.
-Cieszę się, że przyszliście - wyznał, co wcale nie było zaskoczeniem.
Czułam się jak ten niszczyciel dobrej zabawy, ale nie mogłam dłużej zwlekać. Musiał dowiedzieć się co się wydarzyło. Nie byłam w stanie ochronić Jimina w pojedynkę.
-Nie przyszliśmy tutaj tylko w odwiedziny - spojrzałam na niego poważnie - Musisz mi pomóc, Jimin jest w niebezpieczeństwie - powiedziałam od razu, z wyczuwalnym strachem.
-Tak, powiedziałaś mi już wcześniej. Mam oko na Jihyuna - odparł równie zmartwionym tonem.
-Nie!! - krzyknęłam będąc sfrustrowaną - To jest bardziej poważne niż wcześniej! Ledwo co go uratowałam. Jihyun prawie go postrzelił, nie może już tam wrócić! - uniosłam głos, będąc pełna emocji.
-Co? Kiedy to się stało? - był zdziwiony i zagubiony.
Wzięłam głęboki oddech.
-Zamknął go w domu, a później groził. Zauważył, że zniknęła teczka, a mnie zwolnił z pracy. Groził mu bronią dlatego go stamtąd zabrałam. Nie wiem do czego jeszcze jest zdolny! - krzyknęłam.
-Nie krzycz - usłyszałam cichy głos Jimina.
Spojrzałam na niego czując się źle. Musiał mieć traumę po tym jak Jihyun ciągle na niego krzyczał. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać jak musiał być zagubiony. Pewnie nie rozumiał większości rzeczy, o których rozmawialiśmy.
Miałam nadzieję, że niedługo to się skończy, a on w końcu wyzdrowieje. Choć nie wiedziałam co będzie z nami później, nie chciałam żeby przez to przechodził.
-Muszę gdzieś zadzwonić - wstał od stołu i powoli odszedł.
Zostaliśmy sami.
-Przepraszam.. - mruknęłam pod nosem.
Nie pytałam go o nic. Nie pytałam czy chce tutaj przyjść. Nie pytałam czy chce mojej pomocy. Nie pytałam nawet jak się czuje.. To było silniejsze ode mnie żeby coś z tym zrobić. Nie mogłam przymknąć na to oka.
-Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu co robię.. - wyszeptałam. Przez większość czasu robiłam to na co miałam ochotę, a on ani razu mi się nie sprzeciwił.
Ogarnęły mnie nagłe wyrzuty sumienia.
-Już jestem - staruszek wrócił do nas.
Usiadł naprzeciwko, a jego mina pokazywała mi to, że obmyślił już plan.
-Jimin jutro wyjedzie. Kupiłem już bilety. Lot jest z samego rana, więc tu zostanie - powiedział bez ogródek.
-Wyjedzie? - powtórzyłam za nim bo nie dowierzałam. Nie było żadnego innego wyjścia? - Dokąd? - dopytałam.
-Do Ameryki. Będzie miał tam zapewnioną opiekę medyczną i będę mógł go tam ukryć. To najlepsza opcja dopóki nie załatwimy wszystkiego z Jihyunem. To nie będzie łatwe, ale dzięki twojej pomocy mamy dowód na jego przestępstwo - wyjaśnił, z współczującym spojrzeniem.
-Jak długo to potrwa? - spytałam się, hamując swój łamiący się głos.
-Kilka tygodni.. może miesięcy. Chciałbym żeby wrócił do zdrowia zanim tu wróci. Po tym czeka go dużo pracy i wiele wyzwań, ale o wszystkim przekonamy się, gdy w końcu zamkniemy tą sprawę - odparł, biorąc łyk herbaty.
Spojrzałam na Jimina, który wszystkiemu się przysłuchiwał. Może.. może to był właściwy czas żeby odejść. Powinnam pozwolić działać Hyunso, to była jego rodzina. Na pewno o niego zadba.
Wstałam z krzesła, czując się niezręcznie. Byłam tu niepotrzebna. Zrobiłam już swoje.
-Pójdę już - powiedziałam cicho i udałam się do wyjścia.
Chwyciłam za klamkę czując jak wszystko we mnie się trzęsie. Nie planowałam tego. Nie sądziłam, że zniknie gdzieś za oceanem w przeciągu kilku godzin. Nie miałam lepszego pomysłu na zaakceptowanie tego niż wyjście. Nie wiedziałam co zrobić. Czułam jakby ta wiadomość przygniotła mnie, ale nie wiedziałam dlaczego.
Różne myśli uderzały mi do głowy. Czułam się źle pozwalając mu tak zniknąć bez słowa. To był ostatni raz gdy go widziałam, ale było ciężko postawić mi krok wstecz. Czy mogłam jeszcze czegoś oczekiwać?
Jedna myśl zżerała mnie od środka. Może wystarczy zwykły uścisk na pożegnanie? Nie chciałam, żeby myślał, że jestem fałszywa. Puściłam klamkę chcąc tam wrócić, ale wtedy usłyszałam kroki staruszka, które do mnie się zbliżały.
-Jeszcze nie wyszłaś, to dobrze - odwróciłam się do niego. Zauważyłam, że trzymał kopertę, w której były pieniądze - To dla ciebie, zasłużyłaś na nie - wystawił do mnie rękę, oczekując, że je wezmę.
Patrzyłam na kopertę zastanawiając się co zrobić. Gryzłam się ze swoim sumieniem i tym czego chciałam. Ostatecznie zostawiłam ręce przy sobie.
-Nie zrobiłam tego dla pieniędzy tylko dla niego - przygryzłam wargę i spojrzałam w jego oczy. Czułam się trochę zawstydzona swoimi myślami i tym co chciałam powiedzieć. Jednak to tego pragnęłam teraz najbardziej - Zamiast tego.. - czułam się niezręcznie - Może zostać ze mną na jeszcze jedną noc? Chciałabym się z nim pożegnać.. - poprosiłam błagającym tonem.
Nie miałam żadnego prawa żeby o to prosić, ale nie mogłam nic zrobić z tym, że się do niego przywiązałam. Widywaliśmy się każdego dnia. Może nie pamiętał każdego z nich, ale wciąż nie chciałam go tak zostawić.
-W takim razie dziękuję za to co zrobiłaś - opuścił rękę z pieniędzmi - i skoro ci tak bardzo na tym zależy to w porządku. Jutro przyślę kogoś po niego - uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję!!!! - krzyknęłam z radości i od razu pobiegłam do kuchni.
Jimin już wstał. Być może był zaniepokojony tym, że oboje zniknęliśmy.
Ujęłam jego twarz w dłonie.
-Słyszałeś? Spędzimy ten wieczór razem - oznajmiłam mu z pełnią szczęścia.
Jego usta rozchyliły się w niewielkim uśmiechu. Mocno go przytuliłam, nie dając mu dojść do słowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top