11. Obroniony
Obudziłam się wczesnym rankiem. Nie pamiętam jak długo płakałam i kiedy zasnęłam, wiem tylko że spało mi się przyjemnie. Przymrużyłam oczy gdyż wpadające do mojego "pokoju" promyki słońca oślepiały mnie. W końcu wzrok przyzwyczaił mi się do jasności i usiadłam na łóżku rozglądając się po pomieszczeniu. Zawiesiłam wzrok na drzwiach. Przypomniała mi się wczorajsza sytuacja. Z automaty dostałam napływu łez do oczu, jednaj spróbowałam je powstrzymać. Głęboko westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Tak bardzo nie chciałam wychodzić ze sowich czterech ścian, tak bardzo chciałam zostać w łóżku, ale odgłosy za drzwiami jednak mnie kusiły.
Koniec końców postanowiłam wyjść i zobaczyć co się dzieje. Jednak to co tam zobaczyłam przerosło moje oczekiwania co do ludzi. Drake, ten cały szef laboratorium znęcał się nad Nullem. A mianowicie ogłuszał go wysokimi dźwiękami uderzając metalowymi prętami o inne które były naprawdę hałaśliwe. Chłopak zwijał się z bólu i próbował jakkolwiek zatkać sobie uszy, jednak nie był on w stanie. Nie wiele myśląc podbiegłam do Drakea i z wielką siłą i agresją wyrwałam z jego rąk metalowe pręty. Tuż po tym rozległa się błoga cisza, jednak nie na długo. Wybuchłam gniewem za to.
-Co ty robisz?!- Wrzasnęłam na całe Laboratorium.
-Oddaj to Veii!- Odegrał się i wyciągnął ręce po metalowe pręty Drake.
-Ani mi się śni! Pierwsza zadałam pytanie wiec odpowiadaj!
-Pracuję! Oddaj mi te pręty!
-TYM?! -podniosłam pręty do wysokości swoich barków, a byłam wyższa od Drakea jak na bossa przystało.- TYM PRACUJESZ?! A może jednak MALTRETUJESZ?! Jak śmiesz go torturować?! Jak śmiesz robić mu krzywdę?!- Po tych słowach wręcz uderzyłam tym prętem Drakea prosto w brzuch. Po tym ruchu Chłopak padł na kolana i zakaszlał.
-Ty.... Ty nic nie wiesz o wyciąganiu informacji- Wysapał z trudem i wypluł z ust nieprzełkniętą ślinę.
-TO Nazywasz wyciąganiem informacji?!- Oj nie byłam sobą, w tym właśnie momencie szacunek dla ludzi u mnie zmalał prawie do zera. Kątem oka zauważyłam że Null odetchnął głęboko z powodu ciszy od strony tych prętów.- Są inne metody do wyciągnięcia informacji, o wiele łagodniejsze niż TE!- Rzuciłam po chwili pręty gdzieś za siebie. Na szczęście nikt nie ucierpiał bo wszyscy siedzieli za biurkami.
-Tylko nie wszystkie są efektywne!- Wrzasnął i warknął Drake. Po chwili wstał trzymając się za brzuch.- Nie odzywaj się do mnie i moich metod wydobywania informacji.
-Bo co? - głos zmienił mi się na niski i groźny Szef przełknął ślinę nerwowo.
-Bo nie odpowiem ci na pytania które cię dręczą.- powiedział to z takim dziwnym udawanym spokojem, a następnie odwrócił się i poszedł. Zaraz to rozkazał jakimś dwój nowym chyba uczniakom coś zrobić. Sam zaś wszedł do jakiejś innej sali w której jeszcze nie byłam. Spojrzałam za nim z pogardą po czym westchnęłam. Mój wzrok powędrował na Nulla który aktualnie miał spuszczoną głowę i siedział pod ścianą. Nie wiem czemu, ale zaczęłam się o niego martwić. Podeszłam bliżej krat po czym usiadłam przed nimi.
-Wszystko w porządku?- Zapytałam najłagodniej jak potrafiłam. Jednak na odpowiedź musiałam chwilę poczekać. Czarny chłopak ociężale podniósł głowę i z pół przymrużonymi oczyma spojrzał w moim kierunku.
-Tak.... Dzięki...- Wydusił w końcu. Jednak jakoś tak jakby "bez życia". Nie wiem jak długo Drake go tak maltretował, ale prawdopodobnie wystarczająco długo skoro chłopak nie ma siły nawet na rozmowę.
-Jak się czujesz?- W ogóle nawet nie wiem czemu zadałam te pytanie.
-Jest ok.- krótko zwięźle i na temat.
-Długo cię tak męczył tymi prętami?
-Z godzinę. Może dłużej. Nie wiem. Straciłem poczucie czasu.
-Rozumiem. -Głęboko westchnęłam i przeczesałam włosy do tyłu. Jak on tak mógł? Chwilę się zamyśliłam, jednak zaraz wyrwał mnie głos Nulla.
-Ey młoda.
-Huh?- poderwałam głowę by na niego spojrzeć.- Tak?
-Przekaż temu padalcowi, ze jeśli stąd się wydostanę to będzie pierwszym kogo zabiję. -W tym właśnie momencie przeszła mnie gęsia skórka po plecach. Null miał tak spokojny ale i tak poważny głos że ciężko było sprecyzować czy mówił prawdę czy żartował. Ale raczej to pierwsze. Miał wrogie spojrzenie co do Drakea. Do mnie zaś.... Zdawało się być miłe i przyjazne. Odruchowo jednak kiwnęłam głową.
- A jeśli... On się ukryje?
-Przede mną nikt się nie ukryje.- Ten śmiertelnie poważny głos, i przeszywający wzrok. Poczułam się jakby czytał ze mnie wszystkie emocje jakie w tej chwili doznałam. Strach, paraliż, nienawiść do ludzi, brak szacunku.- Idź już.- Wyrwał mnie jego głos który przybrał spokojniejszej barwy, jednak dalej była w niej nutka pogardy. Gdy na niego spojrzałam ten dał mi nieznaczny ruch głową w stronę okna gdzie zasiedli naukowcy. Po zrozumieniu co chciał mi w ten sposób przekazać kiwnęłam głową że rozumiem, a następnie pospiesznie wstałam i poszłam. Nie chciałam go zostawiać samego. Całkiem miło mi się z nim rozmawiało nawet jak był takim zimnym człowiekiem.
Postanowiłam udać się na zewnątrz by zaczerpnąć świeżego powietrza. Uznałam ze to mi dobrze zrobi. W sumie wyjście było strzałem w dziesiątkę. Udałam się do lasu, tam zaś znalazłam miłą małą polankę pełną przeróżnych polnych kwiatów. Żeby zminimalizować swój stres i nerwy postanowiłam pozbierać sobie kilka do wazonu. Bo czemu nie? I to okazało się być kolejnym strzałem w dziesiątkę.
Zajęłam głowę doborem kwiatów i ich kolorami tak by to w miarę ładnie wyglądało. W ten sposób zabiłam czas. Zanim się obejrzałam był już wieczór. Udałam się wtedy do laboratorium, jednak... Nie do końca chciałam tam przesiadywać. Usiadłam pod wejściem i patrzyłam na zachód słońca. Głęboko westchnęłam i położyłam bukiet kwiatów obok siebie na schodku. Drake musiał wyjść wcześniej gdy mnie nie było bo nie słyszałam w budynku żadnego hałasu ani innego dźwięku.
Weszłam po cichu by zobaczyć co jest. Jednak na szczęście była cisza. Ludzie rozeszli się do domów. Była cisza. Kilka osób było w środku ale to tylko dlatego że ktoś musiał pilnować budynku, no i Nulla. Weszłam do środka i udałam sie do swojego pokoju. Po drodze wstawiłam kwiaty w jakąś losową menzurkę. Głęboko westchnęłam i położyłam się na łóżku. Patrzyłam sie tempo w sufit lub w okna na rozgwieżdżone niebo. Nie wiem jak długo leżałam ale w pewnym momencie usłyszałam w głowie głos. Znajomy głos.
-"Nie wychodź jutro do sali."- odezwał się ten znajomy głos w głowie. To był Null.
-"Czemu?"- postanowiłam zpaytać.
-"Nie ręczę jutro za siebie. Chcę stąd uciec za wszelką cenę a i zemścić się na tym gnokju"
-"Moze.. Ci pomogę?
-"Nie sądzę. Ale jeśli tak bardzo chcesz, to odwróć uwagę tego padalca"
-"Masz to jak w banku"
-"Dzięki."- Po tym już więcej się nie odezwał.
Poczułam się dumna z siebie a za razem dziwnie przybita. Mogłam nawet teraz iść i mu pomóc się wydostać. Nie ma prawie w ogóle ludzi. Ale może miał już jakiś plan na jutro? Swoją drogą chciał się zemścić za to co mu wyrządził. Nie zdziwię się jeśli będzie bezpośredni w kierunku Drakea i pozostałych. Z drugiej strony szkoda mi ludzi. Ale... Czas pokaże co chłopak chce zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top