16

-Jest Jimin? - prawie podskakiwałam na palcach, gdy się o to pytałam. Nie mogłam się doczekać aż go zobaczę i powiem, że idziemy na imprezkę.

-Tak - od razu wpuściła mnie do środka. 

Nie wyglądała w ogóle na zaskoczoną. Stałam się tutaj stałym bywalcem, więc nie dziwne było, że już nikogo nie dziwił mój pobyt tutaj. Po zatem przychodziłam tylko do Jimina.

Od razu zostawiła mnie samą, a ja wiedziałam gdzie jest i on. Poszłam do jego pokoju. Pchnęłam drzwi z hukiem, tak że uderzyły o szafę. Nie przejęłam się tym.

Oparłam się o framugę drzwi i zapozowałam. Przygryzłam wargę na jego widok, chcąc wyglądać atrakcyjniej.

Był zaskoczony moim widokiem co mnie tylko ucieszyło. Nie powiadomiłam go wcześniej o tym, że przyjdę.

-Wiem że jestem seksowna, nie musisz nic mówić - zamknęłam za sobą drzwi.

Podeszłam do niego i uwiesiłam się mu na szyi. Spojrzałam mu głęboko w oczy widząc w nich moje odbicie.

-Idziemy dzisiaj na imprezkę - stanęłam na palcach żeby dosięgnąć jego ust - razem - podkreśliłam - musisz zrobić się na bóstwo.

Sięgnęłam do jego włosów i je ułożyłam według mojego upodobania. Miałam już wizję na jego kreację.

-Pomogę Ci - puściłam go i poszłam do szafy.

Otworzyłam ją i od razu spojrzałam w kierunku spodni. Czarne zawsze były najlepsze. Wybrałam te, które były z wygodnego materiału, ale i wyglądały elegancko. Najlepiej zawsze połączyć wygodę z seksapilem.

-Załóż je - podałam mu spodnie i wróciłam do nurkowania w jego garderobie.

Miał on naprawdę spory wybór w swoich ubraniach. Chociaż zdążyłam zauważyć, że przeważają tutaj ciemne odcienie. Człowieku, biała koszula. To było to. Może zbyt klasycznie, ale jaką to męskość wydobywało. Uwielbiałam to. Wyciągnęłam ją razem z wieszakiem i wróciłam do Jimina.

-Ja nie mogę - otworzyłam szeroko usta i rzuciłam koszulę na łóżko.

Podeszłam do niego i stanęłam obok, dokładnie mu się przyglądając.

-Powiem Ci że nawet gdybym była facetem to bym poleciała na twój tyłek - przygryzłam wargę. Te spodnie zajebiście zrobiły mu dupsko. Czułam się zazdrosna.

Nieśmiało się uśmiechnął.

-Zakładaj koszulę, a wtedyyy - uśmiechnęłam się pod nosem - nawet ja ci się nie oprę - puściłam mu oczko - pójdę do łazienki.

Oznajmiłam mu i szybko wyszłam. Oczywiście nie zamierzałam iść do łazienki, chciałam znaleźć potrzebne mi dokumenty. Przemknęłam po schodach, aż na samą górę.

Przede mną rozciągnął się labirynt drzwi. Podrapałam się po głowie, bo musiałam zrobić to szybko. Nie wiedziałam czy Jihyun był w domu. Nawet jeśli nie on to służba mogła się nagle tu pojawić. Nie chciałam wpaść w kłopoty.

Szybko przechodziłam obok każdych z drzwi. W końcu zauważyłam napis "biuro" na jednych z nich. To zaoszczędziło mi mnóstwo czasu. Od razu tam weszłam i zamknęłam drzwi za sobą.

-Gdzie to może być? - zapytałam samą siebie. 

Było tu mnóstwo półek i szaf. Biurko stało na środku. Zgadywałam, że czasami przyjmował tu gości. Jednak mimo tego nadal nie wiedziałam, od której zacząć. Czasu miałam niewiele, a wolałabym by Jimin nie zaczął niczego podejrzewać.

Podeszłam do pierwszej lepszej szafki i ją otworzyłam. Moje oczy śledziły napis na każdym segregatorze, szukając tam jednego imienia.

-Nie ma - mruknęłam i poszłam do kolejnej.

Jeśli nie było tu jego dokumentów to nie wiedziałam gdzie ich szukać. Znowu nie znalazłam niczego co by wskazywało na Jimina.

Podeszłam do biurka. Łatwiej było mi przeszukać szuflady, niż każdy segregator. Gdy tylko otworzyłam dolną szufladę natknęłam się na teczkę z jego imieniem.

-Bingo - od razu ją zabrałam.

Nie miałam w co ją schować, więc trzymałam ją w rękach. Udało mi się wrócić do pokoju będąc nie zauważoną. Uśmiechnęłam się na widok pół nagiego Jimina i odłożyłam teczkę na łóżko.

-Jesteś tak cholernie piękny - podeszłam do niego i spojrzałam w górę - przystojny - położyłam dłoń na jego nagim torsie - seksowny - sięgnęłam po krańce koszuli żeby je ze sobą złączyć - a przede wszystkim hot - zapięłam palcami guziki - dlatego tak bardzo cię pragnę - pociągnęłam go za kołnierz i złączyłam nasze usta.

Wymieniliśmy się pocałunkami, dopóki go nie puściłam. Nie mieliśmy wystarczająco czasu na pieszczoty. Znalazłam jego perfumy i popsikałam go. Zrobiłam również mu fryzurę. Jego włosy i tak na końcu ułożyły się jak chciały.

-Jesteś najlepszym ciachem w mieście - stwierdziłam.

Wyszliśmy w pośpiechu. Miałam dzisiaj własnego kierowcę, który czekał na ulicy. Wsiedliśmy do żółtego autka, a stary brzuchacz wrzucił bieg.

-Do przychodni? - zapytał dla pewności.

-Tak, musimy się pospieszyć - popędziłam go.

Rozglądałam się na prawo i lewo chcąc zobaczyć każdy budynek. Byłam podekscytowana, chociaż nie było żadnego powodu.

Nie widziałam się z nim od skończenia gimnazjum. Minęło już dużo czasu. Miałam nadzieję, że jednak tak bardzo się nie zmienił. Uwielbiałam go denerwować. To było główne zajęcie w czasach szkolnych, ale nigdy nie żywił do mnie urazy. Po prostu miałam w sobie dużo energii, którą przeznaczałam na niego.

Dzięki mnie miał ciekawsze życie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

-Więc jesteście parą? - zapytał i przerwał mój moment na wspomnienia.

Spojrzałam na Jimina. Może mógłby mu odpowiedzieć? Czekałam na ten moment, ale siedział cicho.

-Chcesz kebsa? - wyciągnął go ze schowka. Przysięgam, że on zawsze wozi ze sobą to śmieciowe jedzenie. Czasami nazywam go kebabem właśnie z tego powodu.

Patrzyłam na Jimina będąc gotową się wtrącić. Patrzył się na zawiniętego naleśnika. Myślałam, że go nie weźmie bo zbyt długo to trwało. Jednak po sekundzie widziałam jak powoli wystawia rękę po żarcie.

O nie, nie na mojej zmianie.

-Ani mi się waż - uderzyłam go po rękach. Schował je między nogami - nie buntuj mi go - zwróciłam się do brzuchacza.

-Więc jesteście parą - stwierdził z zadowoleniem - Ale nie jest on dla ciebie za stary? - zastanowił się.

-ON NIE JEST STARY! - krzyknęłam.

-Nie krzycz.. - usłyszałam cichy głos Jimina.

Wyglądał na trochę przestraszonego. Czemu tak reagował? To było przy mnie normalne, że krzyczę. Nie przyzwyczaił się jeszcze?  A może było to coś w rodzaju traumy?

-Nie będę - mruknęłam i złapałam go za rękę.

W środku zapanowała kompletna cisza. Radio było wyłączone. Tylko głos silnika jakoś umilał nam czas. Liczyłam każdy bieg, który wrzucał i zgadywałam, który to numer.

Trwało to dopóki nie wysiedliśmy. Miał nas podwieźć również na imprezę, więc stanął na parkingu. W budynku świeciło się światło tylko w jednym oknie. Podeszłam i od razu zadzwoniłam domofonem.

Drzwi od razu się odblokowały. Weszliśmy po schodach na samą górę. Otworzyłam pierwsze drzwi spod których wydobywało się światło. Od razu go poznałam po czarnych włosach zaczesanych na bok.

-Nic się nie zmieniłeś, Jongin - powiedziałam z uśmiechem i od razu poszłam go przytulić. Nie spodziewał się tego, ale odwzajemnił uścisk.

-Ty też - obdarował mnie uśmiechem.

-Zdobyłam dokumenty - wlepiłam mu teczkę przed sam nos - i pacjenta - obróciłam się do tyłu i wskazałam na Jimina - Świetnie się spisałam, przyznasz? - spojrzałam na niego spod oka

-Jak zawsze - wzruszył ramionami i spojrzał na Jimina. Zauważyłam w jego oczach ból połączony z żalem - Chyba przedstawianie się w tej sytuacji nie ma zbyt większego sensu.

Wiedziałam co miał na myśli. Jednak ja zawsze powtarzam mu kim jestem żeby się nie bał. Nawet jeśli szybko zapomni. Nie mogę zrobić dla niego nic więcej.

-Jest bardzo mądry, nie lekceważ go - mruknęłam wciąż na niego patrząc. Oglądał cały gabinet.

Zabrał ode mnie teczkę i usiadł za biurkiem. Założył okulary i uważnie zaczął przeglądać wszystkie dokumenty. Stałam mając zawieszoną uwagę pomiędzy Jiminem, a nim.

-Ostatnie badania były wykonywane pół roku temu - brzmiał jak prawdziwy lekarz - jest nawet zdjęcie - był zadowolony.

Skinęłam głową. Oglądał je i co chwilę sprawdzał jakieś papiery. Był zaintrygowany do tego stopnia, że z jego ust wydobył się głośny pomruk. Chciałam wiedzieć wszystko o czym myślał.

-Coś nie tak? - w końcu przerwałam ciszę.

-Nie wiem.. - oparł głowę na ręce i wplótł palce we włosy - nie wiem co o tym myśleć..

Podeszłam do niego i spojrzałam mu przez ramię. Za nic nie mogłam niczego zrozumieć.

-Patrząc na zdjęcie sprzed pół roku, Jimin powinien już nie żyć..

Od razu na niego spojrzałam z wytrzeszczem.

-Zostały mu dwa tygodnie, tylko tyle wiem - wyznałam.

-Nie została mu ani jedna godzina, patrząc na to, że tak szybko zmieniał stadium - podrapał się po głowie - Tak właściwie - spojrzał na Jimina - nie wygląda jakby był chory. Jest sprawny fizycznie. Nie może być w ostatnim stadium - wstał nerwowo z fotela, a ja odsunęłam się.

Wziął ze sobą kilka kluczy i podszedł do Jimina.

-Zróbmy kilka badań, pacjencie - powiedział do niego i wyszedł - za mną - chciał żeby za nim poszedł, ale on stał i nie wiedział co powinien zrobić. Zatrzymał na mnie swoje spojrzenie.

-Czekasz na mnie? - próbowałam rozszyfrować jego zachowanie - Idź, wszystko będzie dobrze - uśmiechnęłam się żeby dodać mu otuchy.

Niepewnie wyszedł z pomieszczenia, a ja zostałam sama. Poczułam jak kamień spada mi z serca. Czy to oznacza, że to jeszcze nie koniec? Podeszłam do krzesła i na nim usiadłam.

Zaczęłam się zastanawiać. Jak długo będzie to trwało? Jak długo będę zmuszona przy nim być? Albo może powinnam zapytać jak długo będzie mnie potrzebował? Jeśli to nie demencja to szybko wyzdrowieje i odejdzie. A co wtedy stanie się ze mną?



~*~

Małe ogłoszenie ✨
W ramach świąt od dnia dzisiejszego aż do sylwestra codziennie będzie się pojawiał jeden rozdział. To taki ala maraton. Mam nadzieję, że się cieszycie.

Wesołych świąt skarby 💜

PS dochodzimy do połowy książki





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top