Syn Batmana #3

Happy Harbor 13 października 2016

-Drake, Drake!

Chłopak słyszał czyiś głos jak przez mgłę,  nie bardzo pamiętał co się stało. Był bardzo śpiący. Uchylił delikatnie jedną powiekę, nad sobą zobaczył Damiana

-Nie no, stary nie rób nie tego, wstawaj Tim!- chłopak pierwszy raz usłyszał jak Robin mówi jego imię, nie wypowiedział go tak jak zwykle mówił nazwisko, to brzmiało jakby z... sympatią?

Strasznie bolało go prawe ramię, czuł że dłużej już nie wytrzyma. Głos chłopaka zaczął się rozmywać.



Kilka godzin wcześniej

-Pośpiesz się Drake-Damian stał przed jego pokojem opierając się o framugę drzwi.

-Mamy jeszcze pół godziny, choć spytamy się Bruca czy możemy skorzystać z teleportu.

Chłopcy chwilę szli w ciszy mijając długie korytarze rezydencji Wayne'ów. Dzięki chwilowemu przyłączeniu Damiana do grupy Tim zaczął dogadywać się z nim o wiele lepiej. Nie widział już w tym chłopcu swojego zamkniętego w sobie i introwertycznego ojca, tylko całkiem fajnego dzieciaka. W dodatku zabawnego i na maksa lojalnego. Tim cieszył się że ma kogoś takiego kogo może nazywać przyjacielem, nawet bratem.

Prowadząc luźną rozmowę weszli do Bat-jaskini. Damian dostrzegł swojego ojca siedzącego przed wielkim ekranem komputera. Podeszli bliżej, Batman nawet nie  zauważył, albo nie chciał...

-Bruce-odezwał się Tim, kiedy mężczyzna nie zareagował szturchnął go delikatnie w ramię- Bruce, możemy skorzystać z twojego teleportu? 

-Mhm-odparł krótko nawet na niego nie patrząc.

-Przeniesiemy się tylko do Góry Sprawiedliwości... 

-Mhm-wpisał coś w klawiaturę nie odrywając wzroku od ekranu.

-A po drodze napadniemy na pralnię i wypuścimy Jokera z Arkham-wypalił Damian.

-Weź kurtkę- nadal brak jakiejkolwiek reakcji ze strony jego ojca.

-Choć Drake-nakazał podobnie bezbarwnym głosem jak jego ojciec szarpiąc Tima za nadgarstek i prowadząc w stronę platform ZETA.

***


-A mogę jeszcze pięć minut?

-NIE.

-A minutę?

-NIE!

-Pół minuty? 

Bart zabrał się za uprzykrzanie życia Wallemu.

-Niebieski, weź go stąd bo nie ręczę za siebie! 

-Calmarse Amigo-skarcił go Jaime po hiszpańsku.

Rozpoznano Robin B20

Rozpoznano Damian Wayne B27

Tim przywitał się z przyjaciółmi. Całą grupą stanęli w centrum Góry gdzie zwykle trenowali. W tym miejscy również Mal koordynował łączność podczas ich misji.

-Nareszcie jesteś smarku, misja jest wcześniej-powiedział ciepłym i głębokim głosem do Tima czarnoskóry- Grupa Beta to wy, Trzmielica, Robin, Żuk, Impuls, Bestia, Static,-Mal wymienił wszystkich członków po kolei.

-Znowu dajesz przedszkole, misiu- Karen podeszła do Mala i pocałowała go w usta.

Mężczyzna przytulił ją do siebie.

-Jak dotrzecie na pozycję A podziel ich na dwie grupy, rozdzielcie się i podejdźcie od frontu...

-Ekhem- przerwał im Wally udając że kaszle- A o innych pozycjach porozmawiacie sobie po pracy. Bumblebee wie co robić, już wyjazd!- machnął głową w stronę teleportu niemal  siłą wyrzucając skład Beta.

Mal odczekał aż mechaniczny głos kobiety, informujący o użyciu platformy ZETA zamilknie.

-Alfa, czyli Superboy, Nightwing, Kid Flash, Wodnik, Marsjanka i Artemis wy startujecie za pół godziny- Mal już się zbierał aby iść na trzydziesto minutową przerwę.

-A ja?

Obok niego pojawił się nastolatek w podobnym stroju co Tim.

-Ach.. no, tak... Robin wersja dwa zero...

-Idzie z nami- obok chłopaków pojawił się Dick kładąc młodemu rękę na ramieniu- widzimy się pod Bio-rakietą Damian!



Damian siedział cicho na skraju kanapy. Wolał by iść za Betą, ta banda dziwolągów w obcisłych ciuszkach była całkiem fajna. Są w jego wieku, więc dobrze się z nimi dogadywał. Jednak był dość specyficzny, nie to że się wstydził. Po prostu nie miał zamiaru nikogo o nic prosić.Poza tym wolał by nie rozdzielać się z Timem, nie chciał aby coś mu się stało.

-Ej, mamy jeszcze kupę czasu... zjem coś-stwierdził rudy chłopak nie czekając na odpowiedź-chcecie coś?

Damian bez słowa wstał i również skierował się do kuchni. Otworzył lodówkę i wyją ze środka składniki na kanapkę.

-Mal fajnie cię nazwał-zagadał do niego- Robin wersja dwa zero, jestem Wally-przedstawił się, mówił bardzo szybko. Podobnie do kogoś kogo już Damian poznał.

-Jesteś spokrewniony z Impulsem?-spytał trochę zmieniając temat.

-Słuchaj, niestety... mówił ci?

-Nie, macie wręcz identyczne oczy-powiedział lekko przekrzywiając głowę.

Wally zdziwił się jak bardzo Damian różni się od Dicka kiedy go poznał. Damian bardzo spokojny i opanowany, wręcz spięty przy obcych. Dick był otwarty i wesoły. Zadał mu jeszcze kilka pytań po czym stwierdził.

-Oj, chyba nie jesteś za bardzo rozmowny.

-Ale za to mega słodziutki!- drygnął gwałtownie gdy usłyszał głos za swoimi plecami, obrócił się, jednak nie zdołał uniknąć ataku- Ja jestem Megan, Dick rzadko nam o tobie w ogóle coś mówił! Cieszę się że mogę cię poznać.

Kosmitka, bo na to wskazywała jej zielona skóra złapała go za policzki rozpoczynając atak. Zesztywniał a jego oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek. Najwidoczniej widok trzynastolatka szkolonego na bezwzględnego mordercę rozczulał ją niemal bezgranicznie. Rozczochrała mu jeszcze włosy i przytuliła. 

Damian usłyszał śmiech Dicka.

-Zazdrosny jestem, nie tak nie przytulasz- Conner zrobił minę zbitego psa i spojrzał w stronę Megan.

Kiedy już go puściła rozejrzała się po kuchni.

-Odgrzeję wam wczorajsze pierogi, dobra?

Megan aż emanowała pozytywną energią. Damian spróbował odwdzięczyć się jej uśmiechem, miał nadzieję że nie wyszedł mu jakiś złowieszczy grymas.



-Czekaj, czekaj... czekaj-w radiu włożonym do ucha Damiana słychać było dość cichy głos Wodnika, instruował właśnie Artemis kiedy ma wypuścić strzałę- JUŻ!

Coś zielonego śmignęło z niewiarygodną prędkością przez port. 

Strzała trafiła. Wyłączając alarm na statku. Grupa Alfa odczekała chwilę aby upewnić się że żaden z handlarzy nie nie słyszał.

Mieli właśnie do czynienia z dużą  zorganizowaną grupa mafii odpowiedzialną za handel ludźmi, narkotykami, bronią oraz prostytucją. 

Na pewno niewątpliwie byli uzbrojeni.

-Ster burta czysta- usłyszał głos Impulsa w radiu

-Bakburta też-po dłuższej chwili odezwał się Bestia.

-Alfa wchodzicie!-nakazała Trzmielica.

Damian wskoczył na statek tuż za Superboy'em i Wodnikiem. Całą trójką ruszyli w miejsce steru, najpierw chcieli wyeliminować kapitana (nie zabijać, kilometr dalej komisarz Gordon czekał wraz se swoją ekipą na znak do przejęcia złoczyńców). 

W sterowni jednak było więcej ludzi niż się spodziewali. Siódemka. Damian załatwił dwóch, Superboy trzech, jednak uderzył jednego tak mocno że ten wypadł przez okno, oczywiście narobił przy tym ogromnego wrzasku. Kaldur powalił kolejnego, jednak następny uderzył go w żebra, przedostał się do deski rozdzielczej i nacisnął wielki czerwony guzik. Od razu po całym statku rozniósł się głoś alarm.

-Mieliście wyłączyć WSZYSTKIE alarmy!- Wodnik krzyknął do radia na skład Beta.

-To nie nasza wina! Gość który wypad wam przez okno i tak obudził wszystkich!-broniła się Karen- Strzelają do nas zróbcie coś!

Damian wraz z chłopakami zeskoczył na pokład. Wrogowie mieli przewagę może dziesięciu osób. Jednak naładowane pistolety w rękach wroga nie pomagały bohaterom. 

-Każ komisarzowi wjeżdżać z radiowozami!-wykrzyknął Nightwing do Wodnika.

Tim zszedł z drogi szarżującemu po statku zielonemu gorylowi. Znokautował dwóch mężczyzn z bronią unikając wszystkich strzałów skierowanych w jego stronę.

Rozejrzał się szybko po statku. Właściwie już mieli przewagę liczebną. Uderzył kijem kolejnego napastnika sprawiając ze upadł na kolana. Dick oraz kilku członków obu drużyn wycofało się ze statku aby doprowadzić na nie niego policjantów. Jeszcze raz uderzył tego samego faceta tak aby stracił przytomność.

Słyszał jeszcze strzały ale nie widział więcej wrogów.

Nagle usłyszał za swoimi plecami dźwięk przeładowywanej broni, odwrócił się gwałtownie, ale było już za późno.

Pistolet był tuż przy jego czole.

W ostatniej chwili złapał za rękę wroga kierując ją w dół, jednak kula i tak trafiła. Wpakował mu ją tuż pod obojczyk.

Najpierw właściwie nic nie czuł. Dopiero później fala bólu wróciła ze zdwojoną mocą. Oczy zaszły mu łzami. Tim zatoczył się do tyłu chwytając się barierki. Rozejrzał się, na statek wchodzili już policjanci. W jednym z nich rozpoznał Gordona. 

Zrobił kilka kroków w przód, usłyszał kroki dochodzące z jego lewej strony. Upadł na ziemię.

-Drake, Drake!

Chłopak słyszał czyiś głos jak przez mgłę, teraz  nie bardzo pamiętał co się stało. Był bardzo śpiący. Uchylił delikatnie jedną powiekę, nad sobą zobaczył Damiana

-Nie no, stary nie rób nie tego, wstawaj Tim!- chłopak pierwszy raz usłyszał jak Robin mówi jego imię, nie wypowiedział go tak jak zwykle mówił nazwisko, to brzmiało jakby z... sympatią? Damien szarpał go jeszcze jednak to nic nie dało.

Poczuł ucisk na rannym ramieniu, strasznie go bolało , czuł że dłużej już nie wytrzyma. Głos chłopaka zaczął się rozmywać.









Tim obudził się, ramie nadal go bolało. Trochę jak duży siniak na który ciągle ktoś naciska, Uchylił trochę powieki. Był w sali szpitalne w Górze Sprawiedliwości. Obok niego, na krześle w najlepsze siedział sobie Dick, nogi położył na łóżku obok z telefonem w ręku i słuchawkami w uszach.

Tim stękną cicho podnosząc się do siadu.

Dick podniósł na niego wzrok uśmiechając się lekko.

-Gdzie Damian?-spytał Tim przypominając sobie co się stało

-Właśnie przerabia twoją drużynę na mielonkę na sali treningowej-schował telefon do kieszeni-najpierw chciał wydrapać oczy temu gościowi z pistoletem, ale Conner mu nie pozwolił.

-Conner?

-Tak Conner, ja w tym czasie uszkodziłem go trochę mocniej.

Tim się zaśmiał.

-Trochę?

-Trafił na oddział intensywnej terapii, wyszedł by przed świętami, ale Damian też go dopadł więc cud jak zdąży do wakacji-mówił jak gdyby nigdy nic.

Tim skrzywił się kiedy zszedł z łóżka.

-Głodny jesteś?

-Strasznie!

-Chodź- Dick machnął głowa i obaj wyszli z sali.



















Czy wam to nie przeszkadza że nie bardzo opisuję misje? Raczej częściej będę je pomijać, trudno mi za każdym razem tłumaczyć gdzie jadą, po co i jaką mają strategię...



i jak?



































Potrzebuję ff o Lidze Młodych ;_;.... gdziekolwiek... Tylko takie bez jakichś beznadziejnych OC w roli głównej

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top