22

-Chodźcie na kolację - usłyszałam głos Jihyuna. 

Dreszcz przebiegł po całym moim ciele. Wyszedł po tych słowach.

-Powinniśmy iść - od razu mnie puścił i wstał.

Jęknęłam na jego szybki ruch i również wstałam. Nagle poczułam się strasznie zmęczona. Czekał aż do niego dołączę. Nie byłam pewna, czy powinniśmy iść.

-Jesteś głodny? - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. Przemilczał moje pytanie, ale oboje i tak udaliśmy się do stołu.

Usiedliśmy obok siebie, gdy Jihyun siedział w szczycie. Nie wiedziałam trochę jak się zachować. Miałam jeść kolację przy jednym stole z moim szefem. Dodatkowo podejrzewałam go o to, że sfałszowane wyniki badań Jimina, były jego sprawką. Musiałam udawać, że nic nie wiem.

Nie rozumiałam jego intencji. Nigdy wcześniej tego nie zrobił choć byłam tu już wiele razy. Próbował mi się przypodobać? Albo zgrywał pozory miłego. Był zbyt podejrzany żebym uwierzyła w jego dobre intencje.

Kobieta przyniosła tacę z jedzeniem. Wzięła ode mnie talerz i nałożyła mi lasagne. To samo zrobiła z talerzem Jihyuna. Później odeszła.

Spojrzałam na Jimina przed którym stał pusty talerz. Zaniepokoiło mnie to.

-Nie jesz? - zapytałam próbując wyjaśnić sytuację.

-On nie jest głodny - wtrącił się Jihyun. Jego zimne spojrzenie sprawiło, że miałam ochotę wydrapać mu oczy.

Zacisnęłam usta w cienką linie, hamując się przed dalszymi pytaniami. Zaczął jeść, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.

Spojrzałam na Jimina, który natomiast patrzył na swój pusty talerz. Nie mogłam nic zrobić przy jego bracie. Poniekąd był moim szefem. Złapałam rękę Jimina pod stołem. Chciałam żeby wiedział, że tak tego nie zostawię i jestem po jego stronie.

Patrzyłam na to jak jadł. Nie odrywał wzroku od jedzenia. Wzięłam w ręce widelca, ale tylko po to żeby pobawić się trochę jedzeniem. Chciałam udać, że przynajmniej miałam na nie ochotę.

Nie będę jadła, gdy on nie ma nic na swoim talerzu. To sprawiło, że byłam naprawdę zła i bezsilna, bo nie mogłam nic z tym zrobić.

-Więc jesteście parą? - przerwał ciszę. Jego styl mówienia był strasznie arogancki. Zupełnie jakby się wywyższał.

-Tak - zacisnęłam zęby.

-Urocze - popił jedzenie kieliszkiem wina.

Jimin natomiast miał w swoim tylko wodę. Miałam nadzieję, że szybko sobie pójdzie bo nie mogłam wytrzymać tej dyskryminacji.

-Nie smakuje Ci? - zapytał zupełnie jakby go to obchodziło. Chciał na mnie wymusić to żebym zjadła.

Musiałam mu ulec, żeby nie mieć nieprzyjemnych skutków. Wzięłam do buzi kęsa. Uśmiechnęłam się jak najszerzej umiałam i zrobiłam duże oczy żeby udać zachwycenie.

-Jest przepyszne - spojrzałam na niego.

-Jedz, powiem żeby dała ci dokładkę - uśmieszek pojawił się pod jego nosem.

Pochylił głowę i wziął kolejnego dużego kęsa. Moje prawe ucho natomiast usłyszało burczenie w brzuchu. Jimin udawał, że nic się nie stało.

Bałam się tylko tego, że może to się dziać każdego dnia. Czemu w ogóle wołał go na kolację? Nie rozumiałam jak można być tak okrutnym. Czy chciał przed nim pokazać to, że jest lepszy? Żałosne.

Otarł swoje swoje spierzchnięte usta. Kobieta wróciła do stołu. Tym razem przyniosła desery. Miała ich dwa rodzaje, ale ja nawet nie chciałam na to patrzeć.

-Dla mnie sorbet - odłożył widelec. Był dumny z siebie.

Kobieta podała mu to co chciał, a wtedy odwróciła się do mnie.

-Jestem pewien, że Lila woli sernik - wybrał za mnie. Kobieta postawiła przed mną jeszcze jeden talerzyk.

-Myślę, że lasagne mi wystarczy - uśmiechnęłam się na pozór miło - Niech Jimin go zje - przysunęłam do niego talerzyk.

-On nie lubi słodyczy - stwierdził - skoro nie chcesz.. - machnął ręką, a talerz zniknął sprzed jego nosa za pomocą rąk kobiety.

Zacisnęłam rękę na widelcu. Robił wszystko żeby nie dostał ani kęsa. Jimin nawet nic nie mówił. Będąc szczerą nawet nie słyszałam żeby oddychał. Jego ręka była zimna. Przerażało mnie to jak go traktował i jak Jimin był wobec niego uległy.

Spojrzałam na niego. Wciąż nie odrywał wzroku od talerza. Próbował nie zwracać na to uwagi. Czemu nie mógł się mu postawić? Rozumiałam, że był chory i to jego brat dbał o niego, ale wciąż..

-Mhhm było pyszne - stwierdził i położy obie ręce na stole - Zabierz już wszystko - umiejscowił na mnie swój wzrok - Chyba, że Lila będzie jeszcze jadła.

Zaprzeczyłam głową. Miałam nadzieję, że po "skończonym posiłku" sobie pójdzie. Wtedy będziemy mogli zjeść we dwójkę.

-Nie martw się, jutro na pewno zjesz resztki - zwrócił się do Jimina.

Wstał opierając się o brzeg dużego stołu. Poprawił fryzurę i uśmiechnął się pod nosem, koncentrując się na mnie.

-Miłego wieczoru - powiedział i zostawił nas samych.

Spojrzałam na Jimina, który puścił moją rękę. Odsunął krzesło od stołu i wstał.

-Pójdę do siebie - powiedział ledwo słyszalnie. Patrzyłam na to jak powolnym krokiem odchodzi i znika za drzwiami swojego pokoju.

O nie, tak to nie będzie.

Głośno szurnęłam krzesłem gdy wstałam, a jeszcze głośniej gdy je dosuwałam. Poszłam do tej przeklętej kuchni, gdy ta kobieta akurat sprzątała po kolacji.

-Zostaw to - warknęłam widząc jak czepia się mojego talerza. Wyrwałam go jej z ręki.

-Przepraszam myślałam, że Pani już skończyła jeść - powiedziała na swoją obronę. Była trochę zszokowana.

Postawiłam talerz na blat i wzięłam ten czysty Jimina, który wciąż tutaj był. Sięgnęłam do stojaka na noże i wyciągnęłam największego.

-Co Pani robi? - była spanikowana.

-Zamknij się - rzuciłam jej zimne spojrzenie.

Wyciągnęłam lasagne z piekarnika i z hukiem postawiłam na blat. Podskoczyła na głośny dźwięk.

-To zalecenia lekarza, proszę stosować się do diety—

-GÓWNO PRAWDA! - krzyknęłam gdy próbowała się do mnie zbliżyć. Wbiłam nóż w potrawę i zaczęłam ją kroić.

-Proszę przestać to mu zaszkodzi - chwyciła za moją rękę, chcąc mnie zatrzymać.

Odtrąciłam ją i wystawiłam do niej nóż. Nie obchodziło mnie to, że była przestraszona moim zachowaniem. Nie mogłam już stać cicho i tylko przyglądać się temu wszystkiemu.

-Przysięgam, że jeżeli spróbujesz jeszcze raz mnie powstrzymać to pociacham cię na kawałki - powiedziałam w miarę spokojnie.

Odsunęła się o kilka metrów i w ciszy przyglądała mi się. Ukroiłam nam po dość dużym kawałku i nałożyłam. Nalałam w szklanki napoju i postawiłam wszystko obok siebie na blacie.

-Gdzie sernik? - posłałam jej nieprzyjemne spojrzenie.

Od razu podeszła do lodówki i wyciągnęła cały kawałek ciasta. Zaraz po tym przyniosła mi talerz żebym miała gdzie je położyć.

Przynajmniej zrozumiała kto tu rządzi.

Ułożyłam wszystko tak jak należało i podniosłam część rzeczy.

-Pomóż mi - rozkazałam. Od razu się mnie posłuchała.

Poszłam do jego pokoju, a ona zaraz za mną. Znowu był w łóżku. Okryty kocem i zmęczony. Postawiłyśmy wszystko w pobliżu.

-A teraz wyjdź - rozkazałam po czym zostawiła nas samych.

Poczułam jak moje siły znikają, gdy na niego patrzyłam. Jego skulone ciało sprawiało, że było mi go żal. Jak długo to trwało?  Jak można tak traktować drugiego człowieka? Czemu to Jimin musiał to wszystko przechodzić?

Usiadłam za jego plecami i położyłam na nim rękę. Czułam, że to co zrobiłam to i tak było za mało.

-Powinieneś coś zjeść - szepnęłam czując jego marny humor - przyniosłam— - przerwał mi.

-Nie chcę - powiedział cichym głosem.

Zabrałam rękę.

Nie, chociaż ty mnie nie denerwuj.

Zrobiłam z ust dzióbek podczas myślenia nad swoimi działaniami. Nie będę dla niego taka łatwa. Wstałam i obeszłam łóżko żeby na nie wejść. Pchnęłam jego ramiona na poduszkę i usiadłam okrakiem na jego biodrach.

-Słuchaj no - nadęłam usta - Ja i Ty zarówno nie jedliśmy nic - przekręciłam głowę widząc jak unikał moje wzroku - Mój brzuch burczy - wskazałam na siebie - a twój już woła o pomstę do nieba - wskazałam na niego - więc masz ze mną zjeść bo inaczej umrzemy z głodu, zrozumiano?

Przyglądał mi się w ciszy. Byłam gotowa zrobić wszystko żeby zjadł bo też byłam głodna.

-To takie.. - wymruczał - zawstydzające..

-Co takiego? - nie rozumiałam.

-To że widziałaś wszystko..

-Nie obchodzi mnie to - burknęłam ze złości - Po prostu zrób to o co cię proszę. To co widziałam nie będzie miało znaczenia gdy zjesz.

Było mu wstyd, ale zgodził się na moją propozycję. Szybko poszłam po nasze talerze i wręczyłam mu jeden. Zaczął jeść powoli, chcąc żebym dorównała mu tempa. Później jednak zaczął się rozpędzać, a ja zostałam w tyle. Chyba nie jadł już od dłuższego czasu.

Po dwudziestu minutach wszystkie talerze były puste. Jedyne co zostało to trochę picia. Zmęczony upadł na łóżko i trzymał się za brzuch. W tej sytuacji był to naprawdę piękny widok.

-Odniosę to i zaraz wrócę - powiedziałam i pozbierałam wszystkie brudy.

Od razu skierowałam się do kuchni. Nie było tam nikogo. Musiałam nieźle ją wystraszyć dlatego się zmyła. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki. Nie chciałam na nikim polegać ani zostawiać po sobie śladu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top