To do kogo wpadamy ?
Wszyscy dopiero co wrócili z treningu i byli, jak zawsze, wyczerpani.
Wally: O rany, padam z nóg.- po tych słowach faktycznie padł na kanapę, zajmując praktycznie połowę .
Jaime: Chyba jak każdy.
Tim: Nie przesadzajcie. Gorzej bywało na treningu z Batmanem.
Dick: Albo Damianem.
Wally: Łatwo wam mówić. Jestem tak padnięty, że nawet nie mam siły zrobić sobie kanapki. Umrę straszną śmiercią głodową,- zaczął lamentować chłopak.
Bart: Tak sobie myślę...
Jaime: To skończ.
Conner: To nigdy nie kończy się dobrze.
Bart: Na was można liczyć "koledzy". Jestem nierozumianym geniuszem.
Conner: Albo w pełni rozumianym kretynem.
Virgil: Przychylam się do drugiej opcji.
Wally: Zostawcie mi kuzyna w spokoju... Tylko ja mam prawo go obrażać.
Bart: Przynajmniej na jedną osobę można tu liczyć. W każdym razie wróćmy do tematu. Pomyślałem, że pobawię się w dobrego kuzyna...- W tej chwili pobiegł w stronę swojego ulubionego miejsca- kuchni, i po chwili wrócił.
Bart: I zrobię ci tą kanapkę.
Chłopak podszedł do leżącego nieopodal kuzyna i podał mu kanapkę. A przynajmniej miał podać, bo w ostatniej chwili błyskawicznie cofnął rękę.
Bart: Chociaż z drugiej strony, to też zgłodniałem.- mówiąc to usiadł obok Wolly'ego i po chwili po kanapce nie było śladu.- Ależ to było pyszne.- dodał, aby jeszcze bardziej zirytować kuzyna.
Wally: Wiecie co ? Zastanowiłem się nad tym co mówiłem i zmieniłem zdanie. Obrażajcie Barta ile tylko chcecie.
Przez pewien czas drużyna jeszcze się ze sobą droczyła. W końcu Dick stwierdził, że idzie zająć się czymś ważnym, a Jaime, że idzie do domu odrobić lekcje.
Garfield: To co teraz robimy ?
Bart: Mam genialny plan.
Wally: Ja tam mam na dziś dość twoich planów, ty kanapkożerco.
Conner: Daj spokój. Dalej się gniewasz o tą kanapkę ?
Wally: Też byś był obrażony gdyby ktoś zwinął ci sprzed nosa coś na co miałeś ochotę.
Tim: Błąd. Nikt rozsądny nie odebrałby Connerowi jego zdobyczy, bo wtedy musiałby znaleźć sobie inną.
Garfield: A jeśli jednak by się odważył, to byłby to pierwszy i ostatni raz.
Virgil: A ja jestem zdania, że to nie byłaby oznaka odwagi tylko głupoty.
Conner: Właśnie, jeżeli już o tym mowa. To kto widział moje ciastka ?
Wally: Nie chcę nic mówić, ale wiemy kto w tym towarzystwie jest koneserem ciastek.
Megan: Wally, chcesz się do czegoś przyznać ?
Wally: Co?! Na mnie nie patrzcie. Cały wczorajszy dzień przesiedziałem w Central City. Flash może potwierdzić.
Wtedy wszystkie spojrzenia przeniosły się na Barta.
Conner: Bart ?- spytał z groźną nutą w głosie.
Bart: Byłem głodny. Leżały to wziąłem. Na swoją obronę chcę dodać, że nie zabrałem ich Connerowi sprzed nosa.
Tim: Nie, tylko wziąłeś kiedy akurat nie patrzył. Masz rację to wiele zmienia. Ale jest jeden minus.
Virgil: Fakt pozostaje niezmienny. Ważne, że je zjadłeś.
Garfield: No właśnie. Co za różnica czy Conner to widział czy nie ?
Conner: Nie wytrzymam z wami. Wyprowadzam się.
Wally: To mogę twój pokój ?
Conner: Pewnie, ale oddajesz mi swój.
Wally: Ale mówiłeś, że się wyprowadzasz.
Artemis: Owszem, ale nie mówił jak daleko.
Wally: To zapomnij o moim pokoju.
Conner: A po co mi twój pokój ? Mam przecież swój.
Wally: Bo chciałeś się wyprowadzać.
Conner: O czym ty gadasz człowieku ? Nic takiego nie miało miejsca, bo gdyby miało to przecież bym wiedział.- chłopak mówił to w tak poważny sposób, jakby to była najprawdziwsza prawda.
Roy: Biedny Conner. Na starość złapał alzheimera.
Wally: No stary, ty się lecz.
Roy: W końcu 6 lat to poważny wiek.
Bart: Hej ! To w końcu ktoś chce posłuchać mojego genialnego planu ?
Virgil: Nie za bardzo.
Bart: To masz pecha. Wpadnijmy do kogoś w odwiedziny np. do Jaimego.
Garfield: A czy on przypadkiem nie mówił ci "Bart nawet nie próbuj się zbliżać do mojego domu, bo jestem zajęty." ?
Bart: Jak go znam to na pewno żartował. Poza tym to było dawno i nieprawda.
Garfield: A ja tam jestem przekonany, że prawda.
Tim: To chodźmy do mnie. Conner zrekompensuje ci te ciastka.
Conner: To my mieliśmy jakieś ciastka ?! Dobra, żartuję. Jestem za.
Bart: To do kogo idziemy ?
Wally: O ile Tim nas nikim nie poszczuje, to też jestem za.
Tim: Że Asem ?
Garfield: Nie. Że Damianem.
Tim: Znając życie to będzie na patrolu. Albo w batjaskini.
Bart: Albo po prostu jak najdalej od nas.
Conner: To idziecie wreszcie ?
Hejka. Sorry, że rozdział taki krótki, ale nie wiedziałam czy ktoś w ogóle będzie chciał to czytać. I jak się podobało ? Jeśli tak to mam do was prośbę. Napiszcie u kogo chcecie, aby dział się kolejny rozdział. To, mam nadzieję, że do miłego. Pa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top