10
Okulary swobodnie spoczywały na moim nosie. Powoli przesuwały się w dół, aż w końcu znalazły się na skraju. Niezdarnie poprawiłam je. Nie mogłam się na niczym skupić. Cały czas w głowie miałam tamtą rozmowę. Zgodzić się na ten układ czy nie? Wciąż się zastanawiałam. Poniekąd było to opłacalne, może nawet byłoby zabawnie. Westchnęłam, wciąż podgryzając swoją wargę. Zawsze tak robię, gdy nad czymś się długo myślę.
Mogłabym porobić mu kilka zdjęć, a później może nawet gdzieś opchnąć. Sprzedawałyby się jak świeże bułeczki, byłam tego pewna. Kto by nie kupił pocztówki z takim ciachem?
Uśmiechnęłam się ukradkiem. Hmm może to pierwszy raz gdybym zrobiła coś dobrego. Byłby ze mną bezpieczny. Chroniłabym wszystkie jego sekrety, nawet te grzeszne. W dodatku dałabym mu dobrze zapamiętane ostatnie dni i tygodnie.
Byłam zadowolona, że miałam takie umiejętności uwodzenia. Chociaż raz dobrze trafiłam. Jednak od czego by tu zacząć? Co mogłabym z nim robić? Byłam ciekawa w jaki sposób żyje. Nigdy nie znałam takiej osoby jak on. Ciekawił mnie.
Nagle machnęło mi coś przed oczami. To znowu była Naemin bo kto inny. Spojrzałam w górę z grymasem za to, że mi przeszkodziła. Byłam tak blisko podjęcia w końcu decyzji, a ona wybiła mnie z rytmu.
-Czemu ciągle gapisz się na ten jeden artykuł i szczerzysz zębiska? Jak potrzebujesz je wywietrzyć to idź do dentysty - prychnęła, drocząc się ze mną.
-Czemu zawsze mi przeszkadzasz. - podirytowałam się na jej komentarz - Właśnie układałam sobie plan na życie dzięki czemu mogłabym żyć w bogactwie do końca moich dni - podnieciłam się gdy powiedziałam to na głos. Czy to nie było idealne? Wzbogaciłabym się robiąc minimum. Każdy by tak chciał, na bank.
-Przełącz się na kanał praca, zanim ktoś zauważy. Za dużo bajek się na oglądałaś - przewróciła oczami, traktując moje słowa jak żart.
Odeszła, ale ja nie chciałam żeby mnie tak upokarzała. Odwróciłam się na fotelu i wbiłam w nią ostre spojrzenie.
-OGLĄDAM DRAMY A NIE BAJKI - powiedziałam głośno.
Widziałam jak skuliła się od nagłego napadu śmiechu. Rzeczywiście zabawne, pff. Niech się jeszcze udusi za karę.
Odwróciłam się do monitora. Musiałam coś z tym zrobić. Miałam miesiąc, musiałam działać. Wyciągnęłam telefon. Gdy tylko wróciłam do domu, wpisałam sobie jego numer, dzięki czemu teraz nie musiałam go szukać.
Podniecona założyłam nogę na nogę i spojrzałam na własne paznokcie. Co prawda pewnie już o mnie zapomniał, ale gdy mnie zobaczy znowu sobie przypomni. Nie ma mowy żebym pozwoliła mu teraz się ode mnie uwolnić.
Prostowałam palce jak maratończyk swoje nogi. Uwielbiałam to jak brzoskwiniowy kolor moich paznokci komponował się z moimi ubraniami. Majstersztyk mówię wam.
Przyłożyłam telefon do ucha wciąż oglądając moje cuda. Też mógłby to docenić. Nie byłam byle kim. Znalezienie miejsca na spotkanie w moim grafiku oglądania dram wcale nie był taki łatwy jak się wydawało. Musiałam go uświadomić, nawet jeśli zapomni.
-Wiedziałam, że nie odbierze - jęknęłam bo chciałam się z nim spotkać.
Nadęłam usta zastanawiając się co mogę jeszcze zrobić. Był nie uchwytny. Ciężko było się z nim skontaktować. Może nie opierał się aż tak bardzo, ale znalezienie go w mojej sytuacji, z moim grafikiem i z moją pracą stanowiło wyzwanie.
Jednak pomysł wpadł mi do głowy, gdy tylko zaczęłam myśleć o tym, że tutaj tkwię. Nie było nikogo lepszego niż facet od kebaba. Uśmiechnęłam się chytrze i zadzwoniłam do niego. Musiał mi pomóc.
-Wiesz, że cię uwielbiam gdy zawsze odbierasz - powiedziałam podekscytowanym głosem - potrzebuję twojej pomocy - dodałam słodkim głosem.
-Oho - tylko tyle powiedział. Czekał aż uderzę go z jakiejś grubej rury, że mu wjadę w paradę.
No ale się nie mylił.
-Słuchaj mnie tu kochany - zaczęłam milutko, żeby mi nie odmówił od razu.
-Tylko nie kochany, mam dwójkę dzieci i żonę. Wiem że chcesz mnie do czegoś wykorzystać. Nie musisz aż tak się płaszczyć - westchnął. W oddali słyszałam szelest i ciche głosy.
Moje oczy błysnęły. Dał mi zielone światło. Miał dobry humor. To była moja szansa.
-Musisz znaleźć mi faceta - przygryzłam wargę - Jest przystojny, ma blond włosy i piwne oczy. Jest trzy raz szczuplejszy od ciebie i nie ma zarostu - stukałam paznokciami o biurko - Ah i ma bardzo miły głos, nie taki jak twój - dodałam przypominając sobie jego delikatny ton głosu.
-Wyśniłaś go sobie czy co? - mogłam sobie wyobrazić jak przewraca oczami.
-NIEEEE on jest prawdziwy - przeciągnęłam
Nastała cisza. Wiedziałam, że wątpił w moje słowa.
-PRZYSIĘGAM ŻE JEST PRAWDZIWY, MA NA IMIĘ JIMIN WYŚLĘ CI JEGO ZDJĘCIA, ALE KUŹWA ZNAJDŹ GO BO ZARAZ TU ZEJDĘ - podniosłam głos lekko oburzona tym, że mi nie wierzy.
-Dobra skumałem, że chce Ci się chłopa. Dostarczę ci go - westchnął, poddając się. Dobrze wiedział, że i tak wyjdzie na moje.
Zgodził się.
Rozłączył się, ale ZGODZIŁ SIĘ.
Otworzyłam szeroko buzię ze szczęścia.
-NAEMIN - krzyknęłam do koleżanki na co ona wysunęła się z fotelem ze swoje stanowiska.
-Co? - zapytała zmęczonym głosem.
-DOSTARCZĄ MI JIMINA!! - pisnęłam uradowana.
-Kogo? - wciąż nie rozumiała.
Gwałtownie wstałam z krzesła przez co uderzyło o biurko i zrobiło mnóstwo hałasu. Potykając się o własne nogi, a przy okazji gubiąc buty pobiegłam w kierunku przezroczystych drzwi przy których stał ochroniarz.
-Słuchaj mnie - wysapałam przez brak kondycji.
Kliknęłam w galerię i znalazłam jego zdjęcie. Wystawiłam telefon przed nos ochroniarza, żeby mógł się dobrze przyjrzeć.
-Jeśli go zobaczysz, daj mi znać - powiedziałam stanowczo.
Przyglądał się uważnie przez moment zanim wrócił do mnie swoim spojrzeniem.
-Wydaje mi się, że go wyrzucałem stąd kilka dni temu - przymrużył oczy jakby przypominając sobie. Szybko zabrałam telefon sprzed jego nosa.
-NIE, TO NIE BYŁ ON. UWIERZ MI TO JEST ZUPEŁNIE INNY GOŚCIU - zaczęłam chaotycznie mówić bojąc się, że mnie zdemaskuje.
Wytłumaczyłam i jak najszybciej od niego odeszłam. Niech myśli, że to nie jest ta sama osoba. Muszę mieć pewność, że go wpuści do środka. Zadowolona zaczęłam iść , aż nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ubranie i ciągnie do tyłu. Znalazłam się za kolejną ścianą z Naemin gotową do przesłuchiwania mnie.
-Mówisz o tym facecie z parku? - podniosła jedną brew, a mnie usadziła na fotelu przed sobą.
-Nieee - doskonale wiedziała kiedy kłamię.
-Przestań go prześladować. Co Ty fetysz masz jakiś? - skrzyżowała dłonie na piersi, schylając się do mnie.
-Wiem co robię, a nawet jeśli to co? Nie widziałaś jaki jest idealny? Takiego faceta raz w życiu można spotkać. Czemu mam marnować czas na innych, gdy mogę na niego? - prychnęłam odwracając wzrok od niej.
Wzięła książkę, która leżała w pobliżu. Uderzyła nią w moją głowę, tak żeby nie zrobić mi krzywdy. Cicho syknęłam, mrużąc oczy w niezadowoleniu.
-Skup się na pracy - wycedziła przez zęby.
-Jeśli będę go miała to już nigdy nie będę musiała pra—
Znowu uderzyła mnie w głowę. Pomasowałam bolące miejsce, dłonią odbierając jej możliwość kolejnej szansy na uderzenie.
-Nie myśl o wykorzystaniu innych. To nieuczciwe. Później odbije ci się czkawką - ostrzegła mnie.
Spojrzałam w górę, prosto na nią. Zawsze ustawiała mnie do ładu, ale miałam tym razem rację. Tym razem postanowiłam zrobić tak jak ja chciałam i mieć w głębokim poważaniu jej ostrzeżenia.
-No dobra, przemyślę to - powiedziałam dla świętego spokoju - Ale i tak jest przystojny nieważne czy jest bogaty czy nie - stwierdziłam fakty - i fajnie wyglądałby na pierwszej stronie gazety.
-Najpierw skończ ją, a dopiero później mów o okładce - poprawiła mnie, wywracając oczy.
-Ale przyznasz mi rację? - zatrzepotałam rzęsami.
Pogłaskała mnie ręką po włosach i się uśmiechnęła. Uznałam to za tak.
-Lila! - usłyszałam głos ochroniarza.
Puściłam jej oczko. Byłam gotowa uciec jak najdalej stąd tylko dla niego.
Podniosłam się co najmniej jakby tyłek mi się palił. Wiedziałam co to oznacza dlatego szybko pobiegłam do mojego stanowiska i zabrałam wszystkie rzeczy. Musiałam się śpieszyć. Nie chciałam przegapić tej okazji. Czułam na swoich plecach zaskoczony wzrok Naemin. Jednak olałam to. Później jej to wytłumaczę.
Jimin już czekał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top