Simon mówi #2
Garfield przetrząsnął swój pokój do góry nogami już drugi raz. Nigdzie nie mógł znaleźć komunikatora który dostał od Kaldura na misje. Oczywiście mógł poprosić kogoś starszego o nowy, ale obawiał się że szóstego w tym tygodniu nie dostanie. Nie jego wina że zawsze je gubi albo to jego akurat dopada złośliwość rzeczy martwych i komunikator zostaje zepsuty przez opętany odkurzacz.
-Mam cię pogonić- podskoczył gwałtownie uderzając się o róg biurka, podniósł się rozmasowując obolałą część głowy i spojrzał na Barta stojącego w drzwiach- wszyscy są źli i śpiący. Pamiętasz co mówiła Black Cannary? Mamy wyruszyć punktualnie.
-Tak, tak- Bestia starał się zamaskować ból i stres. Szybko ominął Barta i ruszył w stronę miejsca zbiórki.
Cóż... jedna misja bez komunikatora nikomu nie zaszkodziła, prawda? Leci razem z chłopakami, nikt się nawet nie zorientuje...
Ramię w ramię z Bartem weszli na halę i stanęli w szeregu razem z resztą. Mal i Cannary właśnie kończyli tłumaczyć misję. Obaj chłopcy spojrzeli po sobie, przez to że spóźnili się na zbiórkę nie mają pojęcia co robić na misji.
-Nie wiemy czy on tam będzie. W razie czego ogłaszacie godzinną ciszę radiową i spotykacie się w punkcie zbiórki, gdzie skontaktujecie się z Malem. Będzie całą koordynował waszą misją-skończyła blondynka.
-Bezpieczeństwo świata później, pierwsza rzecz, kawa- mężczyzna mówił dość zaspanym głosem. Ale równie dobrze mógł mieć mocnego kaca.
-Każdy ma komunikator? Tak, to świetnie-powiedziała po czym wyszła z sali.
Po chwili już wszyscy siedzieli w Bio-rakiecie pożyczonej od Marsjanki.
-Czyli... no, ten... gdzie właściwie lecimy?-spytał Bart.
-Do Biali, Królowa Pszczół znowu mobilizuje armię-odpowiedział lekceważąco Tim skupiony na sterowaniu Marsjańską maszyną.
Ani Bart ani Garfield nie chcieli się pytać i prosić o po raz kolejny tłumaczenie misji, bo po minach przyjaciół stwierdzili że mają tego już pewnie dosyć. Garfield postanowił trzymać się na uboczu i nie wychylać.
Żaden z nich nie wiedział również kim był ten "on" o którym wspominała Black Cannary.
Wylądowali w niedużym miasteczku. O tej porze na ulicach było pusto, tylko w jednym z większych budynków było widać światło i słychać muzykę. Najprawdopodobniej trwała jakaś impreza Halloweenowa.
-Super- Robin zabrał głos- zakradamy się od tyłu i...
-Zaraz, a kostiumy czy coś... no spójrz na mnie-przerwał mu Garfield.
-Mamy Halloween stary, nikt nie będzie maił podejrzeń. Pomyślą że to zwyczajne przebrania-odpowiedział Robin.
-Skoro tak mówisz- Bestia wzruszył ramionami.
Z łatwością udało im się wejść na imprezę. Wewnątrz nie byli jedynymi osobami przebranymi z superbohaterów. Impuls wpadł na Supermena który rozlał poncz na swój strój. Chłopak szybko znalazł się po drugiej stronie sali. Na szczęście akurat w tym miejscy stał bufet który go wołał i nalegał aby skosztować smakołyków leżących na nim.
Poczuł jak ktoś chwyta go za ramię o mocno odciąga pod ścianę.
-Co ty odwalasz? Wszyscy na ciebie czekamy?-krzyknął Robin- gdzie jest Bestia? Nie odpowiada na wezwanie z komunikatora?! Wiesz w ogóle co masz robić?!
Impuls zrobił się czerwony.
-No wiesz... tak jakby nie za bardzo-zaśmiał się nerwowo.
Robin przetarł twarz ręką i westchnął.
-Dobra... znajd go i powiedz że zostajecie tutaj. Następnym razem chociaż powiedz że nie masz pojęcia co robić!
Walnął go jeszcze w tył głowy i odszedł. Impulsowi było głupio... ale patrząc z bardziej optymistycznej strony miał dla siebie całą noc wyżerki przy bufecie.
Kiedy kończył jeść drugi kawałek ciasta dyniowego podszedł do niego Bestia. Impuls powiedział mu o wszystkim i poczęstował ciastem. Chłopcy stanęli pod ścianą i zaczęli przyglądać się różnym kostiumom. Bart zauważył nawet jednego Flasha.
-Musimy ta robić częściej-stwierdził Bestia biorąc do ust kolejnego gryza babeczki i przybił piątkę z Impulsem.
W tym samym czasie trójka bohaterów kryjąc się w cieniu szła w stronę jednego z dwupiętrowych domków. Nagle Robin usłyszał za sobą głos, odwrócił się gwałtownie i rzucił Bat-rangiem w stronę wroga. Jednak to nic nie pomogło... Albinos, który już był mało podobny do człowieka krzyknął zanim ktokolwiek z nich coś zrobił
-SIMON MÓWI WYJAW SWÓJ SEKRET!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top