IV


Zanim zaczniecie, chce tylko powiedzieć, że polecam czytać z muzyką - jeśli jeszcze tego nie próbowaliście :)

~~~~~~~~~~


Ola wróciła do pokoju i usiadła po turecku na łóżku. 

Czuła się źle, częściowo z powodu tego, jak Alex ją potraktował, a częściowo przez to, że w gruncie rze to ona wcześniej go zignorowała. Wiedziała, że przesadza, ale im bardziej próbowała sobie to wmawiać, tym bardziej czuła się winna. 

Chwilę siedziała w bezruchu, obracając tylko ka dłoniach, a po chwili włożyła ja do odtwarzacza i puściła Aerosmith. Popłynęły pierwsze dźwięki Dream On. 

Jutro szkoła, przypomniała sobie. Ścisnęło jej się w żołądku. Nie była w prawdziwej szkole od prawie dwóch lat i ledwo pamiętała, jak tam było - oprócz tego, że strasznie nudno. Nic dziwnego, że jako pełna energii jedenastolatka próbowała urozmaicać sobie czas, organizując bitwy na kredki, zrywając się z lekcji i grając w nogę z chłopakami, mimo, że nie umiała. Ledwo mogła uwierzyć, że taka kiedyś była. 

A teraz miała chodzić do szkoły tutaj, w Kanadzie - zupełnie nowej, obcej szkoły. Nie widziała sensu w rozpoczęciu jej w środku tygodnia, ale rodzice tłumaczyli to: ,,dzięki temu szybciej zadomowicie się w nowym miejscu''. Ola byla pewna, że dzięki temu jedynie będzie się bardziej stresować. Nie miała pojęcia, czy w ogóle sobie tam poradzi i jedyna rzecz, która sprawiała, że dawała radę mysleć o szkole nie panikując, była świadomość że będzie tam Alex. To było pocieszające, gdy udawało jej się zignorować fakt, że będzie klasę wyżej i strach o to, że zostawi ją samą, gdy znajdzie sobie przyjaciół. Zawsze potrafił z łatwością zawierać znajomości - a ona umiała teraz myśleć tylko o tym, że pewnie nikt jej nie zaakceptuje. Zresztą najprawdopodobniej tak właśnie będzie, gdy nowa klasa zobaczy jej włosy. 

Ola westchnęła i wstała, żeby spakować plecak. To nie będzie koniec świata, jeśli będzie uważana za tomboya - wyglądała przecież jak chłopak. A jeśli nikt nie będzie chciał się z nią trzymać, będzie spędzać czas sama. To też nie byłaby najgorsza rzecz, jaką mogłaby się jej przydarzyć. Może to nawet lepiej, jeśli nikt nie będzie próbował wejść w jej życie i odsłonić przeszłości, którą tak bardzo starała się zapomnieć. Może wcale nie potrzebowała przyjaciół.

Dziewczyna podgłośniła muzykę, starając się wyrzucić z głowy dręczące ją myśli. Śpiewała razem ze Stevenem Tylerem, wrzucając do plecaka kilka pogniecionych zeszytów, które przed wyjazdem znaleźli w głębi szafy Alexa i piórnik pełen ołówków. Nie miała pojęcia, co by mogła wziąść oprócz zeszytów i przyborów szkolnych, więc włożyła do plecaka jeszcze tylko szkicownik i rzuciła się na łóżko. Gapiła się z ścianę i marzyła o Walkmanie, żeby słuchać muzyki w drodze do szkoły. Postanowiła, że jeśli nowa praca taty będzie tak dobrze płatna jak obiecywał, spróbuje go na niego namówić. 

Przeleciała cała kaseta, nim Ola nabrała ochoty ruszyć się z łóżka. Zwlekła się na dół, do kuchni, gdzie rodzice przygotowywali kolację. 

- Nie za wcześnie? - spytała, sięgając po kubek i nalewając sobie wody z kranu. - Nie ma nawet w pół do piątej. 

- Myśleliśmy o tym, żeby pograć razem w jakąś grę dziś wieczorem - Uśmiechnął się ojciec. 

Może było mu głupio, że nie przyszedł na obiad, gdy go wołała. 

- Co ty na to? - spytała mama, wlewając do durszlaka ryż. 

- Jasne, możemy - odparła Ola, czując w gardle uścisk. Nie była pewna, jak ma się czuć. 

- Pójdź zawołać Alexa - powiedział tata. - Sprawdź czy w ogóle tam jeszcze żyje w swoim pokoju. 

Ola przygryzła wargę. Nie miała ochoty znowu narażać się na kłótnię z bratem, bo wiedziała, że pod wpływem emocji potrafi wybuchnąć. Trudno było ją zdenerwować, ale czasem emocje przejmowały nad nią kontrolę. 

Dziewczyna weszła po schodach i stanęła przed drzwiami Alexa. Zapukała i, nie usłyszawszy odpowiedzi, uchyliła drzwi. 

- Alex? - odezwała się, gdy jej wzrok padł na plecy chłopaka siedzącego po drugiej stronie łóżka. - Chodź na kolację. 

- Już idę - rzucił, nie oglądając się, ale jego głos brzmiał łagodnie. 

O dziwo zszedł minutę po niej, a nie pół godziny później. Nie był już chyba obrażony, ale unikał jej wzroku. Albo tak jej się tylko wydawało. Oboje milczeli, rozmawiali tylko rodzice - śmiali się, głośno dyskutowali i wyraźnie próbowali uchronić się przed ciszą, której by nie znieśli. 

W końcu przeniellie się na kanapę i fotele w salonie, a tata przyniósł karton pełny planszówek i grzmotnął nim o stolik. 

- Od czego zaczynamy? 

- Szachy odpadają - stwierdził Alex na starcie. - Warcaby tak samo. 

- Może Scrabble? - Mama wygrzebała z kartonu drewniane pudełko. - To klasyk. 

- Ja wolę Monopoly.

- O nie, synu. Zbyt dużo razy w to graliśmy. - zaprotestował ojciec. - A co powiecie na zawody w szachy, hm? 

- Może zostawmy to na inny dzień, Jules - żona uśmiechnęła się do niego przepraszająco. - Zawody zajmą zbyt dużo czasu. 

- To może weźmy chińczyka - zaproponowała Ola. - To chyba wszyscy lubimy. 

- Może być - zdecydował za wszystkich Alex i sięgnął po pudełko. Tata zdjął resztę gier na podłogę, a Alex wysypał wszystko na stolik. 

Zagrali dwie rundy, a potem zaczęło się od nowa. Alex próbował namówić rodziców na Monopoly, a Ola zajrzała do pudła. Wyciągnęła kilka gier, próbując dokopać się do tych leżących na dnie i nagle jej wzrok padł na małe, zielone, tekturowe opakowanie kart do gry. 

Wciągnęła głośno powietrze. 

Czuła, jak jej serce gwałtownie przyspiesza, a w klatce piersiowej poczuła uścisk, jakby ktoś położył na niej coś ciężkiego. Na skraju jej pola widzenia pojawiły się czarne plamy, pulsujące w tym samym rytmie co krew hucząca w uszach. Czuła narastającą panikę, która niezatrzymanie wdzierała się do jej umysłu. 

Zaczęła tracić oddech. 

Zakręciło się jej w głowie i przez chwilę nie wiedziała co się dzieje, a gdy plamy tańczące przed jej oczami odrobinę znikły, zdała sobie sprawę, że osunęła się na podłogę. 

- Olu! - słyszała głos matki jak przez mgłę. - Czy to jest... 

- Nie - Ola pokręciła głową, ale nie był to najlepszy pomysł, bo zalała ją fala mdłości. 

Przed jej oczami stanęła biała, szpitalna sala, cień liści na ścianie, rzucany przez brzozę rosnącą za oknem, trzy słoneczniki w wazonie, obowiązane kokardą i nowe, zielone pudełko kart leżące przed nią na kołdrze. 

Zobaczyła stojącego w drzwiach mężczyznę w czerni, w twarzy zasłoniętej rondem kapelusza i wycelowany w nią czarny pistolet. 

A potem widziała już tylko czarną, czarną ciemność.

- Co się dzieje? - pytał tata, a jego głos odbijał się echem w jej głowie. 

Zamrugała oczami, próbując pozbyć się mroczków i łez. 

- Wszystko jest dobrze - usłyszała obok siebie głos Alexa i na swojej ręce poczuła jego ciepłą dłoń. Uchwyciła się jej jak koła ratunkowego. 

Wzięła głęboki wdech i z pomocą mamy i Alexa udało jej się wstać. Szok szybko mijał. 

- Już dobrze? - spytał Alex, a tata dodał: 

- Co się stało?

- Ja... - Ola przez chwilę potrafiła tylko powoli oddychać. Wytarła z oczu łzy. - Tam są te karty, które od was dostałam, jak byłam w szpitalu. - wyszeptała, a rodzice wymienili pełne niepokoju spojrzenia. 

Nie mieli pojęcia, że to była ostatnia rzecz, jaką wtedy widziała. 

- Co to znaczy? - spytał tata, a Ola poczuła, że zaczyna ją to przerastać. Nie chciała dłużej o tym myśleć. 

- Nie wiem, po prostu... - wzięła przerywany oddech. - Zawsze, jak coś sobie przypominam, zaczynam się bać, że to... znowu się stanie. 

- Dziwne, że tak cię to przeraża. Wzięłaś wczoraj wieczorem leki? - spytała mama, a Ola nie wytrzymała. Odwrociła się i wybiegła z salonu, potykając się na schodach. Słyszała, jak Alex woła ją z dołu i głos ojca mowiący, żeby ją zostawił. 

Łzy znowu popłynęły jej po policzkach, gdy znalazła się w swoim pokoju, tak przygnębiajaco obcym. Weszła pod kołdrę i schowała twarz w poduszkę. Dlaczego - dlaczego - do cholery, tak bardzo to przeżywała?! Miała ochotę rzucić czymś o ścianę, byle tylko pozbyć się gnieciącej ją od środka bezsilności. 

- Przestań - wycharczała w poduszkę, ale wstrząsnął nią szloch. Nie był to wcale atak, tylko rozrywające poczucie bezradności, którego od miesięcy nie mogła się pozbyć. Efekt uboczny traumy. 

Chciała, żeby ktoś zapukał teraz do jej pokoju, chciała wiedzieć, że ktoś wie, że go potrzebuje. 

Ale nikt nie zapukał do jej drzwi.

I to bolało jeszcze bardziej.




~~~~~~~~~~~~

AAAAAAA!!! Boże! Za dużo emocji naraz... 😢

Ten rozdział był ciężki i mam nadzieję, że się udał. Nie wiem, czy to tylko ja tak bardzo to przeżywam, ale w sumie to zabawne, bo to wszystko przecież się dzieje w mojej głowie. 😅 Chociaż ten fakt w sumie nic nie zmienia. 

A poza tym fajnie się to pisało słuchając ,,All for Us'' z  Euphorii...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top