3
-Lila? Co ty tutaj robisz!? - nagle usłyszałam za sobą krzyk, a bardziej pisk zaskoczenia.
Zatrzymałam się kilka milimetrów od jego ust. Spojrzałam w bok w widocznym zmieszaniu. Kilka kroków dalej stała rudo włosa dziewczyna. Nie był to nikt inny niż Naemin gotowa mnie zbesztać za każdy grzech, który z nim popełniłam. Wkurzyłam się bo zniszczyła tak dobry moment.
-DAJ MI DOKOŃCZYĆ! - krzyknęłam będąc w furii. Chciałam tylko go pocałować. Nic więcej. Nie chciałam go zostawić. Zbyt bardzo mi się podobał.
Ignorując ją wróciłam oczami do jego ust. Nie chciałam rezygnować z mojego pragnienia.
-Czy ty go w ogóle znasz? - spytała mnie z kpiną w głosie.
Westchnęłam ciężko. Złość roznosiła mnie od środka. W głowie już rozmyślałam, która opcja na zabrania jej życia jest lepsza. Naprawdę jest to skuteczny sposób na nie denerwowanie się jeszcze bardziej. Czasem wydawało mi się, że ona testuje moją cierpliwość i czeka aż w końcu wybuchnę.
-TERAZ TY BĘDZIESZ JAK SONDEUK?! - podniosłam głos - CHCESZ BYĆ NIC NIE ZNACZĄCĄ SIĘ POSTACIĄ, KTÓRĄ KAŻDY BĘDZIE NIENAWIDZIĆ? - spojrzałam na nią z wytrzeszczonymi oczami - NAPRAWDĘ MUSIAŁAŚ SIĘ TUTAJ ZJAWIĆ W TAKIM MOMENCIE? - parsknęłam - po prostu idź, udam że ciebie tu nie było - chciałam żeby zostawiła mnie w spokoju.
Chwyciłam jego policzki i nie zwracając dłużej na nią uwagi, pociągnęłam twarz do moich ust. Widziałam jego przeszklone oczy, które wpatrywały się we mnie z każdą sekundą gdy zmniejszałam odległość między nami. Już czułam ich smak na moich. Malina rozpływająca się w moich ustach. Mój język kołyszący się razem z tym jego.
Jego usta prawie dotknęły moich. gdybym nagle nie została pociągnięcia za fraki. Moje ręce oderwały się od niego, choć chciałam by wciąż mógł trzymać mnie w swoich ramionach.
-Nie! No nie! HEJ TY! - zaczęłam na niego krzyczyeć, gdy coraz bardziej się od niego oddalałyśmy - JAK MASZ NA IMIĘ? - wystawiłam do niego rękę w nadziei, że go dosięgnę - PRZYSTOJNIAKU NIE ODMAWIAJ MI! AŁA! - pisnęłam, gdy przez przypadek pociągnęła mnie za włosy. Próbowałam się od niej uwolnić, ale trzymała mnie zbyt mocno. Działała mi na nerwy.
-Zamknij się, wstyd mi robisz - pociągnęła mnie jeszcze mocniej.
-Przestań mieszać się w moje życie! Jesteś niepotrzebna tak jak SONDEUK! Mogłabyś czasami okazać mi trochę współczucia, a nie wszystko zawsze psuć! - krzyknęłam w żalu i złości - Jesteś gorsza od komara! Go przynajmniej da się zabić!
-Udam, że tego nie słyszałam - westchnęła zawiedziona moim zachowaniem. - Czemu stalkujesz tego biednego mężczyznę? Czy ty się dobrze w ogóle czujesz? - spytała się mnie, jakbym była chora.
-Nie stalkuje! To była nasza randka! Słyszałaś, że mnie wczoraj zaprosił na kawę. To była moja odpowiedź!! Mogłabyś czasami się powstrzymać! Wszystko spieprzyłaś! - prychnęłam będąc obrażoną. Ciągnęła mnie za sobą miałam już tego dość - Puść mnie! I tak pewnie już sobie poszedł! A to wszystko przez ciebie!
Zatrzymała się i w końcu mnie puściła. Patrzyłam na nią ze złością, tak samo jak ona na mnie. Poprawiłam moje ubrania, żeby przywrócić je do poprzedniego stanu. Nie dość, że bolała mnie od tego już ręka to po gniotła mi je. Tak samo potargała moje włosy, które wyglądały jak stożek siana i sterczały jak chciały.
Nie mogłam znieść tego co ze mną zrobiła.
-To wcale nie wyglądało jak randka! Rzuciłaś się na niego jak jakiś zwierzak! Powinnaś go przeprosić, a poza tym to nie jest żadna drama, w której od tak można całować sobie przypadkowych ludzi - założyła ręce na piersi - Co ci strzeliło do głowy, żeby w ogóle próbować to zrobić?
-On nie robi takiego zamieszania wokół pocałunku w przeciwieństwie do ciebie! Czemu ciągle wybierasz mi z kim mam się spotykać? - Nie byłam przecież dzieckiem, które potrzebuje prowadzenia za rączkę. Potrafiłam poradzić sobie sama. Zawsze wtykała nos w nie swoje sprawy - Może sama sobie kogoś znajdź to przestaniesz być taka zazdrosna. Przyda ci się facet, który ogarnie twoje ego!
Chwyciła za moje przedramiona obiema rękami, pokazując mi jak bardzo ją wkurzyłam. Próbowała do mnie dotrzeć, ale ja miałam moje własne zdanie.
-To nie jest dobry sposób na zaczynanie czegokolwiek! Miłość nie polega tylko na seksie i pocałunkach Zacznij najpierw myśleć, a później robić. Wpakujesz się w kłopoty jeśli będziesz robić to z każdym napotkanym facetem - prychnęła pod nosem
Przewróciłam oczami.
-On nie jest kolejnym napotkanym facetem - warknęłam w złości - Nigdy nie powiedziałam, że miłość zaczyna się od pocałunku. Kto w ogóle potrzebuje miłości w tych czasach? Możesz mieć rodzinę i dzieci z kimkolwiek chcesz. Po zatem pieprzyć się też możesz z kim chcesz. Nie jest to zabronione - dotknęłam jej ramienia - To ty żyjesz staroświeckimi zwyczajami. Nie wpychaj mi ich na siłę bo i tak się ciebie nie posłucham.
Patrzyła na mnie tak jakby było jej mnie żal. Była przewrażliwiona na moim punkcie. Była gorsza niż matka, z wieloma rzeczami przesadzała i dramatyzowała, jakby wszystko co robię miało wyrządzić trzecią wojnę światową.
A ja chciałam tylko go pocałować!
-Nadal jesteś dzieckiem - westchnęła zawiedziona moim zachowaniem. Jej powieki były tamą, która powstrzymywała rzekę przed wylaniem. Widziałam w nich cały żal i smutek.
-Nie jestem dzieckiem, to ty traktujesz mnie jak dziecko! - wywrzeszczałam i wyrwałam się spod jej rąk prawdopodnie łamiąc jej serce na milion kawałeczków. Odwróciłam się na pięcie. Miałam jej dość.
-Lila..
Poszłam w przeciwnym kierunku. Słyszałam jak coś do mnie mówiła, ale to nie było to nic na co miałabym się zatrzymać. Nie chciałam jej widzieć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top