14

Stanęłam twarzą w twarz z błyszczącą elewacją willi. Przymrużyłam oczy i oblizałam wargę. W końcu mogłam zobaczyć wnętrze tego pięknego budynku. Z zewnątrz przykuwał oko. Wyglądał jak wyjęty z tych wszystkich filmów o bogaczach.

Mój palec nacisnął przycisk od dzwonka. Patrzenie na zewnętrzną część było już wystarczające, żebym zaczęła snuć plany. Cudownie byłoby tu zamieszkać.

Drzwi otworzyły się, a ja automatycznie postawiłam krok do tyłu. Zmierzyłam kobietę w stroju pokojówki. Mieli nawet służbę, tym to się powodzi.

-Przyszłam do Jimina, jest w domu? - wyprzedziłam wszystkie jej pytania. 

Wyglądała dość sympatycznie. Krótkie czarne włosy, szeroki uśmiech. Miała mały wytrzeszcz i podłużną twarz ale to w niczym nie przeszkadzało. Jej dłonie były złączone, trzymała w nich mają ściereczkę.

-Zapraszam - odsunęła się od drzwi. Przeszłam obok niej i otworzyłam szeroko oczy widząc jak wszystko się błyszczy. Czułam się jak w pałacu - Jimin jest w swoim pokoju - wskazała na drzwi po prawej stronie.

Skinęłam do niej głową i od razu ruszyłam przed siebie żeby wszystko obejrzeć. Duży biały stół wysadzany złotymi błyskotkami. Dotknęłam go nie mogąc na patrzeć się na to jak ładnie wyglądał. Oparłam się o krzesło i przejechałam po nim ręką żeby poczuć każde wgłębienie. Musiały być wygodne. Byłam pod ogromnym wrażeniem jak to wszystko ze sobą wręcz perfekcyjnie grało. Jakby było to starannie zaplanowane. Zapewne ręka architekta była w dużej mierze odpowiedzialna za wygląd wnętrza.

Kolejne białe schody wiły się jak wąż ku górze. Wszystko było w odcieniach złota i bieli. Pomieszczenie wydawało się być bardzo czyste i schludne.  Nigdzie nie dało się zauważyć nawet skrawka kurzu. Byłam pod wrażeniem.

Moje oczy wypatrzyły kominek do którego podeszłam. W środku był ułożony stos drewna. Na wierzchu stały różnego rodzaju figurki również bogato zdobione. Wszystkie z nich dotykałam nie mogąc się powstrzymać.

Usłyszałam stukanie butów. Pewnie tu wracała. Zostawiłam wszystko co miałam w rękach i pobiegłam w stronę pokoju Jimina. Nie kłopocząc się pukaniem, weszłam do środka na paluszkach.

W porównaniu do reszty domu, w jego pokoju panowała ciemność. Nie było to spowodowane brakiem oświetlenia, tylko kolorem ścian. Było tu mnóstwo po zaczepianych półek na ścianach, które były oblężone różnymi rzeczami. Stała też szafa, jakaś komoda, lampka nocna zaraz obok łóżka.

A na łóżku był on, przykryty kocem. Skulony, spokojnie leżał. Zastanawiałam się czy śpi. Czułam się jakbym weszła do pokoju nastolatka. Podeszłam do łóżka i usiadłam obok jego nóg.

Miał zamknięte oczy. Jego głowa leżała na zgiętej ręce. Jego włosy były delikatnie roztrzepane. Uśmiechnęłam się na ten widok. Sięgnęłam ręką do jego twarzy, żeby go pogłaskać.

Wtedy wzdrygnął się. Otworzył oczy i usiadł. Patrzył na mnie z przerażeniem wymalowanym na całej jego twarzy. Jego klatka piersiowa poruszała się w szybkim tempie, gdy sapał. Nie chciałam go przestraszyć.

-Nie bój się to tylko ja, Lila - szepnęłam i sięgnęłam dłońmi do jego twarzy. Patrzył mi się w oczy. Był niespokojny - Nic złego ci nie zrobię - dodałam delikatnym, kojącym głosem.

Przysunęłam się bliżej niego, żeby móc go przytulić. Musiało to być dla niego coś nowego. Przypuszczałam, że nie przyjmował zbyt wielu gości. Pogładziłam go po plecach, dzięki czemu rozluźnił się.

-Już w porządku? - zapytałam, na co pokiwał głową.

Odsunęłam się od niego i poprawiłam jego włosy. Miał bardzo lekki sen. Patrzył się na mnie uważnie w ciszy. Obróciłam się żeby znowu popatrzyć się na wnętrze pokoju.

Obecnie jedynym światłem było to, które wpadało przez duże drzwi prowadzące na zewnątrz. Widziałam za nimi żywopłot i kwiatki. To musiał być ogród. Chciałam go też zobaczyć.

-Siedzisz tutaj sam, cały dzień? - zapytałam wracając wzrokiem do półek

Cisza. Zawsze był taki cichy. Chciałam żeby ze mną rozmawiał. Westchnęłam i wstałam z łóżka.

Śledził mnie wzrokiem, ale ja byłam zaciekawiona tym co znajdowało się na półkach. Widziałam już wcześniej na nich jakąś statuetkę. Teraz sięgnęłam właśnie po nią żeby jej się przyjrzeć.

-Byłeś tancerzem? - spojrzałam dużymi oczami widząc napis. Był cicho. Może tego nie pamiętał? Odstawiłam statuetkę na miejsce.

Zauważyłam też kilka medali sportowych, których już nie przeglądałam. Natomiast z boku leżało mnóstwo dyplomów, których nie mogłam sobie odpuścić. Musiałam przyznać, że te wszystkie nagrody robiły na mnie ogromne wrażenie. Był naprawdę zdolny.

Wzięłam tyle ile zmieściłam w ręce. Usiadłam obok niego na łóżku. Przyglądał mi się z zaciekawieniem.

Dyplom ukończenia studiów był na samej gorzej. Zdziwiłam się na jego widok.

-Skończyłeś studia magisterskie - powiedziałam patrząc na niego.

Podałam mu dyplom, na którym zawiesił oko na moment.

-Licencjackie też - byłam pełna podziwu - musiałeś dobrze się uczyć - mruknęłam i przekazałam mu kolejny.

Dalej były dyplomy za różnego rodzaju konkursy. Literackie, plastyczne, taneczne, śpiewu, muzyczne, sama już nie mogłam zliczyć. Był utalentowany w tak wielu dziedzinach tylko po to żeby teraz o wszystkim zapomniał?  Dlaczego jego życie chciało by ktoś tak uzdolniony musiał zapomnieć o możliwej bogatej, pięknej przyszłości? Dlaczego to musiało zaatakować kogoś tak niesamowitego jak Jimin?

Spojrzałam na niego z żalem. Jednocześnie zrozumiałam dlaczego nie miał dziewczyny. Był zajęty nauką i ocenami. Było mi go szkoda. Byłam pewna, że gdyby nie nauka, to mógłby mieć każdą.

Pod spodem zauważyłam świadectwa. Były zapakowane w foliową koszulkę. Wyjęłam to co było na samym wierzchu ponieważ było tu ich dość dużo.

Moje oczy zrobiły się jak pięć złoty, gdy zobaczyłam wszędzie napis celujący. Nawet zachowanie skubany miał wzorowe. Nie mogłam przestać go podziwiać.

Nagle oparł swój podbródek o moje ramię. Spojrzałam na niego. Patrzył się na mnie łagodnym spojrzeniem. Rozczulił mnie ten widok. Ni stąd ni z owąd przyległ ustami do moich w krótkim pocałunku.

Usłyszałam pukanie do drzwi. W ten pokojówka weszła do środka przerywając nam.

-Przyniosłam leki - oznajmiła i zostawiła je tuż przy łóżku. Wyszła tak szybko jak weszła.

Patrzyłam się na niego. Pozostawał nie wzruszony na to, że w ogóle tutaj była. Chciałam żeby był szczęśliwy, ale nie wiedziałam nawet jak to okazywał. Tym bardziej ciężko było mi stwierdzić co mam zrobić by wywołać u niego radość.

Klęknęłam na obu nogach po to żeby go zdominować. Upadł na poduszkę a ja zawisłam nad nim.

-Masz łaskotki? - zapytałam przekrzywiając głowę.

Zauważyłam jak jego warga drży. Próbował się uśmiechnąć.

Położyłam ręce w okolicach jego żeber i zaczęłam łaskotać.

-Nie możesz być taki uroczy! - krzyknęłam śmiejąc się w międzyczasie.

Skręcał się pod naciskiem moich rąk.

-Chcę usłyszeć twój śmiech! - powiedziałam zdesperowana.

Pochyliłam się i zostawiłam mokry ślad na jego szyi. Wtedy znowu, zaczęłam mocno go łaskotać. Uśmiechał się, nawet miał otwartą buzię, ale wciąż powstrzymywał się przed głośnym śmianiem.

-Mam przestać?? - zapytałam.

Skinął głową.

-Nie słyszałam!

-T-tak, proszę—haha!

Usatysfakcjonowana tym, że się zaśmiał puściłam go. Oddychał głośno wciąż mając szeroki uśmiech na twarzy.

Wyprostowałam się będąc dumną. Jego oczy wbiły się we mnie. Może był na mnie odrobinkę zły.

-Okej, już nie będę cię męczyć - powiedziałam i od sunęłam się żeby dać mu trochę miejsca i zachować pokój.

Nagle złapał za mój nadgarstek i pociągnął do siebie. Wylądowałam na nim okrakiem, a moje włosy opadły na dół. Znajdowałam się z nim teraz twarzą w twarz.

Jego ręce wsunęły się na moją talię. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać.

-Teraz moja kolej - mruknął zadowolony.

W mgnieniu oka znalazłam się pod nim. Usiadł na obu nogach i chwycił koc w swoje ręce. Zarzucił go na nas, a w środku zrobiło się ciemno. Usłyszałam tylko jak w międzyczasie upada szklanka i stos papierów.

Jego usta przyległy do mojej szyi. Rozpływałam się pod jego dotykiem. Czułam każdy ruch jego warg, które poruszały się jak jedwab na wietrze. Delikatne, ale sentymentalne pocałunki, które budziły wewnątrz mnie ciepło.

Wsunął ręce pod moje ubranie w okolicach moich żeber. Oczekiwałam tego, że za moment zacznie mnie łaskotać, ale tak się nie stało. Czułam motylki w brzuchu za każdym razem gdy je przesuwał.

Zamknęłam oczy oddając się rozkoszy. Powoli przesuwał się ku mojemu ramieniu. Chciałam żeby nigdy nie przestawał, ale również wiedziałam, że nie powinno to tak wyglądać.

Przesunął rękę wzdłuż mojego brzucha, później biodra, a na końcu zatrzymał je na kolanie. Wsunął rękę pod nie i podniósł moją prawą nogę.

Jeszcze sekundkę.. i go zatrzymam. Tłumaczyłam sobie w myślach, ale czym dalej szedł tym bardziej stawałam się bezsilna.

Jego usta zatrzymały się w jednym punkcie na dobrą chwilę. Pomyślałam, że to dobry moment. Sięgnęłam po koc, żeby go zdjąć. Jednak wtedy moja ręka została przygwożdżona do poduszki.

Poczułam pieczenie w okolicach obojczyka. Był taki sprytny. Przeczuwałam co to mogło być, ale czy by to oznaczało, że pamiętał co się wczoraj działo? W mojej głowie pojawił się mętlik na samo myśl o tym. Naprawdę nie zapomniał o naszym wspólnym wieczorze?

Koc podniósł się w górę razem z czubkiem jego głowy. Nie widziałam za wiele, ale mogłam przysiąść, że mi się przygląda.

-Szkl-szklanka spadła na podłogę - chciałam go od tego odciągnąć. Nie chciałam, żebyśmy posunęli się dalej z naszą relacją.

Puścił moją rękę, tak samo jak nogę. Powoli odsunął się, dzięki czemu mogłam spod niego wyjść. Oparłam się na rękach i spojrzałam na podłogę. Woda rozlała się, a leki rozsypały.

-Nie możesz pomijać leków - zeszłam z łóżka żeby to posprzątać.

Wzięłam pudełko chusteczek, które znalazłam nieopodal. Zaczęłam wycierać nimi wodę. Gdy podniosłam mokre tabletki poczułam jak moje palce zaczynają się lepić.

Przybliżyłam do nich nos. Pachniały jakby były zrobione z cukru. Choć zwykle tego nie robię, polizałam je żeby się upewnić.

To były cukierki.

Spojrzałam na Jimina, który natomiast patrzył się na mnie. To było podejrzane.

-Zawsze zażywasz te tabletki? - zapytałam dla pewności. To było dziwne.

Skinął głową.

Coś mi tu nie grało. Czemu nie dali mu prawdziwych? Wytarłam resztę wody i wyrzuciłam wszystko do kosza.

-Pójdę umyć ręce i wrócę - oznajmiłam.

Wzięłam szklankę i wyszłam z jego pokoju. Jasność kolejnego pomieszczenia obiła mi się po oczach. To naprawdę wydawały się dwa różne budynki.

Poszłam do kuchni - widziałam jak wcześniej wchodziła tam pokojówka. Poza tym nie było tam drzwi. Odstawiłam szklankę do zlewu i od razu umyłam ręce. Gdy je wytarłam, od razu poszłam w stronę pokoju Jimina.

Gdy wychodziłam z kuchni, uderzyłam w kogoś. Cofnęłam się o dwa kroki czując ból nosa.

-Panna Lila? - usłyszałam znajomy głos.

Gdy spojrzałam w górę, zobaczyłam mojego szefa. Zrobiło mi się gorąco na skutek stresu, który uderzył we mnie, gdy tylko spotkałam się z jego spojrzeniem.

-Przepraszam! Bardzo przepraszam! - zaczęłam się kłaniać wyrażając skruchę. Jeszcze brakowało żeby mnie wylał z pracy.

-Co tutaj robisz? - spytał się ze słyszalnym zaskoczeniem widząc mnie w swoim domu.

Właśnie.. Jak mu to wyjaśnić? Złapałam się za głowę będąc zakłopotaną. Czy powiedzieć prawdę, a może coś wymyślić?

-Przyszłam do Jimina - mój głos stał się bardzo piskliwy - Nie wiedziałam, że jest Pan jego bratem, tak bardzo przepraszam.

-Nic nie szkodzi - był wyluzowany - Gdzie on teraz jest?

-W swoim pokoju - byłam nieśmiała bo bałam się podpaść.

-To idź do niego - włożył ręce do kieszeni.

-Już idę - kolejny raz ukłoniłam się i pobiegłam w stronę pokoju.

Wpadłam do środka jak huragan. Oparłam się o drzwi ciesząc się, że zeszłam mu z oczu. Wpadłam w niezłe bagno. Oby tylko nie zwolnił mnie.

-Czemu nie wspomniałeś nic o tym, że twoim bratem jest Park Jihyun? - wycelowałam spojrzeniem w Jimina, ale on się tylko przyglądał. 

Racja, skąd miał wiedzieć, że to mój szef. Przecież nawet jakbym mu powiedziała, to i tak szybko by o tym zapomniał. Złapałam się za głowę, bojąc się konsekwencji Powinnam częściej najpierw myśleć, a później robić..

-Moje dni są już policzone.. - jęknęłam i obsunęłam się na podłogę - Zaraz powstaną plotki, że uwiodłam brata szefa, żeby dostać awans. Jeszcze dołączą do tego korupcję i zamkną mnie za kratkami. Co mam teraz zrobić?  - zaczęłam panikować.

Bezsilnie patrzyłam przed siebie szukając wyjścia. Nie byłam w stanie zatrzymać plotek.

-Histeryczka - podniosłam głowę na jego stwierdzenie. To sobie wybrał moment.

-Wiem o tym i co? - wytarłam łzę, która pojawiła się w moim oku.

Wstałam i podeszłam do łóżka, żeby pozbierać wszystkie dyplomy, które pospadały. Odłożyłam je tam gdzie były wcześniej.

-Powinnam już iść - pociągnęłam nosem.

Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku wyjścia.

-Nie - zerwał się z łóżka i zagrodził mi drogę swoimi ramionami - Zostań - sięgnął do moich obu rąk i za nie chwycił.

-Jutro wrócę, obiecuję - zapewniłam go. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść i zapobiec kolejnej wpadce. 

Patrzył na mnie smutnym spojrzeniem. Nie chciałam żeby tak się czuł.

-Proszę - jego delikatny głos sprawił, że zaczęłam się nad tym zastanawiać

Byłam tu tylko po to żeby go uszczęśliwić. To była moja druga praca. Zostało jeszcze dwa tygodnie do końca. Wtedy dam mu odejść. Nie mogłam pozwolić sobie na stracenie obu.

Patrzyliśmy sobie w oczy. Zrobiłby wszystko za jeszcze kilka chwil spędzonych razem. Moje serce zaczęło bić szybciej, czułam przy tym żal. To była moja nieostrożność, ostatecznie moja wina. Jednak i tak poniosłabym konsekwencje tego co się stało niezależnie czy zostanę tu dla niego czy nie.

-Jeśli cię to uszczęśliwi, zostanę - postanowiłam ostatecznie, mając nadzieję, że się ucieszy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top