Rozdział VIII
Było już wpół do jedenastej, gdy Bayram w końcu otworzył oczy. Sam się sobie dziwił, że pospał tak długo, mimo że położył się krótko po północy. Wstał z łóżka i od razu wyszedł na balkon, zauważając ożywiony już park wokół zamku. Wiele razy się zastanawiał skąd dzieci biorą taką imponującą energię z samego rana. Choć on sam niespecjalnie lubił traktować wstawanie o świcie jak zmartwychwstanie. Przyjemnie grzejące w twarz słońce i bezchmurne niebo zachęcały do wyjścia na zewnątrz, a że z takiego zaproszenia grzech byłoby nie skorzystać, nie zwlekał z oporządzeniem się i ruszył na śniadanie.
Przekraczając progi wielkiej jadalni odkrył, że nie był jedynym członkiem stada dopiero zaczynającym kolejny dzień. Wśród kilkunastu osób przy stole jedni jeszcze jedli, drudzy dopijali herbatę czy kawę, a kolejni po prostu umilali sobie czas rozmową. Ilekroć widział te wszystkie twarze, które starał się zapamiętywać, intrygowały go nie tylko podstawowe informacje o nich, czyli imię, wiek, stopnie relacji bądź pokrewieństwa, ale też jak przebiegała ich ścieżka życiowa doprowadzająca ostatecznie do życia w watasze. Zgarnął na talerz kilka kanapek oraz kubek herbaty, odpowiadając przyjaznym kiwnięciem głową na powitania mijanych omeg.
Usadowił się po zewnętrznej stronie stołu, dalej od pozostałych, by mieć na oku całą salę. Pochłaniając pierwszą kromkę z dżemem truskawkowym przeszło mu przez myśl, aby wyostrzyć słuch i spróbować wychwycić jakieś słowa na swój temat, skoro już się pojawił w pomieszczeniu. Ciekawiło go jak naprawdę widzą go pozostali po tej aferze z Lucasem. Choć tak właściwie jedyną osobą, która mu to wypomniała, była Neira i jej w jadalni akurat nie dostrzegał. Porzucił szybko pomysł podsłuchiwania omeg, chcąc uniknąć narażenia jeszcze niewybudzonej głowy na ból, którego przysporzyłoby wyczulenie się na kilkadziesiąt różnych głosów i intonacji. Poza tym nie był pewny, czy likantropy potrafią wyczuć, że są podsłuchiwane. On przynajmniej tego nie potrafił.
Kończył ostatnią kromkę, gdy dojrzał wchodzącą do jadalni Cloen, która sama bardzo szybko odnalazła go wzrokiem i skierowała się ku niemu. Ocenił w myślach, że do twarzy jej było w jasnych jeansach i czerwonej koszulce, po czym podniósł się z krzesła i przywitał uściskiem dłoni.
- Tu się schowałeś, ranny ptaszku - rzuciła z uśmiechem, siadając naprzeciwko Shayrsa.
- W czym pomogę pomóc? - uniósł brwi i odezwał się przesadzonym tonem urzędnika.
- Chyba wypadałoby w końcu zrobić razem jeden porządny obchód.
- Tak myślisz? Dobrze, rozważę - z udawaną obojętnością przystawił kubek do ust, na co brunetka zareagowała cichym prychnięciem.
- Jakoś trzeba innym pokazać, że jednak są w tym stadzie dwie delty - zaakcentowała dwa ostatnie słowa.
- To miała być taka szpileczka, jak mniemam? - upił trochę herbaty i odstawił naczynie, nachylając się ku dziewczynie.
- Ważne, że dotarło - wstała - Za 5 minut na dziedzińcu.
Niezbyt przejął się jej niby ostrzegawczym tonem, skoro dojrzał u niej drgające kąciki ust, ale dokończył śniadanie i od razu ruszył ku wyjściu z rezydencji. Bądź co bądź, miał swoje obowiązki do wykonania, tak jak ona. Wiedział, że i tak nie ma nic innego do roboty. Sytuacja z Lucasem była dla niego poniekąd sprawą osobną, do której nie chciał angażować Neiry. Spotkali się już na zewnątrz.
- Wiesz, nie mówiłam aż tak poważnie, ale cieszę się, że już jesteś - zaśmiała się cicho na jego lekko zdziwioną minę.
- I tak kończyłem jeść - wzruszył ramionami, chcąc zachować neutralny wyraz twarzy, co niezbyt mu wychodziło.
- Mam nadzieję, że przynajmniej nabrałeś sił - skierowali się wspólnie ku wschodniemu skrzydłu parku, idąc blisko siebie.
- Na łażenie wszędzie i donikąd zawsze mam siły - od razu oboje odwzajemniali powitania ze strony omeg.
- Wędrowiec - uśmiechnęła się szeroko - To teraz ty będziesz obchodził cały zamek i okolicę!
- A proszę bardzo, zawsze odwalałem tę cięższą robotę - odpowiedział z przekąsem, na co ona zmarszczyła brwi.
- Jakaś kopalnia czy jednak było trochę lżej i pracowałeś na świeżym powietrzu w kamieniołomie? - nasyciła słowa sarkazmem.
- Tu i tam miałem po pół etatu - kontra ze strony chłopaka poszła natychmiast.
- Nie dość, że wędrowiec, to jeszcze pracowity - przewróciła oczami - Przywódcy naprawdę wiedzieli kogo mianować deltą.
- Ta, złoty strzał normalnie.
- Uważasz, że się pomylili? Wiedz, że oni rzadko pudłują, jeśli w ogóle.
- Nic takiego nie powiedziałem. Tylko dziwnie się czuję z tym tytułem, który mi dali myśląc, że mam wybujałe ego łaknące uznania. No i nie jestem taki ja ty.
- Znaczy jaki?
- Po samych reakcjach omeg widać, że jesteś idealna do tej roboty. Z każdym masz dobre stosunki, nie boją się ciebie, ze wszystkim przyjdą...
- Nie mów jakbyśmy pracowali w korporacji. Żyjemy tutaj razem, a ja lubię z nimi rozmawiać i im pomagać. Po prostu jestem sobą, Bayram.
- I to ci pomogło zostać Deltą, prawda?
- W dużym skrócie, tak.
- A gdybym chciał usłyszeć rozwinięcie?
- Usłyszysz je, przecież się umówiliśmy. Tylko w swoim czasie.
- Czyli kiedy?
- Oj nie wiem, to długa historia i...
- Wiesz jak jest z tymi legendarnymi długimi historiami? Nigdy nie są długie, tylko tak się mówi.
- Nawet jeśli, to aktualnie powinniśmy robić coś innego, niż się sobie zwierzać...
- I tak mnie będziesz zbywać aż zapomnę, nie ma mowy.
Akurat dochodzili do tej części parku, w której znajdowały się altany. Nie były one jeszcze zbytnio pozajmowane przez innych członków stada, co Shayrs postanowił wykorzystać, łapiąc Neirę za rękę i zaciągając ją do najbliższej z małych drewnianych budowli. Cały czas próbowała go zniechęcić do tego pomysłu, ale pozostawał uparty. Usiedli na ławeczce, chłopak strategicznie bliżej wyjścia, a dziewczyna w kącie. Z pewnością siebie splótł ręce na klatce piersiowej, co ona skwitowała pokręceniem głową.
- Oczywiście nie wyjdziemy stąd dopóki ci czegoś nie powiem, zgadza się?
- Nie „czegoś". Chcę wiedzieć jak zostałaś Deltą, tyle.
- Przecież ci to opowiem, tylko nie teraz, rozumiesz? Chodźmy stąd.
- Opowiesz teraz. Będziemy tu siedzieć tak długo ile trzeba.
- Chyba cię pogrzało.
- Mamy cień, tu mi udar nie grozi.
- Bayram!
- Tak, Neiro?
- Przestań się wygłupiać i wracajmy do swoich obowiązków!
- Ale ja jestem poważny, ma dla mnie duże znaczenie z kim pracuję.
- To wiedz, że z kimś, kto chce robić swoje kiedy jest na to czas, a plotkować później.
- Świetnie. To jak to było z tą nominacją?
- Nie lubisz odpuszczać, co?
- Nie nawykłem.
- Nie przeszkadzam aby?
Oboje natychmiast się poderwali słysząc ten charakterystyczny niski głos. Ramon stał oparty ramieniem o ścianę z dłońmi w kieszeniach spodni, a na jego pociągłej twarzy malowała się typowa dla niego obojętność. Chłopak instynktownie napiął mięśnie, aby zachować spokój. Naprawdę nikt z całej watahy, nawet młody Lucas, nie wprowadzał go w taki stan jak robił to Harks samym byciem obok. Dojrzał przy tym kątem oka zmieszanie na twarzy brunetki, która splotła dłonie za plecami.
- Witaj, Beto - powiedziała pochylając głowę, co Shayrs powtórzył za nią.
Mężczyzna lustrował każde z nich spojrzeniem swoich wyrazistych zielonych oczu. Wydawać by się mogło trudnym wyczytać cokolwiek z jego miny, ale Bayramowi wystarczało to do świadomości, że raczej miło ta rozmowa nie przebiegnie.
- Przyjemny dzień, prawda? - starszy spojrzał na niebo - Nie wiem jak wy, ale ja wolałbym się nim cieszyć po zakończonej pracy. Tak na spokojnie, bez presji...
Poziomy irytacji młodego Delty zaczęły rosnąć. Spodziewał się tej ostentacyjności w tonie Harksa, który jak zwykle mówił ni to do siebie, ni to do wszystkich, ale zawsze chodziło o młodzieńca. Zacisnął już palce lewej dłoni, tej niebędącej w zasięgu wyższego rangą.
- Cóż więc ci przeszkadza w jej kontynuowaniu? - z jednej strony wiedział, że wystawia się na odbicie tej piłeczki, ale z drugiej był ciekaw do jakiego stopnia bezpośredniości posunie się Ramon.
- Uderzył mnie widok Burta Sogaera, znacie go - z udawaną oczywistością w głosie spojrzał przelotnie na Shayrsa, po czym utkwił przymrużone oczy w Cloen - Biedak siedział sam pod drzewem jakby nie mógł sobie z czymś poradzić, a w okolicy nikogo, kto by mu pomógł... Tak pomyślałem podzielić się tym z wami, bo zauważyłem akurat, że sobie tutaj spokojnie siedzicie.
- My właściwie... - dziewczyna szybko chciała zabrać głos, w czym natychmiast przeszkodził jej rówieśnik.
- Potrzebowaliśmy omówić pewną sprawę na osobności. Dlatego zeszliśmy z posterunku, ale już wracamy, zajmiemy się Burtem. Możesz być spokojny, Beto.
Na potwierdzenie swoich słów spojrzał porozumiewawczo na brunetkę, która prędko zrozumiała jego intencje i oboje ruszyli ku wyjściu z altany. Mężczyzna również się wyprostował.
- Coś ważnego?
- Sprawy omeg, także coś z nie twoich... kręgów. Takie tam obowiązki delt - spotkały się ze sobą spojrzenia dwóch par zielonych oczu, obaj nie przejmowali się różnicą wzrostu z drobną korzyścią dla starszego. Ten tylko uniósł brew na usłyszane słowa, po czym odwrócił się i udał w drugą stronę.
- W takim razie miłego dnia i pracy. Powodzenia - rzucił na odchodne, delikatnie unosząc kąciki ust.
Shayrs tylko uniósł dłoń w pożegnalnym geście i ruszył za dziewczyną idącą zdecydowanie już w stronę bardziej zaludnionej części ogrodu.
- Neira, ja...
- Nie ma o czym mówić. Idę do Burta, a ty zajmij się Lucasem - znów stała przodem do niego, ale tym razem była poważniejsza niż kilka chwil temu - Widziałam go dzisiaj rano, chyba powinieneś z nim porozmawiać.
- A coś się stało?
- Nie jestem pewna, powinnam to wiedzieć od ciebie. Ale na razie się nie wtrącam w to, co tam z nim działasz po swojemu.
- Myślę, że robię to samo co ty, próbuję do niego dotrzeć. Po swojemu - podkreślił, patrząc w jej ciemnoniebieskie oczy, w których nie umiał teraz znaleźć żadnego wyrazu.
- W każdym razie zrób coś, aby już nie chodził jak struty, dobra?
- Skoro tego chcesz, postaram się.
- Do później.
Nie odpowiedział już na to, bo brunetka błyskawicznie się obróciła i w następnym momencie zniknęła za jednym z drzew. Emocje wywołane pojawieniem się Harksa już zdążyły zniknąć, zastąpione myślami o zachowaniu dziewczyny. Westchnął głęboko i skupił się na tym, co miał teraz zrobić. Choć nie przychodziło mu to to łatwo.
***
Znajdujący się po zachodniej stronie polany plac treningowy miał rozmiary typowego boiska piłkarskiego. Podzielono go na kilka mniejszych części, z wyposażeniem jak na typowej siłowni, bieżnią otaczającą całość, ścianką wspinaczkową, czy miejscem do ćwiczenia pojedynków. W środku dnia łatwo można było tam się natknąć na członków stada nie tylko w randze omegi, ale też bety.
I właśnie w tym miejscu Bayram zauważył Lucasa, razem z Christianem i Alanem. Zatrzymał się przy wysokim ogrodzeniu, obserwując jak trójka wypróbowuje na sobie określone chwyty oraz ciosy. Spokojnym krokiem udał się do najbliższej furtki, a dźwięk jej zamykania oznajmił nastolatkom jego obecność. Brunet z blondynem od razu przywitali się z Shayrsem, podczas gdy szatyn pozostał z tyłu i jak gdyby nic skupiał się na jednym z worków treningowych.
- Z tego, czemu zdążyłem się przyjrzeć, wnioskuję, że nieźle sobie poczynacie, chłopaki - spojrzał na każdego z nich - Ale zawsze można coś poprawić.
- Najczęściej sami trenujemy, Delto - Alan wzruszył ramionami.
- To i tak przyzwoicie. Nikt się tu nie zajmuje przygotowaniem do walki?
- Czasem ktoś starszy pokaże kilka ruchów, ewentualnie - Christian podszedł krok bliżej - Może poćwiczyłbyś z nami?
- Ja? - młodzieniec natychmiast uniósł dłonie przed siebie wyraźnie zaskoczony ich prośbą - Coś tam wprawdzie potrafię, ale czy jestem dobrym nauczycielem, to wątpię...
- Czyli startujemy z podobnego poziomu? - zaśmiał się blondyn.
- Ej, uważaj sobie, bo się zaznajomisz bliżej z tymi matami - z udawaną powagą pogroził mu palcem i pozbywając się butów rozpiął koszulę - Tylko żeby mi potem żaden nie narzekał na zakwasy!
Młodzi mieli na sobie luźne T-shirty i dresy, a on stawał im naprzeciwko w jeansach i podkoszulku. Zwrócił uwagę na trzeciego z chłopaków, który już niezbyt poświęcał uwagę skórzanemu rywalowi i beznamiętnie go obchodził dookoła.
- Najłatwiej będzie nam w parach, co? Lucas - szatyn nieznacznie obrócił głowę słysząc swoje imię - Ty z Christianem.
Ustawiając się przed Alanem, Bayram cały czas obserwował przechodzącego obok omegę. Właściwie nie był zaskoczony jego ponurą miną. Na polecenie nawet nie mruknął pod nosem, choć i tak nie pogrzeszył entuzjazmem przy przyjmowaniu właściwej postawy, zaprezentowanej przez Deltę. Jednak podobnie jak pozostali dwaj, on również uważnie przyglądał się ruchom starszego od nich.
- Wyprowadzając cios, musicie zadbać o pozycję - ostrożnie naparł na blondyna - Chodzi o to, aby atakować jeszcze przed odzyskaniem równowagi, patrzcie.
Shayrs udzielił im jeszcze kilku podobnych wskazówek w następnych minutach. Widział jak Alan i Christian brali je bardzo poważnie i z zaangażowaniem powtarzali kolejne sekwencje w ofensywie oraz defensywie. Nawet Lucas wykazywał pewien stopień zainteresowania, choć nie przykładał się aż tak do wiernego odwzorowywania gestów młodzieńca.
- Zmiana. Christian ze mną, a Lucas z Alanem - zarządził Delta - Pamiętajcie, żeby znaleźć moment i narzucić rywalowi swój rytm w zwarciu.
Młodzieniec zaprezentował im nieco bardziej zaawansowane chwyty, którymi posyłał bezradnego bruneta na matę. Tym razem młodzi mieli więcej problemów z zapamiętaniem kolejności ruchów niż z wzajemnym testowaniem ich na sobie. Przy tym uwadze Bayrama nie umknęło, że Lucas był w starciu z Alanem wyjątkowo zaciekły, nawet jeśli blondyn dzielnie stawiał mu opór.
- Dobra, dość. Ostatnie sparingi, żeby powtórzyć, potem każdy indywidualnie, jasne? - spojrzał na szatyna, który próbował opanować przyspieszony oddech - Zobaczymy ile zapamiętaliście...
Alan i Christian zajęli się sobą na boku, podczas gdy Delta i Omega znów zmierzyli się w pojedynku na bardziej świdrujące spojrzenie. Powoli zaczęli chodzić w kółko po czarnym materiale, nastawiając się na wyczekanie ruchu przeciwnika. Zgodnie z poleceniem najstarszego z całej czwórki, mieli się teraz sprawdzić ze wszystkich nowopoznanych ruchów, w tym z umiejętności rozpoczęcia walki. Ostatecznie to Lucas pierwszy ruszył zdecydowanie ku Bayramowi, który odpowiedział prostym unikiem. Również następne chwile to były ambitne szarże chłopaka i spokojne zwody starszego. Ten w końcu pozwolił mu wejść w zwarcie i pierwsze łagodne ciosy zostały wymienione. Jednak ze strony coraz bardziej aktywnego młodszego stopniowo zaczęły one przybierać na sile.
- Nie atakuj na oślep, Lucas - odezwał się pouczająco Shayrs, gdy po raz kolejny zablokował rywalowi ręce - Mocowanie się z silniejszym od siebie to pewna porażka.
Omega upadł odepchnięty przez młodzieńca, ale natychmiast stanął na nogi i odgarnął włosy z czoła.
- Nie... dawaj mi forów - wysapał przyjmując odpowiednią postawę.
- Abyś tylko tego nie pożałował.
Chłopak nakręcał się z każdym ruchem, ale Bayram na razie nie miał zamiaru go hamować. Cierpliwie parował jego ataki, co powodowało rosnącą irytację Lucasa. Zapomnieli o toczącym się sparingu tuż obok, między Alanem a Christianem. Oni zresztą zmniejszyli intensywność zmagań u siebie, zaciekawieni tym co się działo na sąsiednim kawałku maty. Patrzyli z fascynacją na Deltę, który tak swobodnie radził sobie z przeciwnikiem, jakby znał jego zamiary zanim ten w ogóle o nich pomyślał.
- Jeśli puścisz wroga za plecy, nie przeżyjesz - rzucił po swoim pierwszym zdecydowanym ruchu, który polegał na piruecie i wymierzeniu młodemu kopniaka na wysokość lędźwi.
- Ty to nazywasz walką? Cały czas jej unikasz! - konkretnie zdenerwowany Lucas z grymasem bólu na twarzy trzymał się za biodro i powoli wyprostowywał.
- Gdybyś mnie uważniej słuchał, to byś wiedział, że mordobicie nie zawsze się opłaca - Shayrs spokojnie założył ręce na piersi - W pojedynku jeden gość nacierający bezmyślnie to już za dużo.
- Robię to, co nam pokazałeś!
- Czy ja wam kazałem ruszać na przeciwnika jak nosorożec? I uspokój się przede wszystkim.
- Cały ty, potrafisz tylko gadać... - chłopak chciał już odejść, gdy do jego uszu dotarł ten niski głos.
- Sam robisz niewiele więcej.
Na chwilę zapanowała między nimi cisza, ale atmosfera zagęściła się do tego stopnia, że ponownie pchnęła rozjuszonego Lucasa ku stojącemu z poważną miną Bayramowi. Tyle że tym razem młodzieniec nie usunął mu się z drogi, a po prostu go chwycił za wyciągnięte oraz gotowe do zadania ciosu ręce i przerzucił przez ramię. Oszołomiony młodszy z bólu zmrużył oczy, gdy nagle poczuł jak zostaje pochwycony za materiał ubrań i natychmiast postawiony na nogi. Przetarł oczy i zobaczył przed sobą wyprostowaną sylwetkę Delty.
- No, śmiało. Jakbyś walczył o życie. Obiecuję, że nie zrobię nawet pół uniku.
Omega zawahał się, słysząc ten jawnie prowokujący, ale też groźny ton Shayrsa. Postanowił zaatakować otwarcie. Szybko wyrzucił przed siebie zaciśniętą pięść, ale trafiła ona na rozwartą dłoń przeciwnika. Bayram niespodziewanie odbił jego rękę i sam przeszedł do ofensywy, w sposób znacznie bardziej odczuwalny. Lucas z trudem łapał oddech po ciosie łokciem w klatkę piersiową, a przeciwnik dodał jeszcze ścięcie z nóg i posłanie go na matę już enty raz tego popołudnia.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy - młody chciał, próbował, ale starszy bez ogródek rozwiewał wątpliwości kto jest silniejszy. Nawet na warunki treningu zachowanie młodzieńca było przesadą, co próbowali mu zasugerować Alan i Christian. W końcu karuzela padów na ziemię się zatrzymała, tak jak Bayram nad ciężko oddychającym Lucasem, który starał się szybko podnieść. Był nieco zdziwiony gdy po kolejnym otarciu powiek z potu ujrzał wyciągniętą dłoń Delty. Ostatecznie zdecydował się ją złapać i pozwolić pomóc sobie wstać.
- Koniec na dzisiaj, panowie - Shayrs położył dłonie na biodrach, stając przed całą trójką - Nie wiem czy i kiedy to powtórzymy, ale ćwiczcie, bo takie rzeczy warto umieć.
- A jako wilki? - wypalił Christian.
- No, no, bez wybiegania tak daleko. Na razie niech to co już od dzisiaj umiecie przyda się wam oby jak najpóźniej - mrugnął do nich z delikatnym uśmiechem i pożegnał, sięgając po koszulę oraz buty - Lucas, zaczekaj jeszcze!
Najbardziej styrany z całej trójki chłopak bardzo niechętnie posłuchał się szatyna. Podszedł do niego z wyrzutem wypisanym na twarzy.
- Co? - wymamrotał.
- Ktokolwiek wcześniej uczył cię walczyć, zapomniał wspomnieć, że należy odcinać się wtedy od emocji. Widać to.
- Zapamiętam lekcję. Podobno mięśnie mają dobrą pamięć - odburknął.
- Posłuchaj mnie. Nie znam twojej przeszłości, ani tym bardziej nie będę jej z ciebie wyciągać - Bayram przybliżył się do młodego i spojrzał mu poważnie w oczy - Gdy już ogarniesz te swoje humorki i dojrzejesz do rozmowy, to wiesz gdzie mnie szukać.
Zostawił zdziwionego Lucasa i ruszył w stronę furtki. Sięgnął już do klamki, a metalowa brama cicho zaskrzypiała, gdy usłyszał arogancki ton Omegi.
- Jeszcze cię rzucę na tę matę.
- Nie mogę się tego doczekać.
***
Słońce w całości schowało się za horyzontem, kiedy Bayram przekroczył próg swojego pokoju pierwszy raz od wyjścia na śniadanie. Popis na treningu z nastolatkami sprawił, że kilka omeg, zarówno mężczyzn jak i kobiet, zainteresowało się sprawdzeniem swoich możliwości w fizycznych pojedynkach. Nie śmiał im odmówić, toteż przez jeszcze kilka godzin służył jako instruktor oraz sparing-partner, choć na nieco większej intensywności niż w starciu z Lucasem.
Wziął na przemian gorący i chłodny prysznic, podczas którego pomyślał o chłopaku. Udało się przecież nawiązać kontakt, skłonić do zamienienia tych kilku słów. Wprawdzie przez walkę, ale zawsze coś i to pomimo zaostrzenia się tej konwersacji w pewnym momencie. Rzucona propozycja rozmowy wydawała się Delcie idealną przynętą na krnąbrnego młodziana.
Wskoczył w luźniejsze ubrania i już chciał znaleźć się na balkonie, by jak co wieczór nawdychać się świeżego powietrza, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Podszedł do nich zaintrygowany, mając na uwadze wszystko, co się tego dnia wydarzyło. Na korytarzu stała Neira.
- Kopę lat.
- Nie przeszkadzam?
- Zapraszam.
Weszła do środka i na gest Shayrsa usadowiła się na skraju jego łóżka, gdzie zaraz do niej dołączył. Przez moment żadne nie odezwało się słowem. Cloen tylko przeplatała palce obu dłoni ze wzrokiem wbitym w podłogę, za to on uważnie przyglądał się dziewczynie, próbując wychwycić z jej zachowania najdrobniejszą emocję. Ale była równie poważna, jak w południe po rozmowie z Betą Harksem. W końcu jednak ona pierwsza przerwała ciszę, która zaczynała się niezręcznie przedłużać.
- Jak poszło dzisiaj z Lucasem? Widziałeś się z nim?
- I to jak - uniósł kąciki ust, czując, że trzeba rozładować dziwne napięcie wypełniające pokój - Jeszcze razem z Alanem i Christianem urządziliśmy sobie mały trening walki.
- No tak, czegóż innego mogłam się spodziewać...
- Ej, tamto to był jednorazowy odpał - szybko spoważniał - A dziś poszło w rytmie rekreacyjnym, o.
- Ale obyło się bez przeginania?
- Spytaj chłopaków, jeśli dasz radę ich obudzić - znów się uśmiechnął - Jestem pewien, że dawno nie mieli takiego wysiłku.
- A podobno nie tylko oni. Doszły mnie słuchy, że chyba otwiera się tu jakaś sekcja sportów walki - uniosła brew.
- Cóż, ja tylko robiłem co do mnie należy, jako Delty - rozłożył niewinnie dłonie.
- Alleluja, moje gratulacje! - klasnęła - Nareszcie ktoś się odnajduje w roli!
- Spokojnie, dopiero się rozkręcam - puścił jej oczko - A skoro już o tym...
Przerwał widząc jak brunetka ze spokojem uniosła dłoń i przymknęła oczy. W duchu uśmiechnął się z satysfakcją - znowu zaciągnęła kosmyk włosów za ucho. Z jakiegoś powodu lubił patrzeć jak to robiła. Odkąd się znali, nie zdarzyło się nawet raz, aby nie widział tego gestu w jej wykonaniu.
- Wiedziałam, że nie odpuścisz. Niech ci będzie.
- Dlaczego mam przeczucie, że pożałuję tego wyciągania tej historii od ciebie?
- Cóż, to już nie będzie mój problem - wzruszyła ramionami, uśmiechając się słabo.
- Przyznam, że już się robi ciekawie - odpowiedział wyrażając zainteresowanie, równoważąc je dystansem w głosie. Neira głęboko westchnęła.
- Trzy lata temu znałam się z pewną omegą, również członkinią naszej watahy. Dobra z niej była dziewczyna, tylko bardzo nieśmiała i z niską samooceną. Wiesz, ona... nigdy nie zaakceptowała swojej wilczycy. Pochodziła z rodziny mieszańców, ale w ogóle nie zdarzyły się jej przez to żadne problemy. Mimo to, uważała się za dziwadło. Gdy tu trafiła, jakoś tak się stało, że złapałyśmy dobry kontakt i trzymałyśmy się dosyć blisko. U mnie akurat w familii od kilku pokoleń same wilki, także często rozmawiałyśmy o drugiej naturze. Starałam się zrozumieć jej perspektywę, ale też opowiadałam jej o zaletach takiego, no, podwójnego życia. Wydawało mi się, że w pewnym momencie zaczęła się do tego przekonywać. Wiele razy wyciągnęłam ją na spacer po tym lesie, jej wilczyca mknęła jak strzała między drzewami, przysięgam.
- Wierzę na słowo. Pewnie w biegach na czas często remisowałyście ze sobą - cichym wtrąceniem Bayram skorzystał z przerwy zrobionej przez Cloen, która nieco pochyliła głowę.
- Podczas jednej pełni nie potrafiła się opanować. W amoku zaatakowała swojego młodszego brata, miał z czternaście lat, ona osiemnaście. On przeżył, jej nikt nie mógł winić, ale ona nigdy nie potrafiła sobie tego wybaczyć. Opowiadała, że wspomnienie tego zdarzenia męczyło ją w snach. Nie dopuszczała do siebie nikogo... Aż postanowiła się zabić. Tyle że jako likantropy jesteśmy, cóż, bardziej wytrzymali, dlatego udało się nam przeciąć sznur i ją uratować. Była bliska załamania, wyglądała jak wrak człowieka... A i tak byłam przy niej cały czas. Spędzałyśmy razem praktycznie każdą chwilę, czasem nawet ze sobą spałyśmy. Myślałam, że udaje mi się ją odzyskać. Starałam się ze wszystkich sił, aby najpierw odnalazła w sobie radość z życia, a potem przyjęła wilczycę z powrotem... Kilka dni później podcięła sobie nadgarstki, bo jakimś cudem zdobyła srebrne żyletki. Nie dała rady.
- Cios w samo serce - wyszeptał Shayrs, ponownie wykorzystując chwilę brania przez dziewczynę głębszego oddechu.
- Tak, trafiło mnie to mocno. Zapuściłam się, mówili mi, że na jej pogrzebie wyglądałam jak sama Śmierć. Choćbym chciała, nie wyrzucę z pamięci tego jak się wtedy czułam. Gdy już się ogarnęłam, Alfa mianował mnie Deltą ze względu na pamięć o niej, o naszej relacji, która tak się we mnie zakorzeniła. Miałam już nigdy nie płakać przez omegę, która nie radzi sobie z wilkiem. Tak powiedział. Ot, cała historia.
Bayram pokręcił głową. Jednocześnie nie dowierzał, żałował i podziwiał siedzącą obok niego Neirę. Opowiadając mu taką poruszającą historię, jej twarz nie wyrażała smutku. Nie widział żadnych targających nią uczuć. Jej ciało pozostawało spokojne. Poza oczami, które w trakcie mówienia znacząco pociemniały. Dałby głowę, że powstrzymanie łez przed spłynięciem po policzkach było ogromnym wysiłkiem. Nie był pierwszym, który usłyszał tę opowieść. Zastanawiał się czy jemu wystarczyłyby trzy lata, aby w ten sposób wspominać coś takiego.
- Czuję się winny przeprosiny - tym razem to on wybił ich oboje z bierności.
- Daj spokój, dlaczego? - spojrzała na niego - Kiedyś na pewno byś się o tym dowiedział. A wolałam sama ci o tym opowiedzieć. Normalne, że chciałeś coś o mnie wiedzieć.
- Pewnie masz rację - przytaknął - To co, w ramach rewanżu pora na mnie?
- Przepraszam, ale wolałabym kiedy indziej - nieśmiało odwróciła wzrok - To był długi dzień i...
- W porządku, rozumiem. To naprawdę dużo dla mnie znaczy, że mi to opowiedziałaś - nieco ściszył głos, po czym razem z nią podniósł się z łóżka - I przepraszam za tę sytuację z Ramonem.
- Och, tu już naprawdę nie ma o czym mówić. Przecież wiemy jaki jest, choć wierz mi - uśmiechnęła się szeroko - ty go jeszcze prawdziwie nie znasz.
- Rany, muszę się z nim i Ethanem umówić na jakąś integrację - założył ręce na piersi.
- Z Gammą? Zgoda, już prędzej z nim.
- Powiadasz, z doświadczenia pewnie?
- Po prostu zaufaj komuś, kto ich zna nieco dłużej niż ty - mimowolnie pstryknęła palcami, gdy powolnym krokiem doszli do drzwi.
- Neira.
- Tak?
- Twoja historia... Jeśli my, delty, jesteśmy dla omeg - spojrzał jej w oczy z powagą, a ona natychmiast przywołała ten swój neutralny wyraz twarzy - to kto jest dla nas?
- No właśnie -odpowiedziała po dłuższej chwili ciszy.
******
Hej ho, jak tam święta mijają? ;D Przyznam, że w trakcie pisania pochłonęło się te pięć kawałków różnych placków, więc rozdział raczej nadawał się też jako dodatek do przegryzki :P
Łaaa, ponad 300 odsłon! Dziękuję, że czytacie, komentujecie, gwiazdkujecie, wyłapujecie błędy, po prostu, że jesteście - jako najlepsza motywacja dla mnie, by to ciągnąć dalej!
Jestem ciekaw waszych opinii na temat tej części, także śmiało wyrażajcie swoje zdanie. A tymczasem, do następnego! ;>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top