27
Moja ręką trzęsła się gdy położyłam ją na klamce. Moje serce biło jak szalone. Bałam się poruszyć w obawie, że mnie usłyszy. Byłam przerażona i wściekła. Czekałam aż stąd wyjdzie i zostawi go samego. Musiałam sprawdzić co się stało.
Odchodziłam od zmysłów czekając na ten moment. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Nie dowierzałam w to, że mogłam się spóźnić. Kręciłam głową rozglądając się wokół. Szukałam pomocy, jakiegoś rozwiązania.
W końcu usłyszałam trzask drzwi. Kroki oddaliły się w dość szybkim tempie. Nastała wręcz boląca cisza. Byłam w stanie usłyszeć moje własne, szybko bijące serce. Wyszłam z ukrycia i od razu weszłam do biura. Nadal siedział na krześle.
-Jimin? - wyszeptałam, przełykając głośno ślinę.
Nie dostałam odpowiedzi, przez co jeszcze bardziej się przestraszyłam. Co jeśli jest już za późno?
-Nic ci nie jest? - zapytałam łamiącym się głosem.
Moje kroki były bardzo niepewne. Zbliżyłam się do niego i stanęłam przed nim. Jego duże oczy były skupione na jednym punkcie. Nie przeszkadzała mu w tym nawet moja obecność. Odetchnęłam z ulgą. Poczułam jakby z mojego serca został zabrany głaz.
-Musimy stąd iść - kolejne łzy opuściły moje oczy. Nie było nigdzie krwi, więc prawdopodobnie go tylko wystraszył, a przy okazji też i mnie.
Ale nie zwracał na mnie swojej uwagi. Wyglądał jakby co najmniej się wyłączył. Patrzył się w jeden punkt, a jego wzrok był nieobecny. Nie mieliśmy czasu na zwlekanie. Musieliśmy się szybko uciekać. Nie wiedziałam, czy jego brat jeszcze wróci.
-Jimin.. - złapałam go za twarz. Musiał się obudzić - To ja Lila - nie miałam zielonego pojęcia co działo się teraz w jego głowie.
Przybliżyłam twarz do tej jego. Mimo to jego spojrzenie padało gdzie indziej. Dodatkowo wydawało się ono takie.. puste. Trochę mnie to przerażało.
-Obudź się - jęknęłam z żalu. Złapałam za jego koszulkę i nim potrząsnęłam - Nie możesz tutaj zostać - pociągnęłam nosem.
Zamrugał kilka razy, aż w końcu na mnie spojrzał. Złapałam go za rękę. Musieliśmy się śpieszyć.
-Chodźmy - pociągnęłam go. Posłusznie wstał.
-Dokąd? - był zmieszany - Kim ty jesteś?
Czułam jak serce mi zakuło. Znowu o niczym nie pamiętał. Podniosłam z podłogi łom. Nie było czasu na pogawędki. Później najwyższej mu wszystko powiem.
-Jestem Lila - spojrzałam mu w oczy - i musimy uciekać - pociągnęłam go za sobą czy tego chciał czy nie - bądź cicho - rozkazałam mu. Od razu się posłuchał.
Wyszliśmy na korytarz po którym od razu się rozejrzałam. Teren wydawał się czysty, więc jak najszybciej zeszłam z nim po schodach.
Naemin wciąż gadała z tamtą kobietą. Jednak do rozmowy dołączył się również Jihyun. Przełknęłam ślinę czując strach. Miałam nadzieję, że jej nie rozpoznał. Niby wyglądała ona całkowicie inaczej niż w pracy, dodatkowo miała okulary, dzięki czemu trudniej było ją rozpoznać. Nie znał wszystkich pracowników osobiście. Wątpię też żeby wszystkich rozpoznawał.
Przeszliśmy do jego pokoju i sukcesywnie udało nam się wyjść. Zatrzymaliśmy się w ogrodzie dopóki oni nie skończyli swojej rozmowy. Musieliśmy być bardzo ostrożni.
Patrzył na mnie nic z tego nie rozumiejąc. Moje serce pękało widząc go ponownie w takim stanie. Przykro mi było, że wszystko wskazywało na to iż cała praca poszła na marne, a Jimin znów mnie nie pamiętał. Wszystko pozostało tylko w mojej pamięci.
-Musisz mi zaufać - złapałam z nim kontakt wzrokowy - Próbuję cię chronić..
Skinął głową niezależnie od tego czy wszystko zrozumiał. Po prostu robił to co mu mówiłam. Po kilkunastu sekundach usłyszałam jak zamknęły się drzwi.
Przemknęłam z nim przez cały ogród, aż do drzwi. Nikogo już tu nie było. Naemin musiała wrócić do auta. Poszliśmy do niej, gdzie w końcu mogliśmy odetchnąć.
-Nic wam nie jest? - od razu zapytała.
-Wszystko w porządku - odpowiedziałam jej i spojrzałam na Jimina, który wyglądał przez okno.
Tak bardzo się bałam, że teraz zamknie się w sobie, że nie będzie ze mną rozmawiał. Chciałam wiedzieć o wszystkim co się wydarzyło, ale prawdopodobnie nic nie pamiętał.
Oparłam głowę na jego ramieniu przez co zwrócił na mnie swoją uwagę. Przymrużyłam oczy. Nie rozumiał jak się czułam, a co gorsza bałam się, że nie żywił do mnie tych samych uczuć co wcześniej.
Byłam załamana tą sytuacją, a moje serce było rozbite na kawałki.
-Mogę podrzucić Ci kilka ubrań mojego brata. Zawsze coś u mnie zostawia - zaproponowała.
-Dzięki.. - mruknęłam.
Nie wiedziałam jak długo zostanie ze mną, ale chciałam żeby jak najdłużej. Nie może tam wrócić, więc musi ze mną zostać.
-Wysiądziecie od razu na miejscu, a ja szybko odjadę - przygotowała się do manewru.
-Wysiadamy - szepnęłam do niego.
Gdy tylko auto stanęło, podążył za mną. Trzymałam go mocno za rękę, zupełnie jakby miał mi uciec. Serce wciąż szybko mi waliło, nawet w drodze do mieszkania.
Stanęliśmy w windzie, która powoli jechała w górę. Nie potrafiłam zatrzymać moich zmartwień.
-Jesteś głodny? - zapytałam nie wiedząc jak przerwać ciszę.
Nie wiedziałam co mu zrobili przez te dwa dni. Nie wiedziałam przez co przechodził, a teraz nie mógł nawet o tym ze mną porozmawiać. Czułam się beznadziejnie.
Zaprzeczył głową, znowu milczał.
Weszliśmy do mojego mieszkania. Zamknęłam za nami drzwi żeby nikt nie chciany tu się nie dostał. Rozglądał się z zaciekawieniem.
-Czuj się jak u siebie - na moje słowa poszedł w głąb mieszkania.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wyjaśnić mu wszystko? Ale jeśli znowu przywołam złe wspomnienia.. może lepiej zostawić to tak jak jest.
Poszłam za nim. Stał na środku ciemnej sypialni. Przypomniało mi się kiedy przyszedł tu pierwszy raz. Jak bawił się z Koko.. a później się całowaliśmy. Zaczynałam za tym wszystkim tęsknić, a myśl o tym, że nic z tego nie pamięta sprawiała mi ból.
Odwrócił się do mnie, a mi napłynęły łzy do oczu.
Czemu nie byłam na to przygotowana? Przecież wiedziałam, że w końcu zapomni. Czemu bolało mnie to tak bardzo mocno? To był tylko kontrakt. Nie powinnam obdarzać go żadnymi uczuciami.
Podeszłam do niego nie mogąc już się powstrzymywać. Założyłam ręce na jego szyję i mocno się do niego przytuliłam.
-Tak bardzo się bałam.. - zaczęłam mówić przez łzy - że cię mi odebrali - dodałam, łamiącym się głosem. Nawet nie byłam pewna, czy zrozumiał to co mówiłam.
Włożyłam rękę w jego włosy, żeby móc go lepiej poczuć. Chciałam poczuć jego bliskość i poczucie bezpieczeństwa. Tak bardzo mi tego brakowało.
-Chcieli cię zabić, a ja.. - zaszlochałam - byłam bez silna. Nie sądziłam, że mam tak mało czasu. Gdybym zareagowała wcześniej - przerwałam bo nie mogłam już mówić.
Nierówno oddychałam. Chciałam żeby wiedział jak był dla mnie ważny.
-Gdybyś tylko pamiętał.. - poczułam jak jego ręce obejmują mnie.
Trzęsłam się od płaczu.
-Myślałam, że to koniec, że już nigdy więcej cię nie zobaczę.. - wyszeptałam, bardziej do siebie.
Westchnęłam ciężko, gdy poczułam pocałunek na mojej szyi.
Czy on wciąż mnie kocha?
Albo mnie pociesza.. nie wiedziałam co to dokładnie oznaczało.
Trzymałam się go mocno. Zawsze był czuły wobec mnie. Nie wyobrażałam sobie żeby miało tego zabraknąć.
-Nie puszczaj mnie już nigdy więcej. Nie chcę oddalać się od ciebie nawet na centymetr - przysunęłam twarz do jego szyi żeby móc zaciągnąć się jego zapachem.
Moje serce uspokoiło się. Czułam, że wszystko wróciło na swoje miejsce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top