12. Ucieczka
Leżałam, leżałam i leżałam... Nie mogłam zasnąć w ogóle. Dobierałam pozycji na łóżku w oczekiwaniu że w końcu przybędą te objęcia Morfeusza ale wszystko na darmo. Spojrzałam na zegarek, była druga w nocy. Nie wytrzymałam. Wstałam i wyszłam by przejść się po laboratorium. Musiałam w końcu coś z sobą zrobić.
Wyszłam na główny hol. W oddali widziałam jak przez niedomknięte drzwi pada światło na ścianę. Postanowiłam podejść i zobaczyć co oni tam robią, ale jak się okazało to ucięli sobie drzemkę. Miałam okazję zajrzeć do Nulla. Zwinnie i cicho minęłam ich pomieszczenie po czym udałam się przed celę więźnia. Jak mogłam się spodziewać. Nie spał, a raczej myślał jak uwolnić chociaż trochę nadgarstki z kajdanek.
-Hej... -zaczęłam niepewnie. Szybko spotkałam się z wrogim spojrzeniem chłopaka które przemieniło się w miłe i delikatne.
-Hej. CO tu robisz?- odpowiedział.
-A jakoś tak.. Nie mogłam zasnąć.- Usiadłam przed nim i celą- A ty?
-Nie potrzebuję snu. -po chwili szarpnął kajdankami. Warknął cicho.
-Czekaj, pomogę ci.- wstałam i przeszłam przez kraty teleportując się do środka celi. Spotkałam się z lekkim zdziwieniem czarnego na co uśmiechnęłam się w duchu. Przystąpiłam do rozluźniania kajdanek, a że wczoraj wieczorem mówił że chce się stąd wydostać, postanowiłam mu pomóc, rozluźniła kajdanki na tyle by był w stanie wyciągnąć ręce bez ich rozrywania.- Już.
-Uh... Dzięki Veii.- dodał szeptem i spojrzał na kajdanki.
-A proszę. - Nie powiem, przez chwilę czułam się dziwnie. Miał podobny głos do tego który usłyszałam pierwszy raz w głowie gdy zostałam zamieniona w tą białą „bestię". Usiadłam przed nim i zaczęliśmy rozmawiać.
Początkowo nasza rozmowa była spokojna i niezbyt sprecyzowana. Ja zadawałam pytania, od odpowiadał, potem role się odwracały. Jednak im dłużej rozmawialiśmy tym lepiej nam było a czas leciał szybciej. Nim się obejrzałam a już do laboratorium zaczęli schodzić się pracownicy. Nie zwracałam jednak na nich uwagi. Całą tę uwagę poświęciłam chłopakowi i jego opowiadaniom na dany temat. W końcu po jakimś czasie zapadła miedzy nami chwilowa cisza. Wtedy poczułam że coś jakby mnie tknęło do zadania jednego lub dwóch pytań.
-Uhm... Null
-Hmm? –podniósł na mnie wzrok.
-Bo ten... Słyszałeś może jak dociekałam pewnych odpowiedzi od Drakea...
-Trudno nie słyszeć jak stoicie przede mną- tu cicho się zaśmiał. Zmieszałam się ale jednak się uśmiechnęłam.
-Bo chodzi o to... Że nie wiem skąd ja się wzięłam., jak i dlaczego. Co jest moim celem...- chyba wydałam z siebie więcej pytań niż chciałam mu ich zadać. Poczułam nagle na sobie wzrok Nulla. Był spokojny ale przenikliwy. Coś mnie tknęło by na niego spojrzeć. I tak też zrobiłam. Skrzyżowaliśmy ze sobą wzrok. Wyglądał na zaciekawionego a za razem radosnego że w końcu zadałam te pytania.
-Cieszę się że zadałaś te pytania.- Głos jego był delikatny i taki przyjazny. Wydawało się, wręcz byłam pewna że wszystko mi wyjaśni.- Otóż, zaczęło się to tamtego dnia który na bank pamiętasz. Siedziałaś jako młoda dziewczyna o blond włosach przy ognisku i słuchałaś opowiastki tej starszej kobiety jak to miała dziwne przeczucia w jaskini i tak dalej...
-Uhm.... No coś tam z tego pamiętam... Pamiętam, a raczej mam przebłysk że pokłóciłam się z mamą a potem obserwowałam niebo nocą.
-Tak. Przechodziłem tamtego wieczora koło waszej wioski by zapolować na jakaś zwierzynę a i popatrzeć na niebo spadających gwiazd.
-Fakt- zaśmiałam się- spadające gwiazdy są mega- uśmiechnęłam się lekko.
-Ta... -westchnął i lekko spuścił głowę.- Veii... Ja... Nawet nie wiem jak mam ci to wyjaśnić...- w tym właśnie momencie dostrzegłam w chłopaku lekkie zamieszanie jak i uczucie. Nie był takim bezdusznym potworem jak to ludzie go opisują. Tak naprawdę jest miły i delikatny, lecz tak samo zagubiony jak ja teraz.
-Odetchnij- uśmiechnęłam się miło. Null podniósł na mnie wzrok. Był spokojny i miły, jednak zaraz zmienił się na ostry i agresywny. I chyba wiem czemu. Za nami przed celą stał Drake.
-Miało cie tu nie być!- Wrzasnął donośnym głosem sam szef Laboratorium.
-Ygh!- odwróciłam się i spojrzałam na niego, zaraz to teleportacją stanęłam obok niego- Bo co mi zrobisz?! Prawdy i tak mi nie powiesz- warknęłam. Drake wyglądał na zaskoczonego, jedna po chwili głośno warknął i pstryknął palcami w stronę nowych uczniaków.
Ci na jego rozkaz włączyli coś, a mianowicie kajdanki Nulla które wciąż znajdowały się na jego nadgarstkach, mimo iż poluzowane. Chłopak wrzasnął przeraźliwie gdyż zaczął być brutalnie rażony prądem, a ja sama stanęłam w szoku i niemocy. Nie wiedziałam co zrobić i jak temu zaradzić.
-Zostawcie go! –zaraz pobiegłam do tej Sali w której uczniaki mieli całe „centrum dowodzenia" . Lecz zanim cokolwiek zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, wszyscy usłyszeliśmy potworny ryk wściekłości i głuchy huk wyrywania kajdan ze ściany. Następnie rozeszła się o całym laboratorium głucha czarna pustka. Nie wiem jak on to zrobił ale wszyscy ludzie stali pośród tej pustki. Cała ta przestrzeń pochłaniała wszelakie światło, w tym ode mnie moją poświatę i dym.
Czułam się dziwnie, ludzie panikowali, Drake stał jak słup soli w wielkim szoku. Po chwili za nim pojawiły się „lewitujące" białe oczy. Należały nie do kogo innego jak do samego Nulla. Chłopak podniósł miecz który był żelazny i biały, po czym zadał cios Drakeowi. Ten upadł i złapał się za wyrządzoną mu ranę w prawym ramieniu. Chciał zadać kolejny cios, tym razem śmiertelny. Nie pozwoliłam mu na to, stanęłam przed Drakem mimo iż go znienawidziłam.
-Null proszę nie! Zostaw go... Proszę!- Błagałam. Wtem chłopak odpowiedział na moje błaganie. Cały mrok z otoczenia odpuszczał a raczej cofał się prosto pod nogi jego "właściciela" . Chwilę później Null stał wolny z mieczem w ręku z wściekłością dymiący.
-Od ludzi nigdy nie dowiesz się prawdy. –Odrzekł twardym tonem jednak spokojnym. Po chwili jednak stania w bezruchu Null oberwał mieczem od innego pracownika laboratorium. Ten ryknął jak wściekła bestia, gwałtownie odwrócił się i wszystkich z wyjątkiem mnie, odepchnął od siebie magią. Następnie czym prędzej pokierował się do okna, zbił je i uciekł w stronę lasu w wielkich i długich podskokach z lewitacją. Zniknął nam z oczu po przekroczeniu granicy lasu i jego gęstego cienia.
Nie wiele czekając i myśląc pognałam w jego ślady. Miałam nadzieję ze uda mi się go dogonić i zatrzymać. Tak bardzo chciałam mu pomóc, opatrzyć mu ranę, tak bardzo chciałam dowiedzieć się prawdy. Jednak po przekroczeniu progu lasu zgubiłam go z oczu. Zamartwiłam się i głęboko westchnęłam. Ale nie poddam się, będę go szukać. Chcę znać prawdę, a on ją zna! Ba, już był gotowy mi ją całą powiedzieć tylko Drake mu przeszkodził! Udałam się przed siebie w nadziei że jak nie dziś to jutro lub innego dnia dojdę do tego miejsca gdzie on się ukrywa... A przynajmniej miałam taką cichą nadzieję. Przede mną cały dzień wędrówki.
Nie poddam się. Znajdę go i poznam to co chciał mi powiedzieć i poznam prawdę o sobie. Jestem tego pewna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top