15.
- Kochanie, nie płacz... - Zethar mocno przytulił żonę.
- Za chwilę zacznie świtać, a on nadal nie wrócił! - otarła dłonią łzy - A jeśli coś mu się stało?
- Spokojnie, na pewno nic mu nie jest.
Napięli się jak struny, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi. Gdyby to był Ernan wszedł by od razu. A może to byli strażnicy?
Żadne z nich nie zdążyło podejść do drzwi. Gloster wszedł do domu.
- I co? - spytał Zethar.
- Nie było go na Bagnach.
Zethar pocałował Keirę w czoło, po czym starł kciukiem kroplę spływającą po jej policzku.
- Znajdę go. Zobaczysz będzie cały i zdrowy.
Ruszył z Glosterem do drzwi. Nagle do środka wszedł Ernan. Stanęli jak wryci, widząc, że był cały we krwi.
- Co ci się stało? - Keira w ciągu sekundy była przy synu i ściskała go mocno.
- Byłem na cmentarzu - odparł chłodnym głosem - Akira do mnie przyszła.
Gloster pobladł.
- Zjawili się - kontynuował Ernan - Mieli noże. Chcieli nas zabić.
- Co z Akirą? - spytał Ibor.
- Nic jej się nie stało.
Gloster wypadł z chaty szybko niczym błyskawica.
Ernan wlepił swoje brązowe ślepia w ojca.
- Zabiłem.
- Ilu? - Zethar twardo ukrywał szok.
- Trzech - odparł Ernan jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
- Jesteś ranny? - spytała Keira - Czy to krew tamtych?
- Drasnęli mnie dwa razy.
- Idę pozbyć się ciał - rzucił Zethar, wychodząc.
Keira zajęła się myciem ran Ernana. Była roztrzęsiona. Jej syn zabił trzy osoby, a zachowywał się jakby nic się nie stało.
◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇
Do Ernana powoli docierało co się właściwie stało. Nie poznawał samego siebie. Z zimną krwią zabił trzech ludzi. Nie miał wyrzutów sumienia. Ba! Gdzieś tam w głębi duszy czuł, że postąpił słusznie. Gdyby był sam... Uciekłby. Centrum miasteczka było mu dobrze znane. Miał tam większe szanse na wykiwanie Chojraków, niż na Bagnach. Ale nie był sam. Była z nim Akira. Nie mógłby sobie darować, gdyby coś jej zrobili.
Patrzył nieprzytomnie przez okno. Nawet nie drgnął, gdy drzwi jego pokoju cicho skrzypnęły. Dostrzegł w szybie odbicie ojca.
- Nawet nie wiesz ile miałeś szczęścia. Nie dość, że omal nie zginąłeś, to jeszcze mogliby cię zamknąć w więzieniu i stracić. Potrójne morderstwo... Nawet nie dostałbyś szansy na wyjaśnienia.
- Powinieneś być dumny - mruknął po chwili Ernan - Jestem taki jak wy.
- Każdy głupi potrafi zamachnąć się nożem i rozpłatać czyjeś gardło. Twój wyczyn nie robi na mnie wrażenia.
- Ilu musiałbym zabić, by ci zaimponować? - prychnął.
Zethar nie wytrzymał. Otwartą dłonią strzelił syna w głowę. Nie zadał mu tym bólu.
- Jesteś aż taki głupi, by sądzić, że cieszy nas fakt, że staczasz się na dno jak my? - warknął - Matka płakała przez ciebie całymi godzinami! Bo mogłeś zginąć dwa razy i zamordowałeś trzech ludzi! W ciągu jednej nocy!
Ernan dopiero wtedy spojrzał na ojca. Szczęka mu zadrżała.
- Co ja zrobiłem? - skrył twarz w dłoniach.
Zethar westchnął ciężko, po czym przytulił syna.
- Udawajmy, że nic się nie stało - poklepał Ernana po plecach - Nie było afery na Bagnach. Nie było rozmowy o skrytce za kominkiem. Nie było mordu. Jasne?
- Tak...
- Dobrze. A teraz prześpij się i zapomnij...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top