1.
- Jak ty to robisz? - westchnął Zethar.
- Co takiego? - zdziwiła się Keira.
- Jest taki skwar... - sapnął, przykładając wilgotną szmatkę do głowy - A ty spokojnie gotujesz.
Keira zachichotała.
- Pracujesz w kuźni, a przeszkadza ci gorąc?
- Czasem tak bywa - Wzruszył ramionami.
Nagle trzasnęły drzwi i do domu wpadł Ernan. Sześciolatek zupełnie nie zwracał uwagi na przepocone ubranie, klejące się do niego.
- Tato - Podbiegł do fotela, w którym siedział Zethar. - Skąd się biorą dzieci?
Zethar wziął syna na kolana, śmiejąc się przy tym.
- A to jest bardzo proste. Otóż...
Przerwało mu odchrząknięcie Keiry.
- Tak właściwie, to skąd ci się to wzięło, smyku?
- Koledzy gadali coś o szukaniu dzieci w kapuście - Wzruszył ramionami.
- Hm... Na razie trzymajmy się wersji z kapustą, dobra? - Zethar odstawił chłopca na ziemię. - Ogarnąłeś pokój jak mama prosiła?
- Tak.
- Ale posprzątałeś, a nie wepchnąłeś wszystko pod łóżko?
- Eee... Zaraz wracam - Pobiegł do swojego pokoju.
Zethar wstał i podszedł do Keiry, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
- Skoro mowa o dzieciach, to może zrobimy sobie drugie, co? - Położył dłonie na jej biodrach. - Ernan coś wspominał, że chciałby nocować u Glostera. Można by wykorzystać wolną chatę.
- Naprawdę chcesz mieć drugie dziecko?
- Czemu nie? - odparł, przyciągając ją do siebie.
Keira zatrzepotała zalotnie rzęsami i uśmiechnęła się przy tym słodko. Stanęła na palcach, by sięgnąć do ucha męża.
- To czemu nie poszukasz w kapuście? - Parsknęła śmiechem.
Zethar sam zaczął się śmiać.
Nagle uśmiech zniknął z jego twarzy. Zmarszczył brwi, zaciekle patrząc na okno.
- Zethar?
- Poczekaj - Wyszedł przed dom i rozejrzał się.
Nikogo nie dostrzegł.
- Co się dzieje? - Keira chwyciła go za ramię.
- Mógłbym przysiąc, że kogoś widziałem...
- Wydawało ci się.
- Może masz rację - Cofnął się do domu.
Zerknął jeszcze niespokojnie przez okno.
Chyba ten upał rzucił mi się na głowę...
- Posprzątałem! - Ernan wypadł ze swojego pokoju i zbiegł po schodach.
- Dobrze, kochanie - odparła Keira - A teraz idź do łazienki. Musisz się umyć.
- Nie! - Chłopiec przerażony zawrócił do swojej sypialni.
- Kocha pływać, ale wanna to dla niego zło - westchnęła - Wykąpiesz go? - Spojrzała na męża, który dalej zaciekle wyglądał przez okno. - Zethar?
Dalej żadnej reakcji.
Keira wzięła się pod boki i pokręciła głową. Po chwili złapała ścierkę, którą Zethar zostawił na fotelu, po czym rzuciła nią prosto w męża.
Wzdrygnął się, gdy wilgotna szmata uderzyła go w kark.
- Wróciłeś duchem? Czy dalej gdzieś tam fruwasz?
- Wybacz. Zamyśliłem się. Coś mówiłaś?
- Prosiłam byś wykąpał Ernana.
- Może ja dokończę gotowanie, a ty go wykąpiesz? - Spojrzał na nią błagalnie.
- Nie. Teraz twoja kolej.
- Eh... No dobra...
- Tylko postaraj się tym razem nie wpaść do wanny.
- Bardzo zabawne.
Wdrapał się na piętro, po czym wpadł do pokoju syna i rozejrzał się.
- Ernan? Gdzie się schowałeś, łobuzie?
Zajrzał pod łóżko. O dziwo nic tam nie było.
- I tak cię znajdę - Podszedł do dużego kufra i zajrzał do środka.
Ubrania. Parę zabawek. Chłopca brak.
- Mam cię! - zawołał, otwierając szafę.
Ku jego zdziwieniu, tam też nie było Ernana.
Usłyszał cichutki chichot. Zajrzał za drzwi.
- Prawie mnie wykiwałeś - zaśmiał się Zethar, dostrzegając syna.
- Nie chcę się kąpać!
- Przecież to woda jak każda inna.
- Wcale nie! W wannie jest z mydłem!
- Mydło nie gryzie. Chodź.
- Nie!
- Eh... Co mam zrobić, żebyś grzecznie dał się umyć?
- Chcę czekolady! - Chłopiec uśmiechnął się szeroko.
Zamorduję Glostera. Gdyby nie przywiózł słodyczy z Naughton...
- Dobra - Zethar zmierzwił mokre od potu włosy syna. - A teraz wskakuj do wanny i ani słowa mamie o naszej umowie. Jasne?
- Jak słońce - W podskokach opuścił pokój.
Zethar pokręcił głową, uśmiechając się przy tym lekko.
Mały cwaniak.
Łypnął na okno. Ściemniało się. Co rusz ktoś przemykał tuż przy płocie. Sąsiedzi powoli udawali się do swoich domów.
Nagle dostrzegł sylwetkę, sprytnie skrytą w cieniu. Zethar zmarszczył brwi. Ten ktoś zdawał się obserwować dom. Morven odwrócił się na ułamek sekundy, a gdy znów spojrzał w miejsce, gdzie intruz się czaił, nikogo tam nie było. Zamrugał szybko kilka razy, po czym pokręcił głową.
Skwar w kuźni i słońce daje mi się we znaki...
- Zethar! - Z rozmyślań wyrwał go głosik małżonki. - Wykąpałeś Ernana?
Pacnął się w czoło. Na tę parę chwil zapomniał, że syn na niego czeka. Pognał do łazienki licząc, że malec nie zdążył nic przeskrobać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top