Ślub, taniec i galaretka

Góra Sprawiedliwości 9:29

-I widzisz Megan-zagadnął Conner wstawiając naczynia do zmywarki- było wystarczająco dużo jedzenia. Miałem racje-powiedział wspominając Wigilię. 

-Kochanie- dziewczyna przytuliła go i pocałowała w policzek- jedzenia starczy nam do Wielkanocy, jak nie dalej.

-Ogórków zwłaszcza!-krzyknął im Bart próbujący upchnąć miski i słoiki z warzywami w lodówce.

-No i miałem rację żeby je posolić-Conner wyprostował się jeszcze bardziej przyciągając do siebie Megan.

Cały romantyczny moment zepsuł Wally który gwałtownie położył rękę Connerowi na ramieniu kręcą głową z dezaprobatą.

-Oj daj facetowi spokój-wtrąciła Karen siadając na blacie z kubkiem kawy w ręku-mi smakowały.

Conner podszedł do kobiety, ujął delikatnie jej dłoń, pocałował i skłonił się nisko.

-To dla mnie zaszczyt.

-Te, Supcio, wolnego!-rzucił Mal opierający się o jedną z szafek obok lodówki- nie tak blisko mojej kobiety.

Megan wskoczyła na blat obok Karen i zaczęła babską rozmowę co skutecznie odpędziło wszystkich zalotników płci męskiej. 

-I jak? Masz już sukienkę na dziś wieczór?-spytała podekscytowana, kiedy dziewczyna kiwnęła głową Megan zaczęła mówić dalej-idziemy dziś z Artemis na zakupy. Ona jeszcze nie zdążyła sobie żadnej kupić! Chcesz iść z nami?

-Pewnie! Gdzie ona teraz jest-spytała Karen.

-Na sali treningowej, razem z Royem trenują celność.

-Wally nie będzie zachwycony-powiedziała czarnoskóra i obie dziewczyny się zaśmiały.


-Ha! W dziesiątkę!-Roy aż podskoczył ze szczęścia-spróbuj to przebić Arti-wycelował w nią końcem łuku kiedy przechodziła obok aby ustawić się przed tarczą.

-Szwagier... nie rozpraszaj mnie-mówiła do niego z cięciwą przy policzku wpatrując się w tarczę na drugim końcu wielkiej sali-bo jak ci pierdyknę w łeb tą strzałą...

-Artemis!-z całkowitego skupienia dziewczynę skutecznie wyrwała Megan która pojawiła się przy niej znikąd-pamiętasz zakupy!?-dziewczyna aż emanowała dobrą energią i podnieceniem.

Po chwili dołączyła do nich również Karen.

-Już pędzę dziewczyny, dajcie mi się tylko przebrać!-powiedziała po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę szatni.

-Ha ha, przegrałaś mówiłem że jestem...-Roy już cieszył się z wygranej jednak Artemis skutecznie uciszyła go pokazaniem środkowego palca.


El Passo, 15: 20

Dziś dla jednej z członkiń Ligii był  bardzo ważny dzień, w końcu wychodziła z mąż! Byli ze sobą zaręczeni od dawna, ale inwazja obcych dość skutecznie popsuła im ten najważniejszy dzień w życiu. Cała Liga dostała zaproszenie. Dal dziewczyn oczywiście był to pretekst do zakupu kolejnej sukienki i wyjścia na zakupy.

Mężczyźni najpewniej przygotują się w zaciszu swojego domu, po męsku, czyli na ostatnie dziesięć minut wyjmą z szafy najmniej pogniecioną i śmierdzącą koszulę.

Taki też stereotyp wykorzystał Jaime. Ślub Raquel, znanej mu jako Rocket odbędzie się o szesnastej w tę sobotę, czyli dziś. Nastolatek obliczył, no dobra... skarab obliczył, że dzięki pancerzowi dotrze tam w dziesięć minut. Dodał do tego jeszcze trzy minuty na wybranie stroju i ubranie się.

Wpół do czwartej powolnym krokiem wstał od komputera i poszedł wziąć prysznic. Po szybkiej kąpieli nałożył na siebie bokserki i zaczął się przeglądać w lustrze. Napiął mięśnie niczym kulturysta cały czas podziwiając swoje odbicie, musiał przyznać, że prawie codzienne treningi dają efekty.

Popadasz w narcyzm

Stwierdził skarabeusz.

-I Uwierz, bardzo mi z tym dobrze-dopowiedział mu i zmienił pozę napinając bicepsy.


-Biała czy niebieska?-spytał rzucając na łóżko dwie z pozoru najczystsze koszule.  

Z uwagi na to, że wkładasz czarne spodnie proponuję białą dla kontrastu

Jaime posłuchał rady, szybko zapiął guziki w koszuli i zawiązał krawat. Dzięki pancerzowi dotrze na miejsce punktualnie.


15: 00, Star City

Megan i Karen czekały aż Artemis wyjdzie z przebieralni. Dziewczyna wypatrzyła sobie pieką zieloną sukienkę sięgającą przed kolana. Ważne było aby cała trójka była ładnie ubrana, dziewczyny zostały poproszone przez Raquel aby były drużbami na jej ślubie. Oczywiście zgodziły się wszystkie. 

-I jak?-spytała nieśmiało Artemis wychodząc z przebieralni.

Sukienka pięknie podkreślała jej figurę.

-Super!-Megan obeszła ją dookoła-słuchaj zrobimy tak. Podjedziemy teraz do mnie. Trzeba ci będzie spiąć włosy w kucyk-doskoczyła do Karen i złapała ją za rękę- ty masz granatową sukienkę tak? To zobacz, mam w domu taki super cień do powiek będzie pasował idealnie!

-Dzięki kochana, słuchaj ja zadzwonię do Wallego i powiem mu, że spotkamy się już w kościele-powiedziała szukając telefonu w torebce-mam nadzieję, że uda mu się ubrać samemu i przy okazji nie zrobić wiochy.

Karen i Megan wymieniły porozumiewawcze spojrzenie, dość szybko aby ich przyjaciółka tego nie zauważyła.

-Dziwnie... nie odbiera. Napiszę mu smsa-powiedziała i znowu weszła do przebieralni aby zdjąć sukienkę i ją kupić.


15:55, Star City

Bart rozmawiał z Kaldurem przed kościołem, mężczyzna miał na sobie marynarkę i bordowy szalik zasłaniający skrzela. Kiedy zobaczył idących w ich stronę Virgila i Tima zszedł ze schodów aby się z nimi przywitać.

-Ubraliście się tak specjalnie-zaśmiał się gdy podszedł do nich bliżej.

Chłopcy byli z siebie bardzo dumni. Virgil włożył białą koszulę a Tim czarną i do tego obaj mieli na sobie ciemne spodnie i buty. Po chwili do grupki dołączył Jaime który ze względu na pancerz wylądował za kościołem.

-Chodźce chłopaki-pogonił ich Kaldur-zaraz się zaczyna.


Msza trwała ponad godzinę. Na dłuższym czytaniu Pisma Świętego Bart przysnął na chwilę, ale obudził się od razu kiedy upadł głową na ramię Jaime, po za tym siedział cicho całą ceremonię ślubną co było powodem do dumy. Oczywiście dla takiego nastolatka ponad godzina nic nie robienia jest udręką więc zdążył kilka razy obejrzeć całą drogę krzyżową i kolorowe witraże w oknach.

Kiedy już wyszli z kościoła ich grupka oparła się o jeden z filarów i obserwowała długą kolejkę do pary młodej.

-To co, teraz melanż!?-ucieszył się Bart-ale będzie jazda mówię wam...

-Wolnego-Cannary pojawiła się znikąd kładąc mu rękę na ramieniu- wszyscy jesteście niepełnoletni, żadnego alkoholu-zabroniła.

Chłopcy jęknęli.

-A Conner i Roy to jakoś mogą?-spytał wyzywająco Jaime.

Cannary tylko się zaśmiała i odeszła złożyć życzenia parze młodej


O tej porze roku już dawno zrobiło się ciemno, więc sala weselna wyglądał jeszcze lepiej. Dwa rzędy podłużnych stołów zastawionych jedzeniem i duży drewniany parkiet przeznaczony do tańczenia. 

Teraz właśnie był ten moment kiedy wszyscy są już wstępnie najedzeni a DJ zaczyna puszczać te wolne piosenki. Raquel właśnie tańczyła kolejnego wolnego we swoim mężem. Timowi niczego do szczęścia już nie było trzeba, właśnie zatańczył wolny taniec z Cassie. Siedział uśmiechnięty od ucha do ucha obok Damiana raczącego się galaretką która ukradł ze stołu z deserami( obecnie jeszcze deserów nie wydawano).

-Co jest Bart, miałeś szaleć na parkiecie-obok chłopców znów pojawiła się Black Cannary ubrana w krótką czarną sukienkę z dekoltem.

-No tak, ale średni wiek wolnych lasek to sześćdziesiątka. Nie chcę ryzykować, że partnerka dostanie zawału podczas obrotu... albo gorzej...

W pewnym momencie do kobiety podszedł Oliver Quinn. Schylił się nisko i wyciągną rękę w stronę Cannary.

-Można panią prosić do tańca?

-Ależ z wielką chęcią-odpowiedział pojąc mu dłoń i razem ruszyli na parkiet.

-Będą razem-stwierdził Damian opróżniając już drugi kubeczek galaretki.


Impreza trwała w najlepsze, wszyscy już dawno przestali się martwić o porannego kaca. Dick poszedł w stronę kuchni aby poprosić o więcej napojów da jego części stołu kiedy spostrzegł Wallego przestępującego z nogi na nogę i opierającego się o filar.

-Co jest?-podszedł o niego.

-Nie wiem, nie poradzę sobie... stary ratuj... O! Mam pomysł-gwałtownie złapał go za ramiona- złam i rękę! Albo nogę! Cokolwiek!

Dick przerwał mu kiedy zaczął rozumieć tylko co trzecie słowo.

-Przygotowywałeś to od dawna, masz świetną okazję! Nie zmarnuj tego!


-Wiedzieliście że Atlanci potrafią tak wymiatać na parkiecie?-Virgil wskazał palcem Kaldura.

Mężczyzna nie był całkowicie trzeźwy, ale jego partnerce to nie przeszkadzało.

-Szacunek.

-Proszę wszystkie panie tutaj-z głośników zabrzmiał głos wodzireja- zasady są znane! Pora na rzut welonem! Zapraszam wszystkie panie, już, już! 

-Nigdy nie byłem na weselu-szepnął Bart do Jaime-o co chodzi?

-Ta dziewczyna która złapie welon wyjdzie za mąż w najbliższym czasie-odpowiedział mu.

-O, to niech Tim Cassie wystawi!-zaśmiał się.

Raquel stanęła tyłem do grupki kobiet i przygotowała się do ślepego rzutu. Jednak kiedy wodzirej dał znak odwróciła się i rzuciła welonem prosto w ręce zdziwionej Artemis, dziewczyna przez chwilę stała jak wryta nie orientując się o co chodzi jej przyjaciółce.

Nagle obok niej pojawił się Wally, chłopak kleknął na jedno kolano, wyjął z kieszeni małe czarne pudełeczko i otworzył je przed oszołomioną Artemis...

 W końcu dziewczyna zrozumiała, że Wally właśnie się jej oświadczył! Uszczęśliwiona przytuliła go i pocałowała przy salwie oklasków i gwizdów.

 W tłumie dojrzała Megan,dziewczyna mrugnął do niej porozumiewawczo. Zorientowała się właśnie, że przyjaciółki wiedziały od początku co zamierzał jej chłopak. Kiedy Artemis puściła Wallego Dick poklepał go po plecach.

-Udało ci się!-stwierdził.

-Nie słyszałem żeby powiedziała "tak"-obok nich pojawił się Kaldur- Wally masz jeszcze szansę! Ja ją przytrzymam a ty uciekaj!-zarzartował doprowadzając wszystkich do śmiechu.






W serialu było że Rocket się zaręcza ale ślubu nie, no to Avatar przyszła z pomocą (nwm czy Wally i Artemis byli w 2 sezonie po ślubie ale nie psujmy im chwili ciiii)


Komentuj

Jakieś konkretne osoby mają być w następnym rozdziale??

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top