49.

- Jestem! - wrzasnął Ernan, wpadając do domu.
Właśnie wrócił z zebrania Likwidatorów. Jak zwykle po takich spotkaniach był wściekły niczym osa. Gdy tylko Mardon pojawiał się na horyzoncie, miał wielką ochotę go zabić, a po całym dniu w towarzystwie znienawidzonego Likwidatora był już tak rozeźlony, że nawet Ladar by go nie powstrzymał, gdyby doszło do bijatyki.
Mając za sobą bardzo ciężki dzień, marzył tylko o jednym - długim śnie.
Cała złość Ernana wyparowała, gdy dostrzegł córkę, spieszącą, by go powitać.
Vivian tak gnała, że omal nie spadła ze schodów.
- Tata! - zawołała uradowana, zeskakując z ostatniego stopnia.
- Hej, maleńka - ukucnął.
Dziewczynka przytuliła go mocno.
- Byłaś grzeczna? - spytał, prostując się.
- Tak - uśmiechnęła się uroczo.
- Mhm... Mam spytać Carra i Norę?
- Nie!
- Ha! Czyli masz coś na sumieniu?
- E... Nie - uciekła wzrokiem w bok - Tato?
- Tak?
- Wiesz co się stało Norze?
- Nie rozumiem...
- Rano gdzieś poszła, a kiedy wróciła, zamknęła się w pokoju i nadal nie wyszła.
- Pójdę sprawdzić co się dzieje, a ty idź już do łóżka, dobrze?
- Przyjdziesz mi poczytać? - spojrzała na niego błagalnie.
- A będziesz grzecznie leżeć, a nie wędrować po domu?
- Tak.
- To przyjdę.
Vivian uścisnęła go, po czym pobiegła po schodach na górę.
Ernan z trudem wdrapał się po stopniach na piętro. Pobudka jeszcze przed świtem, dzień pełen nerwów i powrót dobrze po zmroku. Tak... To mogło człowieka wykończyć.
Ruszył w stronę sypialni, którą zajęła Zdobywczyni.
- Nora! - usłyszał wrzask Carra - Otwórz te cholerne drzwi!
- Spieprzaj - padła odpowiedź - Nie dociera do ciebie, że chcę być sama?
- Zostawię cię w spokoju, jeśli w końcu weźmiesz ode mnie jedzenie!
- Wal się.
- Ernan w całym domu poukrywał broń i narzędzia. Otwórz, bo znajdę wytrych!
- Wiem, że nie umiesz posługiwać się wytrychem.
- On nie, ale ja tak - wtrącił Morven.
- Ernan - Carr wskazał na drzwi - Zrobisz coś z nią?
- Nora? - zapukał - Wpuść mnie, chcę pogadać.
- Idź sobie i zabierz ze sobą Carra.
- To co? - westchnął Carr - Wytrych?
- Mam lepszy sposób.
- Chyba nie wyważysz drzwi?!
- Oczywiście, że nie, czubku - Ernan przewrócił oczami.
Chwycił długi dywan.
- Złaź - mruknął.
Carr zszedł z chodnika. Patrzył jak Ernan zwija dywan. Po chwili Morven podważył nożem jedną z desek. Wyciągnął ze skrytki klucz i włożył do zamka. Nim wszedł do środka, łypnął na towarzysza.
Carr odchrząknął.
- Sprawdzę, czy Vivian jest już u siebie.
- Słusznie - wszedł do pokoju.
- Czego nie rozumiesz w słowach "idź sobie"? - mruknęła Nora, krążąc po sypialni.
- Ciebie też miło widzieć - odparł - Coś się stało?
- Ależ skąd. Wszystko jest w porządku.
- Płakałaś.
- Wcale nie - mruknęła, zatrzymując się.
- Przecież widzę, że masz czerwone oczy.
Nora usiadła na łóżku. Westchnęła ciężko, popierając głowę.
- Co się dzieje? - spytał, siadając obok niej.
Spojrzała na niego.
- Jestem... w ciąży - jej oczy stały się szkliste - Z... No wiesz... - starła dłonią łzę, która spływała po jej policzku - I co ja teraz zrobię? Jak sobie poradzę sama z dzieckiem? Które do tego jest... owocem gwałtu...
- Nie jesteś sama. Pomogę ci.
- Wiem, że zrobiłeś dla mnie naprawdę wiele, ale... Mam do ciebie prośbę...
- Jaką?
- Kiedy urodzę... Zabierz dziecko i... - urwała. Odwróciła wzrok.
- Chcesz żebym je... zabił?
- Tak...
- Na litość Boską... Nora! Czy ty się słyszysz? Prosisz mnie, żebym zamordował twoje dziecko?!
- Ja... Przecież... Ono jest Hashara!
- I chcesz je zabić, bo ojcem jest ten skurwysyn? Ono niczemu nie zawiniło!
- Sama już nie wiem... - odwróciła głowę - Boję się, że patrząc na nie, będę widziała Visa i to... jak...
Ernan niepewnie dotknął jej ręki.
- Nie spełnię twojej prośby. Nie odbiorę życia niewinnemu maleństwu - chwycił ją za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy - Jeśli urodzisz i stwierdzisz, że nie jesteś w stanie się nim zająć, zabiorę je i znajdę mu jakąś rodzinę.
- Dziękuję ci - szepnęła. Pocałowała go w policzek, po czym wtuliła się w niego - Jesteś... cudowny.
Ernan odwzajemnił uścisk. Pogłaskał ją po głowie.
- Będzie dobrze, zobaczysz - powiedział łagodnie - Wszystko się ułoży.

Dobra chyba na dziś starczy. Nie sądzicie? 😉
Do nexta 👋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top