25

Uderzyłam całym ciałem o drzwi, gdy nie otworzyły się. Zacisnęłam zęby czując ból. Nacisnęłam znowu na klamkę próbując dostać się do środka. Szarpałam za nią ale drzwi ani drgnęły. Niepokoiło mnie to coraz bardziej. Musiałam się tam dostać za wszelką cenę.

Desperacko zaczęłam naciskać na dzwonek od drzwi ktoś musiał mi otworzyć. Ktoś musiał być w środku.

-Jimin! - krzyknęłam licząc na to, że mnie usłyszy. 

Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Moje dłonie zaczynały drżeć. Tak strasznie się bałam, że stało się coś złego.  Obawiałam się, że to może być moja wina. Nie wiedziałam co może zrobić jego brat. Był tak naprawdę zdolny do wszystkiego.

-Proszę otwórz! - poszłam wzdłuż budynku żeby zajrzeć do okna.

Było dość wysoko, ale mogłam dosięgnąć parapetu. Zaczęłam w niego uderzać, robiąc przy tym ogromny hałas.

-Proszę.. - dławiłam się łzami. 

Co jeśli już nie żył? Co jeśli nie zdążyłam? Nigdy sobie tego nie wybaczę jeśli będzie już za późno.

Wróciłam do drzwi widząc, że to nic nie daje. Uderzałam w nie z pięści. Na pewno mnie słyszeli.

-Nie rób mi tego! - zsunęłam się po drzwiach szlochając. Byłam bezsilna - Nie mogłeś tak po prostu odejść - jęknęłam w żalu.

-Znalazłam cię - usłyszałam znajomy głos. Gdy spojrzałam do tyłu, stała tam Naemin. Położyła rękę na moim ramieniu.

-Nie chcą mnie wpuścić - wydukałam licząc na jej pomoc.

-Bycie tutaj nic ci nie da, chodźmy - złapała mnie za rękę i lekko pociągnęła. Wstałam z niewygodnych schodów.

-Nie mogę go z nimi zostawić. Chcą go skrzywdzić - obejrzałam się na zamknięte drzwi - Nawet nie wiem czy już tego nie zrobili. Nie mogę tak stać z boku, gdy jemu grozi niebezpieczeństwo...

-Mieli na to mnóstwo czasu już wcześniej. Na pewno nic mu nie jest - chciała mnie pocieszyć, a tym samym stąd zabrać - pomyślimy co z tym zrobić i go uratujemy - dodała, uśmiechając się zachęcająco do przyjęcia od niej pomocy.

Patrzyłam na nią chociaż wszystko zasłaniały mi łzy. Bardziej niż to, że był zamknięty przerażało mnie to, że gdy odejdę mogą naprawdę coś mu zrobić. Przecież nikt oprócz mnie, nic z tym nie robi.

Moje myśli były w tak wielkim nieładzie, że nie potrafiłam się pozbierać. Pociągnęła mnie za rękę, a moje nogi mimowolnie podążyły za nią. Nie panowałam nad tym, a ona szybko to wykorzystała, by mnie zabrać z tego miejsca.

-Nic mu nie będzie - zapewniała mnie. 

Tym sposobem zaciągnęła mnie do auta. Usiadła za kierownicą i jak najszybciej odjechała. Chciałam wysiąść gdy tylko jego dom zniknął z moich oczu. Chciałam wrócić tam i dalej próbować się dobić. Nie mogłam przecież tak szybko się poddać. Prawda..?

Był tam sam.

Był bezbronny.

I mógł liczyć tylko na mnie.

Spojrzałam na nią, chcąc wywołać litość. Nie rozumiała tego. Nie wiedziała o wszystkim.

-Otwórz schowek, weź chusteczkę i wytrzyj swoje łzy bo wyglądasz okropnie - powiedziała, skupiając swój wzrok na drodze.

Niewiele myśląc zrobiłam to co powiedziała. Chciałam powiedzieć jej tak wiele rzeczy, ale jednocześnie nie chciałam jej w to mieszać. Nie mogłam ją na to narażać.

Miała stabilne życie, pracę, dom. Nie potrzebowała problemów. To ja zawsze pakowałam się w takie rzeczy. Nie chciałam żeby spotkało ją coś złego.

-Wiem to i owo, ale musisz mi wyjaśnić co się stało - spojrzała na mnie, a ja poczułam się źle - Nie potrzebnie masz przede mną sekrety. Dobrze wiesz, że i tak nie pozwolę ci w tym samej siedzieć.

Chciała mi pomóc. Przygryzłam wargę i zgniotłam chusteczkę aż się do niczego nie nadawała.

-Opowiem Ci wszystko w domu - mruknęłam.

Przytaknęła mi, a ja trochę zeszłam z tonu. Jej obecność pomogła mi się uspokoić. Włączyła radio żeby rozluźnić atmosferę.

Wyglądałam przez okno ciągle o nim myśląc. Moje serce przyspieszało na każdą myśl o tym, że coś mogło mu się stać. Jihyun otwarcie mi zagroził, że mi go odbierze, ale co to oznaczało dla Jimina? Czy chciał go zabić? Wywieźć tam, gdzie go nie znajdę?

To całe kłamstwo z demencją. Odwrócił tym uwagę od całego problemu. To była iluzja stworzona dla ludzi z zewnątrz, ale co na tym zyskał? To zastanawiało mnie najbardziej.

-Przejdziemy się kawałek, bo nie ma wolnego miejsca bliżej - wyrwała mnie z transu i zgasiła silnik. Byłyśmy na jakimś parkingu.

Otworzyła drzwi i wysiadła. Od razu zrobiłam to samo. Poszłam za nią aż dotarłyśmy do miejsca, które już znałam.

Weszłyśmy do windy. Ona natomiast trzymała kluczyk w ręku, będąc zniecierpliwioną. Obracała go na palcu co jakiś czas.

W końcu wysiadłyśmy i stanęłyśmy przed drzwiami mojego apartamentu. Weszłyśmy do środka bez żadnego problemu.

-Usiądź, zrobię nam herbaty - zaproponowała.

Udała się do kuchni, a ja poszłam do niewielkiego salonu. Usiadłam na kanapie. Westchnęłam czując ból w klatce piersiowej. Tak bardzo chciałam go zobaczyć.

-Woda musi się zagrzać - usiadła obok mnie - Co miałaś na myśli mówiąc, że chcą go skrzywdzić? Co się dzieje? - była zmartwiona.

-Jihyun powiedział mi, że mi go odbierze - wyznałam na początek - Próbował go w nocy otruć. Trzyma w domu również broń - moje gardło zacisnęło się.

-A co na to Jimin? - nie rozumiała dlaczego się nie bronił, ale nie mogłam jej o to winić. Nie powiedziałam jej nic wcześniej.

-Jest chory - stwierdziłam - Ma amnezje, ale jest bardzo zagubiony. Potrzebuje mojej pomocy żeby stamtąd się wydostać.

Patrzyła na mnie z żalem. Jej ręka złapała za moją dłoń i mocno ścisnęła. Chciała mi tym dodać otuchy.

-Poza tym - przygryzłam wargę - dzisiaj mnie zwolnił, a to co się teraz dzieje to tylko konsekwencje. Może zrobić mu wszystko żeby się na mnie zemścić.

-Ale za co miałby się mścić na tobie? - nie miała pojęcia.

-Nie wiem. Gdy dowiedział się, że jesteśmy parą nagle zaczął się do mnie przystawiać. Odmówiłam mu - wzruszyłam ramionami.

Jej usta rozchyliły się chcąc coś powiedzieć. Jednak zamiast tego jej ręce objęły mnie. Przytuliła mnie mocno.

-Zapłaci za to - powiedziała ledwo słyszalnie, ale była trochę wkurzona.

Puściła mnie, gdy czajnik zaczął gwizdać. Odeszła w szybkim tempie. Przejęła się tym dość mocno, ale dla mnie nie było to nic strasznego. To nie był pierwszy raz gdy sobie radziłam z takimi facetami.

Miałam jedynie nadzieję, że nie posunie się dalej i nie zrobi nic dla Jimina. Nagle zaczęłam żałować wszystkich słów. Nie powinnam była go denerwować zanim wyciągnęłam stamtąd Jimina. Później mogłabym mu nawet przyłożyć.

-Mam plan jak mogłabym ci pomóc, ale nie wiem co zrobiłybyśmy dalej - wróciła z dwoma kubkami pełnymi gorącej herbaty.

-Jaki? - jej pomysł sprawił, że się obudziłam.

Usiadła obok mnie.

-Mogę udawać osobę reklamującą jakiś sprzęt do domu. Przedstawiłabym mu moje oferty, tak długo ile trzeba by było, ty wtedy mogłabyś jakoś się dostać do środka - zaproponowała.

-Mają służbę, on nigdy nie otwiera drzwi - westchnęłam.

-Tym lepiej. Będzie łatwiej zagadać. Tylko co z tobą? - mruknęła, zastanawiając się na głos.

Upiłam łyka herbaty. To był całkiem dobry pomysł i coś co mogłybyśmy zrobić we dwie. Chciałam zaangażować w to jak najmniej osób.

-Jest wejście od strony ogrodu. Są tam drzwi, które prowadzą prosto do pokoju Jimina. Jednak musiałabym liczyć na to, że będą otwarte.

-Musiałabyś mieć dobrego farta..

-Albo - zastanowiłam się przez moment - Coś czym mogłabym dostać się do środka pomimo tego.

-Jeśli wybijesz szybę to od razu usłyszą - powiedziała niezbyt przekonana

-Nie mam nic do stracenia. Muszę go wyciągnąć za wszelką cenę.

Byłam zdesperowana by zrobić wszystko aby Jimin był bezpieczny. Liczyło się dla mnie tylko to, by był cały. Miałam nadzieję, że zdążymy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top