III
Pokój, do którego wszedł, był odrobinę większy niż poprzedni, a także dużo ciemniejszy, gdyż okno zasłaniały grube zasłony sięgające ziemi. Pomieszczenie wyglądało na pokój bawialny, znajdował się w nim regalik z książkami i grami planszowymi, stolik i dwa małe krzesełka, szafka z przyborami plastycznymi, kołyska i skrzynia pełna zabawek, a nawet delikatna porcelanowa lalka z prawdziwymi włosami, leżąca w wózeczku pod ścianą.
Nuda.
Alex wyszedł z pokoju bez dokładnego oglądania i ruszył do pomieszczenia naprzeciwko. Pokój był czymś w rodzaju saloniku z sofą, fotelem, stolikiem inkrustowanym kością słoniową oraz komodą z hebanu na której stała maszyna do pisania, mnóstwo obrazków, figurek aniołków, świeczek i wielu innych małych i dużych drobiazgów. Sufit przyozdobiony był listwami z kwiatowymi żłobieniami i rozetą, z której zwisał mały żyrandol. Na ścianach wisiały obrazy; akwarelki przedstawiające morskie i leśne krajobrazy i rzucający się w oczy duży portret pięknej młodej kobiety z czarnymi włosami upiętymi w luźny warkocz i szmaragdowymi kolczykami w uszach, która, nie wiadomo czemu, kogoś mu przypominała. Alex przyglądał się przez chwilę obrazowi, a potem udał się do ostatniego pokoju.
Była to zwykła łazienka. Nieduża, z oknem osłoniętym firanką. Nie było w niej nic do oglądania - wanna, umywalka, toaletka i tak dalej. Mimo ze były na pewno drogie i wyglądały bardzo luksusowo jak na czasy, w których je zrobiono, Alex stwierdził, że nie ma tu już nic do roboty i postanowił wracać, wyszedł więc i skierował się w stronę schodów. Odwrócił się jeszcze przez ramię w stronę korytarza i zdziwiony zauważył, że na jego końcu znajduje się jeszcze jedna, piąta para drzwi. Widocznie je przeoczyłem, bądź co bądź jest ciemno - pomyślał, zawracając.
Uchylił drzwi, a ściślej mówiąc, próbował je uchylić, jednakże one nie ruszyły się ani o milimetr. Co więcej, nawet klamka się nie zapadła.
Alex cofnął się o dwa kroki i przyjrzał drzwiom. Były stare i drewniane, jak wszystkie inne, lecz coś je różniło od reszty.
Nie wiedział, co.
Zszedł po schodach do swojego pokoju, przypomniawszy sobie, że miał w walizce klucz uniwersalny, który podkradł tacie. Znalazł go po dłuższej chwili w wewnętrznej kieszonce walizki, schowanego w piórniku, który służył mu za schowek na szczoteczkę do zębów. Wrócił szybko na drugie piętro i zatrzymał się na końcu korytarza, przed drzwiami.
Drzwiami, których nie było.
Naprzeciw niego znajdowała się pusta ściana z wyblakłą, granatową tapetą.
A drzwi nie było.
* * *
Ola ocknęła się w środku nocy, ktoś szarpał ją za rękaw piżamy i mówił coś do ucha. Zerwała się do pozycji siedzącej, a serce łomotało jej jak po długim biegu. Zawsze tak się działo, gdy ktoś obudził ją w nocy.
- Alex! - Rzuciła, gdy rozpoznała brata. - Co ty tu robisz? Jest jeszcze ciemno, daj mi spać.
Położyła się z powrotem i owinęła kołdrą, dając znać, że chce aby ją zostawił w spokoju.
Jednak Alex wcale nie zamierzał zostawić jej w spokoju.
- Na górze są drzwi, które znikają! - Oznajmił jej gorączkowym szeptem.
- Co...?
- No, wcześniej były na końcu korytarza, a teraz ich nie ma, rozumiesz? Mówiłem ci, że ten dom jest nawiedzony, na pewno mieszkają w nich duchy właścicieli, które w nocy...
- Alex, co ty pleciesz?! - Ola spojrzała na niego z półprzytomną irytacją. - Która jest godzina?
- Jakoś po drugiej.
- No właśnie.
- Ty myślisz, że żartuję, co?
- Alex, proszę, daj mi spać.
Cisza.
Potem kroki na skrzypiącej podłodze i odgłos zamykanych drzwi.
Poszedł.
Zrobiło się cicho i dopiero teraz dziewczyna usłyszała kapanie deszczu o parapet. Dom także nie był całkiem cichy i, jak to zazwyczaj bywa w domach, żył własnym życiem. Słychać było skrzypienie schodów, przeciągi z drzwi i okien, lub z komina, ciche tykanie zegara z salonu i szum wody spływającej po dach.
Niesamowite, ile dźwięków wydaje zwykły dom, pomyślała. I o dziwo niemal od razu odpłynęła w sen.
* * *
około 6:30
Obudziła się wcześnie z powodu jakiegoś koszmaru. Było już prawie zupełnie jasno, więc chwilę leżała w bezruchu, goniąc umysłem za umykającym snem, A potem zwlekła się z łóżka i zeszła na dół.
Nikogo nie było, więc zajrzała do drewnianych skrzyni stojących w holu. Nie znalazła żadnego jedzenia, tylko ubrania, gry, książki i inne rzeczy przywiezione ze starego domu. Wróciła więc na górę, do swojego pokoju. Wciągnęła szybko jeansy po mamie i swój ulubiony brązowy sweter, który znalazła kiedyś na strychu. Wpadła na chwilę do toalety, użyła korektora, który kupiła jej mama, aby ukryć małą brązową kropkę na prawym policzku, a potem wzięła z pokoju szkicownik, ołówek i portmonetkę.
Wróciła na dół i, wygrzebawszy z pudła swoje buty, wyszła z domu. Nie zostawiła żadnej wiadomości, liczyła na to, że wróci przed siódmą trzydzieści, więc rodzice nie będą się martwić i nikt nie będzie jej wchodził do pokoju. Przez ,,nikt'' rozumiała oczywiście ,,Alex''.
Słońce przeświecało leniwie przez gęste chmury wiszące na niebie i wyglądało na to, że za jakiś czas będzie padać. Ola szybko wyszła z ogrodu przez furtkę obok bramy.
Trochę błądziła, szukając jakiegoś sklepu. Wreszcie znalazła piekarnię na rogu jednej z uliczek, na której wylocie znajdował się mały słoneczny placyk - w każdym razie słoneczny by był, gdyby nie pochmurna pogoda. Było tu spokojnie i pusto, oprócz małego czarnego kotka myjącego się pod jedną z kamieniczek. Oli nie przeszkadzała cisza - nie przepadała za ludźmi. To był plus tego miasteczka - było małe i pewnie nie mieszkało tu zbyt dużo ludzi.
- Dzień dobry - powiedziała cicho, wchodząc do piekarni. Dzwonek nad drzwiami zadźwięczał, aż Ola podskoczyła.
Uspokój się, kto boi się dzwonków?
Szczupła, czarnowłosa, może dwudziestoletnia dziewczyna krzątająca się za ladą odwróciła się w jej stronę.
- Witaj, w czym ci pomóc? - Uśmiechnęła się, podchodząc do lady, a Ola niemal się zachłysnęła, widząc jej ciemne, skośne oczy. Szybko upomniała się w myślach i ułożyła usta w uśmiech, mając nadzieję, że nie wygląda zbyt sztucznie.
Przesunęła wzrokiem po rzędach wypieków, gdy zauważyła coś, co wywróciło jej serce do góry nogami. Dyniowe babeczki.
KOCHAŁA dyniowe babeczki.
Poprosiła o dwie, a czarnowłosa pochyliła się, żeby je wyjąć.
- Czy mi się wydaje, czy to ty tutaj wczoraj przyjechałaś tym czerwonym fiatem? - Spytała, spoglądając na nią z zainteresowaniem, a Ola wzdrygnęła się mimo woli. Ona jest tylko ciekawa, zachowuj się normalnie! - pomyślała.
- Tak. Mieszkam w tym starym domu pod lasem. - Odparła, przyglądając jej się, gdy wkładała jej babeczki do papierowej torebki. Nigdy wcześniej nie widziała Azjatki, w każdym razie nie na żywo.
Dziewczyna odrzuciła długie czarne włosy na plecy i podała jej torebkę.
- Prosz. - spojrzała na Olę uważnie. - Wiesz, co mówią, o tej willi?
- N-nie...?
- Że jest nawiedzony. Nie chodzę tam często, ale słyszałam, że podobno wszystkie szyby są zawsze umyte. Od środka.
Ola zamarła z portmonetką w ręce.
- Słucham?
Czarnowłosa uśmiechnęła się.
- Ja bym w to nie wierzyła. Rose Wind to zwykły stary dom i tyle. Pół dolara.
Ola podała dziewczynie monety, a przez jej umysł przeleciało wspomnienie sprzed jakiś trzech lat, gdy była z Alexem i mamą w Pewexie, gdzie też płaciło się dolarami. Wydawało jej się to tak dawne, że aż nieprawdopodobne. Kiedyś marzyła o jednej z tych pięknych lalek barbie, które stały na półkach i bezlitośnie kradły marzenia dziewczynek takich jak ona. Raz próbowała namówić mamę, żeby jej taką kupiła, ale oczywiście ona wzięła dla jej tylko jeansy, które nadal były na nią dobre. I to tylko dlatego, że od tamtego czasu mocno schudła.
- Dziękuję. - już miała wyjść, ale zdała sobie sprawę, że czarnowłosa użyła nazwy Rose Wind. - Zaraz, ta willa ma nazwę?
- Zgadza się - potwierdziła. - Właściwie to nazywa się Wind Rose, ale wszyscy mówią Rose Wind, bo ładniej brzmi.
Ola skinęła głową.
- Do zobaczenia - uśmiechnęła się dziewczyna. - A tak w ogóle, jestem Lin Mei.
- Ola.
Lin Mei pomachała jej na pożegnanie, a potem odwróciła się tyłem, aby poukładać na półkach świeże wypieki.
Ola wyszła z piekarni z jedną myślą - że Alex mylił się, mówiąc, że domy nie mają nazw.
Rose Wind.
Róża Wiatrów.
_________________
Dużo opisów = niebezpieczeństwo przegrzania mózgu.
Nie wiecie, ile czasu spędziłam w internecie szukając informacji na temat kursu walut i wartości dolara w latach 80.
Nic nie znalazłam.
No ale rozdział jest długi, więc się cieszę. Dziękuję za tyle gwiazdek!❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top