9. Przegrane starcie
Stałam oko w oko, ramie w ramię z samym Nullem. Facet był ode mnie znacznie wyższy i wyglądał na przebiegłego. Nie mogłam się teraz wycofać. Chcę poznać prawdę o sobie i kilka zagwozdek o nim. Chcę... Go pokonać. Nasze miecze były przy sobie zwarte, zgrzytały pod wpływem naszego nacisku i siłowania się z sobą. W końcu przeciwnik uśmiechnął się pokazując swój biały przerażający trochę uśmiech po czym całą swoją siłą odepchnął mnie od siebie. Nie spodziewałam się tego ruchu wiec upadłam na plecy, lecz wykonałam fikołek i stałam znów na równych nogach.
-Szybko się uczysz... -Skomentował.
-W końcu jestem "bossem" -Uśmiechnęłam się wrednie.
-Hah... nie tak dobrym jak my wszyscy...-i zaatakował. Skąd on miał taką szybkość? Zadziwiał mnie w tym starciu.
-Daj mi się podszkolić a dorównam wam wszystkim! -Krzyknęłam i robiąc szybki unik zaatakowałam go swoim mieczem, jednak zdołał się obronić- szlag...
-Nie licz na wygraną... -Syknął po czym szybko wstał i zaczął zadawać cios za ciosem.
Unikałam jego ciosów jak tylko mogłam. Powiem szczerze że trochę się bałam, ale nie mogłam zrezygnować teraz. Nagle poczułam w sobie przypływ adrenaliny i wściekłości. Zaczęłam równie agresywnie atakować przeciwnika tak jak on mnie. Nasze ataki za każdym razem spotykały się, nikt z nas nie mógł drasnąć tego drugiego. Walczyliśmy jak dwie dzikie drapieżne bestie które były wygłodniałe po długim niefortunnym polowaniu. Miałam wrażenie że brzdęki i zgrzytanie naszych mieczy było słychać w całym tym lesie a może nawet i dalej.
Wokół nas zgromadziły się wszystkie możliwe moby. Szkielety, Zombie, wiedźmy, Endermany, Creppery. Każdy z nich obserwował nasze starcie. I miałam wrażenie że każdy z nich wiwatuje Nullowi. W sumie jego znają dłużej... Skupiłam się na walce. Null był naprawdę godnym przeciwnikiem. Jego ciosy wydawały się być wymierzone co do centymetra. Czasami był naprawdę blisko zadrapania mnie, lecz nie dawałam tak łatwo za wygraną. W międzyczasie udawało mi się podpatrzeć jego ruchy i je stosować. Sam Null chyba to zauważył bo miewał czasami lekko zdziwioną minę.
W każdym razie walka trwała i trwała. Słońce już chyliło się ku wczesnemu zachodowi. Zaczęłam opadać z sił, zaczęłam ostatnio dostawać. Miałam zadrapanie na policzku, ramieniu i bokach. Przeciwnik zdawał się mieć więcej energii ale dostrzegłam ze on też zaczął się męczyć. Czyli nie ma on nieskończonego pokładu energii. Jak dobrze. Postanowiłam zaatakować by chociaż go drasnąć. Po kilku próbach w końcu się udało. Zadałam mu obrażenie na prawym boku, i to dosyć pokaźne bo aż się za nie złapał i syknął. Podniósł się wściekły i zaczął atakować i napierać na mnie. W końcu przygwoździł mój miecz w pniu drzewa i zaśmiał się dusząc.
-Teraz cię mam... -wysyczał przez zęby i uśmiechnął się wrednie.
-Nie mów hop póki nie przeskoczysz! -Po chwili uciekłam mu wymijając go i po chwili uderzyłam go klingą od jego miecza bo udało mi się ja wyrwać. Chłopak upadł ale zaraz potrząsnął głową i buchnął większą ilością dymu.
-Zapłacisz mi za to!- Po chwili magią wyrwał mi swój miecz z mojej ręki i zaatakował znowu. Zaczęłam unikać kolejnych ciosów i wręcz przed nim uciekać. Dotarło do mnie że jeśli chcę z nim wygrać musze go zmęczyć. A jedynym wyjściem była ucieczka.
Jak się później okazało to był strzał w dziesiątkę. Przeciwnik goniąc mnie i wymachując mieczem z próbami zaatakowania mnie męczył się. W pewnym momencie zaczął się też do mnie teleportować lecz udawało mi się uciekać przed nim. W końcu schowałam się. Nie był to najlepszy pomysł gdyż byłam akhem "jebaną ledówką" ale musiałam coś zrobić. Chłopak na szczęście nie widział mnie, co graniczyło z cudem wręcz. Teraz była moja chwila. Póki się nie odwrócił mogłam go zaatakować i ogłuszyć. Skorzystałam więc z chwili i rzuciłam się na niego. Nie spodziewał się mnie wiec wpadł w moje tandetne sidła. Udało mi się go ogłuszyć klingą miecza co skutkowało jego upadkiem i utratą przytomności.
Chwilę na nim jeszcze siedziałam i głęboko dyszałam. Nie dowierzałam własnym oczom ze udało mi się go przechytrzyć. Uśmiechnęłam się nieznacznie sama do siebie , w końcu gdy złapałam oddech wstałam z jego ciała. Chłopak pod wpływem nieprzytomności mało wydzielał z siebie dymu. To całkiem.. ciekawe zjawisko. Rozejrzałam się i zabrałam jego broń ze sobą. Schowałam do swojego ekwipunku a następnie położyłam dłoń na jego plecach by móc go prze teleportować z sobą do laboratorium. Gdy pojawiłam się przed wejściem do budynku, ochroniarze zaraz pomogli mi z ciałem nieprzytomnego. Drake i reszta pracowników była pod wielkim zdumieniem i w szoku.
-Nie wierze... w cały dzień.. Udało ci się go znaleźć... i przyprowadzić! -Powiedział pod wielkim wrażeniem Drake.
-Troszkę szczęścia jednak miałam.. -Dodałam jeszcze trochę łapiąc resztę oddechu.
-Zabierzcie go do celi i przykujcie! -Rozkazał ochroniarzom, a co wykonali jego polecenie. Zabrali go za żelazne drzwi do białej żelaznej celi oświetlonej mocnymi lampami. Przykuli go do ściany kajdanami.- Teraz czekamy aż się ocknie, ale przed tym musze pobrać od niego kilka próbek. Veii spisałaś się.
-Dzięki... Czekam na jakiekolwiek info na swój i jego temat.
-Ma się rozumieć.. -Po chwili poszedł do siebie jakiś zamyślony, lecz na twarzy miał przeraźliwy szatański uśmiech. Wróciłam do siebie by położyć się i odpocząć. Słońce akurat było już na późnym zachodzie, oświetlało już tylko chmury na niebie. W tym czasie gdy ja odpoczywałam Drake pobierał od nieprzytomnego bossa próbki. Krew, sadze ze skóry, Nawet jakoś dym złapał. I poszedł robić swoje.
Zdrzemnęłam się. Minęła może godzina. W końcu postanowiłam wstać i przejść się do więźnia. Gdy byłam już na miejscu ludzie zaczęli zbierać się do wyjścia. Zostałam tam sama z ochroną, kilkoma doktorkami którzy siedzieli gdzieś w jakimś pomieszczeniu i Nullem. Oparłam się o ścianę i obserwowałam go. Światło na korytarzach ściemniło się na mocny półmrok wiec ja byłam tu świetnie widoczna. Im dłużej patrzyłam się na niego nieprzytomnego tym bardziej czułam w głębi siebie jakąś winę... Czemu? W końcu zauważyłam ze Null zaczął się budzić. Zauważyłam to po tym iż odzyskując przytomność buchnął trochę większą ilością dymu.
-Ocknąłeś się wreszcie...- zaczęłam. Siedziałam spokojnie i obserwowałam go. Na to Null powoli otwierał oczy przyzwyczajając wzrok do światła a potem poruszył rękami na co mocno szarpnął rękoma bo był przykuty do ściany.
-Co do.... -z niemałym szokiem rozejrzał się po całej sali, a następnie zawiesił wzrok na mojej osobie. Widać ze się wściekł bo kolejna porcja dymu uniosła się z jego ciała.- CZY TY WIESZ COŚ TY ZROBIŁA?!- głos miał w cholerę donośny.
-Tak. Przyprowadziłam cie tu by pomóc ludziom wykonać na tobie zemstę, i dowiedzieć się co nieco o tobie. Przy okazji dowiedzieć się czegoś na swój temat. - Na moją odpowiedź nul zaśmiał się, poczułam się jednak urażona i wściekłam się.- Z CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ?!
-Myślisz że ci marni ludzie wyjaśnią ci skąd się wzięłaś? Myślisz że oni są BOGAMI!? ŻE WIEDZĄ SKĄD I JAK SIĘ BIORĄ BOSSY!? -wykrzyczał to wszystko i aż napiął kajdany na sowich nadgarstkach. Wtem przyszli ludzie bo słyszeli nasze darcie ryja i zaraz coś zaczęli klikać tam zza szyby która ich chroniła przed nim. Wtem Null zaczął się uspokajać. Wpuścili mu gaz uspokajający. Po chwili opadł i przyległ do ściany plecami klęcząc na kolanach.- Oni NIC nie wiedzą na ten temat... -wymamrotał i głęboko westchnął zamykając oczy. Spojrzałam na doktorków którzy najwidoczniej byli zadowoleni z siebie że udało im się uspokoić "demona". Nie wiem czemu ale poczucie winy gdy patrzyłam na nieprzytomnego chłopaka znów we mnie wzrosło. Zwłaszcza po jego słowach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top