Podwójne zakupy.
Szczęśliwy port, godzina 12:26
- Dobra chłopaki, to gdzie najpierw idziemy ?- spytał kolegów Bart.
- Nie wiem, ale to nam trochę zajmie. To podchodzi pod znęcanie się nad nieletnimi.- odpowiedział mu Virgil.
- Niestety, ale muszę się z tobą zgodzić. No ja rozumiem, że może byliśmy trochę za bardzo nadpobudliwi.
- Jeżeli przez "nadpobudliwi" rozumiesz skakanie po całym salonie, powyciąganie wszystkich garnków z szafek, zrobienia sobie z nich zbroi, okładanie się chochlami i wszystkim innym co akurat znalazło się w waszym zasięgu, a na koniec bawienie się w Cyborga, to tak byliście.- wyliczył po kolei chłopak.- nagle do ich rozmowy wtrącił się Jaime.
- No to przecież mówię, że odrobinę nas poniosło. Nie wiem o co Megan zrobiła taki szum.- nada; upierał się przy swoim Bart.
- Ale z tą karą to chyba jakieś żarty. Nie mogli nam wymyślić walki z Ligą Niesprawiedliwych, albo coś w tym stylu.
- Yyy nie, bo nie potraktowalibyście tego jako karę. Nieprawda, przesadzasz !
Chłopcy domyślili się, że to drugie było skierowane do Skarabeusza.
- No to mogli nam dać dodatkowy trening z Black Canary, ale to ? To jest jakaś pomyłka, to...- jednak Bartowi nie dane było skończyć.
-To zwykłe zakupy.
- Hermano ty chyba nie rozumiesz okropieństwa tej sytuacji.
- No chyba właśnie nie bardzo. A teraz uspokójcie się. Im szybciej to zrobimy tym szybciej wrócimy do Góry.
- No i co z tego ?- Bart nie bardzo dostrzegał w tym coś optymistycznego.
- I tym szybciej zjesz obiad.- dobrze, że Jaime wiedział, jak zachęcić Impulsa.
- No i na co wy tak czekacie ? Pośpieszcie się wreszcie.- sposób Jaime'go odrazu podziałał.
Nim się obejrzeli doszli do supermarketu, a Bart popędził po wózek. Oczywiście nie zrobił tego z super szybkością jaką dysponował, ale i tak wielu mogłoby mu pozazdrościć tępa. Następnie weszli do sklepu.
- To co jest pierwsze na liście ?- zadał pytanie Virgil.
Jaime wyciągnął z kieszeni, obfitującom w treść kartkę, którą wcześniej dostali od Megan.
- O rany, sporo tego jest. Co ona jakieś przyjęcie planuje ?- spytał retorycznie chłopak.
- Nie zapominaj, że to zakupy na najbliższy tydzień. I o Barcie i Wallym.
- Racja. Coś w tym jest.- Jaime nie mógł się z tym nie zgodzić.
- Hej chłopaki ! Przestańcie się wreszcie obijać. Dobra, to co w ogóle jest na tej liście ?- Bart postanowił wtrącić się do rozmowy i zaczął szybko nawijać, po czym zabrał koledze kartkę z ręki.
- To może...- zaczął Jaime, ale nie dane mu było skończyć, bo ,jakże uczynny, Bart już pobiegł w tylko sobie znanym kierunku. - Hej Bart ! Mógłbyś nam chociaż oddać kartkę.- dokończył już ciszej.
- Spokojnie, jak go znam to za chwile wróci, bo nie będzie mógł niczego znaleźć.
- Może. To może chociaż chodźmy wziąć coś na kolację. Co ty na to ? Virgil ?
Jednak, jak Jaime się zorientował, trochę po niewczasie, został sam.
- No pięknie, a tego gdzie wcięło ?
Chłopak nie mając nic innego do roboty, ruszył przed siebie. Przechodził tak obok najróżniejszych stoisk m. in. z warzywami, owocami, nabiałem i innymi nudnymi rzeczami. W pewnym momencie przystanął na chwilę, aby zastanowić się gdzie mogli podziać się jego przyjaciele. Jednak, bądź co bądź, miał ciekawsze plany na spędzanie wolnego weekendu.
Nagle poczuł czyjąś rękę na ramieniu i nim zdążył się zorientować, Skarabeusz zainterweniował. W jednej chwili odwrócił się i chłopak w ostatnim momencie powstrzymał go przed użyciem działka plazmowego.
- Stary, co ty odwalasz ?! Bawisz się w ninja czy jak ? Przecież wiesz co mogłem...
- Dobra, wiem. To było głupie.- Virgil nie dał po sobie poznać lekkiego szoku, jaki przeżył po tak gwałtownej reakcji kolegi. Dobrze, że akurat nikogo nie było w pobliżu. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że ochrona robiła to co w każdym filmie, czyli obżerała się pączkami i czytała gazetki.- Ale zobacz, co znalazłem !- powiedział dumny ze swojego znaleziska.
Po tych słowach pokazał Jaime'mu nowiutką i zafoliowaną płytę. Chłopak wziął opakowanie i przeczytał tytuł.
- "Gwiezdny Niszczyciel 3" Wow, myślałem, że premiera tej gry jest dopiero...
- Za tygodzień. No ja też. Ale okazja, nie ?
- No, ale nie możemy...- zawahał się Jaime.
- Akurat, nie bądź głupi. Taka okazja nie zdarza się codziennie. A zresztą coś nam się chyba należy, nie ?
Chłopak jeszcze chwilę myślał, ale w końcu uśmiechnął się łobuzersko.
- Dobra, bierzemy.
- No i to rozumiem. Dobra to teraz pozostaje problem znalezienia Barta.
- No... czekaj, a to co ?- spytał Jaime i podniósł leżącą na pobliskiej półce kartkę.
- Yyy nasza kartka ?- odpowiedział pytaniem Virgil.
- No to wiem, ale w takim razie gdzie jest Bart ?
Virgil w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Może po prostu znajdźmy to co tu mamy, a przy odrobinie szczęścia Barta też znajdziemy.- zaproponował Jaime.
Virgil dziwnie na niego spojrzał i spytał.
- A co w tym szczęśliwego ?
- Dobra, dobra. Chodźmy wreszcie, co ?
- Ok.
Chłopcy przez paręnaście minut latali od jednego końca sklepu do drugiego, po kolei odhaczając wszystkie rzeczy z listy. W końcu została im już ostatnia rzecz.
- Jaime ?
- Hę ?
- Mam pytanie.
- Nie domyśliłem się, wiesz ?
- No, ale wracając.... Kardamon to jakieś egzotyczne warzywo, czy co ?
Chłopak chwilę stał i nic nie mówił. W sumie to sam pierwszy raz o czymś takim słyszał.
- To jest... dobre pytanie.
- Nie koniecznie na taką odpowiedź liczyłem.
Po ponownym przejściu całego marketu, wreszcie znaleźli ostatnią rzecz i wreszcie mogli udać się do kasy. Jednak Impulsa nadal nie namierzyli. Chwilę musieli postać w kolejce, nim mogli wreszcie wyjść ze sklepu.
Gdy wreszcie nastąpiła ta doniosła chwila, Jaime był ciekawy, ile czasu ogólnie im zajęły te zakupy, więc spojrzał na wyświetlacz w telefonie. Przez chwilę tak szedł, kiedy nagle na kogoś wpadł. Kiedy podniósł wzrok znad telefonu ujrzał przed sobą, nikogo innego jak Barta we własnej osobie.
- O rany chłopaki, nawet nie macie pojęcia ile się na was naczekałem. A tak swoją drogą, co wy żeście tam tak długo robili. Przecież mówiłem, że widzimy się przed sklepem. W międzyczasie skoczyłem na pizze... i lody, a potem jeszcze poszedłem po chrupy i... - w tym momencie Jaime musiał mu przerwać, bo Bart mógłby tak nawijać jeszcze przez dłuższy czas.
- Czyli chcesz powiedzieć, że już jakąś godzinę temu, wszystko znalazłeś i mogliśmy spokojnie iść do domu ?
- No w sumie jak tak to ujmujesz, to tak.
Jaime wydał z siebie tylko dosyć głośne westchnienie.
- Hej, to co zrobimy z tymi podwójnymi zakupami ?- spytał Virgil.
- Jak to co ? Przynajmniej przez 2 tygodnie nie będziemy musieli chodzić na żadne zakupy.- odpowiedział mu Bart.
Spacer do góry zajął im jakieś 20 min, ale w końcu byli z powrotem. Weszli do kuchni , a tam w progu czekała na nich Megan.
- Wróciliśmy i mamy wszystko o co prosiłaś.- powiedział dumny z siebie Bart. Chłopcy położyli wszystkie siatki na stole i już chcieli odejść, kiedy jeszcze Megan ich zatrzymała.
- Chłopcy, no bo widzicie, śmiesznie wyszło. Dałam wam nie tą listę co trzeba...
Jednak zanim dziewczyna zdążyła skończyć, z gardeł chłopców, rozległ się jakże wymowny jęk.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top