31.

- Nie jesteś ciekawa, co się kryje w tej komnacie w Gillis? - zagadnął Zethar do Keiry.

Siedzieli w Białym Dworze. Derowen nadal nawiedzały upały, które uniemożliwiały poruszanie się po mieście nawet Likwidatorom.

- Po pierwsze: nie mamy wszystkich mieczy, by otworzyć skrytkę - mruknęła Lagun - Po drugie: pewnie jest chroniona przez pułapki. Po trzecie: może lepiej nie otwierać tak dokładnie zapieczętowanej komnaty?

- Myślałby kto, że obawiasz się pułapek.

- Daj spokój - Przyłożyła do głowy chłodną szklankę. - Nawet nie wiemy, gdzie szukać mieczy.

Zethar już miał coś powiedzieć, gdy do ich stołu podszedł Gloster.
Likwidator nie zważając na to, co powiedzą jego pobratymcy, przybył do Białego Dworu bez koszuli. O dziwo nikt nie zwrócił uwagi na nagi tors Ibora. Nawet tacy eleganci jak Likwidatorzy, przymykali oko na niestosowny wygląd, gdy pogoda dawała w kość.

- Czołem, przyjaciele - sapnął, opadając na krzesło - Co za skwar... Nawet tu jest duszno.

- Jak tak dalej pójdzie, to będą pożary w całym mieście - mruknęła Keira, wachlując się dłonią.

- Szykujecie się do turnieju? - spytał Ibor.

- Jakiego turnieju? - Zethar spojrzał zainteresowany na przyjaciela.

- Likwidatorów - odparła Keira - Co pięć lat Rada organizuje konkurs. Sprawdzają które miasto ma najlepszych wojowników.

- Nawet Naznaczeni są wystawiani do boju - wtrącił Gloster.

- Gdzie tym razem będzie turniej? - spytała Lagun.

- W Ahen.

- O, wyzwanie - Uśmiechnęła się.

- Co masz na myśli? - spytał Zethar.

- Gospodarze ustalają kto walczy. Mieszkańcy Ahen lubią widowiska, więc turniej będzie bardzo interesujący.

- Jak myślicie Rada przybędzie na konkurs? - rzekł Gloster.

- Nie sądzę - odparła Keira.

- Nawet jeśli, to z pewnością tego nie zauważymy - stwierdził Zethar - Przecież nikt nie wie jak Rada wygląda.

- Podobno król będzie oglądać turniej, trzeba będzie się postarać - powiedział Gloster.

- Wcale nie jest powiedziane, że będziemy walczyć - stwierdziła Keira - Kiedy ruszamy?

- Za trzy dni.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Ahen zrobiło wielkie wrażenie na Zetharze. Było to miasto otoczone przez górskie szczyty. Sama osada była zbudowana na stromych pagórkach. Ogromny pałac stał na szczycie wysokiego wzgórza. Budowla prezentowała swój imponujący rozmiar w całej okazałości. Tam miał nocować król oraz Likwidatorzy o trzech najwyższych rangach - Wybrańcy, Mistrzowie i Niszczyciele. Niżej znajdowały się domy szlachty. Arystokraci z chęcią gościli u siebie Likwidatorów o stopniach Łotrów i Upiorów. Jeszcze niżej znajdowała się wielka arena, która odgradzała "szlacheckie wzgórze"od płaskiego terenu, zamieszkałego przez mieszczan. Ci ugaszczali Likwidatorów o niskiej randze takiej jak Cień.
U stóp wzgórza, znajdowała się zatoka i imponujący port.
Naznaczeni mieli spać w namiotach, rozstawionych niedaleko areny. Keira nie raz opowiadała jak się traktuje rekrutów. Nie kryła oburzenia, że Naznaczeni są uważani za gorszych.

Namiot Zethara nie należał do największych, ale był przystosowany do pomieszczenia pięciu lokatorów. Na szczęście Morven nie musiał się dzielić pryczami z innymi Naznaczonymi. Nie było wielu rekrutów, dzięki czemu praktycznie każdy miał namiot tylko dla siebie.

- Można? - Niespodziewanie zabrzmiał głos Glostera.

- No pewnie.

Likwidator wszedł do namiotu.

- Denerwujesz się? - spytał Ibor.

- Czym?

- Turniejem. Przecież możesz zostać wybrany do starcia z innym Naznaczonym.

- Wątpię, by mnie wybrali.

- Sądzę, że jest duża szansa. Sporo plotek krąży na twój temat. Likwidatorzy interesują się twoją osobą, więc zapewne będą chcieli cię zobaczyć w akcji.

- Teraz zaczynam się martwić...

Gloster uśmiechnął się niewinnie.

- Spokojnie. Jestem przekonany, że spuścisz łomot każdemu, z kim się zmierzysz.

- Nie jestem tego taki pewien.

Nagle usłyszeli trzask. Zaciekawieni wyszli z namiotu. Uderzenia co rusz się powtarzały.

- Gloster! - ktoś zawołał.

Ibor odwrócił się do jakiegoś Likwidatora, który próbował okiełznać zdyszanego wierzchowca.

- Jakiś kretyn z Wyndham cię wzywa.

- Mnie? Po co?

- Wyrównać rachunki - Wzruszył ramionami.

- Dolan - syknął Gloster - Obiję ryj temu zakłamanemu dziadowi!

Ibor podbiegł do Likwidatora i pozwolił mu się wciągnąć na grzbiet konia.
Zethar zaśmiał się, patrząc jak rumak znika. Jego uwagę znów zwróciły trzaski. Dziwne dźwięki zaprowadziły go na arenę. Dostrzegł Keirę. Likwidatorka ćwiczyła strzelanie z łuku.
Naznaczony spojrzał na tarczę. Spodziewał się, że strzały będą obok siebie, ale tak nie było. Część lotek zupełnie minęła cel, a te, które wbiły się w kawałek deski, były zupełnie porozrzucane.
Keira przygotowała się do następnego strzału. Nałożyła lotkę, po czym uniosła łuk. Naciągnęła cięciwę i po kilku sekundach wystrzeliła. Strzała ze świtem wbiła się w krawędź tarczy.

- Piłaś coś? - rzucił Morven.

Keira podskoczyła zaskoczona.

- Długo tu stoisz?

- Wystarczająco - Podszedł do niej i uśmiechnął się. - Przyznaj się. Uraczyłaś się jakimś alkoholem?

- Nie.

- To dobrze. Wbrew temu co ludzie gadają, to wcale nie poprawia celności - zarechotał - Chociaż w twoim przypadku, może być wyjątek.

- Bardzo zabawne... - mruknęła zażenowana.

- No, ślicznotko, wygląda na to, że role się odwracają - Uśmiechnął się szerzej.

- Tak? Zatem pokaż jak strzelasz - Wręczyła mu łuk i strzałę.

- Ależ proszę - Przejął od niej broń.

Ustawił się bokiem i przygotował lotkę. Po chwili uniósł łuk i napiął cięciwę. W końcu strzała wyleciała, niczym pocisk i wbiła się w środek tarczy.
Keira wytrzeszczyła oczy.

- Zaczniemy od początku - Zethar oddał jej łuk.

- Słucham uważnie, "nauczycielu" - Uśmiechnęła się lekko.

- Jesteś praworęczna, jeśli dobrze pamiętam. Prawda?

Skinęła głową.

- Najpierw pozycja - Stanął za nią. - Ustaw się bokiem do celu, tak by twoja słabsza ręka była bliżej tarczy.

Keira posłusznie spełniła jego polecenie.

- Nogi w lekkim rozkroku - dodał - Plecy proste - Podał jej strzałę. - Chwyć wskazującym i środkowym palcem cięciwę, tak aby strzała znalazła się pomiędzy nimi, ale jej nie dotykaj. Wyprostuj lewą rękę, a prawą napnij cięciwę, najmocniej jak możesz. Najlepiej by dotknęła ust.

Keira wzięła głęboki wdech i naciągnęła łuk. Zethar przylgnął do jej pleców, by spojrzeć na cel.

- Trochę niżej - szepnął jej do ucha - Możesz puścić.

Palce Keiry zsunęły się z cięciwy, która wystrzeliła lotkę. Strzała z hukiem przebiła swoją poprzedniczkę i zatopiła się w tarczy.

- Bardzo dobrze - Zethar odsunął się od Lagun. - Jeszcze raz.

Keira ponownie strzeliła, ściśle trzymając się wskazówek otrzymanych od Zethara. Ta lotka również dosięgła celu.
Nagle zabrzmiało wolne, wręcz teatralne klaskanie.

- Brawo - zabrzmiał jakiś męski głos.

Keira zdębiała. Wyglądała wręcz na przerażoną.
Po chwili stanął przed nią Likwidator, niewiele niższy od Zethara. Był dobrze zbudowany i miał jasnobrązowe włosy. Wlepił w Keirę swoje zielono - brązowe oczy i uśmiechnął się nieco.

- Gerens... - wydusiła z siebie.

Była tak zestresowana, że nawet nie zauważyła, gdy łuk wypadł jej z rąk.

- Moja droga - Młodzieniec bez zawahania sięgnął po jej dłoń i ucałował ją czule. - Wypiękniałaś od naszego ostatniego spotkania.

Zethar odwrócił wzrok. Poczuł się dziwnie. Miał wrażenie, że coś rozsadza go od środka.

- Śmiesz stawać przede mną i udawać, że nic się nie stało? Upokorzyłeś mnie... - szepnęła Keira, po czym zabrała rękę - Zdradziłeś z jakąś jędzą - z każdym słowem jej głos stawał się groźniejszy, pełen gniewu - Nawet nie miałeś dość jaj, by spojrzeć mi w oczy i się przyznać, pieprzony tchórzu! Jak gdyby nigdy nic wyniosłeś się z Derowen!

- Ależ kochanie - Wyciągnął do niej ręce.

- Nie dotykaj mnie - syknęła.

- To był błąd - kontynuował - Nic nie znaczący wybryk.

Gerens zrobił krok w jej stronę.

- Nie obchodzi mnie to - Odepchnęła go.

Likwidator zmarszczył brwi. Tracąc nad sobą panowanie, chwycił Keirę za nadgarstek. Ścisnął jej rękę tak mocno, że mimowolnie jęknęła z bólu.

- Zostaw ją - Zethar zareagował.

- A więc to jest ten twój przydupas - mruknął Gerens - Oh, Keiro, niegdyś miałaś lepszy gust.

- Puść mnie! - zawołała, czując, że chwyt Gerensa staje się coraz mocniejszy.

Zethar nie wytrzymał. Odepchnął młodzieńca, czym oswobodził Keirę z jego uścisku.
Był gotów pobić się z Gerensem, nie zważając na konsekwencje.
Likwidator dobył miecza i przyłożył sztych do gardła Morvena.

- Tylko drgnij, a utnę ci łeb.

Keira błyskawicznie wtrąciła oręż z ręki byłego kochanka. Stanęła między mężczyznami, po czym chwyciła nóż i przytknęła ostry czubek klingi do piersi Gerensa, na wysokości serca.

- Wystarczy jedno pchnięcie, byś się wykrwawił - ostrzegła go - Idź stąd, jeśli nie chcesz bym zadała ci śmiertelną ranę.

Gerens zmarszczył brwi. W końcu uniósł ręce, po czym zrobił kilka kroków wstecz.

- Liczę, że staniemy na arenie przeciw sobie - warknął do Keiry.

Łypnął na Zethara, po tym odwrócił się na pięcie i odszedł.

- Przepraszam za niego - szepnęła Keira, zażenowana tym zajściem - To straszny palant...

Zethar nieśmiało otulił ją ramieniem.

- Nie przejmuj się nim - Spojrzał na jej nadgarstek, który powoli siniał. - Boli?

- Nie - Poruszyła ręką. - Zethar...

- Tak?

- Czy... mieszkasz sam w namiocie?

- Tak. A co?

- Czy... mogłabym...? - Zarumieniła się. - Gerens będzie w pałacu... Nie chcę się na niego natknąć...

Zethar uśmiechnął się lekko.

- Napewno znajdę dla ciebie jakieś miejsce.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

- Mogę? - spytał Gloster, zaglądając do namiotu Zethara.

- Właź, ale cicho - szepnął.

Ibor bezszelestnie wszedł do szałasu.

- Co cie tu sprowadza w środku nocy? - zagadnął Zethar.

- Jeszcze sekunda w tym cholernym pałacu, wśród nadętych Mistrzów i Wybrańców oraz króla, a bym się pochlastał. Tak swoją drogą, to czemu szepczemy?

Zethar wskazał na jedną z prycz, na której spała Keira.

- Czyżby też miała dość pałacowego towarzystwa?

- Można tak powiedzieć.

- Przygarniesz jeszcze jedną ofiarę tych debili z "wyższych sfer"?

- Jasne - Wskazał na wolne prycze. - Przynajmniej będę miał do kogo gębę otworzyć.

- Ratujesz mnie przed szaleństwem - Zachichotał cicho, usadawiając się na jednym z łóżek.

- Powiedz, o co chodziło z tym całym Dolanem?

- Stare dzieje - Gloster machnął ręką. - Drań kiedyś namówił mnie na pokera. Wygrał, ale nie uczciwie. Wiesz, że rozpowiedział, iż to ja gram nieczysto? - Z trudem powstrzymał śmiech. - Do tego dziś zażądał bijatyki ze mną, by mnie "nauczyć", że się nie oszukuje podczas gry w karty.

- Sądząc po tym, że nie masz na twarzy żadnego śladu, to przyłożyłeś Dolanowi, nim on trafił ciebie.

- Dostał prosto w zęby - Gloster uśmiechnął się. - Żebyś widział jak gruchnął o podłogę. A właśnie... Wiesz już co to były za trzaski?

- Keira strzelała z łuku.

Od razu przypomniał sobie ten incydent z Gerensem w roli głównej.

- O czym myślisz?

- Znasz niejakiego Gerensa?- spytał Zethar.

- Hm... Jest kilku Likwidatorów o tym imieniu.

- W pałacu?

- Dwóch - Zastanowił się. - Jeden o stopniu Mistrza. Dosyć niski. Ma ze czterdzieści lat...

- A ten drugi?

- Niszczyciel - mruknął - Nie wiem jakim cudem ten burak wspiął się tak wysoko.

- Ma jasne włosy?

- Tak.

Zethar zerknął na Keirę, otuloną kocem, aż po nos.

Gdybym był prawdziwym Likwidatorem... Mógłbym mu obić ryj, bez ryzyka, że Rada skarze mnie na śmierć za napaść na Niszczyciela.

- Podobno miał się ożenić z Keirą - rzucił Gloster.

- Co?

- Nie na darmo gadają, że miłość jest ślepa - ciągnął Ibor - Keira zupełnie straciła głowę dla tego bufona.

- Cóż ... Dziś nie wyglądała na zakochaną , a wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że chciała mu wydrapać oczy.

- Nie dziwię się.

- Zdradził ją.

- Ha... Żeby tylko... - mruknął Gloster.

- Co masz na myśli?

- Bił ją. Raz nawet byłem tego świadkiem. Przyszli do Białego Dworu. Gerens omal nie rzucił się na jakiegoś Likwidatora, bo ciekawsko zerknął na Keirę - Gloster spojrzał na Lagun - Prosiła go, by się uspokoił, ale zupełnie ją ignorował. Gdy chwyciła go za ramię, wziął zamach i uderzył ją w twarz. Pierwszy raz widziałem, by Keira pozwoliła komuś tak się traktować.

- Co było dalej?

- Wyprowadziliśmy go. Oczywiście nie obyło się bez mordobicia. Kiedy mieliśmy pewność, że odszedł, odprowadziłem Keirę do domu. Jakiś czas później pojawiły się plotki, że Gerens zdradził ją, a później jakby nigdy nic wyjechał.

W Zetharze się zagotowało. Gdyby Gerens wpadł mu w ręce, z pewnością nie wyszedłby z tego cało.

- Czemu tak się interesujesz tym dupkiem?

- Em... - Zethar odchrząknął zmieszany. - Czysta ciekawość.

- Ta? - Gloster uśmiechnął się nieco. - Przyznaj, że chciałeś dowiedzieć się czegoś o Keirze. Wpadła ci w oko, co?

- Nie - mruknął, próbując nie patrzeć na przyjaciela.

- Nie udawaj. Widziałem jak na nią patrzysz.

- Niby jak?

- Tak nieprzytomnie - Gloster zaśmiał się cicho. - Równie dobrze można by ci czymś przyłożyć w głowę, a i tak byś tego nie zauważył - Ułożył się wygodnie na pryczy. - Sądzę, że bylibyście dobraną parą.

- Zapomniałeś o jednym szczególe...

- Jakim?

- O moim pochodzeniu.

- Przestań... Keirę zupełnie nie obchodzi, czy jesteś szlachetnie urodzony, czy wychowany przez ulicę. Mówisz tak, jakbyś jej nie znał - Ziewnął. - Powinieneś jej wyznać, co czujesz.

- Nie pomyślałeś, że może nie być mną zainteresowana?

Gloster spojrzał na niego z politowaniem.

- Sądziłem, że jesteś odważniejszy.

- Cóż... Powiem jej, ale dopiero, kiedy nie będę już Naznaczonym.

- Czemu z tym zwlekasz?

- Jako Naznaczony jestem tak jakby z nią związany. Wyobrażasz sobie, co będzie jeśli Keira nie odwzajemnia... moich uczuć?

- Dramatyzujesz, ale zrobisz jak zechcesz - Ibor znów ziewnął. - Trzeba wypocząć przed turniejem. Dobranoc.

Zethar zerknął jeszcze na Keirę. W końcu położył się na swojej pryczy i uległ senności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top