Ptak

Wszyscy już mieli wbiec na górę, kiedy nagle "ktoś" wpadł na genialny pomysł.

Bart: Jaime. Mam pomysł.

Wally: Czemu mam przeczucie, że to się źle skończy ?

Virgil: Yyy... bo to pomysł Barta.

Wally: Słusznie.

Jaime: Sam nie wierzę, że to mówię, ale dawaj.

Bart: Idź zajmij rodziców, a my się wszysstkim zajmiemy.

Jaime chwilę rozważał opcję. Skinął głową na znak zgody i wyszedł na dwór. 

Jaime: Mamo, tato tak się cieszę, że już wróciliście.- po tych słowach uścisnął rodziców.

Mama J: Tak kochanie ja też, ale zdajesz sobie sprawę, że nie było nas zaledwie pół godziny ?- spytała, gdy udało jej się wreszcie wyrwać z uścisku syna.

Tata J: Właściwie to wróciliśmy tylko na chwilę. Zapomniałem jednej rzeczy.

Jaime: Czego ? Mogę przynieść.

Tata J: Nie. Sam po to skoczę.- mówiąc to skierował się w stronę drzwi, ale Jaime zagrodził mu drogę.

Jaime: Ależ to żaden kłopot, naprawdę.

Oczywiście. Przecież zawsze jesteś taki uczynny.

Jaime: Oj cicho.

Tato J: Słucham ?

Jaime: Nic nic. No to co przynieść ?

Mama J: Lepiej żeby tato po to poszedł. Pewnie sam będzie miał problem żeby to znaleźć.- zaśmiała się.

Tata J: Bardzo zabawne.

Nagle z domu doszedł głośny trzask bitego szkła.

Mama J: A to co ? Jaime ?

Jaime: To...- przez chwilę nie wiedzział co powiedzieć, ale nagle zobaczył coś w oknie.- Ptak.

Tata J: Co ? Jaki ptak ?

Jaime: Wiecie, chciałem wam powiedzieć, ale nie było czasu. Kolega musiał gdzieś wieczorem wyjść i nie miał co zrobić ze zwierzątkiem no i mu powiedziałem, że mogę popilnować i tak wyszło.

Mama J: To miło z twojej strony. Przynajmniej nauczysz się trochę odpowiedzialności.

Tata J: Ale może na przyszłość ustalaj takie rzeczy z nami.

Jaime: Oczywiście.

Rodzice chłopca skierowali się w stronę wejścia, ale Jaime stanął przed nimi w ostatnim momencie.

Jaime: Nie ! Nie możecie tam wejść.

Mama J: Dlaczego ?

Tata J: Jaime, spieszy nam się. Nie wygłupiaj się.

Jaime: Ale ja mówię serio. Jak wejdziecie to ptak może wylecieć.

Mama J: Chcesz powiedzieć, że ten ptak lata luzem po naszym domu, zamiast siedzieć w klatce ?

Jaime: No tak, ale on jest bardzo grzeczny.

Tata J: Właśnie przed chwilą słyszałem.

Ojciec lekko odepchnął Jaimego i wszedł do mieszkania, a za nim mama, a na samym końcu biedny Jaime.

Twoi rodzice nie będą zachwyceni, kiedy się dowiedzą, że zmyśliłeś tą całą historie.

Jaime: Jak zwykle jesteś bardzo pomocny, wiesz ?

Nagle wpadł na rodziców, którzy stali w wejściu do salonu. Nie wiedział czy się cieszyć, że nie słyszeli tego co przed chwilą powiedział czy wymyślać kolejną ściemę, żeby wyjaśnić nieporządek w salonie. Jednak nagle zauważył, że salon jest doskonale wysprzątany. No może poza rozbitym wazonem.

Tata J: No i gdzie ten ptak ?

Jak na zawołanie, do salonu wleciał zielony ptak a zaraz za nim Bart.

Bart: Wracaj tutaj ty głupi... o dzień dobry państwu.

Rodzice patrzyli to na Barta to na Jaime'go. Chłopak w końcu przejął stery, bo wiedział, że zaraz całe jego kłamstwo wyjdzie na jaw.

Jaime: Bart, przecież mówiłeś, że wrócisz po ptaka za 2 godziny.- po tych słowach mrugnął porozumiewawczo do Barta.

Bart: Że ja co ? Aaa no tak, ale wiesz jak to jest. Chciałem sprawdzić czy wszystko z nim w porządku.- wkręcił się Bart. Wyciągnął rękę, a Bestja (chyba się domyśliliście) wylądował na niej.

Mama J: A jak on się właściwie nazywa ?

Jaime: Greeny.

Bart: Terry.

Odpowiedzieli na raz chłopcy, a rodzice znów na nich dziwnie popatrzyli.

Bart: Bo mam go od nie dawna i wciąż się nie zdecydowałem nad imieniem. Miałem kilka innych pomysłów i wszystkie były fajne, ale wybraliśmy z Jaimem te dwa i cały czas nie wiem, które jest lepsze. A co państwo sądzom ?

Tata J: Chyba pierwsze. Lepiej pasuje do jego barwy. A powiedz mi jeszcze jaki to konkretnie gatunek ?

Bart: To jest... w sumie dobre pytanie. Dostałem go od dziadka, który zwiedził kilka ciekawych miejsc i postanowił, że przywiezie mi jakiś prezent. No i wyszło na to, że bum ! Przyjeżdża i ma ze sobą ptaka. Ale kiedy go spytałem o gatunek to powiedział, że to jakiś egzotyczny no i...

Mama J: Dobrze, chętnie byśmy posłuchali dalej, ale nam się spieszy. Jaime, mimo wszystko nie daj mu latać po całym mieszkaniu bo znów coś rozbije.

Ptak nagle zaskrzeczał z oburzeniem i dziobnął Barta.

Bart: Ał ! Spokojnie on tak robi. To taka nasza zabawa.- po tych słowach złapał go za dziób nie chcąc znów oberwać.

Tata J: Znalazłem. Dobrze możemy już iść. A i Bart. Kiedyś wpadnij do nas ze swoim dziadkiem. Chętnie posłuchamy jakiejś jego opowieści.

Bart: Chętnie...- nagle dostał w ramię od Jaime'go, co miało oznaczać "nie przeginaj".

Chwilę później dało się słyszeć odgłos zamykanych drzwi. Chłopcy odetchnęli z ulgą. Zaś kiedy samochód odjechał reszta zeszła z góry, a Garfield przybrał normalną formę.

Garfield: Hej ! To bolało. Poza tym najlepuej zrzucić całą winę na mnie ?- zwrócił się do Barta.

Bart: Sorry, ale co miałem powiedzieć. "Przepraszam bardzo, ale po rozróbie jaką urządzili kumple Jaimego, którzy nawiasem môwiąc siedzą na górze, ktoś musiał posprzątać. A mimo iż jestem sprinterem, to i mnie zdarzy się czasami coś rozbić." Lepiej ?

Virgil: Nie. Rodzice Jaimego mogliby się zastanawiać, czy ich syn, aby napewno zadaje się z normalnymi ludźmi.

Bart: No dzięki.

Jaime: Ale tak na serio to dzięki za pomoc. Garfield dobry pomysł. A ty Bart niźle się wczułeś.

Wally: Pytanie tylko czy, aby nie za dobrze. Ciekawe co powie twój dziadek gdy się o tym dowie.

Bart: A kto mu o tym powie ?

Wszyscy prucz Jaime'go ochoczo podnieśli ręce do góry.

Virgil: Jak widzisz chętnych nie brakuje.

Bart: Jak zawsze można na was liczyć koledzy.

Jaime: No to tym razem nam się upiekło.

Conner: Jaime, mam pytanie.

Jaime: No ?

Conner: Skoro tak lubisz zajmować się cudzymi zwierzakami, to nie chciałbyś zająć się na jakiś czas wilkiem ?

Jaime przez chwilę patrzył dziwnie na Connera, a potem odpowiedział mu śmiejąc się przy tym.

Jaime: Nie. Wybij to sobie z głowy.

Conner: Czemu ? Jest o wiele grzeczniejszy od Garfielda.

Virgil: I o wiele ładniej pachnie.

I tak zakończyła się jedna z wielu dziwnych i niecodziennych przygód drużyny.


Hejka ! Jak tam wakacje ? Ja siedzę w domku nad morzem, a na dworze pada. Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale wciągnęłam się w pisanie innego mojego opowiadania. Mam nadzieję, że coś z tego rozdziału wyszło. Chyba nie takiego zakończenia się spodziewaliście ? Nie ? I o to chodziło. To do następnego razu. Pa

Ps. A i mam do was pewną sprawę. Jeżeli chcecie rozdział z kimś konkretnie to napiszcie. Chętnie go napiszę.

No to teraz pa (Tak na serio).

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top