28
Moje ręce obejmowały kubek pełny gorącej herbaty, zupełnie jakby nie miały czego się złapać. Zaciągałam się gorzkim zapachem, pozostając w stałym spokoju.
Może był to tylko chwilowy spokój, ale czułam jak cała zła energia opuszcza moje ciało. Czas zatrzymywał się w tym momencie dając pocieszenie dla mojej duszy. To było coś czego mi w tym momencie brakowało. Szczególnie po tych wszystkich wydarzeniach. Nadal z tyłu głowy miałam to wszystko.
Chciałam żeby wszystkie problemy ulotniły się jak gorąca para z herbaty. Wiła się, może napotykała kłopoty, ale ostatecznie znikała w powietrzu i nie pozostawiała po sobie ani śladu. Ile bym dała żeby móc teraz odlecieć w zapomnienie. Pozbyć się myśli, które zaprzątały moją głowę.
Ciche kroki zbliżały się do mnie coraz bardziej. Patrzyłam pustymi oczami, czekając na moment aż mi przerwie. Nic się nie odzywałam, po prostu czekałam na jakiekolwiek słowa z jej strony.
Starsza usiadła naprzeciwko mnie. Wydawała się trochę podekscytowana, co wzbudziło moje zainteresowanie. Szczególnie, że nie do końca mi to do niej pasowało.
-Co mu powiedziałaś? - zapytałam wiedząc, że poszła do Jimina.
-Nic takiego - niewinnie wzruszyła ramionami.
-Nic mu nie zrobiłaś? Jest cały? - uniosłam jedną brew do góry. Musiałam mieć pewność.
-Aish już tak nie przesadzaj - przewróciła oczami - Spokojnie, nic mu nie zrobiłam, o to się nie bój. Nawet go nie tknęłam - dodała, chcąc mnie w tym zapewnić.
Westchnęłam ciężko i zanurzyłam usta w herbacie pomimo tego, że była gorąca. Piłam ją jednym duszkiem jednocześnie przyglądałam się Naemin, która co chwilę na mnie spoglądała. To było podejrzane. Miałam dziwne wrażenie, że ona coś knuje.
-Czemu tak na mnie patrzysz? - zapytałam nie mogąc znieść jej zachowania. Wszystko mnie dzisiaj drażniło - O co chodzi? Coś zrobiłam? - spytałam się jej trochę poirytowana, tym jej przeszywającym mnie wzrokiem.
-Dałam mu żelazko, żeby wyprasował sobie koszulę - powiedziała cicho obserwując moją reakcję.
-CO?! CO TY ZROBIŁAŚ? - od razu wstałam. Złość uderzyła mi do głowy - Oszalałaś??! - krzyknęłam na nią - Może się poparzyć! Wywołać pożar! - odstawiłam kubek.
Byłam gotowa już do niego pójść i zrobić to za niego, ale jej ręka złapała za moją zanim ruszyłam się z miejsca. Spojrzałam się na nią niezadowolona.
-Zaczekaj, poradzi sobie - powiedziała spokojnym tonem - Chciałam powiedzieć ci o czymś innym, ale wiedziałam, że od razu spanikujesz, gdy powiem Ci o nim - zaśmiała się jakby to nie było nic złego - Usiądź. Przyjdzie do nas jeśli będzie potrzebował pomocy - zapewniła mnie.
Patrzyłam w jej oczy szukając potwierdzenia na to, że nic sobie nie zrobi. Trzymała mocno moją dłoń co i tak nie pozwoliłoby mi tak łatwo odejść. Powoli usiadłam na to samo miejsce. Jednak byłam cały czas gotowa polecieć do Jimina.
-Co chcesz mi powiedzieć? - przełknęłam ślinę ze zdenerwowania. Przeczuwałam, że może być to ważna rozmowa.
Wyciągnęła spod stołu dwa bilety i położyła przede mną. Nie miałam pojęcia jak udało się jej schować je przede mną. Rzuciłam na nie okiem bez sprawdzania z bliska.
-Weź je - przysunęła je do mnie.
-Kto to Monster rockets? - spojrzałam na nazwę grupy. Pierwszy raz słyszałam o niej.
-Nie wiem, ale udało mi się je zdobyć - wzruszyła ramionami przy tym uśmiechając się. Prawdopodobnie śmiała się z mojej reakcji - Mogłabyś wybrać się z Jiminem. Koncert ma być pod gołym niebem. Niedaleko jest zejście na plażę. To dobra miejscówka na.. - zatrzymała się przed wyjaśnieniem o co jej chodziło, ale ja i tak wiedziałam co miała na myśli.
-Nie mów mi, że chcesz mnie teraz z nim zeswatać. Hyunso próbował zrobić to raz, ale musiał poddać się w kilkanaście sekund później - byłam trochę oburzona tym co próbowała zrobić - Poza tym nie przepadałaś za nim - wytknęłam jej.
-Na początku tak.. ale teraz tak myślę, że nawet pasujecie do siebie - oparła podbródek na ręce - Masz kogoś za kogo jesteś odpowiedzialna. To dobrze na ciebie wpływa.
-Przestań z tym psychologicznym gównem - zacisnęłam usta ze zdenerwowania - nie potrzebuję terapeuty - przewróciłam oczami.
-Ale to nie jest jedyny powód żebyś z nim wyszła. Nie podoba mi się to jak ciągle siedzisz w domu. Nie przypominasz samej siebie - stwierdziła popijając herbatą swoje słowa. Czułam jakbym siedziała przed sądem najwyższym - Nie każę Ci iść od razu do klubu, ale mogłabyś się jakoś rozerwać. Wydaje mi się, że on też potrzebuje odskoczni od tego całego bałaganu.
Westchnęłam patrząc na bilety. Miała punkt. Powinnam robić wszystko, żeby Jimin pozostał szczęśliwy. Nawet jeśli oznaczało to chodzenie i robienie to czego nie lubię.
-Wam oboje przyda się chwilowe zapomnienie o tym wszystkim. Dodatkowo możesz spędzić przyjemnie z nim czas, tak jakbyście naprawę byli razem. A może akurat coś się dobrego stanie - puściła mi zachęcająco oczko.
Sięgnęłam ręką do biletów z zamiarem zabrania ich, ale wtedy pojawił się on. W progu drzwi, cały czerwony. Od razu się pobudziłam.
-Chyba potrzebuję pomocy.. - drapał się po głowie jakby głupio było mu zapytać.
Od razu wstałam. Czułam jakby energia do mnie powróciła. Byłam gotowa pomóc mu od razu.
-Co się stało? - podeszłam do niego.
-Tam jest teraz dziura.. - wskazał palcem za siebie będąc zakłopotanym.
-GDZIE??! - przeszłam obok niego. Od razu poszłam do sypialni poszukując owej dziury.
Poszedł zaraz za mną będąc tak samo poruszonym jak ja. Znalazłam wzrokiem żelazko, które było pierwszym winowajcą dziury. Stało na desce do prasowania. Pod nim była owa koszula. Dym unosił się w powietrzu nie wróżąc nic dobrego.
Podeszłam do żelazka i od razu je wyłączyłam. Zdjęłam z koszuli, która okazała się być dziurawa. Odwróciłam się do niego, znajdując za jego plecami również Naemin.
-Jimin świetnie sobie poradził - powiedziałam z sarkazmem. Podniosłam koszulę i dokładnie pokazałam jej dziurę przez, którą widziałam nawet ją.
-Nic się nie stało - założyła ręce na piersiach - Za bardzo się nad nim rozczulasz. Jimin nie jest dzieckiem. Musi sobie jakoś radzić - roześmiała się, widocznie nic sobie nie robiąc z tego wszystkiego.
-Zapomniałem o żelazku i zostawiłem je na zbyt długo.. - było mu głupio z powodu błędu.
Odłożyłam koszulę na bok. Nic mu się nie stało, a moja złość uleciała. Spojrzałam na niego łagodnym spojrzeniem.
-Nic się nie stało - mruknęłam - Ale po co ci koszula? - spytałam się go z ciekawości.
-Powiedziała, że idziemy na koncert - spojrzał na Naemin. Wyglądało na to, że wszystko dogłębnie zaplanowała - A nie idziemy? - jego spojrzenie skakało pomiędzy nami.
Zrozumiałam, że chciał tam pójść. Czekali na moją odpowiedź, a ja czułam, że nie mogę ich zawieść. Zwłaszcza niego.
-Idziemy - postanowiłam, co sprawiło mu radość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top