13.

Zethara obudził okrutny ból głowy. Sapnął ciężko, kiedy spojrzał na opatrunek na ramieniu. Bandaże przesiąkły jego krwią.

Isleen nie będzie zadowolona ze stanu swojej pościeli...

Keira siedziała na krawędzi łóżka i masowała obitą głowę.
- Widzę, że tobie również wczorajsza bijatyka daje ci się we znaki - zagadnął Zethar.
- Ta - mruknęła - Kac przy tym bólu to mały pikuś...
Nagle zabrzmiało pukanie do drzwi. Zabójcy zdębieli. Spojrzeli na siebie spanikowani. Keira była w swoich szarych szatach, a Zethar leżał w ubabranej krwią pościeli.
Jak mieli się z tego wytłumaczyć?
Dziewczyna prędko rozluźniła wierzchnie szaty i zsunęła je na wysokość pasa, ukazując ciemną tunikę, po czym chwyciła koc i narzuciła go na siebie.
- Zakryj krew - szepnęła do Zethara.
Podeszła do drzwi i uchyliła je nieco.
- Śniadanie gotowe - zabrzmiał głos Isleen.
Zethar wstrzymał oddech.

Błagam... Niech tu nie wlezie.

- Wybacz, ale nie najlepiej się dziś czuję. Lepiej idź zanim się ode mnie zarazisz jakimś świństwem - powiedziała Keira.
- Ojej, to może przyniosę ci ciepłej herbaty i zawołam Edana?
- Oh, nie trzeba. Ardal się mną zajmie.
- Rozumiem. Zatem odpoczywaj.
Keira odetchnęła z ulgą, gdy zamknęła drzwi.
- Było blisko - powiedziała cicho, po czym rzuciła koc na łóżko.
- Sądzę, że Isleen nie wzięła cie za poważnie chorą - zaśmiał się Zethar.
Keira uśmiechnęła się upiornie.
- Nie ważne co sobie pomyślała. Grunt, że tu nie wlazła - wskazała na czerwone plamy - Ja ją spławiłam, a teraz twoja w tym głowa, by wytłumaczyć się z zakrwawionej pościeli.
Zethar podrapał się po głowie.

Jak do licha mam to wyjaśnić?

- I naucz się robić solidne opatrunki - rzuciła Keira.
- Jedną ręką, to mogę sobie najwyżej dupę podetrzeć, a nie porządnie opatrzyć ranę.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Jakim cudem zawsze znajdujesz odpowiedź na moje uwagi?
- Wrodzony talent.
- Ta? To zrób z niego pożytek i zajmij się pościelą, którą upieprzyłeś.
Zethar z trudem podniósł się z łóżka.
- Wiesz co? - mruknął nakładając koszulę - Współczuję facetowi, który się z tobą ożeni.
- Szczerze? Ja też.
Zethar wyjrzał ostrożnie z pokoju. Wdowy nie było w zasięgu wzroku.
Zerknął jeszcze na Keirę, która uśmiechała się okrutnie widząc, że nie bardzo wie jak ma się zabrać za sprawę zakrwawionych poszewek.
- Jak mnie w coś nie w pakujesz, to jesteś chora. Co?
- Ty uwaliłeś posłanie, więc ty się nim zajmujesz. Sam się w to władowałeś.
Zethar zacisnął zęby. Miał pustkę w głowie. Co miał powiedzieć Noel?

Najłatwiej by było powiedzieć wprost: "Słuchaj Isleen, wczoraj z Keirą lałem się z tym Jastrzębiem, o którym wszyscy gadają. No wiesz, dostałem nożem i teraz twoja pościel jest trochę w opłakanym stanie. Upierzesz?". Ale nie! Trzeba dbać o pozory!

Zethar łypnął na Keirę. Likwidatorka nie tracąc uśmiechu z twarzy patrzyła jak Morven powoli zmierza do kuchni, w której z pewnością miał zastać Isleen.
Na jego nieszczęście kobieta tam była.
- W czymś mogę ci pomóc? - uśmiechnęła się ciepło.

Myśl, chłopie. Myśl! No dawaj, ciągle ściemniasz, a teraz masz problem?!

- Chciałbym cię bardzo przeprosić - zaczął powoli.
- Za co?
- Em... Za twoją pościel.
- A co się z nią stało?
Zethar rozłożył prześcieradło, pokazując krwiste plamy.
- O mój Boże! Skąd ta krew?

I co ja mam ci kobito powiedzieć?!

- No wiesz, te wasze kobiece sprawy - uśmiechnął się zadowolony z nagłego przebłysku - Moira niestety nie ruszy się z pokoju przez najbliższe dni. Zresztą widzisz dlaczego.
- Ach! Rozumiem - pokiwała głową - No cóż. Zdarza się. Zaraz przyniosę wam nowe poszewki.
- Dziękuję ci bardzo.
Zethar odwrócił się i pozwolił sobie na szerszy uśmiech.

Oh, Keiro. Serio myślałaś, że z tego nie wybrnę?

Zadowolony z faktu, że udało mu się tak gładko pozbyć problemu, wrócił do sypialni.
- Kobiece sprawy, hę? - rzuciła Keira, gdy tylko przekroczył próg drzwi.
- Musiałem być kreatywny - wzruszył ramionami - Ważne, że się udało. Prawda?
- Komentarz: "Moira nie ruszy się z pokoju przez najbliższe dni" mogłeś sobie darować.
- Oj, przestań się czepiać.
- Czasem mam ochotę cię udusić.
- Z ust mi to wyjęłaś - odwrócił się do drzwi.
- A ty dokąd?
- Na randkę - wypadł z pokoju nim Keira zdążyła cokolwiek powiedzieć.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Zethar wrócił do domu Isleen cały w skowronkach. Spędził z Sheilą cały dzień i z euforii nie wyrwał go nawet fakt, że lada chwila stanie twarzą w twarz z Keirą, która zapewne była rozwścieczona niczym pies. Co było u niej codziennością.
Ku jego wielkiemu zdziwieniu Keira najzwyczajniej w świecie leżała w łóżku i czytała. Nawet nie oderwała wzroku od papieru, gdy Zethar się zjawił.
- Jesteś chora? - zaśmiał się.
Po Keirze spodziewał się wielu rzeczy, ale spokojnego wieczoru w łóżku z książką? Coś ewidentnie było nie tak.
- Ciebie też miło widzieć - odparła przerzucając kartkę.
- A to twoje "gdzie się znowu szlajałeś, matole"?
Keira łypnęła na niego.
- Gdzie się znowu szlajałeś, matole? - prychnęła.
- No, wszystko wraca do normy - uśmiechnął się zadowolony, po czym zaległ na swojej połowie łoża.
- Kretyn - mruknęła wracając do lektury - Byłeś z kobietą?
- Skąd wiesz?
- Czuć od ciebie damskie perfumy.
- O, szykuje się scena zazdrości? - zaśmiał się szyderczo.
- Śnij dalej.
- Chyba się zakochałem - westchnął ignorując jej słowa.
- Ta? Fascynujące - mruknęła przewracając stronicę.
- Mogłabyś chociaż udawać, że mnie słuchasz.
- Ależ słucham - uśmiechnęła się nieco - I zupełnie to olewam.
- Jest taka piękna - kontynuował - Do tego delikatna i grzeczna. Sądzę, że powinnaś się od niej uczyć. Może nie byłabyś taką wredną jędzą.
- Już biegnę pobierać nauki od twojej lali - prychnęła - Wiesz chociaż jak ma na imię, czy skupiłeś się raczej na ważniejszych detalach takich jak dupa i cycki?
- Nazywa się Sheila, złośnico.
- Sheila Vilar? - oderwała wzrok od książki, po czym parsknęła śmiechem.
- Co cie tak bawi?
- Dobrze ci radzę, odpuść ją sobie.
- A to niby czemu?
- Bo to dziwka.
- Ej. Rozumiem, że wyczułaś w niej rywalkę, ale daruj sobie takie komentarze.
- Wolisz określenie kurtyzana? A może panienka do towarzystwa?
- Nie rób ze mnie głupka.
- Sam sobie z tym doskonale radzisz.
- Mnie możesz wyzywać, ale o Sheili zabraniam ci się niepochlebnie wyrażać.
- Niepochlebnie? Nie miałam zamiaru obrażać twojej wybranki. Tylko wprost powiedziałam czym się zajmuje.
- Skąd możesz wiedzieć jak pracuje?
- Zethar... To mała wiocha. Ludzie gadają. Zresztą widzi się to i owo. Kiedy spacerowałam z Isleen widziałam tę twoją blondynę jak się obściskiwała z jakimś facetem, a kilka minut później była już w ramionach innego. Przykro mi, ale nie masz nosa do kobiet.
- Gadaj sobie co chcesz - mruknął odwracając się od niej - I tak ci nie wierzę.
- Nie? Więc idź do burdelu i sam się przekonaj. To taki niepozorny dom naprzeciwko pracowni krawca.
Zethar poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku.

A co jeżeli wie co mówi?

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Młodzieniec nie mógł zmrużyć oka. Gdy Keira w końcu usnęła, znudzona lekturą, ostrożnie wymknął się z łóżka, po czym wyszedł przez okno. Musiał się przekonać, czy to co mówiła Lagun było rzeczywistością.
W ciągu kilku minut dotarł do pracowni krawca. Zawahał się przed wejściem do sąsiedniego budynku. Blok był jak każdy inny. Miał bure ściany, zwykłe, drewniane drzwi i spore okna. Nic specjalnego.
Jednak w środku wszelkie wątpliwości człowieka opuszczały. Górowała tam czerwień oraz fiolet. Podłogi były usłane miękkimi dywanami, a okna starannie zasłonięte długimi, rubinowymi firanami.
Było duszno. W powietrzu unosiły się rozmaite wonie z kadzideł, które mieszały się z ostrymi damskimi perfumami i odorem potu.
Zethar łypnął na kobiety w skąpych sukniach, które patrzyły na niego lubieżnie.
Po chwili jedna z nich ośmieliła się podejść.
- Wyglądasz na spiętego - zatrzepotała rzęsami.
- Jest tu Sheila?
- Musisz poczekać - wzruszyła ramionami wyraźnie zawiedziona - Właśnie ma klienta.
Zethar mimowolnie zacisnął zęby. Kilka sekund po tym pojawiła się Vilar. Odprowadzała jakiegoś mężczyznę do drzwi.
- Dużo kosztujesz - rzucił.
- Ale musisz przyznać, że warta jestem swojej... - w tej chwili dostrzegła Zethara - ... ceny...
Młodzieniec natychmiast stamtąd wyszedł. Poczuł się jakby dostał w twarz.
- Ardal! - usłyszał za plecami.
Zatrzymał się, po czym zerknął przez ramię.
- Nie obrażaj się. Muszę jakoś zarabiać na życie.
- Żadna praca nie hańbi, hę? - prychnął znów ruszając przed siebie.

Ja nie powiedziałem ci o swoim fachu, ty nie wspomniałaś o swoim. Jesteśmy kwita. Ale zabójca ma minimum honoru, a dziwka? Nie. Sprzedając ciało za marne grosze, nie można mówić o godności.

Nie odwrócił się pomimo błagań Sheili. Zauroczenie minęło. Tak szybko, jak się pojawiło.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Zethar wemknął się bezszelestnie do najętego pokoju. Szczerze liczył, że Keira twardo usnęła i uda mu się uniknąć tego okrutnego, pełnego satysfakcji z jego porażki, uśmiechu dziewczyny.
Ostrożnie położył się na łóżku.
- Musiałeś się upewnić, co? - szepnęła Keira.
- Wybacz, że ci nie wierzyłem.
- Następnym razem po prostu mi zaufaj.
Młodzieniec zaczął się bezmyślnie gapić w sufit. Czuł się dziwnie. Przez krótką chwilę wszystko w nim wrzało. W końcu kobieta, w której się zadurzył okazała się być ladacznicą. Teraz było mu to obojętne. Nie obchodziło go już czym Shaila się zajmowała. Widocznie to nie jego uczucia ucierpiały, a jedynie duma.

Do diabła! Co jest ze mną nie tak?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top